Obserwatorzy

wtorek, 30 czerwca 2015

Czerwcowe przetwory i kozi twarożek

Chciałam napisać post o podsumowaniu miesiąca, ale nie da się. To znaczy da się, na pewno, ale wydarzyło się tak wiele, że nie da się tego opisać w jednym poście. Ot... jakoś zdawkowo paroma zdaniami może by się i dało... ale nie wiem czy to by było dobrze. ,,Krótko, konkretnie i na temat" nie zawsze znaczy klarownie i przejrzyście czyli zrozumiale a na pewno niekoniecznie w moim wykonaniu. Dlatego postanowiłam podsumowanie miesiąca zamienić na kilka oddzielnych wątków tematycznych. Czy dobrze? Nie wiem... czas pokaże... a dokładniej czytelnicy tego blogu... jak zresztą zawsze :)))
Jako rasowemu mieszczuchowi wszelkie przetwory zawsze kojarzyły się z jesienią. Mimo spędzania wakacji na wsi, święcie byłam przekonana, że ,,słoikowanie" to sierpień... wrzesień... Nieważne, że truskawki, a przede wszystkim moje ukochane czereśnie,  mogłam kupić tylko w czerwcu i tak  byłam przekonana iż  ,,przetwory robi się tylko jesienią". Skąd takie nastawienie? Nie wiem... z bajek o jesiennych zbiorach? Z jesiennego tłuczenia do głowy w szkołach o jesiennych przetworach? 

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Głodna chmurka, sianokosy i grzybobranie / Hungry cloud, Tedding and mushrooming

Naprawdę nie ma u Was pięknej, słonecznej pogody? Trafiłam kolejny blog, w którym czytam o ,,deszczowym czerwcu" albo zimnym... W niedzielę, dokładnie o godzinie 10.00 od strony północnej termometr wskazywał 24 stopnie C i tylko dzięki puchatym chmurom, które rozlały się po niebie mogliśmy działać na działce w ciągu dnia, bo tak to, to znów byłaby ,,Afryka", o której często piszę a nikt mi nie wierzy... Dzisiaj troszkę pokropiło ale tylko troszeczkę co mnie ogromnie cieszy, bo prócz mnie na tym terenie mieszkają jeszcze rośliny z ogromnym terenem leśnym. Ta fotka to akurat z krótkiego aczkolwiek obfitego opadu ale tak mnie zachwycił widok z okna, że czym prędzej pognałam po aparat. Wyglądało zjawiskowo...

niedziela, 28 czerwca 2015

Dobre samopoczucie

Najważniejsze to dobre samopoczucie. 
Gruchnę tak z grubej rury, na dzień dobry, w pierwszym zdaniu. 

Cokolwiek robimy, czy nas to cieszy, czy też nie, warto zadbać o radość ducha. 

,,Cokolwiek robisz, rób to z radością w sercu" - to moje motto, które wędruje ze mną być może nawet od samego dnia narodzin i rozwija się wraz z moją dojrzewającą duszą. 

Wtedy każda praca, nawet ta mniej lubiana czy nie lubiana jeśli nawet nie będzie sprawiała przyjemności to przynajmniej nie będzie dla nas tak uciążliwą i przykrą. A co idzie zaraz za tym, będzie wykonana dobrze i szybko, bo nie będziemy się ociągać z jej realizacją. 



piątek, 26 czerwca 2015

Podwyższona grządka / Raised vegetable garden

Robi mi się coraz więcej zaległości w tematach blogowych, ale to przez to, że za dużo się dzieje wokół mnie. Za dużo widzę, za dużo czuję i na pewno za dużo myślę. Nie wspominając już o tym, że za dużo czytam ulubionych blogów ;-)
Pogoda jest zbyt piękna, niebo ma za dużo cudownych pejzaży z chmur, dookoła za dużo śpiewa ptaków, brzęczy owadów, lata motyli. Za dużo kwitnie pięknych roślin ozdobnych i polnych... a ja jedna ze swoją śmieszną krótką dobą. No nie da się... jest wokoło zbyt piękne :) Jednym słowem lato! Dziś jednak będzie o podniesionej grządce warzywnej (raised vegetable garden), która jest naszym tegorocznym eksperymentem. 

środa, 24 czerwca 2015

moje rozmarzenie...

Korzystając z pięknej, słonecznej pogody i troszkę chłodniejszej niż te ostatnie upały, wybrałam się dziś po pracy na spacer. ,,Spacer" to może jednak za dużo powiedziane, wszak przeszłam zaledwie kawałek drogi z pracy do domu. W każdym razie zapragnęłam popatrzeć na rosnące polne kwiaty, posłuchać ,,co w trawie piszczy". Jakbym miała tego mało we własnym obejściu, ale na obcym nieużytku może jest piękniej? Nie przeszkadzała mi pobliska droga szybkiego ruchu, wyłączyłam się... patrzyłam na niebo i otaczający mnie świat i znów zachwyciłam się jego pięknem i doskonałością... 

niedziela, 21 czerwca 2015

Naturalne pamiątki

Jestem. Nie uciekłam... Bardzo Wam dziękuję za tyle miłych słów, które bardzo mnie wzruszyły ale i zawstydziły i gdyby przytrafiło by mi się to kilka lat temu to bym   swoim naturalnym zwyczajem  wzięła nogi za pas i czmychnęła do mysiej dziurki z zawstydzenia i skrępowania. Czyli zmieniłam się... Bardzo jest mi miło, że tak ciepło spostrzegacie mnie, moje życie i moją formę blogowania. W dodatku, że czasami dopadało mnie zwątpienie, czy aby nie za dużą  nudą powiewa w tej mojej codzienności, w tej mojej zagrodzie pośród nieużytków. Może sama forma jest przy długa, a zdjęcia takie zwyczajne? Ale pisanie przychodzi mi naprawdę łatwo. Nie ma dla mnie większego problemu napisać o wiertarce stojącej na parapecie w pokoju syna już drugi tydzień, chociaż może używał jej wczoraj do naprawienia rolety? Ale nie wydaje mi się. Skoro tak jak sprzed kilku dni stoi nadal obok dwóch kartek papieru złożonych niedbale na pół, imitacji wozu strażackiego pozostawionego przez młodszego i w asyście lampki nocnej, która znacznie góruje nad całym przypadkowym towarzystwem, a której widok szczerze mnie dziwi, bo raczej widziałabym ją na biurku, szafce czy komodzie a nie na parapecie okna. Ot i jest już kilka linijek ... Po prostu każdą rzecz jaką ujrzę lub poczuję jestem wstanie opisać, to się nazywa wylewność?
Jestem tak oszołomiona Waszymi życzliwymi słowami, że nie mam zielonego pojęcia jaki powinien być ten post. O czym?
I znów dusza przyszła mi z pomocą...

sobota, 20 czerwca 2015

Dziękuję za to, że Jesteście :)

Nigdy nie wiem jaki post napiszę, uzależnione jest to od codzienności, od mojego nastroju, od tego co akurat skupi moją uwagę czy zachwyci. Podążam za głosem serca i natchnieniem duszy. Niby trzymam się pór roku ale to naprawdę przypadek. Po prostu w miarę na bieżąco opisując swoje tutaj życie samo to wychodzi, wykonywane obowiązki wobec zwierząt poniekąd same to wymuszają tak jak pory rośnięcia takich a nie innych roślin. W tym klimacie nie da się jeszcze uprawiać warzywnika w grudniu, chociaż pamiętam rok, kiedy przygotowania właśnie warzywnikowe zaczęliśmy w styczniu... i nawet prace ogrodowe... potem spadł śnieg i ostudził nas zapał . 
Akurat się złożyło, że wczoraj minął roczek odkąd założyłam bloga i zastanawiałam się czy coś z tego mojego pisania wyjdzie. I o tym chciałam dzisiaj napisać.

środa, 17 czerwca 2015

Wielka Czwórka

Wrrrr.... wrrrr...

-Kosiarka?

-Nie...

Brrrr... bruuuuu...

- Suszarka?

- Nie...

- To Czwórka Wspaniałych!
Sapcia, Klapcia, Reksio i Kebab.

Kurzy wybieg cały ich, mimo, że są w nim inni mieszkańcy. 

niedziela, 14 czerwca 2015

Moja codzienność

Każdy dzień przynosi coś nowego i nie ma to znaczenia jaka jest pogoda, pora roku, dzień czy ... cokolwiek, co nas otacza i jest z nami związane. Zawsze coś się wydarzy mniej czy bardziej ważnego, znaczącego w naszym życiu. Często snujemy marzenia, mamy wizje i plany danego miejsca, danej chwili, po czym z większym czy mniejszym entuzjazmem albo i pokorom godzimy się na zupełnie inny zwrot wydarzeń... dostosowując się do jego nowego scenariusza szybko albo w późniejszym czasie, często starając się go wyprostować, zmienić... czasami się udaje, czasami nie i tak dzień za dniem, dzień za dniem... Wielokrotnie snułam weekendowe plany ale rzadko kiedy udawało mi się je zrealizować nawet w połowie. A kiedy udawało mi się, to byłam wieczorem okropnie zmęczona, bo oczywiście powiązane były najczęściej z pracami fizycznymi, bo są wszyscy w domu to można zając się tymi sprawami - cięższymi. Kiedy planuję sobie luz i relaks to, to ku memu zdumieniu wychodzi i udaje się wręcz z procentową nadwyżką. Chyba rzeczywiście umysł ludzki musi odpocząć, nie może tak ciągle i ciągle na pełnych obrotach.

piątek, 12 czerwca 2015

Zabawka kózek


Majowa pogoda nas nie rozpieszczała i mamy wielkie tyły w naszym małym bezimiennym gospodarstwie. Lubię robić zdjęcia, więc jest ich trochę ale czasu brak na ich opisanie. Ale tym razem będzie z górki, post jako fotorelacja lepiej opowie niż nie jedno słowo. Dodam tylko, że ciągłe wychodzenie kózek z ich wybiegu spowodowało, że pomyślałam sobie, że przecież to są dzieci... cóż za odkrycie! Kozie dzieci ale dzieci i potrzebują zabawek jak każde zdrowo rozwijające się dziecko, więc dostały, a czy im się spodobało to sami oceńcie.
Zaczęło się niewinnie od testowania o zgrozo głową. Oczywiście kto? Tak, Kacperek. Chłopcy zawsze są odważniejsi i bardziej pomysłowi w tego typu sprawach. Zdjęcia z połowy maja.

środa, 10 czerwca 2015

Kociakowo - smutna czerwcowa rocznica

Życie składa się z radosnych i smutnych zdarzeń. Jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć, chociaż ja wciąż uważam, że świat mógłby składać się tylko z tych dobrych, szczęśliwych rzeczy. Wtedy świat byłby chyba idealny. Kiedy się nad tym zastanawiam widzę dużo sensu w istnienie ,,nieba", w istnienie nieskończonego dobra, czasami mam wrażenie, że nawet umiałabym go sobie wyobrazić... po prostu świat bez zła. Ale nie o tym chcę pisać. Tak do końca nie jestem pewna genezy powstania blogu i jego celu, ale kiedy tak sobie piszę o tym i o tamtym, poczułam gdzieś w głębi siebie, że nie może zabraknąć tej historii...

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozważania ogrodowe i warzywne

Czasami zastanawiam się czy gdybym miała mniejszy dom i ogród to miałabym to wszystko ogarnięte i uporządkowane? Dom parterowy z małymi pomieszczeniami, najchętniej przechodnimi bo uwielbiam wszelkie labirynty, w tym latam: góra-dół, dół-góra i mnie coś roznosi od środka, kiedy jestem na górze i nagle przypomnę sobie o czymś co jest na samym dole a przecież dopiero co tam byłam... Zdecydowanie wolę przemieszczać się w poziomie niż w pionie. A jak wyglądałby mój ogród, gdyby był chociaż o połowę mniejszy, albo taki tylko wokół domu? Nasadzenia przy ogrodzeniu otaczały by z każdej strony dom a po środku pas trawnika. Ewentualnie dwa pasy rabat, jeden przy ogrodzeniu drugi wzdłuż domu jak ma moja sąsiadka. W jej ogrodzie zawsze jest tak pięknie wypielone, wygładzone bez źdźbła chwastu, każda roślinka ze swoją przestrzenią wśród kory. Ma czas na relaks na tarasie z widokiem na piękny ogród, a ja latam z wywieszonym językiem... no może nie, ale z taczką pełną narzędzi i dzióbię, i dzióbię... w tych rabatach i efektów wcale nie widać, a jak widać to wystarczy jeden intensywniejszy opad deszczu i już po nich. I tak czasami zastanawiam się po co mi to wszystko? Moje życie kręci się wokół domu, zwierząt i działki. Ostatnio było o zwierzakach to dzisiaj będzie o działce... 

sobota, 6 czerwca 2015

Witaj w domu

Myślę sobie, że powinnam nadać nazwę temu miejscu, w którym mieszkamy, spotykam się z tym na różnych blogach. Czy mnie to zafascynowało? Nie, po prostu ... jakoś tak... dziś przyszło mi to do głowy, że może powinnam? Wydaje mi się, że to miejsce jest nieprzeciętne i nawet może pokuszę się o stwierdzenie, że niezwykłe? A może to nieprzeciętni są ludzie w nim żyjący? Sama już nie wiem. Coś jest w tym miejscu, bez względu kto je inspiruje czy tworzy... Ten dzień jest szczególnie wyjątkowy bo do naszej bezimiennej zagrody przybyli nowi mieszkańcy.

piątek, 5 czerwca 2015

Rowerowy wypad

3 czerwiec br.


Dochodzi godzina 17.00 a zza okna dobiega głośny koncert tysięcy świerszczy, które mieszkają na mojej działce i sąsiedniej. Ani ja ani sąsiad nie używamy chemii, a jeśli sąsiad używa to jedynie sporadycznie więc koników polnych mamy mnóstwo. Siedzę i słucham tego koncertu i zastanawiam się czy on wróży opady deszczu, czy tylko po bardzo upalnym dniu spadek temperatury wywołał ich reakcję? 
Żaby też dziś trochę kumkały, kiedy usprawniałam kozie ogrodzenie. Ach te kozy!!!
Z tego całego towarzystwa najgrzeczniejsze wydają się być koty, leniwie rozłożone na betonowych schodach i słodko śpiące, albo ospale zerkające na moje poczynania. Nawet dzisiaj żadne z nich mi nie towarzyszyło w ogrodowych pracach. Za to towarzyszył nam już od rana upał ale mnie to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie  jestem stęskniona takiej pogody.