Obserwatorzy

niedziela, 23 października 2016

Kwa kwa raz jeszcze

Pogoda za oknem jest tak paskudna, że w ogóle nie chce mi się przebywać poza domem. Musiałam napisać to zdanie aby dać upust mojej niechęci do natury i jej wszechobecnego piękna. Matka Natura przechodzi chyba jakiś kryzys wieku... hymmm... dojrzałego, ale część jej ,,ciała" odpowiadająca za moje bliższe i dalsze otoczenie chyba jest w głębokiej niedyspozycji... Siedzę, patrzę i obserwuję...
W sumie mam kilka tematów z dziedziny- dom, ale... dzisiaj napiszę o kaczuszkach. Myśl o nich pojawiła się dużo wcześniej od przedłużającej się pory deszczowej i fakt, że kaczki lubią deszcz, chociaż nie do końca jestem pewna, czy nadal taka obfitość opadów im odpowiada, ich tematyka nie ma nic wspólnego z obecną pogodą.  Można jedynie powiedzieć, że się dobrze złożyło tematycznie.


wtorek, 18 października 2016

Jesienny zakątek

Ten post dedykuję moim wiernym czytelnikom, którzy mimo braku nowych postów zaglądają i odświeżają archiwalne posty. Widzę, że cieszą się powodzeniem wszystkie jesienne... Jakby tej jesieni było mało wokół prawie każdego z nas... prawie, bo może ktoś jest w innym klimacie i cierpi na znudzenie wiecznym latem ;) - To taki żart. Kochani, bardzo Wam dziękuję za pamięć. Wy zaglądanie do mnie, ja zaglądam do Was i też często powracam do ulubionych waszych, archiwalnych postów. Niektórzy z Was piszą, że jesień tego roku mało barwna i mało jesienna. U mnie jest właśnie taka: szara, bura i ponura. Znów pada i jeśli nawet coś kwitnie to nie ma kiedy się tym nacieszyć bo mało jestem ,,w ogrodzie". Tyle co przemknę od bramy do domu i na coś tam rzucę okiem. Ostatnio zdziwiłam się, że krzew bzu już ogołocony z liści i śpi snem zimowym czekając na wiosnę. Wszystko jakoś tak szybko i cicho zasypia.

poniedziałek, 10 października 2016

Jesienna cisza

Gdzie nie spojrzę ,,dookoła jesień". Zielono-żółto-purpurowo i pomarańczowo, chociaż tego ostatniego najmniej, trochę brązu... szczególnie na liściach dębu, wierzb i olch. Piękne ,,ci one" bo kojarzą mi się z dzieciństwem i taką starą, polską wsią... dokładnie z rowami i małymi zagajnikami gdzieś w szczerym polu pozostawione jako oznaczenie granic międzysąsiedzkich czy dla ochłody przy żniwach. Moja wieś z dzieciństwa jest już tylko w moich wspomnieniach. 

sobota, 8 października 2016

Jesiennie

Palimy w piecu, na razie takimi tam niby śmieciami jak to większość z osób nazywa, czyli takie różności, które zbiera się w sezonie letnim z myślą o wykorzystaniu na pierwsze przepalanie pieca czy pierwsze grzanie domu. Jak by tego nie nazwać pierwsze przepalanie jest zwiastunem jesieni. Coraz krótsze dni i do tego chłodniejsze... u nas cały tydzień padało i padało. Pierwsze zdjęcie wybrane nie przypadkowo, nie ma się co w nim doszukiwać czegoś szczególnego prócz jego nijakowatości... i taki właśnie mam ostatnio nastrój. To jakiś żal po lecie mimo, że w tym roku oddałam się mu bez reszty i starałam się nim nacieszyć jak się tylko da. Widać, w moim przypadku szczęście latem jest jak studnia bez dna i nie da się nim wypełnić.

niedziela, 2 października 2016

Kurnikowe wieści kilka migawek z ,,ogrodu"

Jesień... a chciałam już napisać ,,nadchodzi jesień". Jestem do tyłu z kalendarzem... Jesień jest, jak najbardziej i można powiedzieć, że nareszcie ją widać. Nie to żebym się nie mogła jej doczekać i bym należała do osób jej wyczekujących... . o to, to nie. Po prostu ją widać. Przebarwiają się tawuły i pewne odmiany berberysów, kwitną astry bylinowe i jesienna hortensja, gdzieniegdzie rozentuzjazmowane jeszcze latem róże i wszystko okraszone jest opadającymi liśćmi... słowem jesień! Ale ja dzisiaj napiszę zaległy post na temat kurnikowego życia. Ale wstawię zdjęcia z jesiennego przebarwienia bo nie będzie oddzielnego postu. Skupiamy się na kurnikowych wieściach w jesiennej aurze. Czy dzieje się tam wiele? Czy jest tam coś nowego? Tam życie kołem się toczy i ciągle jest coś nowego, coś innego a w sumie to wciąż to samo...