Obserwatorzy

piątek, 29 grudnia 2017

Nad stawem w grudniu

Jestem bardzo zaskoczona komentarzami, że moja okolica może się komuś podobać. Być może wygląda to na jakąś kokieterię z mojej strony ale ja naprawdę spoglądam na nią dużo mniej przychylnie. Latem... latem niby jest lepiej ale w rzeczywistości dużo gorzej bo teraz patrząc na puste pola widzę je takimi jakie są i już. Natomiast latem patrząc na nieużytki robi mi się przykro, że tyle ziemi leży wciąż odłogiem i próżno szukać łanów zbóż czy pastwisk lub łąk. Nieużytki niby też mają swój klimat i urok. Po długich, pochmurnych dniach każdy promyk słońca jest przeze mnie bardzo mile widziany, nawet taki o poranku lekko przypudrowany różem, zwiastujący przymrozek nadchodzący lub trwający właśnie.

środa, 27 grudnia 2017

Poświąteczny spacer


Poświąteczny ranek przywitał mnie pięknym niebem. Niby pełnym chmur ale jednak zupełnie innymi chmurami niż w typowy, pochmurny dzień, kiedy jest szaro, buro i ponuro. Było pięknie!! Radość dzisiejszego dnia wzmocniona była moim wczorajszym, nagłym osłabieniem zdrowia, które myślałam, że się skończy już chorobą. Na szczęście po zażyciu sprawdzonego leku, na tę okoliczność, objawy zostały zatrzymane, do tego stopnia, że poczułam gwałtowną potrzebę wybrania się na spacer. Wczoraj cudownie świeciło słońce i wybrali się tylko chłopcy, ja zmuszona zostałam pozostać i bardzo było mi smutno, że w końcu się wypogodziło a ja mogę cieszyć się promieniami słońca jedynie z łóżka. 

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Święta...

Święta, święta i nadal święta. Uwielbiam ten zwrot. Bardzo lubię popołudnie pierwszego dnia świąt. Nie ma już tego pośpiechu, zastanawiania się czy wszystko się zrobiło co się zaplanowało, po porządkach nie ma prawie śladu i stan domu przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Jest taki spokój. Odpoczywa się jak się chce, robi się to na co ma się ochotę. Każdy z domowników ma wreszcie czas na cieszenie się domową i świąteczną atmosferą. Choinka się świeci, świąteczny obrus leży na stole i czeka na nasze pomysły. Nie ma pośpiechu. Zestaw sześciu filiżanek takich jak na zdjęciu dostałam w tym roku w prezencie i do tego pasującą do zestawu cukiernicę. Bardzo mi się podoba prezent. 

czwartek, 21 grudnia 2017

Bogatych duchowo Świąt życzę :)

W zeszłym roku napisałam aż dwa kolejno po sobie posty na temat naszej choinki, którą nazwałam przyjaciółką i wydawało mi się, że wyczerpałam temat na amen. A tu proszę! Wraz z nowym mieszkańcem naszego salonu ,,utkał" się kolejny wątek na temat naszej świątecznej przyjaciółki. Nasz słodki kiciuś rozrabia co nie miara. A kiedy krzyczymy na nie go ,,psik!" to do nas pomrukuje radośnie a może zalotnie, ciężko powiedzieć. W każdym razie niewiele sobie robi z tego naszego ,,psik". I tym sposobem nasza droga, świąteczna przyjaciółka po raz pierwszy w swoim bardzo długim życiu została przywiązana do haka na ścianie. Tak, tak przywiązana. Tak na wszelki wypadek dla własnego i oczywiście Czarusiowego bezpieczeństwa, bo przecież koteczek często zostaje sam w domu i koteczkowi może przyjść do głowy wiele niechoinkowych pomysłów.

wtorek, 19 grudnia 2017

Świąteczna zasłonka

Wspominałam kilka postów wstecz, że duch świąt nawet zmotywował mnie do wyciągnięcia maszyny do szycia. Nie jestem krawcową, jestem samoukiem i to takim, który nawet do końca sam nie wie jak posiadł tę umiejętność. Coś tam się tli we wspomnieniach ale raczej jako obserwator szycia. Ale coś tam umiem. Nie podoba mi się współczesne trendy okienne, które na pewno jest piękne, ale zbyt wymyślne, często krzykliwe, albo zbyt spokojne. Moda, którą preferuję to naturalność i prostota.  

sobota, 16 grudnia 2017

Z wolna pojawiają się ozdoby świąteczne

W tym roku duch świąt mnie nie opuszcza, może dlatego, że z braku czasu nie mam czasu się za nim uganiać. Skoro ja się nie uganiam za nim to może dlatego on trwa przy mnie bo moja ignorancja zalazła mu za skórę? Pojawił się jeszcze przed grudniem za sprawą pewnego bloga a raczej pięknie zaaranżowanego pewnego kuchennego okna w bloku, który mnie wręcz oczarował. Mimo to go hamowałam żeby nie powiedzieć, że go mocno ignorowałam bo postanowiłam sobie, że wszelkie ozdoby świąteczne zacznę robić, tworzyć czy myśleć o nich z pierwszymi dniami grudnia. I tak też się stało. Pęd przedświątecznych myśli został ostro zahamowany i wydawać by się mogło, że nie ruszy już z miejsca po odejściu mojej wiernej i długoletniej, czworonożnej przyjaciółki. Żal po stracie ukochanej istoty ma wiele oblicz, moja wyraża się w tym roku właśnie w ten sposób.

piątek, 15 grudnia 2017

Idą święta

Idą święta i to wielkimi krokami, z każdym dniem zbliżają się coraz szybciej powodując w wielu domach coraz większe zamieszanie, pośpiech a nawet przedświąteczną irytację ileż to jeszcze rzeczy do załatwienia, zrobienia, przyszykowania a czasu tak niewiele. Pracuję w oświacie i te tygodnie to są bardzo intensywne zawodowo, przygotowania do Jasełek, zdjęcia z Mikołajem, spotkanie z Mikołajem, występy dzieci dla rodziców. Pracuję ponad godziny i w pełnym tego słowa znaczeniu - nie mam czasu na przygotowania do świąt. Powracam do domu jak do hotelu i jestem bardziej jako gość niż domownik. Moje koleżanki mają jeszcze gorzej bo zabierają pracę do domu przygotowując wiele rzeczy do prac plastycznych na świąteczne upominki. Moje przygotowania do świąt odbywają się jedynie w weekendy. 

środa, 13 grudnia 2017

Świąteczna Warszawska Starówka / Christmas marketplace in Warsaw

Grudzień to bardzo aktywny czas w pracy zawodowej i trudno odnaleźć się w nim, bo mocno dominuje nad życiem prywatnym. W dodatku krótkie dni na tej prowincji są dość męczące same w sobie. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś i przespała do wiosny. Aby przełamać codzienną rutynę wybraliśmy się na Warszawską Starówkę. Jest to chyba jedyne miejsce, które podoba mi się o tej porze roku. Jest to miejsce najczęściej przeze mnie odwiedzane. 

sobota, 9 grudnia 2017

Płynie czas a z nim lata życia- pożegnanie


Takie małe dyńki zebraliśmy jak ta na zdjęciu a mnie się tak bardzo spodobały, że postanowiłam zebrać z nich nasiona. To taka namiastka nieudanego sezonu, ale życie trwa dalej i nie ma co się oglądać na minione i skupić się na tym co przed nami. Przeżywamy większe i mniejsze tragedie w domowych zaciszach a pory roku mijają niewzruszenie jedne za drugimi i kiedy nadejdzie wiosna będzie chciało się coś wysiać. Może nawet wspomni się te małe dynie, które sprawiły nam niespodziewanie wiele radości bo ze względu na swoją małą wielkość można było z nich wiele zrobić. I ugotować, i ufaszerować, i zrobić cipsy.  Zdjęcie powstało z tego co stoi na parapecie w kuchni i z natchnienia luźnej myśli bądź nostalgii za latem.

niedziela, 3 grudnia 2017

Początek grudnia

Z założenia zdjęcie pstryka się aby coś pokazać i aby ktoś mógł na nim również coś zobaczyć, tym razem będzie odwrotnie. Jak to ze mną bywa ja często robię na opak. Tym razem na zdjęcie popatrzymy aby dojrzeć to czego nie ma. A czego nie ma? 
Nie ma tej obrzydliwej kupy gruzu na podjeździe i smutnego autka stojącego za nią.  Tak, tak. gruz zlikwidowany z podjazdu!! Hurrrra!!!  Znana jest wszystkim wersja poprawy samopoczucia z mieszkaniem z kozą i pozbycia się jej, muszę stwierdzić, że kupa gruzu działa na podobnej zasadzie. To niebywałe jakie szczęście nas ogarnęło kiedy w końcu wjechała sympatyczna koparka i zrobiła porządek.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Chodniki ogrodowe cd i nie tylko

Po tak długim okresie pochmurnym, każdy cudny poranek jest przeze mnie uwieczniany aby cieszył oczy i duszę w trudnych chwilach codzienności. Tak jak zapowiedziałam temat jednego posta postanowiłam podzielić na dwie części aby nie zamienić go w jakiś kolos tekstu do czytania. Pierwsza jego część znajduje się tutaj. Pomimo wielu prac jakie rozpoczęliśmy w tym roku, zdecydowanie ten sezon będzie mi się kojarzył z gruzem. Mnóstwo przy nim pracy ale zdaję sobie sprawę, że jest dla nas, na tym bagnistym terenie złotodajnym materiałem. 

sobota, 25 listopada 2017

Pierwiastek kobiecości

Odkryłam wczoraj kolejny blog z pięknym wnętrzem. Po prostu takim, że dech zapiera. Jakby położyć nasze wnętrza na jakiejś osi to moje wnętrze wypadałoby po przeciwnej stronie, daleko, hen, hen. Nie mam w sobie nic z aranżacji ani domowej ani ogrodowej. Zawsze wydawało mi się, że po prostu w moim dzieciństwie zabrakło pierwiastka kobiecości w moim najbliższym otoczeniu, a wszelkie kontakty innych kobiet z rodziny były za małe i za płytkie aby zostawić ślad w mojej osobowości. Ale czym jestem starsza tym wydaje mi się, że można to po prostu samemu poczuć czy rozwinąć w sobie. 

piątek, 24 listopada 2017

Niespodziewane chodniki ogrodowe

- Ale nas pogoda rozpieszcza - Pomyślałam dzisiaj schodząc na dół do salonu. Drugi dzień pod rząd promienie słońca witają mnie o poranku. Szczyt luksusu - bym dodała. I pomyśleć jak dwa i pół miesiąca pochmurnej i deszczowej pogody potrafi zmienić wartość i rodzaj  zwykłych potrzeb do rangi wielkiego luksusu. Dzisiaj rano poczułam się kobietą bogatą a przede wszystkim tonącą w luksusie pozytywnych doznań i myśli. Nasiedziałam się na zwolnieniu i nabrałam różnych lekarstw wspomagając się domowymi sposobami i od dwóch dni czuję się o niebo lepiej.

czwartek, 23 listopada 2017

Dziadkowy mebel

Promienie słońca to coś tak pięknego dla mnie a ich piękno staje się szczególnie wzmocnione kiedy pojawiają się tak rzadko. Sierpień był ostatnim słonecznym miesiącem u mnie. Pozostałe miesiące to może z jeden dwa a może trzy  dni były ładne ale tak porozrzucane, że ciężko sobie o nich przypomnieć. Październik podobnie i listopad jak wyżej. Dzisiaj jest chyba własnie ten dzień - jednego dnia słonecznego w listopadzie. Mroźny wiatr na dworze, bo od razu wyskoczyłam na taras zrobić zdjęcie, to nie powiem, troszkę mnie owiał mrozek.
Promienie słońca wlewające się do salonu od rana są widokiem przepięknym, wręcz malowniczym. Mój dziwaczny salon w stylu magazynowym nabiera niczym za dotknięciem słonecznej różdżki ciepłego i spójnego charakteru. Zadziwia mnie to o każdej porze roku i za każdym razem, kiedy jestem świadkiem tego zjawiska. Najpiękniej ,,lśni" stary mebel mojego Dziadka. 

wtorek, 21 listopada 2017

Spadł śnieg

Można by powiedzieć, że śnieg nas zaskoczył, ale raczej to ludzki upór i przekonanie, że wie się lepiej i że musi pogoda poczekać, bo... tak.
Tak jak się tego obawiałam, nie zdążyliśmy z rozłożeniem gruzu i jeszcze nieduża aczkolwiek spora jego kupa tarasuje wjazd aut do ich garażów. Ale jak chciałam zamówić przemiłego pana z jeszcze milszą koparką aby to co zalega przerzucić na drugą działkę,  z której mąż by sobie brał wedle potrzeby a przejazd byłby umożliwiony, to małżonek upierał się, że ,,zdąży". Jak ja nie cierpię mieć racji w takich sytuacjach. Mam nadzieję, że to tylko taka chwilowa zapowiedź nadejścia zimy i jeszcze się wypogodzi. Zdążyłam za to z posadzeniem cebul tulipanów, starając się posadzić je tak aby wiosenne roztopy nie zniszczyły ich jak w tym roku. Wiosna pokaże co mi z tego wyszło. Na dzień dzisiejszy (20.11 br) jest biało. Akurat wzmożony opad śniegu z delikatną nutą deszczu przypadł na moje odwiedziny w przychodni, bo rozchorowałam się. Patrząc na to coś za oknem to mam wrażenie, że to jakaś większa alergia na nadchodzący opad śniegu. 

poniedziałek, 20 listopada 2017

Pigwowiec japoński w moim ogrodzie / Chaenomeles japonica in my garden.

Pigwowiec japoński pojawił się w naszym ogrodzie jako roślina ozdobna na zasadzie berberysów czy tawuł. Kupowałam go jako roślinę ogrodową pięknie kwitnącą na czerwonawo  jeśli dobrze pamiętam i został posadzony w duecie z forsycją. Zamysł był prosty ona kwitnie najpierw po niej wiosenny pigwowiec i tak też się stało.  A muszę dodać, że kwitnie bardzo okazale i nie sposób go nie dostrzec na rabacie. Interesowało mnie, że jest rośliną mrozoodporną i rzadko choruje i że jest tolerancyjna na podłoże. Na pewno mam gdzieś zdjęcie z lata, kiedy jest w pełni okazały i tonący w kwiatach ale tym razem zależy mi na jego owocach, o których dowiedzieliśmy się dużo później. 

piątek, 17 listopada 2017

Mija dzień za dniem

O tej porze roku lubię o poranku wróbelkowe awantury, nie wydaje mi się aby to był śpiew na powitanie nowego dnia, to raczej klasyczna draka na wiele dziobów. Kto skuteczniej i dłużej przekrzyczy drugiego. Ale od razu jak radośnie i gwarno robi się na podwórzu. Wydaje mi się, że mało który z małych ptaszków potrafi narobić tyle rabanu z niczego i tak na żądanie. Obecnie wokoło domu leży mnóstwo ptasich piór bo ptaki również przed zimą robią gruntowne porządki w pozostawionych gniazdach. Gniazdo państwa Szpakowińskich ma zimowych lokatorów, których potem muszą szpaki siłą wywalać ale to już wiosną. Fotka jeszcze z października kiedy liście winorośli utrzymywały kolor zielony a zdjęcie miało znaleźć się w poście o zimowym dokarmianiu ptaków ale wszyscy miłośnicy tych stworzyć doskonale o tym przecież wiedzą, że teraz jest własnie czas na robienie karmników.


piątek, 10 listopada 2017

Podsumowanie sezonu

- Jak szybko robi się ciemno! - Zauważył mąż szykując się po obiedzie do kontynuacji pracy na podwórzu. Rzeczywiście jakoś tak szybciej zmierzcha. Ale tak naprawdę powodem jest salon od strony wschodniej i nad oknami daszek z podłogi balkonu. O tej porze roku słońce ma krótszy tor i szybciej robi się ciemno w tym pomieszczeniu. Od lat ubolewam, że nie mam pokoi od strony zachodniej. O tej porze roku nie odczuwało by się tak szybko końca dnia. Jest moment, że w salonie jest dużo ciemniej niż na dworzu. Mnie bardzo szybko mija dzień, ledwo wrócę z pracy a już szarawo a nawet i ciemno. Czas wymienić żarówki na mocniejsze aby poprawić sobie nastrój.   W poprzednim poście napisałam, że moje posty powstają z natchnienia chwili i chyba coś się zepsuło, bo tak jak zgrabnie wyszły mi pierwsze zdania, zainspirowane pierwszym tak utknęłam i klops.

środa, 8 listopada 2017

Hipermarkety w Polsce

Ten post jest trochę zaaranżowany. Najczęściej siadam sobie, spoglądam na monitor i przychodzi mi jakaś myśl i zaczynam stukać na klawiaturze a myśl płynie, często gdzieś popłynie hen hen daleko wpadając do morza zupełnie nowej myśli. Tym razem jest ciut inaczej. Mam kilka tematów, o których chciałabym napisać w ramach mojego pamiętnikarstwa, ale ciągle czasu brak. Ale są sytuacje, kiedy i ten brak czasu schodzi na dalszy plan w odczuciu patriotycznego buntu.


sobota, 4 listopada 2017

Kruche ciasteczka

Nadszedł ten dzień, kiedy raz na pół roku mam ochotę coś porobić w kuchni i na ten jeden dzień gdzieś znika alergia na gotowanie. To dziś! Zdumiewające jest to, że dzieje się tak od lat a za każdym razem mnie to zaskakuje. Nie dziwi mnie, kiedy nagle szukam jakiegoś przepisu, ba!!! Coś za mną chodzi. Potem zbieram składniki i zaczynam robić. W trakcie robienia, kiedy uświadamiam sobie, że coś długo siedzę w tej kuchni i nic...alergia nie włącza się. To nagle olśnienie, że to jest ten właśnie dzień. Zamienia się to w tak naturalną rzecz, że nie raz złudnie planuję sobie coś kulinarnego na kolejny dzień, ale kolejny dzień to już nie ten ,,jeden na pół roku" i nazajutrz samo wspomnienie, że mogłabym coś popitrasić dłużej wzdryga mnie i dziwi, że taki absurd przyszedł mi wcześniej do głowy. Więc, tym razem już z przymróżeniem oka patrzę na swoje plany na dzień jutrzejszy. Ale dziś mamy dziś, a dziś robiłam kruche ciasteczka.

środa, 1 listopada 2017

Lato w jesiennym salonie / My summer in the autumn living room

Dzisiaj będzie pokojowo. I chyba nawet w pełni tego słowa znaczeniu (in the full sense of the word), jak patrzę po wyborze pierwszego zdjęcia. To fragment naszej klatki schodowej z wydzieloną częścią bibioteczną. Po prawo zdjęcia jest fotel do czytania. Nie widać go bo bohaterem zdjęcia był kwiat doniczkowy o ślicznej nazwie zielistka (Chlorophytum comosum). Ile ja się z nim namordowałam!! To tylko my dwoje wiemy. Żaden człowiek nie zmienił tyle mieszkań co ten kwiatek doniczek z ziemią. 

sobota, 28 października 2017

Nasze życie na zielono - rozwój dzieci

Widzę, że jesień w mojej codzienności mocno zdominowana została przez program  pt. River Cottage: Australia. Zgadza się to kolejny post z serii naszego życia na zielono. Kiedy zaczyna się coś oglądać zachwyca się jedną czy dwoma rzeczami, które sprawiły, że się danym programem zainteresowało. W trakcie oglądania kolejnych odcinków, zaczyna się udamawiać dany program i zauważać więcej szczegółów również tych, które się mniej podobają czy wręcz nie podobają. Mnie jak na razie podoba się wszystko ale już przy końcu serii 1 zaczęłam przyglądać się osobom, które przewijają się w każdym odcinku. Są to sąsiedzi albo zaprzyjaźnione osoby z Paulem Westem. Sam główny bohater mieszka sam i ma się bardzo dobrze, a jego gospodarstwo powiększa się o kolejne zwierzęta. Oczywiście jestem realistką i zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy robionych jest pod program i te idealnie wypielone poletko warzywnika, skoszona trawa wokoło i wiele różnych rzeczy, nie jest dziełem jedynie szczęśliwego Paula Westa.


wtorek, 24 października 2017

Jesienne róże i dwukwiatowa dalia / Autumn roses and magic dahlia

Mimo niepogody może jakieś fotki z ogrodu zamieszczę dla poprawienia sobie samopoczucia. Już tyle razy pokazywałam róże i pisałam o nich oddzielne posty, że wydawać by się mogło, że wyczerpałam całkowicie temat. A jednak! Z własnych obserwacji wydaje mi się, że najbardziej cieszą te pierwsze, wiosną zakwitające i jesienią. Mnie osobiście róże kwitnące o tej porze roku wręcz zadziwiają, czasami niepokoją. Tytuł jest trochę mylący, bo świadczył by o odmianach róż kwitnących teraz, a mnie chodzi o róże, które po prostu teraz mają kwiaty, często zakwitły po  po raz kolejny.

***
We have an autumn and it is cloudy but the roses are blooming. I like these yellow roses. They are very sunny and warm. Dalia has bright flowers but blooms with one dark flower. It is very strange for me. I see it for the first time. I greet you in the autumn.

niedziela, 22 października 2017

Zbieranie liści

Trudno wyrazić słowami to co czuję, kiedy po zaledwie trzech dniach słonecznych znów powróciły opady i zachmurzenie. Jestem w tak ogromnym rozdarciu pomiędzy miłością do kraju a wstrętem do obecnej pogody i tyle kłębi się różnych myśli, przemyśleń, przemykają jakieś groźby, złorzeczenia... że... nie będę o tym pisać aby potem nie musieć tego czytać.  Skupię się na zdjęciu - schodów. Tak, tak, one są zwyczajne betonowe, tak jak się je wylewa najpierw jako podkład pod śliczny gres, tudzież inne płytki. U mnie jest beton, nie pamiętam czy na blogu już pisałam, że jestem wielką miłośniczką betonu. Chyba tak, wspominałam przy tym o wielkiej radości dzieci do możliwości rysowania kredą po tarasie, który też jest betonowy. Dziś będzie o liściach, których wokoło mnie jest pełno. Liście w realu i wirtualnie, za każdym oknem, widok leżących dosłownie wszędzie i w pracy zawodowej też ich pełno bo to przecież teraz najlepszy materiał do przeróżnych prac plastycznych. Liść... liście... bo jesień...

wtorek, 17 października 2017

Nasze życie na zielono - Co nam się udało? / A movie about my hens

Cykl tych tematycznych postów jest zainspirowany programem oglądanym przeze mnie pt. River Cottage: Australia. Pierwszy post na ten temat napisałam w poście -Nasze życie na zielono-wspomnienia . W tym poście chciałam napisać co nam wyszło najlepiej w tym dziesięcioletnim mieszkaniu tutaj i mojej zabawie w życie  wiejskie zainspirowane próbą stworzenia nie tylko domu ale i całego siedliska samowystarczalnego. Tak sobie teraz pomyślałam, że mogłabym zostawić takie pytanie otwarte do czytelników - co nam najbardziej wyszło/udało się? I ciekawe jakie padły by propozycje i ile osób, odpowiedziałoby prawidłowo? Mnie się wydaje, że jest to oczywiste i nikt nie miałby problemu z podaniem prawidłowej odpowiedzi, ale to tylko moje zdanie i wrażenie.

sobota, 14 października 2017

Chwilo trwaj wiecznie

Przychodzi taki moment, że człowiek jest po prostu padnięty i mimo ciągłego czegoś do zrobienia, mimowolnie zwalnia czy wręcz zatrzymuje się, pomimo, że głowa każe co innego, ale ciało udaje, że nie rozumie, nie słyszy, nie umie... bo zwyczajnie, najzwyczajniej nie chce.
Piątek po południu, wczesne popołudnie zupełnie inaczej mierzone jesienią niż latem. Niechciej. Taki ogromny, że kilka razy może opleść kulę ziemską zgrabną, gęstą plecionką.


czwartek, 12 października 2017

Winobluszcz pięciolistkowy (parthenocissus quinquefolia) w moim ogrodzie

Pojawia się w jesiennych postach jedynie jako milcząca wzmianka na zdjęciu. Zwykle jako tło lub dodatek do fotek. Dzisiaj postanowiłam poświęcić mu oddzielny post aby podkreślić jak bardzo go lubię i cieszę się, że rośnie w moim ogrodzie. Mowa o winobluszczu pięciolistkowym parthenocissus quinquefolia.
Najpiękniejszy jest jesienią, kiedy się przebarwia, trwa to stosunkowo krótko w porównaniu z innymi winobluszczami ale za to kiedy przebarwia się wygląda cudnie.

niedziela, 8 października 2017

Jesiennie...

Moi starzy czytelnicy wiedzą, że jesienią zapadam w sen zimowy, więc skoro nadeszła jesień i do tego taka paskudna, deszczowa to... :) Duchowość Agatka mości sobie posłanko we wnętrzu swej cielesności i stąd ta cisza, z lekka zmącona wyrzutami sumienia, że ktoś może czekać na kolejne posty, tak jak ja czekam na posty innych blogerów. Niekończące się opady deszczu zaowocowały migreną, ale tutaj nie jestem pewna czy tak do końca. Przyjechały kolejne partie gruzu. Gruz to również tynk, a ja jestem na niego uczulona i chyba po prostu mam atak alergiczny, który często objawia się łudząco podobnymi symptomami do zatrucia czy przytrucia, przy których również pojawia się migrena. W każdym razie moja niechęć do jesieni jest wprost proporcjonalna do tempa rośnięcia naszego Czarnosia. 

poniedziałek, 2 października 2017

Nasze życie na zielono - wspomnienia / A movie about my hens

Jest to pierwsze zdjęcie zrobione przez mojego męża z adnotacją ,,działka widziana oczami męża". Dlaczego dziś je pokazuję? Bo myślę, że idealnie pasuje do dzisiejszego tematu. Od kilku miesięcy oglądam serial dokumentalny wyświetlany na kanale kuchni+ pod tytułem River Cottage:Australia. Bardzo lubię tego typu programy, ostatnio bardziej niż kryminały, w których byłam zakochana ale obecna ich ilość, wręcz natłok, mnie przytłoczyła i wycofałam się do klasyki Agathy Christie. Wracając do wspomnianego programu jest on kolejnym serialem promującym zdrowe życie. Tym razem zmierzył się z tym Paul West z Australii. Zakupił dom z ziemią i próbuje hodować gospodarskie zwierzęta i uprawiać warzywa i owoce. Próbuje osiągnąć samowystarczalność, tak jak kiedyś bywało na polskich wsiach. Nie znam tej postaci ale zdaje się, że jest to jakiś znany kucharz a na pewno zna się na gotowaniu bo program jest wzbogacony o jego gotowanie i ciekawe przepisy. Skupia się na jakości pożywienia, więc gotuje z lokalnych i własnych upraw oraz prywatnych hodowli zwierząt. Program spowodował, że dzisiaj myjąc wanienkę, która jest poidłem dla mojego rogatego bydła i nalewając do niej wodę, zaczęłam się zastanawiać czy i w jakim stopniu nam się udało z tą ,,samowystarczalnością"? Ale po kolei...

sobota, 30 września 2017

Prace w rabacie ,,słonecznej"

Cudownie piękny poranek od samego rana. Od razu było widać, że dzisiaj będzie słoneczny dzień. Nareszcie! Wszystkie plany skoncentrowały się więc na pracach na świeżym powietrzu. Trochę mnie przerósł ogrom możliwości bo we wrześniu może był jeden dzień słoneczny i bez opadów. Naprawdę miałam duży problem z wybraniem za co się dzisiaj zabrać bo wszystko czekało na działania z naszej strony. Gdzie się nie obejrzałam to... może przemilczę, w każdym razie niewiele zostało z tego co wiosną i latem pracowałam w ogrodzie.

wtorek, 26 września 2017

Co kwitnie w ogrodzie?

Dzisiaj się nareszcie wypogodziło. Cudownie było czuć promienie słoneczne idąc na stację kolejową. Jak bym się znalazła w innym świecie, w innym wymiarze. Świat od razu wypiękniał. Jest tak mokro po tych deszczach, że dzisiejsze plany z wykopaniem ziemniaków nie powiodły się. Pole musi się osuszyć. W ogóle wszyscy jesteśmy już zmęczeni niekończącymi się opadami deszczu, zachmurzonym niebem i tą burowością i szarością otoczenia. Dlatego może właśnie, tak cieszą mnie kwiaty, które obecnie kwitną w ogrodzie. 

piątek, 22 września 2017

Mały kiciuś / A movie about my kitten

Nasz maluszek ma się wyśmienicie. Sama radość patrzeć na niego w dodatku jak jest w domu. Jako dachowiec miał mieszkać na podwórzu razem z innymi kotami ale po pierwsze nie mieliśmy czasu aby oswoić go z resztą kotów i po drugie baliśmy się kotów odwiedzających nasze podwórze, że któryś ze starych kocurów zrobi mu krzywdę. Tak więc siedzi w domu i pewnie pozostanie tak do wiosny. Trochę boję się co to będzie jak podrośnie, zmieni się jego dieta bo mam uczulenie na kocie odchody. Z tego powodu, wcześniejsze koty musiały opuścić dom.

niedziela, 17 września 2017

Jesienno-zimowy sezon rozpoczęty

I zaczęło się! Wstałam rano i było jakoś inaczej. W pierwszej chwili organizm nie zdiagnozował zmiany tak oczywistej - zimno w domu!. Od kilku tygodni mamy pochmurno - deszczową pogodę, która mnie doszczętnie odarła ze złudzeń letnich. Tak jak wiosna wchodziła po woli i delikatnie, podobnie z latem, tak jesień wdarła się i od razu rozpanoszyła się na całego. Drażni mnie już ta pogoda ale staram się zachować spokój, w końcu to Matka Natura rządzi. Ale jest paskudnie!

poniedziałek, 11 września 2017

Wpadłam jedynie na chwilę

Tak wiele się u Was dzieje na blogach, że aż miło popatrzeć i wielki żal mnie chwyta za serce, że nie mogę w tym uczestniczyć chociaż przez monitor. Wiosenne plany poszły w łeb przez kapryśną pogodę w tym sezonie i ciągnie się to wszystko do dnia dzisiejszego. Nie ma prawie owoców, jedynie są winogrona w ilości dużo mniejszej, ale może właśnie, dzięki temu, że było ich zawsze mnóstwo w tym roku ich ilość nie jest mizerna. Zawalona jestem pracą, która za bardzo zdominowała codzienność. Miało być inaczej, miało być więcej czasu dla mnie, na różne domowe rzeczy, na rodzinę ale nic z tego nie wyszło i to wszystko przeze mnie. Sama sobie to zafundowałam przez chwilę nierozwagi, może zmęczenia? Jestem jak ten promień słońca o brzasku, który pojawia się na chwilę i znika pochłonięty przez pracę. Jestem okropnie na siebie zła, bo nie da się tego odkręcić. Próbuję coś naprawić, zmienić, ale... niewiele da się zrobić. Ale nawet to ,,niewiele" może okazać się  w takim momencie czymś większym, więc się nie zrażam i nie tacę nadziei. 


Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za to, że jesteście :)


wtorek, 5 września 2017

Nawłoć w moim ogrodzie

Jesienny kryzys mnie dopadł. Kiedy słyszę reklamy z rzekomo super atrakcyjnymi cenami biletów lotniczych do ciepłych krajów to mam ochotę wyjść z pracy, pojechać na lotnisko, kupić bilet do gdziekolwiek jest ciepło, nie bacząc na węże, krokodyle, larwy owadów, pająki, brak znajomości języka i środków na utrzymanie, po prostu uciec przed jesienią, albo raczej gonić umykające lato. Jeśli też tak ktoś ma to jest mi bardzo miło, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Idąc za ciosem zaczęłam zastanawiać się nawet czy są jacyś ludzie, którzy chętnie podążaliby za zimą? Wieczna zima, śnieg, narty i te sprawy przez okrąglutki roczek. Pojawia się wiosna to oni myk w samolot i w góry, w śnieg i zaspy z nartami, łyżwami lub saneczkami. Wydaje mi się, że nie da się kochać zimy przez cały czas, ale przecież na samą myśl, czy chciałabym calutki roczek lato, odpowiem, że tak i buzia sama się uśmiecha do tej myśli, więc... może... w końcu jesteśmy różni a skrajności to normalka tego świata. Dość marudzenia.

sobota, 2 września 2017

Pięciornik krzewiasty (Potentilla fruticosa) w moim ogrodzie

Trzeba wstać, otrzepać z kolan ciążące ciało smutki, zrzucić rozterki i przestać dąsać się na odejście Pani Lato. Ale jak tu mówić o sprawiedliwości na świecie? Przy Pani Zimie nie mogłam się doczekać kiedy sobie pójdzie i gdyby tylko było to w mojej mocy sprawczej wyprawiłabym ją w podróż dużo wcześniej niż sama by zdążyła o tym pomyśleć, a Panią Lato trzymałabym ciągle i usilnie namawiałabym do pozostania. Jeszcze jest... ale jestem rozżalona jej koniecznością odejścia. W naszym klimacie jest zdecydowanie za krótko.

wtorek, 29 sierpnia 2017

Nie chcę końca lata

Bronię się przed tym końcem lata, końcem wakacji jak mogę. Oczywiście bez powodzenia. Ale nie chcę jeszcze jesieni. Jak nic bunt wieku dojrzałego :P ale i na to nic nie poradzę. Jeśli gdzieś na blogu pisałam, że trzeba się pogodzić z przemijalnością albo nie zawracać sobie głowy sprawami, na które nie mamy wpływu to koniecznie muszę odnaleźć. Pomimo męczących upałów dobrze mi było z latem. Pomimo ciężkiej pracy przy gruzie dobrze mi było z latem. 

piątek, 25 sierpnia 2017

Takie ,,małe" a jak cieszy

Będziecie się ze mnie śmiać albo co gorsza nie za bardzo zrozumiałe będzie co mnie ostatnio wprawiło w wielką radość. Mówi się, że ,,nieszczęścia chodzą parami" ale wydaje mi się, że radosne chwile czy zdarzenia też chodzą parami. Nie, nie, dzisiaj żadnej filozofii... chyba. Zacznę od tego trudniejszego do opisania. Chodzi o avatarek czyli tę miniaturkę zdjęcia przy naszych pseudonimach bądź imionach, którymi posługujemy się na blogu. U mnie jest niebo z chmurką. 

środa, 23 sierpnia 2017

Uśmiech jak promień słońca i wzorek na huśtawce

W związku z tym, że od trzech dni pada z lekkimi, chwilowymi przerwami, postanowiłam wstawić post częściowo napisany już wcześniej i czekający na doklejenie go do czegoś. Więc może to ,,coś" się dzisiaj znajdzie. Widok taki jak na zdjęciu tak mnie urzekł w realnym świetle, że nie bacząc na pokrzywy w tle zrobiłam mu zdjęcie jakby miał zaraz zniknąć. Odkryłam chyba w sobie miłość do kwiatów jednorocznych. 

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Podnosimy podjazd

Jestem świeżo po odwiedzinach zaprzyjaźnionych blogów i wielokrotnie dech mi zapierało z wrażenia jak u Was pięknie, dorodnie lub ciekawie. Tym bardziej jest mi miło, że do mnie zaglądacie, chociaż słowo daję nie mam pojęcia dlaczego. Nie umiem robić pięknych zdjęć, zresztą gdybym umiała to za bardzo nie ma czemu. Nie mam pięknych rabat, warzywnik co roku ma być śliczny i fotogeniczny ale nic z tego nie wychodzi. Podwórze nie jest wiejskie, ogród nie jest ogrodem, budynki gospodarcze są szopami... A jesteście i zawsze coś miłego napiszecie co podnosi mnie na duchu i daje mi moc do pisania kolejnego postu. Tak jak dziś. Oczarowana Waszymi blogami musiałam to napisać, bo naprawdę nie rozumiem tego. Oczywiście jest mi bardzo miło, że jesteście. Jestem tak zażenowana tym odkryciem, że nawet mam problem z przelaniem teraz myśli  tutaj. 


niedziela, 20 sierpnia 2017

Kwitnące kaktusy

Ach! Jak ja lubię poranki. Jest po piątej rano, domownicy śpią i cały dom otulony jest ciszą. Tuż przed piątą, kiedy wyszłam na balkon zobaczyłam księżyc i gwiazdkę przy nim. Pamiętam jak w dzieciństwie rysowałam go w ten sposób, cienkie półkole i gwiazda w górnym, lewym jego boku. To był mój wymysł, a tu proszę! Taka jednak gwiazdka w tym miejscu jest rzeczywiście. Na balkonie rześkie powietrze i też taka przyjemna cisza. Nawet ptaki jeszcze śpią. Po upalnych dniach taka bryza chłodniejszego powietrza jest jak ożywczy deszczyk. Przedwczoraj, po raz pierwszy w tym sezonie musiałam pobiegać z konewką aby wzmocnić poprzesadzane rośliny. Pęknie jest o świcie. A chwilę później po nadejściu promieni słonecznych jeden z kaktusów rezydujących latem na wschodnim balkonie rozwinął swój pąk. 

czwartek, 17 sierpnia 2017

Co słychać w ogrodzie i nowe liliowce

Otulona letnim szalem utkanym z porannego wietrzyku i słonecznych promieni spaceruję po działce i oglądam rabaty, na których co i rusz zakwita coś nowego. Rok rocznie zachwycam się przemijalnością w przyrodzie, która w naturalny, spokojny sposób zachodzi. Cykl życia roślin jest niesamowity i taki dla mnie nierealny i zdumiewający. Roślina rośnie, zakwita i przekwita zmierzając ku nasionom, z których na nowo wzejdzie i rozpocznie życie. Cykl zupełnie inny niż nasz ludzki, niż jakiegokolwiek zwierzęcia na tej planecie. Niby wszyscy o tym wiedzą ale czasami warto odświeżyć sobie tę wiedzę. To co wygląda na różany bukiet jest w rzeczywistości kwitnącą różą. To ta, o której pisałam wcześniej, że mi przemarzła a była już 2 metrowa. W tym roku przesadzona i w ogóle podzielona na dwie mniejsze zakwitła ale wygląda dość śmiesznie mając tak z około 30 cm od ziemi. 

wtorek, 15 sierpnia 2017

Wierna miłości

Cosmos bipinnatus
To cudownie, że właśnie dzisiaj jest piękna pogoda. Mam nadzieję, że jest ona w całym kraju. Postanowiłam napisać ten post z okazji największego święta Maryjnego. Post o mojej miłości do ogrodowych kwiatów, w końcu dziś Matki Boskiej Zielnej. Nie robiłam bukietu, chociaż może powinnam. Tu gdzie mieszkam tradycja gdzieś się zapodziała i to wszytko jest w jakimś odległym zapomnieniu, a szkoda. A może w moim najbliższym otoczeniu brakuje osoby, która by o tej tradycji przypominała? Wychowałam się w mieście i raczej ten dzień wyróżniało się doborem pieśń i tematyką kazania niż nawiązywało do tradycji.

piątek, 11 sierpnia 2017

Zakochana w lecie

Ostatnio zastanawiam się, czy rzeczywiście moją najbardziej ukochaną porą roku jest wiosna. A może jednak lato? A może obie? Nigdzie nie wyjechaliśmy, jesteśmy w domu a ja pławię się w lecie. Rozkoszuję się jego pogodą, kolorem, zapachem i dźwiękami. Sprawy zawodowe zmuszają mnie w pewien sposób do pośpiechu ale kiedy tylko można to zwalniam. Tak niewiele mamy tego lata. W rzeczywistości przecież trwa on tak krótko. Dla mnie zdecydowanie za krótko, mimo, że obecne upały mocno dają się we znaki, ale znów mam urlop i mogę cieszyć się kolejnymi spowolnionymi dniami i mam nadzieję, że uda mi się tym razem coś zrealizować z długiej listy prac oczekujących. Pobożne życzenie? Zobaczymy. W tym roku, pod wpływem różnych bukietów na ulubionych blogach i u mnie pojawiły się polne kwiaty w wazonikach. Kompocik z kostkami lodów smakuje w upał fantastycznie a dźwięk trzaskającego lodu bardzo mi się podoba.

niedziela, 30 lipca 2017

Kozy na pastwisku / Goats on the pasture

Dawno nie było koziego tematu. Widzę, że dość rzadko piszę o nich. Przeważają tematy roślinne i ogólnie ogrodowe. Kozy są, żyją sobie razem z nami i w sumie niewiele się dzieje jeśli chodzi o nie. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że latem to nawet można w pewien sposób o nich zapomnieć. Dostępność jedzenia powoduje, że wyprowadza się je rano a wieczorem zaprowadza do szopek. W tym roku mamy wszyscy dodatkową miłą niespodziankę a mianowicie sąsiad z niezamieszkałej działki ale ogrodzonej udostępnił nam ją pod wybieg dla kóz. 
Our goats have a new pasture. They are very glad. They spend whole day there. Of course when the weather is good. They have a children’s tub as a drinker. They like it very much. We all are happy that they have a new spaceI invite you to a movie about goats.

środa, 26 lipca 2017

Leniwy lipiec

Zaczynam pisać ten post nie mając żadnej koncepcji    na  jego  temat.  Jak  przystało na lato,  na czas  urlopu  niech  sam  popłynie przy dźwiękach stukającej klawiatury. Wyczekiwany urlop trwa zupełnie inaczej niż go sobie planowałam, ale jak już wspominałam to normalka. Widzę po rodzinie a szczególnie po dzieciach, że są spragnione mojej obecności i kręcą się koło mnie czy po prostu przysiadają się lub przebywają w moim najbliższym otoczeniu. Myślę, że to dobrze. Ja staram się nie nakładać sobie zbyt dużo pracy domowej aby w pełni oddać się relaksowi i wypoczynkowi, chociaż uważam, że powinnam popracować nad umiejętnością wypoczynku każdego dnia, po powrocie z pracy. Może w tym roku to się uda. Urlop spędzam przede wszystkim ciesząc się towarzystwem domowników.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Moje liliowce

Bardzo się cieszę z urlopu w lipcu bo wydaje mi się, że w tym miesiącu nasza działka jest najbardziej ukwiecona. Rośliny wręcz wylewają się na podjazd tworząc kępy kwiatowe. Ja oczywiście zakochana jestem w liliowcach. Niestety nie przybyło nam żadnego nowego w tym roku... albo jeszcze nie. To jest kwestia wybrania się na rekonesans do sklepu ogrodniczego i dojrzenia akurat tego, którego jeszcze nie mam, więc wszystko przede mną. 

Z braku czasu nie mam kiedy jeździć i polować. 

piątek, 21 lipca 2017

Lilie w ogrodzie / Lilies in the garden

Ostatnio w swoich postach skaczę z kwiatka na kwiatek i nie jest to żadna przenośnia. Raz jestem w roślinach polnych, raz w ogrodowych. Ale u mnie nie da się inaczej bo oba te ,,światy" przenikają się w moich rabatach a przede wszystkim w moim ogrodzie. Zauważyłam, że dużo lepiej pod kątem wyglądu liści mają się te kwiaty ogrodowe, które w sąsiedztwie mają polne. Zagadkę nie trudno rozwiązać, że insekty i owady chętniej siadają na polnych, kiedy mają je w zasięgu. Nie mówię, że to reguła ale bardzo częste zjawisko obserwowane wśród moich ogrodowych kwiatów. Te lilie na przykład. Wypieliłam teren wokół nich i natychmiast coś zaatakowało ich liście a nawet i ponadgryzało płatki, na fotce może aż tak tego nie widać. Nie używam chemii w ogrodzie.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Jesteśmy Ziemianami / Stop nuclear weapon!

Wczoraj gorąc, może nie jakiś duszący ale mimo wszystko gorąc, dziś dzień zachmurzony ale ciepły. Nigdy nie robiły na mnie wrażenia wielkie upały, wprost przeciwnie czułam się z nimi dość dobrze. Jako chudzielec zawsze odczuwałam brak ciepła, bo z braku wystarczającego tłuszczu, jedynie spożywany pokarm mógł być zużywany na ogrzewanie organizmu. Stąd genetyczni chudzielce mogą jeść i jeść i nie tyją. Często słyszy się ,,gdzie to się w nich mieści?"A my to po prostu spalamy na bieżąco. Ale w ostatnich latach gorące miesiące nawet i mnie zaczynają przeszkadzać. Może to z wiekiem? A może udało mi się właśnie  z wiekiem troszkę przytyć i tu i ówdzie gdzieś tam odkłada się to przysłowiowe sadełko i już tak nie potrzebuję nagrzewać się niczym jaszczurka? 


For some years we have in Poland hotter and hotter weather. I am a genetic thiny and I have loved the hot. But there is too much of that! The climate changes in Poland. In last year there was so hot that the trees started dropping  their leaves. This year we have a lot of rainfalls so the trees can manage with it. I have feeling I live in tropical climate. I consider somebody is testing nuclear bomb somewhere on the Earth. When the people understand that there is no borders and no countries about global climate? There is only one border – the globe of Earth! There is one nation – the Earthians! Even the animals know it because they have travelled by millions years over the our planet. It’s so hot and so wet that I can’t manage with weeding. Due to this I have plenty of savage flowers in my garden. I like them but the stupidity of mankind is annoying me. The summer is beautiful but the people’s mindless is very sad to me.

sobota, 15 lipca 2017

Urlopowy poranek / Holidays in the morning

Urlop, czas w którego okres wkłada się często mnóstwo planów, marzeń i nim nadejdzie poświęca się wiele czasu na rozważania jego wykorzystania. A on nadchodzi, trwa i przemija równie szybko jeśli wręcz nie  szybciej jak każdy inny dzień. Robimy tak samo, wcale nie jesteśmy sprytniejsi. Planów mnóstwo z czego realizuje się niewiele albo zupełnie co innego. Jesteśmy już w tym wieku, że zrozumieliśmy, że nie da się w krótkim czasie urlopowym  zrealizować zaległych prac z całego roku albo i dłużej. A podjęcie się takiego maratonu nie jest odpoczynkiem, chociaż bardzo spodobało mi się zdanie, pewnej blogierki, że będzie odpoczywać po urlopie. 


The holidays is a beautiful time. I usually get up at 5 a.m. and drink tea. My inmates have slept yet. I like such mornings very much. I needn’t go work so I am happy. I love this time with my animals. I’m pouring  fresh water to them. I feed them. The hens, the ducks and the cocks are waiting impatiently for opening theirs chickencoop. While the door is open they are running to get food and to drink fresh water. I like to watch them when they are eating. Later I bring my goats and lead them to the meadow. In the end I admire the sky and watch my cat how it is relaxing. Thanks to my morning activity my husband can sleep more. He likes my holidays.  I invite you to watch my movie about morning at chickens paddle. In 1 minute 19 seconds is the warning sound of cock affraiding the air predators. When there is bigger danger he is crowing  louder.