Obserwatorzy

sobota, 18 kwietnia 2015

Podwórkowe szaleństwo ośmiu kopytek

Przez pierwsze dwa tygodnie swojego życia kózki siedziały w szopie. Kapryśna pogoda nie sprzyjała naszym zdaniem na ich pobyt, na świeżym powietrzu. A to wietrznie, a to popadało, a to chłodno... niby mają sierść, ale w brzuchu mamy miały ciepło i bezwietrznie. W dodatku wcześniej, oczekując wykotu u sąsiada, dowiedzieliśmy się smutnej wiadomości, że z obfitego porodu dwóch kózek, przeżyło jedno. Tym bardziej staraliśmy się jak najlepiej zaopiekować dziećmi Melci. Ona sama jakoś nie garnęła się zbytnio do wychodzenia ze swojego domku. W sumie to nie było do czego. Zielonego jak na lekarstwo, aura taka sobie. Drugim powodem to były wiosenne kocie harce. Mimo wysterylizowania trzech kocic a jednej podajemy tabletki, kocury chyba z przyzwyczajenia ciągle oblegają nasze podwórko. Nie wiadomo jakie choróbska rozsiewając. Dlatego też trzymaliśmy maluchy w odosobnieniu. Ale nadszedł dzień, w którym wypadało pokazać Dzwoneczkowi i Kacperkowi (Tinker Bell and Casper) świat poza ich szopką. Świat, który codziennie docierał do ich uszu i za pewne wywoływał tyle samo ciekawości co niepokoju.


W swoim życiu podziwialiśmy pierwsze reakcje na śnieg u kotów oraz psów i zawsze wywoływały u nas wiele śmiechu. Kiedy to stworzenia wybiegając jak co dzień z domku na dwór stawały raptownie, często hamując głową w śniegu i dodatkowo odczuwając jego właściwości. Potem stojąc nieruchomo podnosiły kolejno łapki do góry i spoglądały na nas niewinnie, jakby chciały powiedzieć ,,to nie ja, jestem sprawcą tego". Nie przypuszczaliśmy, że może coś przebić te pierwsze zimowe doznania, a jednak... 
Pierwsze wyjście kózek na dwór dostarczyło nam mnóstwa uciechy i wielu nowych doznać radości i śmiechu. Dziarsko wyskoczyły ze swojego domu za mamą, pełne ciekawości i na widok kury uciekły z powrotem do środka. Na niewiele zdało się nawoływanie Melci, kózek nie było. Po dłuższej chwili wolno wyjrzała jedynie głowa Kacperka i to tak zza ściany. Dzwoneczek za pewne zabrała się za bardzo ważne porządki w szopce, które nie mogły czekać. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła i wyszły za mamą. 
Na pastwisku już będąc, na widok kota chciały Melci wskoczyć na głowę. Wszystko co tylko się poruszało, kołysało, fruwało czy brzęczało wprawiało ich w znieruchomienie i baczne przyglądanie się. Od mamy nie odsuwały się ani na krok, najchętniej urzędując pod jej brzuchem, wyglądając raz z jednej, raz z drugiej strony... czasami z trzeciej... Widać było po Melci, że zaistniały stan rzeczy nie za bardzo jej pasował. Na szczęście pierwsze pobyty na dworze były krótkie z powodu brzydkiej pogody. Trwały dwie, góra trzy godzinki i cała trójka z radością wracała do domku.  Z każdym kolejnym wyjściem było coraz lepiej. Do tego stopnia, że jak się towarzystwo rozbrykało to ja nie mogłam zdjęć robić.
To znaczy robiłam, a jakże, ale... ich obraz zdecydowanie odbiegał od zamysłu fotografa. Zdjęcia zaprezentowane tutaj są wybrane z kilkudziesięciu zdjęć jakie zrobiłam i na których coś widać. Dziś śmiało brykają i nie straszne im podwórkowe stwory.


Natomiast muszę opowiedzieć o czymś niezwykłym. Do naszej działki przylega ogrodzona działka, na której za zgodą trzeciego sąsiada wypasa swe stadko kóz drugi sąsiad, do tego stada należy tatuś naszych kózek. Jako że, pobyt Melci w tamtym stadzie był na czas zaciążenia, to teraz już trzymamy ją oddzielnie. W dodatku dowiedziałam się, z pewnego, koziego bloga, że mamy potrafią atakować cudze dzieci, więc po co dodatkowy stres dla sąsiada. 

Ale pewnego dnia wzięliśmy Melcię na tył domu. My zajęci byliśmy poszerzaniem rabaty i nie zwracaliśmy uwagi na to co się dzieje. A do siatki podszedł kozi tatuś. Nasze kózki jakby wyczuły kto to, bo od razu do niego podeszły i stając na tylnych nóżkach próbowały dosięgnąć jego głowy jakby go dokładnie obwąchiwały. Melcia zaczęła pobekiwać do kozła, który dziarsko jej coś odpowiadał, próbując przebić się przez piskliwe meczenie maluchów. Za kozłem niebawem podeszła reszta kóz i nagle całe to towarzystwo zaczęło okropnie głośno meczeć. Wręcz krzyczeć... staliśmy osłupieni przyglądając się tej dziwnej i niespodziewanie głośnej rozmowie. W pewnym momencie mnie się łezka w oku zakręciła, bo nie znam się na kozich zwyczajach ale to wyglądało jakby stado witało nowe kózki. Coś niesamowitego. Dla mnie wzruszająca chwila. Trwało to z kilka minut i stado umilkło powróciwszy do konsumpcji trawy. Nasze maluchy wróciły do mamy, która spokojnie zajęła się przeżuwaniem trawy ułożywszy się wygodnie. Po brykaniu małe nóżki chyba też się zmęczyły bo usadowiły się tuż obok. Oczywiście zanim znalazły to właściwe miejsce to trochę trwało, kręcąc się, podnosząc, moszcząc i przeciągając. Była też możliwość na zrobienie zdjęć.
Cudowne mają uszy. Nasza Melcia nie ma końcówek, więc nie wiedzieliśmy jak wyglądają w całości. A są śliczne. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do Melciowych, że te wydają mi się momentami  wręcz dziwaczne i takie niekozie. Cieszę się, że urodziły się wiosną a nie zimą...

53 komentarze:

  1. śliczne są. Jak tak na ne patrzę o mi żal, że nie mogę kóz mieć choć tak o nich marzę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudna jest ich hodowla połączona z ogrodem, szybko dorastają... na pewno warto z nimi obcować nawet na krótkim wyjeździe :))) Pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny i zapraszam :)

      Usuń
  2. Una hermosa entrada

    Vivo en el campo y me encanta ver los animalitos pastando en la hierva

    Gracias por compartir
    Con cariño Victoria
    España

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello Victoria!
      I am very happy with your visit. You are cordially invited :)

      Usuń
  3. Śliczna kozia rodzinka ! Pięknie wyglądają razem na trawce ! Maluszki to prawdziwe słodziaki !
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocza rodzinka! Piękne, puszyste i ruchliwe maluszki! Słodkie maleństwa. A to "powitanie" na pewno także było niezwykłe :)
    Dziękuję za odwiedziny u mnie i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo niezwykłe. Nie spodziewałam się... :) Miło mi Cię gościć u siebie i cieszę się, że jesteś :))))

      Usuń
  5. maskoteczki :)to są fotki aktualne ? bo jakoś mało zielono u Ciebie ....kuzynka jak zaczynała przygodę z kozami ,to pewnego ranka była mocno zdziwiona ...w ogrodzie był totalne spustoszenie poczynione przez kozy ,agrest ,porzeczki ,aronia ,borówki,wiśnie...wszystko oskubane ,nie tylko z liści ,z młodych gałązek także...pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to są zdjęcia z poprzedniej soboty ale ilość trawy nie zmieniła się :) Melcia jest uwiązana brykają maluchy dopóki ssą ale potem też będą bo inaczej wszystko by mi zjadły... niestety...chyba, że mąż zdąży z ogrodzeniem dla nich :)

      Usuń
  6. Urocze i rozkoszne....szkoda że szybko wyrastają :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie urocze są te kozy. Mój mąż też chciałby mieć kozy, ale na razie jest to niemożliwe. Może kiedyś.Pozdrawiam:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzja o kozach musi być dobrze przemyślana, bo to jednak wymagające zwierzęta :) Pozdrawiam :D

      Usuń
  8. Emmi, z wielką przyjemnością przeczytałam... a powitanie Dzwoneczka i Kacperka przez tatkę i sąsiadki wręcz wzruszające... naprawdę oczy łzami mi się zaszkliły...

    -jokam. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Skarbie :))) I nasza Melcia jest mamą... dopiero co się martwiłam jak to będzie, co to będzie? A ona jest już mamą ,,pełną gębą" i chyba nawet nie pamięta jak to było wcześniej :))))

      Usuń
  9. Prześliczne. bardzo też chciałabym mieć takie kózki. Widać, że bardzo o nie dbasz, są śnieżno-białe. Zapewne niesamowita radość dla Twoich dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melcia o nie dba, póki błota nie ma i nie wytarzały się to są śnieżno-białe, a potem to nie wiem co z nimi zrobić... kąpać? Nie mam pojęcia :D

      Usuń
  10. Witaj Agatek.Polski tłumacz Google, nie jest dobra. Rozumiem, że kot ugryzł jednego z kóz i chociaż dałeś narkotyków, nie przeżył?
    Teneis noc na kozy na niektóre stabilny? Może jeden pies może ostrzec lub odstraszyć koty.
    Pocałunki z Hiszpanii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. You are right. It's mistake of Google's translator. Everything is ok. The little goats were affraid of other domestic animals. However everyone is still alive and happy. Thanks for your advice.
      Cheers.

      Usuń
  11. napatrzeć się nie mogę jaki one piękne. Zagaiłam Pana Męża już o kózki. Oj stanowczy jest bardzo... Nie wiem czy w mieście można...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy w jakim mieście, w większych na pewno nie, chyba, że gdzieś na peryferiach, w mniejszych może prędzej? Nie mam pojęcia.

      Usuń
  12. Moglabym godzinami patrzec na Twoje kozki, rozkoszne sa.
    Wzruszajace-przyjecie do stada.
    Pozdrawiam cieplo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nowy kanał telewizji naturalnej :))))) Pozdrawiam

      Usuń
  13. Stadko przesłodkie :) Ciekawe co też stare kozy sobie "wybekiwały" po swojemu :) Buziaki jak zwykle ogromne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :)))) Ale dawno Cię nie widziałam :D Buziaki

      Usuń
  14. Kózki to wspaniałe zwierzaki .Maluchy prześliczne i rozbrykane niech rosną zdrowo.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry poranny ptaszku :))) Widzę, że Ty jak ja, bez względu jaki to dzień tygodnia wstajemy wcześnie :))))

      Usuń
  15. Koza to wspaniałe wspomnienia z czasów mojej młodości. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam :) Dziękuję za odwiedziny, jest mi bardzo miło :) Zapraszam

      Usuń
  16. Kilkanaście lat temu mieliśmy 7 szczeniaczków. Ich pierwsze wyjście na dwór bardzo przypominało Twój opis reakcji kózek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! przygarnęłam sunię, która raz dwa postanowiłam zostać mamusią i miałam 6 szczeniaków... o rany... to się dopiero działo na działce!

      Usuń
  17. Wszystkie małe (młode) zwierzaki są urocze. Kózki teraz rzadziej się spotyka więc tym bardziej zachwycają :) I ta biel! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wszystko co małe jest słodkie :) Pozdrawiam gorąco :D

      Usuń
  18. Nie mogę się napatrzeć na Twoje małe kózki, są takie słodkie :) Sama w nich radość. Pooglądam sobie jeszcze raz :)
    Dobrej niedzieli dla Ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też ciągle im się przyglądamy... Pozdrawiam :D

      Usuń
  19. Kózkiiiiiiiiiii... Kocham te zwierzątka! Małe, słodziutkie. ♥
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gracias amiga por tu cariñoso comentario en mi blog el escondite..Te lo agradesco de corazón
    Con cariño desde España

    Besitos mi niña

    OdpowiedzUsuń
  21. What cute photos! Your goats certainly have a lot of personality. How interesting to watch them interact and learn about their world.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello!! :D
      Goats still surprise us. They are amazing :) Kisses

      Usuń
  22. Lubię i zawsze lubiłam kozy. Moja Babcia je miała i stąd wiem jak potrafią się zabawnie zachować. Bardzo ciekawie opisałaś ich pierwsze wyjście na dwór i spotkanie z drugim stadem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja serdecznie pozdrawiam. Dziękuję za odwiedziny i podzielenie się ze mną wspomnieniami są piękne... szkoda, że moja babcia nie miała kóz bo bym była teraz lepiej przygotowana :)))

      Usuń
  23. Cudna kozia rodzinka:) Maleństwa są przesłodkie:) Ciekawe, czy będą Wam psocić ? :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  24. Jejku jakie one są cudne!!!A malutkie są wyjątkowo słodkie,bardzo Ci ic zazdroszczę:)Ale macie fajnie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Już rozbrykane i latają po całej działce :))) Ale słodkie są :D

      Usuń
  25. Życie w zgodzie z naturą daje wiele radości!

    OdpowiedzUsuń
  26. Sliczna kozia rodzinka! Ale jesteście szczęściarzami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerpiemy radość z obcowania z nimi, zobaczymy co będzie dalej :) Pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Czerpiemy radość z obcowania z nimi, zobaczymy co będzie dalej :) Pozdrawiam :D

      Usuń