Obserwatorzy

czwartek, 28 kwietnia 2016

Wiosenny deszcz

Pada... pada... pada... Mnie to akurat cieszy. Cieszy szczególnie teraz wiosną i mimo, że rok rocznie moja działka zamieniała się w grzęzawiska i mokradła, nadal cieszyłam się z opadów deszczu. Wariatka? Nie... To miłość do natury. Widzę, po swoich drzewach jak strzeliły zielenią po kilku opadach deszczu, a ile deszczu potrzebuje las? Las potrzebuje bardzo... bardzo... bardzo dużo wody, spadającej z nieba. Aby każde drzewo zaspokoiło swoje wiosenne pragnienie musi lać niczym z pompy albo ciurkiem, albo obficie, albo po prostu często. Więc wiosną deszcze mają u mnie ogromną tolerancję i nie marudzę. A pas lasu, który mogę podziwiać z tarasu cudnie się zazielenił i to w ciągu tego miesiąca. Zielona ściana górująca nad polami... piękny widok. A jakie wspaniałe dźwięki ptasich odgłosów dolatują do mnie z lasu, cały przepełniony jest ptasim szczęściem.




Miłego dnia życzę wszystkim szczególnie przy deszczowej pogodzie :)

niedziela, 24 kwietnia 2016

Jaka by nie była pogoda to cieszymy się wiosną

Znalazłam już na blogu jedno zdjęcie z zeszłego roku z mleczem. Tym razem zrobiłam w innym miejscu, przy sadzie. Drzewa owocowe nie bardzo się rozrastają i mimo posiadania już kilku  lat, nadal są mizernego wyglądu. Przez to sad wygląda jakby był sadem młodziutkim... w każdym razie mlecz tutaj rośnie dorodnie i obficie. Odkąd przestaliśmy kosić wokół drzew owocowych, misy zupełnie nie zdały egzaminu u nas i pozwoliliśmy panoszyć się mleczowi to zaczęły nasze drzewa, skromnie ale owocować. Ktoś kiedyś pięknie napisał, że nawet jak będzie drzewo oblepione kwiatami a nic ich nie zapyli to nie będzie i tak owoców. Bardzo mądre słowa. Uwielbiam zielone dywany z żółtymi kropeczkami. To obraz trawników we wszystkich większych i szanujących się parkach w Warszawie, przynajmniej za czasów mojego dzieciństwa i młodości, ale to też miejsca zielone i takie dzikie pastwiska u babci na wsi, po których się biegało i bawiło. Dywan stokrotek nie wywiera na mnie takiego wrażenia jak mlecze. Rozpisałam się o sadzie, ale i tak go nie widać na zdjęciu bo robiłam fotkę mleczom i mojemu ekologicznemu trawnikowi. Prostota natury najbardziej mnie zachwyca nie mówiąc już o samej Matce Naturze. 

wtorek, 19 kwietnia 2016

Co słychać w rabatach?

Mieszkam w pobliżu lasu i deszcz jest wyczekiwany bo potrzebny moim sąsiadom, zeszłoroczna susza ostro zmieniła dodatkowo moje poglądy, chociaż ciągnących się opadów deszczu nie lubię nadal. Nie, nie, nie pada... chociaż mogłoby trochę popadać. Po ostatnich opadach chyba w nocy, wszystko trysnęło zielenią. Zaczęłam od deszczu, bo nie wiem, czy to ta pogoda taka chmurzasta (cloudy) i mnie się udzieliła czy po prostu przyszedł czas na wyczerpanie tematów. Zajrzałam do zeszłorocznych postów i jeśli chodzi o tematykę ogrodniczą to wszystko jest podobnie jak w roku ubiegłym. Jedyną nowością w ogrodzie jest porzeczka krwista, którą spotykam u innych i ku mej ogromnej radości ciekawych rzeczy się o niej dowiaduję. Tak jak dzisiaj na blogu Bubisi, wyczytałam, że jest wabikiem dla pszczół i trzmieli, co mnie oczywiście ogromnie ucieszyło. Miałam już dla niej pewne miejsce ale skoro jest taka miododajna to posadzę ją bliżej sadu.


piątek, 15 kwietnia 2016

To i owo

- Co u nas słychać?
- A jak co dzień. Raz świeci słońce i jest piękna pogoda, która nastraja nas na prace ogrodowe, to znów jest pochmurno i zimnawo (cold) i więcej siedzimy w domu. Ot jak pewnie wszyscy. Pisałam o wystawieniu stoliczka z krzesełkami na taras? Tak / Nie. W każdym razie coraz częściej siadam sobie w ciepły wieczór i ... po prostu siedzę. Niebywałe w dzisiejszych czasach. Ale ja tak miałam zawsze, nawet mieszkając w mieście, wieczorem lubiłam siadać sobie na ogrodowych schodkach i słuchać nocnej ciszy, ptasiego koncertu, patrzeć w gwiazdy. Skoro mogłam tam to czemu mam tego nie robić tu. Współczuję wszystkim, którzy nawet małego balkonu nie mają, na którym mogliby sobie posiedzieć wieczorem dla samego posiedzenia. Niesamowicie odprężające.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rabatkowe płotki

Mimo zwlekania z pracami porządkowymi w ogrodzie muszę powiedzieć, że inne prace jak najbardziej rozpoczęły się wraz z pierwszym, mocniejszym ociepleniem. Wprawdzie poranne przymrozki wstrzymywały je ale ogólnie szło do przodu. Zaczęliśmy od naprawy płotków. Nie są jakieś nadzwyczajne i dość krótkotrwałe a swoim wyglądem kojarzą się z hodowlą kucyków. Dla nas zaletą jest ich szybka i dostępna ilość podczas robienia,  ponieważ są   to  płotki  nie  dla  nas, a  dla  naszej Suni,  która  ma  już  poważne problemy ze wzrokiem i wchodzi tam gdzie nie powinna. 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Zazielenia się . . .

Ta dam! Wyrocznia Agatek przewidziała weekendową aurę. W tygodniu roboczym piękna, słoneczna pogoda, że aż trudno wysiedzieć w murach i chciałoby się coś porobić      w   ziemi,  czy   wyciągnąć   taczkę i grabie robiąc z nich sensowny użytek, odliczając dni do wolnego weekendu, planując dokładnie calutką sobotę i kawałek niedzieli a tu weekend zimny, chłodny, pochmurny i deszczowy. Na szczęście padało w nocy i przestało do rana, ale dudniło w dach okropnie. Aż mnie zbudziło, mimo, że dzieli nas od niego strych. I za pewne od poniedziałku znów będzie się wypogadzać... ech... I jak tu cieszyć się z wiosny, kiedy się pracuje zawodowo? I jeszcze jak się ogląda wiosenne poruszenie na zaprzyjaźnionych blogach.  Ale ponura weekendowa pogada nie zmąciła naszego ducha ogrodniczego  i  coś  tam udało się zrobić.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Kwiecień

Kwiecień zaczął się bajecznie. Pięknie i słonecznie a dziś wręcz 20 stopni w słońcu, istne lato. Gdyby nie to, że z rana jest dość chłodno i być może nawet minusowe temperatury to bym zaczęła generalne porządki ogrodowe, a tak muszę czekać. Ale wczoraj wystawiłam na taras stolik z krzesełkami i wypiłam pierwszą herbatę na tarasie przy zachodzie słońca. Jest pięknie i ciepło... Już nie mogę doczekać się do weekendu, który pewnie będzie brzydki i deszczowy. Często to mi się zdarza... Kwitną tulipany wczesne botaniczne. Uwielbiam je, ale coś nie chcą się rozmnażać.