Zaraz jak tylko jajko zapoczątkowało wizję hodowli kur rozpoczęła się budowa kurnika... pierwszego kurnika. Właśnie zdałam sobie sprawę, że stawianie tutaj kurników idzie nadzwyczajnie szybko i obiekty te nie potrzebują długiego oczekiwania, jak ma reszta projektów, które czekają i czekają... i do tej pory czekają...
Kurnik stanął w tydzień. Nie wtrącałam się w jego wygląd zewnętrzny ale skupiłam się na aranżacji wnętrza, która miała stanowić mini-stodołę, jaką znam z dzieciństwa. Oprócz klasycznej grzędy i miejsc do znoszenia jaj, stanęła półka na pół szopki, z przeznaczeniem na przechowywanie siana lub słomy. Głównym zadaniem jej było sprawienie aby było ptakom cieplej i aby miały dodatkowe miejsce do znoszenia jaj. Półka sprawiła się rewelacyjnie i rzeczywiście stała się ulubionym miejscem nawet do wysiadywania jaj. Szopa ogromnie mi się podobała. Dość szybko została obita papą i straciła wiele ze swojego uroku, ale było to konieczne aby ptaki miały większą szansę na przezimowanie w niej. Z kimkolwiek nie rozmawialiśmy na temat naszych planów to sugerował abyśmy jesienią ubili i do zamrażarki, bo nie przezimują. Szczerze mówiąc, jako rasowy mieszczuch nawet mi do głowy nie przyszło, że kury mogą nie przezimować w drewnianym, szczelnie obitym papą kurniku i ze stertą siana dla większej ciepłoty.