Obserwatorzy

poniedziałek, 3 listopada 2014

Uprawa pod folią i nietylko

Jest to dalszy ciąg mych opowieści a raczej bajenia na temat tego co by się chciało a co się udało zrobić, czyli na temat naszych upraw, które zapoczątkowałam w tym temacie dynie . A kontynuować zamierzałam właśnie w kolejnym, takim ogólnym już. Z dwóch powodów. 
Po pierwsze jestem ogromnie duma z naszych osiągnięć uprawowych, są to dla nas osiągnięcia na skalę wręcz światową, jeśli nie rzecz, że kosmiczną, gdyż nie mamy absolutnie żadnego doświadczenia ani w uprawach ani w  okiełznaniu gleby ilastej, która nie za bardzo nadaje się  pod uprawy, a jeśli się nadaje to wychodzi tylko nasza totalna niewiedza w tym temacie. Po drugie, jeśli o tym tak szumnie napiszę i zajrzę w zimowy wieczór to może natchnie mnie na dalsze, szersze kroki w tym kierunku z wiosną, bo zapał to ja mam przede wszystkim zimą i na ambitnych planach się niestety kończy... :/  To jest fotka z września a pomidorki do niedawna jeszcze  dojrzewały w foliaku. W tym roku rzeczywiście dopasowała im pogoda a podlewanie gnojówką z pokrzyw na pewno je wzmocniła.


Wielkość działki pozwala na pewną rozrzutność miejsca. W prawdzie wolałabym mieć jeden wielki teren przeznaczony pod uprawy spożywcze ale i tu nasi mieszkańcy zweryfikowali to znacznie. W pierwotnej wersji cały teren warzywnikowy łącznie z foliakiem miał być za domem, w bardzo słonecznym miejscu. Nawet specjalnie dodatkowe drzwi zostały zaprojektowane aby wychodziło się prosto na niego szczególnie w deszczowe dni. Wyjść raz dwa z domu i urwać co potrzeba i naprędce wrócić z powrotem. I tak też się stało pierwszego lata i nawet drugiego to kontynuowaliśmy dopóki kury co i rusz uciekające z wybiegu kurnikowego nie zaczęły odwiedzać naszego warzywnika i częstować się jego dobrami.
 




















Do tego koty spacerujące po delikatnych łodygach ogórków i dyniowatych znacznie utrudniały ich owocowanie. Może kiedyś zdecydujemy się na ładny płotek, konkretnie oddzielający teren za domem. Ale zafascynowana dwoma jego rodzajami nie umiem się konkretnie zdecydować na ten jeden. Też tak macie? Na razie pozostanie przestrzenią otwartą z możliwością  swobodnego chodzenia czy w przypadku dzieci biegania dookoła domu. 









Pierwszy foliak powstał z myślą o pomidorach, które na otwartej przestrzeni raz dwa dostawały zarazy, pewnie od deszczu i zbiorów mieliśmy przez to bardzo mało. Kiedy przestawiliśmy się na uprawę ich pod folią znacznie wydłużył się ich owocowy sezon. Zauważam, że i papryka i ogórki lepiej rosną pod folią. A poprowadzone ogórki w formie piennej są moim zeszłorocznym odkryciem i w przyszłym roku je powtórzę. W tym z braku miejsca w foliaku poszły znów do otwartego gruntu i nie obrodziły tak jak byśmy chcieli.
Drugi warzywniak powstał aż na końcu działki, do którego po prostu nie zapuszczają się kury i rzadko zaglądają koty.Tam właśnie rosną sobie dyniowate a w przyszłym roku przybędą im nowi sąsiedzi. I właśnie z powodu tych planowanych nowych sąsiadów postanowiłam napisać post, w którym umieszczę fotki z naszej uprawy nie tylko tegorocznej ale i wcześniejszej aby pobudzić samą siebie do działania. Brak czasu niweluje wiele pomysłów i ochładza zapał ale przecież uprawa warzyw to nie jest coś, co wymaga pracy codziennej i wielogodzinnej.
 Raczej to jakiś niechciej, który zadomowił się we mnie w wyniku licznych niepowodzeń, gorszych chwil rok rocznie hamuje mnie w pracach uprawowych, które przecież BARDZO LUBIĘ. Wyróżnię to specjalnie... W pierwszych latach chcieliśmy sadzić wszystko i wszystko sadziliśmy... i prawie wszystko wyrosło prócz buraczków i marchewki... była  fasolka i bób, i kapusta, i nawet śmiesznie, małe poletko ziemniaczków, pietruszka, sałata, rzodkiewka... ach! czego nie było :) Nie było chętnych do zjadania tego :P I tu się zrodził problem... Obdarowywani nie nadążali tego zjadać i my też. Jak zaczęliśmy się ograniczać to... polecieliśmy znów w drugą skrajność - minimalizm. Więc teraz przydało by się to wyśrodkować, prawda? A ja bardzo lubię patrzeć jak warzywne poletko wypełnia się różnymi, jadalnymi roślinami. Sam proces owocowania jest dla mnie fascynujący. Czasami wydaje mi się, że znów Matka Natura nam pomaga bo uprawiamy niezgodnie z fachowymi poradami a mimo to wychodzi. Mimo przerzedzania pomidorów i tak  gęsto rosną bądź za gęsto je posadzimy zapominając, że taka mała sadzoneczka zamieni się w krzaczor pokaźnych rozmiarów.  Ale ciągle się pocieszamy, że w naturalnym środowisku same by sobie radziły. Fajnie tak powspominać... Ogromnie mi się podobają podniesione rabaty i takie ładne, zgrabne w obramowaniu z desek. Może uda mi się wreszcie zrobić taką na wiosnę przyszłego roku. Chciałabym po prostu przetestować jak rośnie na takiej rabacie, jak się z niej korzysta. Patrząc na fotki to bardzo ładnie to wygląda.

21 komentarzy:

  1. Kapitalna lekcja, to... bajanie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z roku na rok będzie więcej doświadczenia w uprawianiu roślin. Dojdziecie do perfekcji i tak wam obrodzi, że znowu będziecie rozdawać. Na widok tych ogórków z krzaczka , aż ślinka leci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był bardzo udany eksperyment. Nie mogłam uwierzyć, że one wytrzymają pod swoim ciężarem :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Kurcze, jak Wam zazdroszczę!!!!!!!!!!!!
    Ja też uwielbiam patrzeć, jak wszystko rośnie, nawet po kilkanaście razy robię czasami rundę wokół naszego małego ogródka. Niestety niemogę sadzić wszystkiego co bym chciała, bo po pierwsze mam za mało powierzchni, po drugie bardzo kiepska gleba, a po trzecie nie wszystkim moim sąsiadom podoba się to co u mnie rośnie.W tym roku zadziwiłam ich na przykład kukurydzą...hihi! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My o kukurydzy też poważnie myślimy :)))) Któregoś roku nawet próbowaliśmy ale nie wzeszła, w tym znów zaczęliśmy o niej rozmawiać i na przyszły rok spróbujemy, Tylko musimy się dobrze wczytać w kukurydziane potrzeby :)))))

      Usuń
  4. We gardeners are always analyzing what did and didn't work. Next year will always be better!
    Looks like you did get some good produce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm so happy You are glad. You are right we gardeners like to analize everything and share our remarks. Thanks for your visit. Have a nice day:)

      Usuń
  5. Agatku, kto teraz nei narzeka na brak czasu, prawda? Ja sama go doświadczam, niestety...Dodatkowo przez ten krótki dzień, bo już tak niewiele można zrobić po przyjściu z pracy.... Nie mogę się doczekać dłuższego dnia.... A Twoje warzywka cudowne! Uwielbiam o tym czytać. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Hejka!!! O tej samej porze jesteśmy :))))) Ale niespodzianka :D Oj tak... jesień jesienią ale te dni mogłyby zostać dłuższe :)))))))

      Usuń
  6. Ja też tak mam.Ambitne plany w warzywniku...a potem i tak następuje weryfikacja zamierzeń,gdy sama muszę to wszystko ogarnąć.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najczęściej potem zderzam się z pogodą :/

      Usuń
  7. Jak Ty ładnie piszesz, z przyjemnością czytam te posty:) Nawet warzywnik widzę swoimi oczami, tak barwnie go opisałaś:)
    Mogę, ze swojego doświadczenia powiedzieć to, że zminimalizowałam warzywnik (jest ogrodzony zwykłym płotkiem ze sztachet) ponieważ nie wszystko rosło, nie wszystko zjadaliśmy i teraz mamy coraz mniej sił. Ale zawsze jest przyjemnie mieć swoje warzywko:) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana jesteś :))))))
      No właśnie i te siły... potrzeba czasu, pogody i siły... czasami to za dużo. Płotek ze sztachetkami ... hymmm... podoba mi się i podoba mi się taki z patyków wierzbowych :)))) Najgorzej to mieć wybór.

      Usuń
  8. Wspaniale mieć warzywa ze swojego ekologicznego poletka. To sama radość jak warzywka są na wyciągniecie ręki ! Mój warzywnik też przechodził metamorfozę i z roku na rok jest coraz mniejszy. Jak zabraknie własnych warzyw kupuję u zaprzyjaźnionych rolników.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne plony, a o podwyższonych rabatach ja tez marzę. Zrobiłam dwie małe obłożone dużymi kamieniami, bo nasz miejscowy kamień jest naprawdę ładny. Niewiele jednak mogę tam zasadzić i sprawdziły mi się tylko ogórki, bo pomidory wzięła zaraza, Trochę szpinaku, rukoli i truskawko-pozimek.To wszystko jest niestety za gęsto naćkane, dlatego na przyszły rok tęż mam duże plany.

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie, u nas też jak pomidory były bezpośrednio na dworze to raz dwa zaraza je brała jakaś:/ Jak masz możliwość na jakiś nieduży a wąski foliak to polecam uprawę pomidorów w nim, ogromna różnica :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To sa ogorki?? takie piekneee? Juz lece do Ciebie z koszykiem;)
    Ano, bycie ogrodnikiem, to wcale nie taka latwa rzecz.
    Podniesione rabaty...to mi przypomina taka balie, nie bale, drewniany cebrzyk, ale duzych rozmiarow, w ktorym Toskanczycy uprawiaja ziola. Mam tam rozmaryn, tymianek i miete chyab, wyzej wlasnie , zeby kury nie zjadly, koty nie zadeptaly. Miedzy ziolami -kwiaty. fajne to. Moze gdzies mam zdjecia, poszukam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Great veggies! All the things I love to eat.

    OdpowiedzUsuń