Obserwatorzy

wtorek, 27 września 2016

Kozi problem

Póki jeszcze kozy są to o nich napiszę. Zabrzmiało strasznie, niczym zwierzenia mordercy albo początek horroru. Jeśli do kogoś nie zajrzałam to zajrzę wkrótce, ale albo nadrabianie zaległości w czytaniu blogów, albo nadrabianie zaległości w wiadomościach u mnie. Chociaż nie muszę mówić, że zdecydowanie preferuję to pierwsze, ale jak każdy z nas by z tego wyszedł, to nikt nie miał by co czytać.
Kozy... ten blog jest swego rodzaju zapiskiem naszej zabawy w gospodarowanie, w hodowanie różnych dostępnych nam zwierząt, na nasze skromne możliwości budynkowe, finansowe a przede wszystkim związane z naszą marną wiedzą i uprawę roślin. Ciężko powiedzieć co nam lepiej wychodzi: rośliny czy zwierzęta. Pewnie wszystko jakoś tam, nie specjalnie, bądź mogłoby lepiej. Ale jest jak jest. Poważnie zastanawiamy się nad dalszą hodowlą kóz, ponieważ nasz kochany Kacperek śmierdzi. Słyszałam o tym, ale jakoś tak każdy przekonywał mnie, że to nie musi być, jeśli się o zwierzę dba. My dbamy a mimo to nasz koziołek obsikuje się moczem czy nie wiem czym tam. Być może spowodowane jest to bliskością drugiego samca a jego taty, który robi to samo zaraz za siatką. Problem jest zapach i to bardzo duży, bo mam na niego alergię, no i ogólnie mało to jest przyjemne w odczuciu. Nie wiem jak temu zaradzić, prócz kastracji, bo rozumiem, że koziołek dorósł i ma swoje potrzeby. W sumie sokoro jeden kozioł jest wstanie zadowolić sporą gromadę kozich pań to można sobie wyobrazić jak jest w tych sprawach jurny. Sprzedać koziołka do stada i zostawić znów samą Melcię to jak kręcenie się w tym samym kole.  Dopuściliśmy ich i może jak Melcia urodziłaby kózkę to byłyby we dnie... ale sama już nie wiem. 
Zadowolony z siebie Kacperek Brudasek.


Czym się myje kozy?

sobota, 24 września 2016

Wykopki ziemniaków

Jesień... co byśmy nie robili to i tak czas płynie swoim rytmem... lato potem jesień... zima i wiosna i tak zatacza koło za kołem rok po roku, wiek po wieku... tylko my przemijamy i nasze niesamowicie ważne sprawy... Ale jest i na to rada! Moja nuta filozoficzna wymyśliła, że gdybyśmy tak pomieszali nazwy pół roku, albo ponazywali je zupełnie inaczej to nastąpiłaby widoczna zmiana... chociaż złudna, ale zawsze zmiana. Mamy jesień... za oknem świeci pięknie słońce a zielone liście lśnią w jego promieniach. Nad nimi niebieściutkie niebo z jednym, dużym, póchato białym obłokiem. Ale kiedy pracowałam przy ziemniakach to słońce schowane było za chmurami, a szkoda, bo zdjęcia wyszły byle jakie. W każdym razie dzisiaj będzie o jesiennych wykopkach ziemniaków.

sobota, 17 września 2016

Dalie i mieczyki

Przepiękny wrzesień napawa mnie obawami co takiego dzieje się na naszej planecie, że mamy taką anomalię pogodową. Znów testy broni atomowej  po drugiej stronie globu? Ściska mnie wielka żałość na myśl jak bardzo doświadczana jest ta piękna planeta. U nas w zagrodzie na pozór nic się nie dzieje. Ot, wrzesień przyniósł rozpoczęcie roku szkolnego... to szczęście, jak się nad tym zastanowić przez chwilę, bo był czas, kiedy 1 września był dniem dalekim od szkoły... dzieci i młodzież w 1939 roku chyba wolałaby pójść do tej ,,nudnej" szkoły i rozpocząć jeszcze nudniejszym apelem dyrektora. Czy rzeczywiście umiemy uczuć się na błędach? My jako ludzie... Ziemianie. 

piątek, 2 września 2016

Żyję...

- Puk, puk...
- Kto tam?
- Ta co zaniedbała bloga.. - I tak się właśnie czuję. Bardzo Was wszystkich przepraszam. Wiem... już raz... albo i dwa przepraszałam. Nie jestem wstanie obiecać, że się poprawię, bo jak to zrobię to na amen znów nie zajrzę, to taka złośliwość, przynajmniej mnie się to prawie zawsze zdarza. Wszelkie próby motywacji w tym kierunku, podczas mych lat edukacyjnych zeszły na manowce (It did not go well). Dlatego i tym razem nic nie będę pisać o poprawie.