Obserwatorzy

sobota, 28 października 2017

Nasze życie na zielono - rozwój dzieci

Widzę, że jesień w mojej codzienności mocno zdominowana została przez program  pt. River Cottage: Australia. Zgadza się to kolejny post z serii naszego życia na zielono. Kiedy zaczyna się coś oglądać zachwyca się jedną czy dwoma rzeczami, które sprawiły, że się danym programem zainteresowało. W trakcie oglądania kolejnych odcinków, zaczyna się udamawiać dany program i zauważać więcej szczegółów również tych, które się mniej podobają czy wręcz nie podobają. Mnie jak na razie podoba się wszystko ale już przy końcu serii 1 zaczęłam przyglądać się osobom, które przewijają się w każdym odcinku. Są to sąsiedzi albo zaprzyjaźnione osoby z Paulem Westem. Sam główny bohater mieszka sam i ma się bardzo dobrze, a jego gospodarstwo powiększa się o kolejne zwierzęta. Oczywiście jestem realistką i zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy robionych jest pod program i te idealnie wypielone poletko warzywnika, skoszona trawa wokoło i wiele różnych rzeczy, nie jest dziełem jedynie szczęśliwego Paula Westa.


wtorek, 24 października 2017

Jesienne róże i dwukwiatowa dalia / Autumn roses and magic dahlia

Mimo niepogody może jakieś fotki z ogrodu zamieszczę dla poprawienia sobie samopoczucia. Już tyle razy pokazywałam róże i pisałam o nich oddzielne posty, że wydawać by się mogło, że wyczerpałam całkowicie temat. A jednak! Z własnych obserwacji wydaje mi się, że najbardziej cieszą te pierwsze, wiosną zakwitające i jesienią. Mnie osobiście róże kwitnące o tej porze roku wręcz zadziwiają, czasami niepokoją. Tytuł jest trochę mylący, bo świadczył by o odmianach róż kwitnących teraz, a mnie chodzi o róże, które po prostu teraz mają kwiaty, często zakwitły po  po raz kolejny.

***
We have an autumn and it is cloudy but the roses are blooming. I like these yellow roses. They are very sunny and warm. Dalia has bright flowers but blooms with one dark flower. It is very strange for me. I see it for the first time. I greet you in the autumn.

niedziela, 22 października 2017

Zbieranie liści

Trudno wyrazić słowami to co czuję, kiedy po zaledwie trzech dniach słonecznych znów powróciły opady i zachmurzenie. Jestem w tak ogromnym rozdarciu pomiędzy miłością do kraju a wstrętem do obecnej pogody i tyle kłębi się różnych myśli, przemyśleń, przemykają jakieś groźby, złorzeczenia... że... nie będę o tym pisać aby potem nie musieć tego czytać.  Skupię się na zdjęciu - schodów. Tak, tak, one są zwyczajne betonowe, tak jak się je wylewa najpierw jako podkład pod śliczny gres, tudzież inne płytki. U mnie jest beton, nie pamiętam czy na blogu już pisałam, że jestem wielką miłośniczką betonu. Chyba tak, wspominałam przy tym o wielkiej radości dzieci do możliwości rysowania kredą po tarasie, który też jest betonowy. Dziś będzie o liściach, których wokoło mnie jest pełno. Liście w realu i wirtualnie, za każdym oknem, widok leżących dosłownie wszędzie i w pracy zawodowej też ich pełno bo to przecież teraz najlepszy materiał do przeróżnych prac plastycznych. Liść... liście... bo jesień...

wtorek, 17 października 2017

Nasze życie na zielono - Co nam się udało? / A movie about my hens

Cykl tych tematycznych postów jest zainspirowany programem oglądanym przeze mnie pt. River Cottage: Australia. Pierwszy post na ten temat napisałam w poście -Nasze życie na zielono-wspomnienia . W tym poście chciałam napisać co nam wyszło najlepiej w tym dziesięcioletnim mieszkaniu tutaj i mojej zabawie w życie  wiejskie zainspirowane próbą stworzenia nie tylko domu ale i całego siedliska samowystarczalnego. Tak sobie teraz pomyślałam, że mogłabym zostawić takie pytanie otwarte do czytelników - co nam najbardziej wyszło/udało się? I ciekawe jakie padły by propozycje i ile osób, odpowiedziałoby prawidłowo? Mnie się wydaje, że jest to oczywiste i nikt nie miałby problemu z podaniem prawidłowej odpowiedzi, ale to tylko moje zdanie i wrażenie.

sobota, 14 października 2017

Chwilo trwaj wiecznie

Przychodzi taki moment, że człowiek jest po prostu padnięty i mimo ciągłego czegoś do zrobienia, mimowolnie zwalnia czy wręcz zatrzymuje się, pomimo, że głowa każe co innego, ale ciało udaje, że nie rozumie, nie słyszy, nie umie... bo zwyczajnie, najzwyczajniej nie chce.
Piątek po południu, wczesne popołudnie zupełnie inaczej mierzone jesienią niż latem. Niechciej. Taki ogromny, że kilka razy może opleść kulę ziemską zgrabną, gęstą plecionką.


czwartek, 12 października 2017

Winobluszcz pięciolistkowy (parthenocissus quinquefolia) w moim ogrodzie

Pojawia się w jesiennych postach jedynie jako milcząca wzmianka na zdjęciu. Zwykle jako tło lub dodatek do fotek. Dzisiaj postanowiłam poświęcić mu oddzielny post aby podkreślić jak bardzo go lubię i cieszę się, że rośnie w moim ogrodzie. Mowa o winobluszczu pięciolistkowym parthenocissus quinquefolia.
Najpiękniejszy jest jesienią, kiedy się przebarwia, trwa to stosunkowo krótko w porównaniu z innymi winobluszczami ale za to kiedy przebarwia się wygląda cudnie.

niedziela, 8 października 2017

Jesiennie...

Moi starzy czytelnicy wiedzą, że jesienią zapadam w sen zimowy, więc skoro nadeszła jesień i do tego taka paskudna, deszczowa to... :) Duchowość Agatka mości sobie posłanko we wnętrzu swej cielesności i stąd ta cisza, z lekka zmącona wyrzutami sumienia, że ktoś może czekać na kolejne posty, tak jak ja czekam na posty innych blogerów. Niekończące się opady deszczu zaowocowały migreną, ale tutaj nie jestem pewna czy tak do końca. Przyjechały kolejne partie gruzu. Gruz to również tynk, a ja jestem na niego uczulona i chyba po prostu mam atak alergiczny, który często objawia się łudząco podobnymi symptomami do zatrucia czy przytrucia, przy których również pojawia się migrena. W każdym razie moja niechęć do jesieni jest wprost proporcjonalna do tempa rośnięcia naszego Czarnosia. 

poniedziałek, 2 października 2017

Nasze życie na zielono - wspomnienia / A movie about my hens

Jest to pierwsze zdjęcie zrobione przez mojego męża z adnotacją ,,działka widziana oczami męża". Dlaczego dziś je pokazuję? Bo myślę, że idealnie pasuje do dzisiejszego tematu. Od kilku miesięcy oglądam serial dokumentalny wyświetlany na kanale kuchni+ pod tytułem River Cottage:Australia. Bardzo lubię tego typu programy, ostatnio bardziej niż kryminały, w których byłam zakochana ale obecna ich ilość, wręcz natłok, mnie przytłoczyła i wycofałam się do klasyki Agathy Christie. Wracając do wspomnianego programu jest on kolejnym serialem promującym zdrowe życie. Tym razem zmierzył się z tym Paul West z Australii. Zakupił dom z ziemią i próbuje hodować gospodarskie zwierzęta i uprawiać warzywa i owoce. Próbuje osiągnąć samowystarczalność, tak jak kiedyś bywało na polskich wsiach. Nie znam tej postaci ale zdaje się, że jest to jakiś znany kucharz a na pewno zna się na gotowaniu bo program jest wzbogacony o jego gotowanie i ciekawe przepisy. Skupia się na jakości pożywienia, więc gotuje z lokalnych i własnych upraw oraz prywatnych hodowli zwierząt. Program spowodował, że dzisiaj myjąc wanienkę, która jest poidłem dla mojego rogatego bydła i nalewając do niej wodę, zaczęłam się zastanawiać czy i w jakim stopniu nam się udało z tą ,,samowystarczalnością"? Ale po kolei...