Nie wiem dokładnie kto kicha mi w ogrodzie rzucając delikatne smugi śniegu, czy to pani Jesień nam się zaziębiła, czy to już pani Zima nadchodzi ale coś ze zdrowiem jest nie tak? W każdym razie, delikatne malowanki płatkami śniegu miałam, co jest tutaj dość rzadkim zjawiskiem, raczej jak już pani Zima przybywa do nas to w śnieżnym orszaku i w ciągu jednej nocy otula wszystko grubą warstwą białej pierzynki. Skoro tak się nie dzieje to postanowiłam na wszelki wypadek okryć mocniej moje rabaty i to wszystkie nawet te, które tego okrycia nie potrzebują. Na zakończenie listopada jeszcze post z prac jesiennych się trafił...
Obserwatorzy
niedziela, 30 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
Kozy
Oczarowana kózkami z bloga
Moje życie na wsi i ja sama postanowiłam zaprezentować moich sąsiadów i być
może ojca przyszłych dzieci naszej Melci (fotka 1) jeśli oczywiście kawaler stanął na wysokości zadania. A oczarowywać się wcale nie musiałam długo bo przecież uwielbiam kozy. O mojej kózce już pisałam tutaj Już wcześniej myślałam o takim poście, w którym przedstawiłabym nie tylko rogate przyjaciółki ale i kawalera o niesamowitych rogach, mimo młodego wieku, ale jakoś tak... ciągle coś innego przychodziło mi do głowy, ale tym razem, silny impuls z obserwowanego bloga dopiął swego. Przy
tej okazji powieje troszkę latem bo zdjęcia robione są w sierpniu, więc wręcz bije po oczach piękna,
soczysta zieleń.
niedziela, 23 listopada 2014
Jesienny zapach lasu
Obudził mnie słoneczny poranek. Najpierw widok rozjaśnionego pokoju mnie zdziwił bo przez trzy tygodnie pochmurnych dni zdążyłam zapomnieć jak wygląda świat z promieniami słońca. Dlatego, nim wyskoczyłam z łóżka wiedziałam, że wybiorę się na spacer... tylko gdzie? Wokoło mnie pola, łąki i las... las... więc może do lasu? W końcu dawno mnie w nim nie było. Kiedy tutaj zamieszkałam i patrzyłam na las oczami znudzonej Warszawianki, imponujących rozmiarów obszar z drzewami niewiele miał mi do zaoferowania. Ścieżki były zbyt wąskie, drzewa zbyt chaotycznie ,,posadzone". Nijak się miał do przepychu sztucznych nasadzeń parkowych w jakich bardzo często bywałam. A co najważniejsze, tam ciągle coś się działo. Dużo ludzi spacerujących, śmiech biegających dzieci... różnorodnie posadzona roślinność tworzyła urzekające kompozycje kolorystyczne lub naturalne rzeźby...nie wspominając o imponujących rzeźbach ludzkich rąk i wyobraźni. A las... ,,las jest ciągle taki sam, nic się w nim nie zmienia, nic się w nim nie dzieje" . Moje własne słowa, które tak często powtarzałam, że zapadły już w mojej pamięci. Uśmiecham się teraz do siebie... do tych myśli i snując nić filozoficzną powiem, że nadal się z tym zgadzam... po części...
piątek, 21 listopada 2014
Stołeczek
Przy okazji
przemalowywania mojego pierwszego mebelka w życiu tutaj , załapał się mój stołeczek z dziecięcych lat. Jest to stołeczek i zarazem skrzyneczka na drobiazgi. Przechowujemy w nim akcesoria do czyszczenia butów. Zakupiła go moja mama... z bratem uczyliśmy się na nim wiązać buty, był moim osobistym pomagierem do zapalania światła, a raczej do sięgnięcia włącznika... Moje dzieci uczyły się na nim wiązać buty i w bloku
też używały go do włączania światła... aż się uśmiechnęłam ile to już lat jest z nami i nam dzielnie pomaga. Tutaj już tylko pełnił rolę siedliska w korytarzu do zakładania butów bo zamontowaliśmy włączniki na wysokości łokcia aby dzieci bez problemu dosięgały a ja mając zajęte ręce, mogła po prostu włączyć zgiętym łokciem. Bardzo wygodna sprawa.
sobota, 15 listopada 2014
Parapetowy ogród
Ile ludzi tyle upodobań, ale to dobrze, dzięki temu ten świat jest taki piękny, dzięki czemu i sam człowiek może wiele skorzystać i się rozwijać, czerpiąc radość z pasji różnorodnej formy tworzenia ... Skąd takie myśli filozoficzne już w pierwszym zdaniu? Zastanawiając się jak zacząć wątek na temat moich roślin doniczkowych, przypomniał mi się przyjaciel, który nie lubi kwiatów w doniczkach. Jest zwolennikiem patrzenia na nie w ich naturalnych środowiskach a nie ograniczonych w ciasnych ,,domkach". Ja znów nie przepadam za kwiatami ciętymi patrząc na nie, jakby to ująć z dość podobnego powodu za to rośliny doniczkowe były ze mną od zawsze i przyznam się, że podejście mego przyjaciela do nich, mocno utkwiło mi w pamięci, bo ja sama nigdy tak o nich nie myślałam. Wręcz
przeciwnie wydaje mi się, że kwiatom w odpowiedniej doniczce jest wręcz
dobrze i są szczęśliwe. O czym chyba same mówią, pięknie kwitnąc.
wtorek, 11 listopada 2014
Berberys & tawuła japońska
Dziś będzie o jesiennych kolorach w moim ogrodzie z tego roku i zeszłego, gdyż wcześniej o tej porze to już albo leżał śnieg, albo mrozek wszystko otulił niczym Morfeusz do snu... długiego. W tym roku mogę dość długo popatrzeć na przebarwiające się krzewy, które z tą myślą sadziłam wokół domu kilka lat temu. Moją miłością są berberysy (berberis) purpurowe ale i te zielone bardzo lubię, które przebarwiają się na kolor złocisty... Kiedyś trafiłam artykuł o kolorowych ogrodach stworzonych poprzez kolorystykę liści, łodyg, faktur roślin i bardzo mnie to zainteresowało. Zachwalane były właśnie berberysy, które mają różną kolorystykę, a połączenie purpurowych z żółtymi utworzą gotową, prawie całoroczną kompozycję. Pewna próbka takiego doświadczenia jest właśnie u mnie i przyznać muszę, że bardzo mi się podoba.
niedziela, 9 listopada 2014
Karmnik
Czytając na blogach miłośników ptaków o przygotowaniach do zimy, postanowiłam odświeżyć i nasz karmnik. Nadarzyła się okazja aby tym samym umożliwić dziecku włączenie się do tego, aby nie tylko miało świadomość, że należy ptakom zimą pomagać, ale również żeby zrobiło coś dla nich tak od siebie. Myślę, że taka praca przy malowaniu karmnika bardziej zapadnie w jego pamięci niż jakakolwiek rozmowa na ten temat czy lekcja multimedialna. Choć na pewno rozmowa na ten temat jest bardzo ważna i uwrażliwia młodego człowieka na otaczający go świat i przyrodę.
środa, 5 listopada 2014
W promieniach listopadowego słonka
-
Ciepła jesień tego roku. – Zagadną do
mnie sąsiad, dojrzawszy mnie na tarasie, wywieszającą pranie. Podniósł się,
przeciągnął mocno prostując plecy i nie czekając na moją odpowiedź sięgnął po
motykę i zajął się dalszą pracą w warzywniku.
A
ja, jak to ja… zadumałam się nad tym stwierdzeniem rzuconym od tak sobie do
mnie czy do samego siebie? W każdym razie trudno się z tym nie zgodzić. Nie pamiętam abym
ostatnimi czasy wywieszała pranie na dworze w listopadzie. O tej porze to rok
rocznie już ostro paliliśmy w piecu. A dziś drzwi tarasowe z lekka rozchylone
bo ciągle z praniem latam w tę i we w tę,
nadziwić się nie mogąc, że schnie. Od września z niepokojem obserwuję nowych
sąsiadów, którzy dom stawiają i do dnia dzisiejszego dach nie jest ukończony
docelowo ani papą chociaż okryty, a przecież zaledwie dwa lata temu w połowie
października już zimę mieliśmy ze śniegiem i mrozem. Wprawdzie już przymrozki
poranne nas nawiedzają… ale jakiś dziwny ten listopad…
poniedziałek, 3 listopada 2014
Uprawa pod folią i nietylko
Jest to dalszy ciąg mych opowieści a raczej bajenia na temat tego co by się chciało a co się udało zrobić, czyli na temat naszych upraw, które zapoczątkowałam w tym temacie dynie . A kontynuować zamierzałam właśnie w kolejnym, takim ogólnym już. Z dwóch powodów.
Po pierwsze jestem ogromnie duma z naszych osiągnięć uprawowych, są to dla nas osiągnięcia na skalę wręcz światową, jeśli nie rzecz, że kosmiczną, gdyż nie mamy absolutnie żadnego doświadczenia ani w uprawach ani w okiełznaniu gleby ilastej, która nie za bardzo nadaje się pod uprawy, a jeśli się nadaje to wychodzi tylko nasza totalna niewiedza w tym temacie. Po drugie, jeśli o tym tak szumnie napiszę i zajrzę w zimowy wieczór to może natchnie mnie na dalsze, szersze kroki w tym kierunku z wiosną, bo zapał to ja mam przede wszystkim zimą i na ambitnych planach się niestety kończy... :/ To jest fotka z września a pomidorki do niedawna jeszcze dojrzewały w foliaku. W tym roku rzeczywiście dopasowała im pogoda a podlewanie gnojówką z pokrzyw na pewno je wzmocniła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)