Zostałam wyrwana z miejskiego życia gwałtownie i wręcz omamiona przez męża jego wspaniałymi wizjami życia sielankowego na tym zadu... zaciszu jak nazywa najstarszy syn. Moja intuicja nigdy jeszcze mnie nie zawiodła i tym razem przeprowadzaliśmy miliony nocnych rozmów, podczas których informowałam męża, że z tą jego wizją jest coś nie tak, bo moja intuicja bije na alarm, przeddzień przeprowadzki wręcz kipiała i szalała... i miała rację...
Ale o tym trudnym czasie napiszę kiedy indziej albo zawrę już w książce, co by tutaj nie rozsiewać smutasów, w każdym razie dodać muszę, że i wtedy nie pomyliła się a ja przypłaciłam to zdrowiem i czymś o wiele ważniejszym... ale ciiii... Kiedyś w przyszłości, nie dziś... dziś jest piękna, słoneczna pogoda dzięki czemu nastrój też jest na plusie i myśli nie są owiane smutną przeszłością, smutnymi historiami, smutnymi nastrojami...