Obserwatorzy

niedziela, 31 stycznia 2016

O brzasku / At the sunrise

Uwielbiam wsłuchiwać się w odgłosy przyrody kiedy widnieje (dawn), kiedy noc ustępuje dniu i mimo jeszcze braku słońca już wstaje dzień. Wyeliminować dźwięk śpieszących się kroków, jadących pojazdów i skupić się na przyrodzie. Tu gdzie obecnie mieszkam jest prościej. Z dala od miejskiego zgiełku, z domem na uboczu, wystarczy wyjść na taras... Dziś jest tak pięknie i rześko jakby to był marzec. Wyszłam w samym swetrze i było mi ciepło. Ptaki już cieszą się z kolejnego dnia, rozpoczynając swe poranne trele i świergoty. Koguty pieją już ze swoich kurników. Budzi się dzień... on też. Kiedy odsunie się dźwięki spowodowane ludzką cywilizacją można być bardzo zaskoczonym jak blisko nas, jest równoległy świat, rządzący się własnymi prawami. Zupełnie inny świat, przylegający tak blisko, że często go nie dostrzegamy w pogoni myśli, trosk i spraw do załatwienia. Za raz przyleci do słoninki moja chudzinka i popatrzę sobie na nią w ukryciu. Tym razem ja, a ona będzie szybciutko jadła śniadanie, aby zapewne zdążyć przed kolejnymi, dużo większymi. To pewnie jej sposób na zimowe przetrwanie. Wstać skoro świt i przybiec na śniadanie. 
Widnieje... z każdym kolejnym mrugnięciem powieki bardziej, wypełniając się coraz to liczniejszym ptasim gwarem. Jedno budzi drugiego, drugie trzeciego... i tak kolejno i kolejno budzą się mieszkańcy naszej planety.

sobota, 30 stycznia 2016

Odwilż

Po prezentowanych wcześniej  zdjęciach zimowych, pewnie powinnam z tym postem zaczekać do lutego, co by nie demaskować pogodowej humorzastości (changeable weather) ale co tam. W końcu ten blog jest swego rodzaju zapiskiem mojej codzienności. A mnie ogromnie cieszy ta odwilż!! Wychodzę na taras o poranku, z przyjemnością spaceruję po działce wśród słonecznych promieni i z radością rejestruję każdy radosny świergot ptaków i wiosenne zwady wróbli i mazurków. A muszę donieść, albo zapisać skoro już o ptakach piszę, że w zeszłym tygodniu odnalazła się moja zguba - chudzielec sikorkowaty. Już myślałam, że nie przetrwał mroźnego ataku zimy a okazało się, że przylatuje do słoninki zaraz jak tylko świta i stąd go nie widziałam. Nie do końca umiem powiedzieć po czym go poznaję wśród tylu odwiedzających ale on/ona jest po prostu inna. Tak jak za pierwszym razem coś spowodowało, że zwróciłam na nią uwagę tak to coś pozwala mi ją rozpoznawać. Najważniejsze, że przeżyła.

środa, 27 stycznia 2016

Litewskie wybrzeże

To jest kolejny post z podróży na Litwę. Miał być już ostatni, ale niespodziewanie dla mnie okazało się, że mam wiele zdjęć, mimo słabej pogody jaką mieliśmy a wraz ze zdjęciami i wiele wspomnień. Specjalnie przełożyłam tę część z podróży na czas zimowy licząc na to, że będę miała więcej czasu niż w sezonie letnim. A poza tym milej będzie mi je przygotowywać w zimowe dni. Takie wspomnienie lata... Przypomnę, że wybraliśmy się na Litwę w lipcu więc aż grzechem by było nie zwiedzić nadmorskich miejscowości, w dodatku jak kocham wszelkie akweny wodne a w szczególności kocham nasze rodzime morze.

sobota, 23 stycznia 2016

Arka zimą cz.3

Zima trzyma. Dzisiaj nawet odwiedziło nas słońce i hojnie obdarowuje swoimi, ciepłymi promieniami. Jest mroźno... na tyle mroźno, że mniej widzę sikorek na słoninie a te, które przylecą nerwowo dzióbią w nią a jedną wypatrzyłam, która niemalże  drzemała na słonince. Z przykrością muszę stwierdzić, że przybyło awantur między ptakami. Czuje się ich nerwowość. Wiszą trzy kawałki słoniny a mimo to całe okno traktują jako jedną całość i nie dzielą się między sobą. Szkoda...

niedziela, 17 stycznia 2016

Arka zimą cz.2

To jest ten sam poranny, sobotni spacer, ale tym razem wstawiłam zdjęcia w poziomie. Akurat trafiło, na zdjęcia  panoramiczne ogrodu, czy jak je tam nazwać, w każdym razie jest więcej samego ogrodu oprócz ogromnej ilości śniegu. Zima  nie jest moją ulubioną porą roku więc trudno mi o niej pisać, raczej chętniej o niej czytam, dodatkowo brak czasu spowodowany dokształcaniem się, sprawia, że te sesje zdjęciowe są nawet na czasie i dobrym sposobem na utrwalenie czegoś ulotnego a zarazem na stałe przypisanego w nasz klimat i naszą codzienność.

sobota, 16 stycznia 2016

Akra zimą cz.1


Postanowiłam uwiecznić tegoroczną zimę dla potomnych. Widoki za oknem przeczą poglądom, że śnieg to będziemy wspominać na zdjęciach, bo nasypało tyle, że już wiem gdzie mam moją starą kumpelę szuflę w pięknym, niebieskim kolorze. Już miałam nadzieję, że w tym sezonie będzie miała zasłużony odpoczynek. Dzisiaj sobota i przede mną odśnieżanie tarasu... jak co roku... spacerując po działce i robiąc zdjęcia, dotarło do mnie, że mąż po śniadanku będzie musiał odśnieżyć cały podjazd i chyba musimy zadzwonić do gminy, czy pamięta nadal o naszej ulicy. W każdym razie czy śnieg pozostanie w naszym klimacie, czy też nie, postanowiłam zrobić działce sesję fotograficzną  na pamiątkę.

niedziela, 10 stycznia 2016

Drzewa

Dawno  nie zaczynałam bloga od słowa lubię czy kocham.  Był  moment,  że  miałam wrażenie  iż  każdy  post jest o jakiejś mojej pasji  czy   miłości   i   że   staje  się  to  już nudne   albo ,,trąca myszką" (synonym pathetic)  i starałam  się znajdować inne tematy,  które  i  tak  w większym czy mniejszym stopniu zawierały w sobie jakiś ładunek mojej fascynacji czy zwykłych pozytywnych emocji. Nie ucieknę od tego choćby  nie  wiem  jak  bym  się  starała szukając tematów z pozoru zwykłych i nie zawierających w sobie żadnych emocji. Nie da się, bo jestem jedną wielką emocją. Wszystko co  w  jakiś  sposób  działa  na  mnie pozytywnie,  czy po  prostu  nie  jest  męczące będzie zawsze tym lubianym. Dlatego też, z czystym sumieniem napiszę, że uwielbiam drzewa. Uwielbiam je od dziecka. Czasami mam wrażenie,  że  pierwszą  rzecz jaką zobaczyłam to  było  drzewo  i  stąd  ta  moja miłość do nich. A to wcale to nie jest takie nieprawdopodobne. 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Styczniowy mrozek

Mróz bez śniegu, ogromny to niepokój dla ogrodników, dla mnie też, bo bardzo zależy mi na moich roślinach. Część z nich okryłam, ale, że pogoda taka jakaś na plusie była to nie przysypywałam, zwlekałam i w końcu zostały nieokryte. Czy sobie poradzą? To się okaże. Taki najprawdziwszy z przekraczającą 15 na minusie, czyli jak dla mnie ostra zima, chociaż znam i mroźniejsze, ale wiadomo, jak się nie powtarza to się człowiek rozhartowuje, a ostatnio zimy to takie na ,,pół gwizdka" zaledwie. Nasza Sunia wierna budzie i ani myśli przejść do domu, ale reszta towarzystwa przeprosiła się trochę z domem, z fotelami i domowym ciepełkiem i nas odwiedza na kilka godzin a potem chce na dwór. Jednak ta wolność i nieograniczona swoboda silniejsza. 

piątek, 1 stycznia 2016

Pierwszy dzień roku

Nie wiem czemu ten pierwszy dzień roku zawsze mnie zachwyca i tak go wyróżniam spośród wszystkich dni kalendarzowych. Bardziej nawet od sylwestrowej nocy. Zachwycałam się nim na blogu już w zeszłym roku, kiedy aura za oknem była zdecydowanie inna od dzisiejszej. Dla chętnych
1 stycznia 2015 r.  Dziś z ogromną radością przywitałam promienie słońca i zero śniegu, chociaż jak świeci słońce to i ten śnieg mi nie przeszkadza, w każdym razie ucieszyłam się, że od wczorajszego dnia nic się nie zmieniło w pogodzie a przecież to minął kawał czasu skoro cyferka na zegarze czasu się przestawiła. Myślę sobie, że gdyby tak dołożyć jeszcze jeden miesiąc czy kilka więcej do naszego kalendarza to byłby to zwykły, kolejny dzień. Włącza się moje filozofowanie...