Po tak długim okresie pochmurnym, każdy cudny poranek jest przeze mnie uwieczniany aby cieszył oczy i duszę w trudnych chwilach codzienności. Tak jak zapowiedziałam temat jednego posta postanowiłam podzielić na dwie części aby nie zamienić go w jakiś kolos tekstu do czytania. Pierwsza jego część znajduje się tutaj. Pomimo wielu prac jakie rozpoczęliśmy w tym roku, zdecydowanie ten sezon będzie mi się kojarzył z gruzem. Mnóstwo przy nim pracy ale zdaję sobie sprawę, że jest dla nas, na tym bagnistym terenie złotodajnym materiałem.
Obserwatorzy
poniedziałek, 27 listopada 2017
sobota, 25 listopada 2017
Pierwiastek kobiecości
Odkryłam wczoraj kolejny blog z pięknym wnętrzem. Po prostu takim, że dech zapiera. Jakby położyć nasze wnętrza na jakiejś osi to moje wnętrze wypadałoby po przeciwnej stronie, daleko, hen, hen. Nie mam w sobie nic z aranżacji ani domowej ani ogrodowej. Zawsze wydawało mi się, że po prostu w moim dzieciństwie zabrakło pierwiastka kobiecości w moim najbliższym otoczeniu, a wszelkie kontakty innych kobiet z rodziny były za małe i za płytkie aby zostawić ślad w mojej osobowości. Ale czym jestem starsza tym wydaje mi się, że można to po prostu samemu poczuć czy rozwinąć w sobie.
piątek, 24 listopada 2017
Niespodziewane chodniki ogrodowe
- Ale nas pogoda rozpieszcza - Pomyślałam dzisiaj schodząc na dół do salonu. Drugi dzień pod rząd promienie słońca witają mnie o poranku. Szczyt luksusu - bym dodała. I pomyśleć jak dwa i pół miesiąca pochmurnej i deszczowej pogody potrafi zmienić wartość i rodzaj zwykłych potrzeb do rangi wielkiego luksusu. Dzisiaj rano poczułam się kobietą bogatą a przede wszystkim tonącą w luksusie pozytywnych doznań i myśli. Nasiedziałam się na zwolnieniu i nabrałam różnych lekarstw wspomagając się domowymi sposobami i od dwóch dni czuję się o niebo lepiej.
czwartek, 23 listopada 2017
Dziadkowy mebel
Promienie słońca to coś tak pięknego dla mnie a ich piękno staje się szczególnie wzmocnione kiedy pojawiają się tak rzadko. Sierpień był ostatnim słonecznym miesiącem u mnie. Pozostałe miesiące to może z jeden dwa a może trzy dni były ładne ale tak porozrzucane, że ciężko sobie o nich przypomnieć. Październik podobnie i listopad jak wyżej. Dzisiaj jest chyba własnie ten dzień - jednego dnia słonecznego w listopadzie. Mroźny wiatr na dworze, bo od razu wyskoczyłam na taras zrobić zdjęcie, to nie powiem, troszkę mnie owiał mrozek.
Promienie słońca wlewające się do salonu od rana są widokiem przepięknym, wręcz malowniczym. Mój dziwaczny salon w stylu magazynowym nabiera niczym za dotknięciem słonecznej różdżki ciepłego i spójnego charakteru. Zadziwia mnie to o każdej porze roku i za każdym razem, kiedy jestem świadkiem tego zjawiska. Najpiękniej ,,lśni" stary mebel mojego Dziadka.
wtorek, 21 listopada 2017
Spadł śnieg
Można by powiedzieć, że śnieg nas zaskoczył, ale raczej to ludzki upór i przekonanie, że wie się lepiej i że musi pogoda poczekać, bo... tak.
Tak jak się tego obawiałam, nie zdążyliśmy z rozłożeniem gruzu i jeszcze nieduża aczkolwiek spora jego kupa tarasuje wjazd aut do ich garażów. Ale jak chciałam zamówić przemiłego pana z jeszcze milszą koparką aby to co zalega przerzucić na drugą działkę, z której mąż by sobie brał wedle potrzeby a przejazd byłby umożliwiony, to małżonek upierał się, że ,,zdąży". Jak ja nie cierpię mieć racji w takich sytuacjach. Mam nadzieję, że to tylko taka chwilowa zapowiedź nadejścia zimy i jeszcze się wypogodzi. Zdążyłam za to z posadzeniem cebul tulipanów, starając się posadzić je tak aby wiosenne roztopy nie zniszczyły ich jak w tym roku. Wiosna pokaże co mi z tego wyszło. Na dzień dzisiejszy (20.11 br) jest biało. Akurat wzmożony opad śniegu z delikatną nutą deszczu przypadł na moje odwiedziny w przychodni, bo rozchorowałam się. Patrząc na to coś za oknem to mam wrażenie, że to jakaś większa alergia na nadchodzący opad śniegu.
Tak jak się tego obawiałam, nie zdążyliśmy z rozłożeniem gruzu i jeszcze nieduża aczkolwiek spora jego kupa tarasuje wjazd aut do ich garażów. Ale jak chciałam zamówić przemiłego pana z jeszcze milszą koparką aby to co zalega przerzucić na drugą działkę, z której mąż by sobie brał wedle potrzeby a przejazd byłby umożliwiony, to małżonek upierał się, że ,,zdąży". Jak ja nie cierpię mieć racji w takich sytuacjach. Mam nadzieję, że to tylko taka chwilowa zapowiedź nadejścia zimy i jeszcze się wypogodzi. Zdążyłam za to z posadzeniem cebul tulipanów, starając się posadzić je tak aby wiosenne roztopy nie zniszczyły ich jak w tym roku. Wiosna pokaże co mi z tego wyszło. Na dzień dzisiejszy (20.11 br) jest biało. Akurat wzmożony opad śniegu z delikatną nutą deszczu przypadł na moje odwiedziny w przychodni, bo rozchorowałam się. Patrząc na to coś za oknem to mam wrażenie, że to jakaś większa alergia na nadchodzący opad śniegu.
poniedziałek, 20 listopada 2017
Pigwowiec japoński w moim ogrodzie / Chaenomeles japonica in my garden.
Pigwowiec japoński pojawił się w naszym ogrodzie jako roślina ozdobna na zasadzie berberysów czy tawuł. Kupowałam go jako roślinę ogrodową pięknie kwitnącą na czerwonawo jeśli dobrze pamiętam i został posadzony w duecie z forsycją. Zamysł był prosty ona kwitnie najpierw po niej wiosenny pigwowiec i tak też się stało. A muszę dodać, że kwitnie bardzo okazale i nie sposób go nie dostrzec na rabacie. Interesowało mnie, że jest rośliną mrozoodporną i rzadko choruje i że jest tolerancyjna na podłoże. Na pewno mam gdzieś zdjęcie z lata, kiedy jest w pełni okazały i tonący w kwiatach ale tym razem zależy mi na jego owocach, o których dowiedzieliśmy się dużo później.
piątek, 17 listopada 2017
Mija dzień za dniem
O tej porze roku lubię o poranku wróbelkowe awantury, nie wydaje mi się aby to był śpiew na powitanie nowego dnia, to raczej klasyczna draka na wiele dziobów. Kto skuteczniej i dłużej przekrzyczy drugiego. Ale od razu jak radośnie i gwarno robi się na podwórzu. Wydaje mi się, że mało który z małych ptaszków potrafi narobić tyle rabanu z niczego i tak na żądanie. Obecnie wokoło domu leży mnóstwo ptasich piór bo ptaki również przed zimą robią gruntowne porządki w pozostawionych gniazdach. Gniazdo państwa Szpakowińskich ma zimowych lokatorów, których potem muszą szpaki siłą wywalać ale to już wiosną. Fotka jeszcze z października kiedy liście winorośli utrzymywały kolor zielony a zdjęcie miało znaleźć się w poście o zimowym dokarmianiu ptaków ale wszyscy miłośnicy tych stworzyć doskonale o tym przecież wiedzą, że teraz jest własnie czas na robienie karmników.
piątek, 10 listopada 2017
Podsumowanie sezonu
- Jak szybko robi się ciemno! - Zauważył mąż szykując się po obiedzie do kontynuacji pracy na podwórzu. Rzeczywiście jakoś tak szybciej zmierzcha. Ale tak naprawdę powodem jest salon od strony wschodniej i nad oknami daszek z podłogi balkonu. O tej porze roku słońce ma krótszy tor i szybciej robi się ciemno w tym pomieszczeniu. Od lat ubolewam, że nie mam pokoi od strony zachodniej. O tej porze roku nie odczuwało by się tak szybko końca dnia. Jest moment, że w salonie jest dużo ciemniej niż na dworzu. Mnie bardzo szybko mija dzień, ledwo wrócę z pracy a już szarawo a nawet i ciemno. Czas wymienić żarówki na mocniejsze aby poprawić sobie nastrój. W poprzednim poście napisałam, że moje posty powstają z natchnienia chwili i chyba coś się zepsuło, bo tak jak zgrabnie wyszły mi pierwsze zdania, zainspirowane pierwszym tak utknęłam i klops.
środa, 8 listopada 2017
Hipermarkety w Polsce
Ten post jest trochę zaaranżowany. Najczęściej siadam sobie, spoglądam na monitor i przychodzi mi jakaś myśl i zaczynam stukać na klawiaturze a myśl płynie, często gdzieś popłynie hen hen daleko wpadając do morza zupełnie nowej myśli. Tym razem jest ciut inaczej. Mam kilka tematów, o których chciałabym napisać w ramach mojego pamiętnikarstwa, ale ciągle czasu brak. Ale są sytuacje, kiedy i ten brak czasu schodzi na dalszy plan w odczuciu patriotycznego buntu.
sobota, 4 listopada 2017
Kruche ciasteczka
Nadszedł ten dzień, kiedy raz na pół roku mam ochotę coś porobić w kuchni i na ten jeden dzień gdzieś znika alergia na gotowanie. To dziś! Zdumiewające jest to, że dzieje się tak od lat a za każdym razem mnie to zaskakuje. Nie dziwi mnie, kiedy nagle szukam jakiegoś przepisu, ba!!! Coś za mną chodzi. Potem zbieram składniki i zaczynam robić. W trakcie robienia, kiedy uświadamiam sobie, że coś długo siedzę w tej kuchni i nic...alergia nie włącza się. To nagle olśnienie, że to jest ten właśnie dzień. Zamienia się to w tak naturalną rzecz, że nie raz złudnie planuję sobie coś kulinarnego na kolejny dzień, ale kolejny dzień to już nie ten ,,jeden na pół roku" i nazajutrz samo wspomnienie, że mogłabym coś popitrasić dłużej wzdryga mnie i dziwi, że taki absurd przyszedł mi wcześniej do głowy. Więc, tym razem już z przymróżeniem oka patrzę na swoje plany na dzień jutrzejszy. Ale dziś mamy dziś, a dziś robiłam kruche ciasteczka.
środa, 1 listopada 2017
Lato w jesiennym salonie / My summer in the autumn living room
Dzisiaj będzie pokojowo. I chyba nawet w pełni tego słowa znaczeniu (in the full sense of the word), jak patrzę po wyborze pierwszego zdjęcia. To fragment naszej klatki schodowej z wydzieloną częścią bibioteczną. Po prawo zdjęcia jest fotel do czytania. Nie widać go bo bohaterem zdjęcia był kwiat doniczkowy o ślicznej nazwie zielistka (Chlorophytum comosum). Ile ja się z nim namordowałam!! To tylko my dwoje wiemy. Żaden człowiek nie zmienił tyle mieszkań co ten kwiatek doniczek z ziemią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)