Obserwatorzy

czwartek, 13 kwietnia 2017

Na ratunek kurze

Człowiek bierze wolny dzień aby nadgonić prace związane ze świętami, robi szybsze albo dłuższe planowanie zajęć rozkładając  je pieczołowicie na cały dzień a codzienność i tak poukłada sobie inaczej. Mam to od lat i coraz częściej w komunikacji miejskiej słyszę, że nie tylko ja tak mam. Dzisiejszy poranek, godzina 6.48.  Wstać, zacząć dzień od herbaty i wstawić pralkę. Nic prostszego, nic banalniejszego. Dzieciaki mają już wolne od szkoły, mąż jeszcze śpi. Chwilę pokrzątać się po kuchni, myk do pralni, która jest w piwnicy i nastawić pralkę. Cichutko, spokojniutko nikogo nie obudzę...


Starym zwyczajem, którego zapomniałam nanieść w grafik poranka ale to przecież jedna, mała chwilka, wyszłam na taras przywitać się z dniem i przy okazji zabrać koc, który wietrzył się na huśtawce ogrodowej i nikt przed wczorajszym deszczem go nie zabrał. Na tarasie zaskoczył mnie mazurek siedzący na murku od tarasu, który w ogóle się nie wystraszył mojej osoby a bagatela byliśmy od siebie z 4 metry? Aż przystanęłam popatrzeć na niego czy na pewno jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. Zapamiętale darł dzioba w kierunku ściany domu bądź jego rogu. Być może tak się zaćwierkał, a ja byłam tak szybka w działaniu, że nawet nie zdążył zareagować intuicyjnie. Oczywiście ja wolę wierzyć, że ptaki mieszkające pod naszym wspólnym dachem w jakiś tam sposób są z nami oswojone i nas się nie boją. 
 
Ledwo zrobiłam sobie herbatę i wzięłam kilka łyków jak doleciał mnie dziwny dźwięk. Najpierw myślałam, że to żurawie znów kąpią się w leśnym oczku i ich głosy niesie echo i pola. Miałam okazję słyszeć je tyle razy, że moja intuicja z kolei dała sygnał, że to nie to. Znów wyszłam na taras aby lepiej rozpoznać dźwięk, który niespodziewanie skojarzył mi się z kurą i lisem. Po części trafiłam. Było to głośne gdakanie kury i nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie to, że gdakanie powtarzało się z tą samą częstotliwością i mocą dźwięku. Mojej kurze coś się działo i wysyłała jakiś sygnał. Nie mogłam jej dojrzeć. Pomyślałam od razu o Reksiu więc zaczęłam klaskać i gwizdać, ale to nic nie dało. Może na chwilę częstotliwość gdakania przeciągnęła się jedynie. Raz dwa zbiegłam na dół, kalosze, kurtka bo pada i pognałam na podwórze. Rytmiczne gdakanie nie ustąpiło więc bez trudu odnalazłam kurę. Stała między rabatą z berberysem a szopą Melki, lekko skryta i w jakimś transie gdakała, nawet mogłabym się pokusić o stwierdzenie żeńskiej odmiany piania. Mocno zdenerwowana a przede wszystkim zalękniona. Nawet kiedy podeszłam nie ruszyła się z miejsca. Zaczęłam do niej mówić spokojnym głosem i nie chcąc jej jeszcze bardziej przestraszyć próbowałam zaobserwować co się jej przytrafiło. Kura wolno ruszyła w kierunku kurnika. Szłam za nią. Wybieg kurzy było otwarty więc weszła do niego. W połowie drogi nawet raz czy dwa coś z cicha zagdakała ale już swoim zwykłym gdakaniem.

Zamknęłam wybieg, powiedziałam do niej, że zaraz przyniosę śniadanie i poszłam do wiatrołapu. Chwilę się zeszło, bo najpierw szybciutko dałam jeść psom i kotom. Jak otworzę kurnik, to raz dwa kurzaste zjedzą swoje, przefruną przez jeszcze niewykończoną siatkę i polecą do misek ssaków. Odkąd odkryły, że futerkowce nie zjadają wszystkiego to systematycznie przeglądają ich miski. Tak więc chwilę się zeszło. Kiedy wróciłam, spokojnie kura stała sobie przy kurniku i czekała na nie. Przywitała mnie cichym kurzym gruchaniem. 
Była dużo spokojniejsza. Oczyściłam poidła, wypełniłam je pokarmem i otworzyłam kurniki. Już po chwili nie wiedziałam, która to była kura, bo jarzębatych podobnych do siebie mamy kilka. Co się mogło stać? Najbardziej prawdopodobną rzeczą jest ta, że mimo pilnowania aby wszystkie zwierzęta weszły na noc do kurnika ta jedna być może spała w blaszaku albo gdzieś indziej znalazła sobie lokum. Mając dzień wolny mimochodem zmieniłam codzienny rytm dnia, co mogło spowodować zaniepokojenie kury. Jako zwierzę stadne zbyt długo była sama niby na znanym sobie terenie ale sama i wpadła w panikę. Być może ów sygnał, który wydawała był rodzajem zwołania stada ale skoro reszta była zamknięta w kurniku to nikt nie mógł do niej przyjść. Dlaczego, żaden z kogutów nie zaczął piać z kurnika to nie wiem, bo przecież rozwiązało by to problem a kura sama mogłaby pójść na wybieg kurzy... a może nie? W każdym razie sytuacja opanowana a zestresowana kura być może relaksuje się w zaciszu kurnika na jednym z wielu stanowisk z sianem do znoszenia jajek.
W każdym razie pranie nie zostało włączone...

13 komentarzy:

  1. oj to praniee, czasem też muszę zrobić podejście kilka razy... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to zawsze masz jakieś ciekawe sytuacje :)
    Jeszcze cały dzień na włączenie prania :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurze nalezy się odpoczynek :) tak jak Tobie ;) Wesołych swiat!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te zwierzaki. Ja mam psa, który wymaga uwagi a co dopiero kury. Ważne, że Twoje są szczęśliwe i zapewne jajka bardzo dobre.
    Pozdrawiam :) Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze ze dbasz o swoje kurki...wesołych świąt ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Często zwierzaki coś nam sygnalizują a my niestety nie wiemy o co chodzi.
    Twoje zwierzęta są szczęśliwe bo otoczone szczególną troską.
    Wesołych Świąt!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię Twoje ptasie opowieści !!
    Agatko, przyjmij serdeczne życzenia zdrowych i słonecznych Świąt !!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Już Ci pisałam, że kocham Twoje kury. Pamiętam z dzieciństwa takie zachowania, których nie można było zrozumieć. Takie ich zwyczaje.
    Agatko Tobie i Twojej rodzince życzę wspaniałych Świąt Wielkanocnych w gronie najbliższych i przyjaciół:):):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak pięknie umiesz opisać te kurze zachowania,aż ci zazdroszczę:)u mnie tyle się dzieje ,a nie potrafię tak pięknie tego opisać:)
    Radosnych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kompletnie nie znam się na zachowaniu kur... ale jeżeli chodzi o pralkę... to już to przerabiałam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie opisałaś te kurze perypetie! życzę pięknych,rodzinnych,pogodnych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam te Twoje kury i ich przygody... ;)
    Zdrowych i radosnych świąt Wam życzę! :)

    OdpowiedzUsuń