Niby temat bardzo wdzięczny a nie mogę się za niego zabrać, może dlatego, że zdjęcia mam już nieaktualne i prace poszły dalej. W ostatnich postach dość często wspominałam o zamieszaniu, chaosie i tak było w istocie, ponieważ próbowałam połączyć pracę zawodową z wiosennymi wysiewami a mąż pracę w ogrodzie z uciążliwą pogodą.
Maj i czerwiec był dla nas pełen zmagań technicznych aby uporać się z wiosennymi pracami, a wcale tego tak dużo nie mamy. Na pierwszej fotce nasze zimujące w foliaku buraki. Sam buraczek nie był jakiś dużych rozmiarów ale botwinę wypuścił imponującą wczesną wiosną. Tak jak udało nam się dość wcześnie posadzić rozsady bobu, tak z pomidorami staliśmy a to przez deszcze, a to przez nieziemskie upały, a nawet przez czerwcowe przymrozki. Do tej pory nie mięliśmy w czerwcu przymrozków. Z pomidorami załatwiliśmy się w tym roku. Wyszło sadzonek ponad setka a to wszystko przez koteczka. Rozsypała mi ziemię w doniczce z nasionami pomidorów, którą miałam na parapecie w pokoju. Odkurzyłam, nasiona spisałam na straty i dołożyłam ziemi, wysiałam kolejne nasiona, uklepałam i koteczek miał zakaz wstępu do pokoju. Wykiełkowała większość z poprzedniego siewu i wszystkie z drugiego. O litości!! A ja nie stosuję selekcji najmocniejszych, tylko wszystkim daję szansę to zostaliśmy zalani pomidorami. Ile mogłam to porozdawałam. Wracając jeszcze do pomidorów, to z ogromną lubością przyglądałam się jak takie niby to słabsze siewki, kiedy zabrałam te mocniejsze do kolejnych donic, nabierały ,,masy".
bób w czerwcu |
Miło patrzeć, kiedy wieloletnie zioła i szczypior same, bez naszej pomocy po prostu pojawiają się na grządce. Kolejne zdjęcie to pierwsze, nieśmiałe wysiewy. Rzodkiewkę musieliśmy rozsadzać, bo za gęsto poszła. Mąż wysiał od serca. Najważniejsze, żeby rosło. A taką za gęsto wysianą rzodkiewkę czy rzodkiew można przerzedzić i te wyciągnięte z korzeniami przesadzić w inne miejsce ale głębiej - jedynie listki nad ziemią i będzie rzodkiewka.
W tym roku jest więcej warzywnikowego terenu. Niskie temperatury, potem susza i gorąc spowolniła ślimaki nagie. Na razie nie mamy plagi, chociaż są i zbieramy je. Ale jest ich niedużo. Podobno ich wrogiem są nasze winniczki, które zjadają ich jaja. Jeśli tak, to brawo dla winniczków! Mamy też mieszkańca foliaka, który rezyduje u nas już drugi rok i mam nadzieję, że pozostanie z nami, to jeż. Nie udało się zrobić lepszego zdjęcia.
A to jest tegoroczna niespodzianka. Odkąd tu mieszkamy nie raczył zakwitnąć. Lubię skrzydłokwiaty więc był dla liści i dla samego siebie. Dowiedziałam się, że moczone w wodzie, umyte skórki banana dają potas i wzbogacają wodę do podlewania. Zaczęłam taką wodą podlewać i pelargonie i skrzydłokwiaty, nadaje się woda i do warzyw. Tylko trzeba tę skórkę co kilka dni wymieniać. Pierwsze pozytywne rezultaty ujrzałam na pelargoniach i skrzydłokwiat w końcu zakwitł.
Serdecznie pozdrawiam, życząc zdrowia i pogody ducha.
Zachęcam do upraw nawet balkonowych czy parapetowych. Własny szczypiorek, natka pietruszki, sałata, bazylia czy inne zioło z doniczki smakuje przepysznie i wzbogaca danie.
:)
Jak obrodziło wspaniale! Miło popatrzeć i poczytać, i pozazdrościć troszkę, bo u mnie lichotka taka. Jednak ślimaków nie mam - za sucho. To tylko malutka pociecha:) Na moje buraczki czyhają sarenki, wielkie ich amatorki. Jak na razie pies odstrasza, ale w tamtym roku zjadły mi je doszczętnie (poprzedni piesek nie reagował tak hałaśliwie na ruch za ogrodzeniem).
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Ale miło mi Cię widzieć :) Fajnie, że chociaż tutaj troszkę dowiedziałam się co słychać u Ciebie :) Serdeczności przesyłam.
UsuńJa zawsze powtarzam, że uprawy warzyw chętnie oglądam i śledzę u innych, bo mnie jakoś w ogóle nie ciągnie do takich eksperymentów. Postawiłam tylko na ogród ozdobny i na tym poprzestanę. W kwestii podlewania wywarem ze skórek potwierdzam, to bardzo dobra odżywka dla roślinek. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWiele tracisz, ale pewnie każdy Ci to pisze :) Zupełnie inny smak. Ale co tam, nic na siłę :) Ja również Ciebie pozdrawiam :D
UsuńAgatko, piękne bujne uprawy u Ciebie. Powiem szczerze, że nawet nie wiedziałam, że rzodkiewkę można przerywać i pikować w inne miejsce, tak robię z pietruszką, buraczkami, ale o rzodkiewce nie pomyślałam :))) W przyszłym sezonie na pewno zastosuję :))
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tych winniczkach, jako pogromcach pomrowów... oby to była prawda :D
Kolczasty mieszkaniec cudo, to dopiero jest amator na ślimory :))
Ściskam serdecznie, Agness:)
Cieszę się, że moja pisanina się może przydać. Nam, głównie mnie bardzo szkoda roślinek, które wykiełkowały, to chyba skrzywienie zawodowe - każdy rozwija się w swoim tempie i wcale to nie oznacza, że nie wyrówna :P . Dlatego daję szansę wszystkim i na tej zasadzie odkryliśmy, że się da. Tylko trzeba posadzić głęboko, tyle co te listki będą wystawać niczym uszy. Ja również Cię ściskam :D
UsuńNo i fajnie co się Narobiliście to fakt, ale za to jak fajnie zazieleniło się i pewnie będą dobre zbiory. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiele pracy przy tym nie mięlibyśmy gdyby pogoda była normalna. Kto to słyszał aby mróz był w czerwcu? I się wszystko nawarstwiło. Wiele rzeczy nie udało nam się w ogóle zrobić.
UsuńLubię oglądać cudze ogródki :) U nas też nie ma tych okropnych ślimaków bez domków. Bardzo mało w tym roku też kleszczy. Za to komary są jak porzeczki, ale one są zawsze...ech...
OdpowiedzUsuńNa komary i muszki mam kopciuszki. Lotem koszącym je wyłapują. Czasami zajrzy jaskółka. Nawet zastanawiałam się ostatnio skąd jest? Bo nie ma nigdzie krów.
UsuńSuper ogród Agatko. Lubczyk u nas nie chce rosnąć, chyba za ciężka ziemia. Wielokrotnie wysiewany, nie zawsze wschodzi, a ten co jest to marniutki. Masz rację, że najlepsze są warzywa i zioła z własnego ogródka. Pięknego i pożytecznego macie mieszkańca. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńU nas ziemia gliniasta ale nawóz kurzo-kozi dajemy.
UsuńDużo się u Was dzieje. Też wolę warzywa z ogrodu / pola (w moim wypadku to rodzina mieszkająca na wsi mi je podrzuca), niż kupne. Od razu inaczej smakują. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPrawda? Czasami to jestem bardzo zdziwiona tak wielką różnicą. Przecież to co kupujemy też jest ,,z pola".
UsuńUwielbiam bywać u Ciebie. Twój ogród i zwierzaki od zawsze mnie zachwycają. Zgadzam się, że najlepsze i najzdrowsze są owoce i warzywa ze swojego ogrodu. Ty jesteś na doskonałej pozycji bo masz nawóz od swoich zwierząt a ja muszę go kupować. W swoim ogrodzie nie stosuję żadnej chemii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Bardzo mi miło :) Dlatego właśnie trzymamy kozy mimo, że nie są mleczne.
Usuń