Obserwatorzy

niedziela, 11 października 2015

I mam ten październik...

wschód słońca
Jesień i do mnie w końcu zawitała. Z przyjemnością pozostałabym w klimacie wrześniowego postu, kiedy to lato wdzięcznie rozsiewało swój urok, czar i wdzięk. Ale chyba w końcu zebrało się wraz z kolejnymi stadami ptaków i odleciało w siną dal. Wraz z panią jesienią przybyli państwo Szpakowińcy, jak co roku zabrać swoje walizki i pożegnać się z nami... ze mną. W tym roku zrobili to dość pośpiesznie. Tyle co z rana pan Szpakowiński usiadł na poręczy balkonu tuż przed moim łóżkiem  i upewniwszy się, że go widzę, pokręcił się, machną skrzydełkiem coś zaćwierkał bo widziałam ruch dziobka i zataczając kilka razy koło nad balkonem odleciał... A mnie zrobiło się smutno, tęskno i tak bardzo samotnie. Przypomniałam sobie jak dopiero co pisałam o  pożegnaniu z nimi w zeszłą jesień, potem dzieliłam się radością z ich powrotu wczesną wiosną a tu znów musimy się pożegnać.


- Przecież nie na długo! - Ktoś powie.
- Raptem na...pięć miesięcy - Doda ktoś inny.
Co to jest te kilka miesięcy? 
To dużo. Cała zima... może gdybym lubiła tę zimną porę roku inaczej bym do tego podchodziła, a tak... Zimą pola i łąki milkną, wsłuchuję się wręcz w odgłosy ptaków bo tak mi ich bardzo brakuje. Jest zimno i nieprzyjemnie. Próbuję jak większość jakoś sobie umilić ten czas ale najchętniej zapadłabym w sen zimowy wraz z innymi zwierzętami i obudziła się dopiero wiosną.
-Nie chcę zimy! 
Znacie tę piękną, mitologiczną opowieść o porach roku (mity greckie)? Dawno, dawno temu ją poznałam i od tamtej pory wracam do niej myślami, jest taka żywa, ponadczasowa w swej myśli filozoficznej, w swej opowieści ... Czasami zastanawiam się ile w niej tej ukrytej prawdy, symboliki naszej człowieczej duszy. Tęsknoty i miłości? Matczynych uczuć i pięknych, naturalnych wszak uczuć dorastających dzieci?

Demeter była boginią wszystkich roślin na świecie. Dbała o urodzaj pól, o sady, o to aby żniwiarze mieli piękną pogodę. Była szczęśliwa i dzieliła się tym szczęściem z całym światem. Radośnie spoglądała na beztroskie dzieciństwo swojego jedynego dziecka, córki Persefony. Czas mijał i tutaj w świecie wiecznego lata, ciepła, soczystości kolorów.
Pewnego razu dorastająca już Persefona jak co dnia spędzała czas ze swoimi przyjaciółmi zbierając kwiaty, szukając nowych, pięknych okazów. Oddaliła się na chwilę od grona towarzyszy co wykorzystał Hades, bóg świata umarłych bardzo w niej zakochany i porwał ją do swoich podziemi. Demeter nie mogąc doczekać się powrotu córki i nie mając o niej żadnej informacji popadła w wielki smutek i postanowiła ją poszukać. Okryła się szatami wieśniaczki i podpierając się kijem ruszyła w świat nawołując córkę. Nie pilnowała już pól i łąk ani owoców w sadzie. Przyroda zaczęła chorować i marnieć, ludzie i zwierzęta nie miały co jeść. Świat zaczął obumierać. Widząc to Zeus zwołał naradę i nakazał Hadesowi oddać matce Persefonę. Bóg świata umarłych nie chciał rozstawać się ze swoją ukochaną, dlatego wykorzystał prawo, mówiące o tym, że każda osoba żywa, która zje cokolwiek w jego świecie nie może już go opuścić. 
Persefona podczas pobytu u niego starała się nic nie jeść ale nieopatrznie pragnienie ugasiła owocem tam rosnącym, zjadając kilka zaledwie pestek. Po długich negocjacjach ustalono, że Persefona będzie z matką spędzała jedno pół roku a drugie pół roku będzie wracała do zakochanego w niej Hadesa. Na czas pobytu córki na ziemi Demeter przywdziewała piękne szaty i była bardzo promienna i radosna owocowało to opieką nad polami, sadami i żniwiarzami, lato tonęło w kolorach i bogactwie fauny i flory. Lecz kiedy zbliżał się czas rozłąki, bogini markotniała. Liście na drzewach zaczynały żółknąć i opadać, pogoda stawała się coraz chłodniejsza aż czas rozłąki wypełniał  serce Demeter smutkiem  po same brzegi i otulał świat w białym puchu i trwał tak do chwili ponownego zbliżania się upragnionego czasu powrotu Persefony. Wtedy na nowo Demeter odzyskiwała radość i pragnąc dać córce wszystko co najlepsze, znów świat ożywiała i zamieniała w rajki ogród. 

Tak sobie myślę, że ludzie w drodze ewolucji dopracowali ten nieszczęsny czas oczekiwania wymyślając wiele zimowych sportów, domowych robótek wszelkiej maści aby przeczekać ten okres. A leśne skrzaty wymyśliły grzyby jesienną porą. Zbieramy a jakże! Nawet nocne przymrozki nie są w stanie ich zatrzymać. Wybrałam się po zupełnie co innego i nagle koszyk zapełnił się grzybami. A tylko zadzwoniłam do męża zapytać się czy aby na pewno grzyb w brązowym kapeluszu ale z białą gąbką jest jadalny? I od razu zwabiłam go do lasu... Jaka szkoda, że te dwadzieścia lat temu nie było komórek, zdecydowanie prostsze by było randkowanie ;) Ale czy wpadłabym na to, że pana małżonka tak łatwo złapać na grzybka? Przez całą młodość słyszałam, że to ,,przez żołądek do serca mężczyzny". Pewnie też... ale zdecydowanie prościej na grzybka jeśli tylko jest taka okazja. Tak więc dzisiaj wróciliśmy z takim koszem. 

A miał to być spacer ku drzewom... uwielbiam patrzeć na nie. Wielkie, rozłożyste i sięgające do nieba a ja taka śmiesznie mała przy nich...

17 komentarzy:

  1. O jaką ladna macie jesień;) niestety w sen zimowy zapaść nie nam przyszło.Czas goni jak szalony i znowu zawita wiosna a prawdziwej zimy mrożnej śnieznej to juz chyba nie doczekamy i dobrze- klimat sie ociepla ale ptaszki jednak odlatują- od kilku dni sporo ich odlatuje i sie cichutko żegnają:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapraszam do zabawy.zostalaś nomimowana do LIBSTER BLOG AWARD.szczegóły w moim najświezszym wpisie:)

      Usuń
  2. Zima też ma swoje dobre strony, trzeba się tylko bardzo mocno postarać żeby je zobaczyć.;-) Zapach mroźnego powietrza, krakania na polu, wzorki na szybie, szadź, wieczorne godziny z mruczeniem ( w Twoim wypadku dochodzą jeszcze spacery z tarzaniem w śniegu ), czas na książki i inne radości fotela ( coś robótkowego ), herbatka z prądem o wczesnym zmierzchu, kuchenne pichcenia świąteczne, więcej czasu dla blogiego, snucie gryplanów ogrodowych ( zawsze radośnie na wyrost ), błogie oczekiwanie na wiosnę i odliczanie kartek z kalendarza. Jest czym się cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to jest czego zazdrościć. Ja wróciłam z lasu z jednym tylko podgrzybkiem. Ale za to na ogródku pod brzozami wyrosły mi dwa borowiki siatkowane:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nostalgia Cięogarnęła Agatko. Ja też nie lubię jesieni, a szczególnie zimy. Tych pochmurnych krótkich dni. Tak jak Demeter czekała na córkę, ja czekam na WIOSNĘ!
    Niezły zbiór grzybków. U nas też rosną i zrobiłam już sporo suszonych i marynowanych zapasów.
    Ciepło pozdrawiam...Aby do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Potrafisz pieknie opowiadac:)
    Moglabym Cie sluchac i sluchac:))
    Zupelnie wylecial mi z glowy ten mit..A warto sobie od czasu do czasu przypomniec.
    Bardzo Ci za to dziekuje:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoja wersja jest super, ale ja mam swoją - czas jesieni , zimy to czas odpoczynku , zwolnienia, mamy więcej czasu na rodzinę swoje pasje i dla przyjaciół,i dlatego nie walczę ze sobą , bo za tym okresem nie przepadam , ale idę z prądem ha ha, pięknie to na przekazałaś , pozdrawiam Dusia [ grzybami to się może podzielisz?]

    OdpowiedzUsuń
  7. taki koszyk z zawartościa to bym chciała...

    OdpowiedzUsuń
  8. Podzielam Twój żal za odchodzącą lepszą (nikomu nie ujmując - wg mnie lepszą) częścią roku. Cóż, trzeba będzie zwrócić się ku jesienno-zimowym prostym przyjemnościom, na blogach aż trzesczy w szwach od pomysłów na długie, ciemne wieczory ;-) A grzybów u mnie nie było, wielka szkoda, nie mam grzybów nawet na wigiline potrawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każda pora roku ma coś ujmującego:) u nas jak na razie jesień przepiękna w przeciwieństwie do badziewnego, deszczowego lata:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj u Ciebie wysyp grzybów-u nas pusto.My mamy za sobą pierwszy śnieg z deszczem:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie docierają do mnie informacje o braku grzybów i aż trudno nam uwierzyć. :)

      Usuń
  11. Agatku miły,dzięki za wizytę. Wieczorem siąde i poczytam Twój blog od początku,. Cieszę się,ze będę mogła do Ciebie zaglądać regularnie,podoba mi sie u Ciebie. Pozdrawiam b. serdecznie ,ja i Frania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow! Kochana, żebyś mieszkała bliżej, już bym Cię z tych grzybków oswobodziła... ;)))

    OdpowiedzUsuń
  13. That is a great basket of mushrooms. May I come for dinner?

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja w tym roku nie zebrałam wcale grzybków, niestety :(

    OdpowiedzUsuń