Obserwatorzy

wtorek, 8 lipca 2014

Motyle w moim ogrodzie

 Zadziwiające jak człowiek przy swoich licznych zmysłach i szeregu innych wspomagających go procesach postrzegania często jest ślepy na otaczający go świat. Nawet węch nie pomaga ani słuch. Tak było właśnie w moim przypadku. Nie pamiętam już odkąd zachwycały mnie ogrody różane i stało się to moim ogrodniczym marzeniem. Róże są piękne a ogród różany niepowtarzalny ma urok - jest to kwestia bezsporna, oczywiście, że tak. I ja należę nieustająco do miłośników różanych ogrodów, ale dziś chciałam opowiedzieć o czymś innym. A mianowicie o gnaniu za czymś odległym, niedostępnym, skupianiu się na patrzeniu dalekosiężnym gdzieś tam w odległą, nieistniejącą przyszłość i może nigdy nie z realizującą się zamiast na  dostrzeżeniu tego co ma się tuż za czubkiem nosa albo wręcz na nim. Marzenia jak niespełniające się iluzje są piękne i miło położyć się na fali wyobrażeń i niczym wirtualna rzeczywistość stworzona we własnym umyśle przenieść się do prywatnego raju i doskonałego miejsca naszych pragnień.
Ja poszłam dalej, nie położyłam się na tej magicznej fali a dziarsko zabrałam się do realizowania moich wizji. Skoro działka taka wielka to bez problemu da się wykroić z niej różany ogród wokół domu. Do tego kilka modnych iglaczków i parę innych jeszcze efektownie kwitnących krzewów i miły zakątek gotowy. Tu i ówdzie odkrywałam rodzime rośliny tego miejsca, które mnie zachwyciły swoim pięknem zwykłego wyglądu lub kwitnienia i albo zostawiałam, albo przesadzałam w inne miejsce. Jak na złość, to co chciałam żeby rosło, to wegetowało mimo naszych szczerych zabiegów ogrodniczych. Nie będzie ogrodu różanego- wzdychałam rzewnie. Iglaki dusiły się w tej glebie mimo profesjonalnego posadzenia ich... chociaż po edukacji z programów ogrodniczych dowiedziałam się, że jednak nie do końca, ale o tym może kiedy indziej, przy temacie iglaków.

 W każdym razie coraz bardziej zdesperowana i po części rozczarowana zaczęłam zniżać loty i sadzić lub wysiewać mniej ambitne rośliny. Które dość szybko zyskiwały moje serce i nie tylko moje. Skoszony teren z pozostawionymi rodzimymi roślinami, dokomponowanie innych mniej wymagających a wręcz niczego nie wymagających stał się pierwszym obrazem naszego ogrodu, z którego oczywiście nie mogłam być zadowolona, bo był zbyt prosty, zbyt dziki, zbyt nijaki. Nijak się miał do znanych mi ogrodów botanicznych do jakich chętnie zaglądałam mieszkając w mieście. Nie przeszkadzało mi jednak równocześnie zachwycać się latającymi po działce różnymi motylami o barwach tak pięknych i niecodziennych że wielokrotnie aż z zachwytu ,,piałam". Potrafiłam przystanąć przy kępie dzikich kwiatów rosnących na mojej własnej rabacie i patrzeć na kilka... kilkanaście a często wręcz kilkadziesiąt motyli siedzących razem. 

Wsłuchiwać się w bzyczenie owadów zbierających pyłek kwiatowy. Ileż to razy żałowałam, że nie mam przy sobie cyfrówki aby zrobić zdjęcie. W me własne nozdrza wchodził delikatny, przenikliwy zapach z pachnących rabat i czasami siedząc nieruchomo jakiś motyl przysiadł wręcz na mym nosie. Chyba chciał mi już dosadnie uzmysłowić jaki ogród udało mi się stworzyć. Ale ja nadal głowiłam się jak tu stworzyć to co sobie wymamiłam w głowie podążając za znanymi mi pięknymi, eleganckimi ogrodami. To wszystko było tylko przejściowe, przerażał mnie ogrom dalszych prac, rozczarowywały liczne niepowodzenia w nasadzeniach roślin, zmarnowane pieniądze... wtedy właśnie wracałam do tej porady aby wszystko przekopać, zrównać z ziemią i na tej bazie stworzyć piękny ogród jaki podobał by się moim znajomym i wprawiałby w zachwyt nieznajomych. W zapomnianych kątach odległej działki rosły osty i pokrzywy, patrzyłam na nie jak na chwasty i na teren, którym muszę się zająć w następnej kolejności prac działkowych, nie przeczę, osty zawsze mi się podobały, interesujący mają kształt i pokrój, znacznie wyróżniają się swym wyglądem od innych roślin. Ale zawsze patrzyłam na nie jak na chwasty, nie wiedziałam, że to właśnie na nich rozwijają się motyle, żywią się nimi i dzięki nim zawdzięczam tak piękną, motylą populację w swoim ogrodzie. Obecnie dobroczynność pokrzyw wykorzystuję do podlewania upraw warzywnych i wspomagania słabszych roślin. Rosną sobie na terenie kurnikowym bądź po kątach działki, gdzie motyle w ciszy i spokoju, nie rzucając się w oczy i spokojnie wcinając listki czekają na przeobrażenie się w pięknego, kolorowego i zachwycającego swą urodą motyla. Aby potem wygrzewać się w słonku, bujać się delikatnie na kwiatkach i spijać z nich nektar obsiadając kępy roślin, ciesząc nasze oczy w moim  ogrodzie... w motylim ogrodzie.

8 komentarzy:

  1. Masz rację, że w motylim ogrodzie, bo tak na prawdę to my jesteśmy intruzami. Osty są piękne jak kwitną, ale są bardzo ekspansywne. Co do róż to widziałam na Pinterest, że można rozmnażać ucięte gałązki ( ok. 20cm) włożone w ziemniaka i zakopane do gruntu na wys. ok 5-10cm. Należy tylko oberwać liście. Właśnie będę eksperymentować, nie wiem czy się uda ukorzenić. Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej metodzie ale nie wypróbowywałam jej, raczej korzystam z tej drugiej, o której piszecie.

      Usuń
  2. Ciekawe spojrzenie na otaczający Cię świat,ogród ma mi się podobać, bo nie stworzysz takiego aby wszystkich zadowolił. Sama natura stwarza piękno , tylko nie zawsze my to widzimy.
    Myślę , że już Doszłaś do tego, że nie zawsze jest piękne ,
    to co tworzymy na siłę , według naszych upodobań...
    Najważniejsze, widzieć to piękno natury , czuć i słyszeć Ją...
    Ps. Do Mowit14, aby róże ukorzenić, dobrze by było zastosować ukorzeniacz do roślin zielonych , ale jeśli nie posiadamy , to taką sadzonkę , po w tyknięciu w ziemię, dobrze podlać i nakryć słoikiem , lub obciętą butelką plastikową z obciętym dnem , i tak długo trzymać , aż rosa zniknie ze ścianek butelki .Liście obrywamy tylko z części wsadzanej w ziemię , górne zostają, roślina musi oddychać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wskazówki. Podany powyżej sposób znam i w ten sposób już wielokrotnie ukorzeniałam, również lawendę.Eksperyment z ziemniakiem(jak czytałam) jest sprawdzony, no i mało kłopotliwy. Ziemniak ma zapewnić wilgoć, dla ukorzeniającej się gałązki bez liści. Pozdrawiam
      Monika

      Usuń
    2. W istocie, różne są powody tworzenia ogrodu a staram się nie kroczyć za modą, tylko za tym co mnie się podoba, co mi odpowiada i w czym dobrze się czuję, tyczy się to też mojego najbliższego otoczenia, więc i ogrodu.

      Usuń
  3. Żeby nie być gołosłownym jeśli chodzi o sposób ukorzeniania przy pomocy ziemniaka, znów zostawiłam na marginesie mojego bloga zdjęcie, które obrazowo przedstawia powyższy sposób. Zdjęcie pochodzi z Pinterest, a znajduje się na stronie www.crafty-yor-home.com, gdzie opisany jest ten sposób. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. dubel: Owady są za naturalnym środowiskiem a nie wymuskanym i przesiąkniętym chemią :) To człowiek skazuje się na zanieczyszczenia.
    Podoba mi się Pani spojrzenie na świat :))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprawiłaś to - łezka mi kapnęła.Jak niewiele trzeba. Tęsknię za nimi już bardzo.

    OdpowiedzUsuń