Obserwatorzy

piątek, 30 czerwca 2017

Spaceruję...

Ostatni dzień czerwca... aż trudno w to uwierzyć.  W dodatku  jak za  oknem  jest tak  jak jest. Wietrznie i leje... ciągle leje i jest bardzo nieprzyjemnie. Bylejakowatość pogody przekłada się na moje samopoczucie. W dodatku czerwiec był dla mnie dość trudnym miesiącem. Można było trochę to odczuć po tematyce postów. Wiele spraw się zazębiło i byłam... w sumie jestem nadal w jakiejś huśtawie nastrojów. Może właśnie dlatego od kilku dni nasiliły się moje spacery. Chodzę z mężem do lasu na kurki. Można powiedzieć, że sezon grzybowy jest rozpoczęty, ale ja chętniej spaceruję po okolicy. 

wtorek, 27 czerwca 2017

Kurki & kurki / Chanterelle mushrooms & hens

Ileż emocji!! Wręcz sensacja na skalę światową w naszej Arce. Nakręciłam pierwszy w swoim życiu filmik komórką a tym samym i sama komórka nakręciła w końcu jakiś planowany filmik, bo to, że włączała się przez przypadek kamerka to zdarzało się czasami. Jak to mówią człowiek uczy się przez całe życie a widząc jak postęp prze do przodu to na bank będzie musiał uczyć się te nieszczęsne całe życie. 
Również dzisiaj po raz pierwszy wybraliśmy się na kurki do lasu i udało nam się co nie co znaleźć. Myślę, że sezon na nie dopiero się zaczyna. 

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Wspomnienia - sianokosy 2011 r.

sierpień 2011 r.
Ostatnio przeglądam stare zdjęcia to taki wstęp aby wreszcie zrobić z nimi porządek i gdzieś je zgrać. Nie przepadam za wstawianiem archiwalnych zdjęć ponieważ potem łatwo zapomnieć, że się je już wstawiło a trudno jest odnaleźć takie zdjęcia bo są ,,poza czasem" i mogą zostać dodane w każdej porze. Lubię zachowywać chronologię zdarzeń bo łatwiej jest potem jakąś informację odnaleźć.  Tak jest i tym razem. Przejrzałam cały blog i nie udało mi się znaleźć tych zdjęć. Mam jakieś wrażenie, że już je gdzieś wstawiałam ale nie mogę znaleźć, a są dla mnie bardzo ważne ponieważ są fotorelacją bardzo miłych chwil jakich mam tu niewiele i jest zdjęcie jednego z naszych ulubionych kocurków, którego już nie ma z nami. (Wpis z dnia 19. 06. br)

piątek, 23 czerwca 2017

Czerwiec jak czerwiec

Trudno o zdjęcia ogrodowe ponieważ zaczyna kwitnąć bądź kwitnie wszystko to co pokazywałam już wcześniej. Zdecydowałam się na kilka zdjęć ze względu na moją radość, że te kwiaty są i poradziły sobie z wiosennymi przymrozkami tego roku. Bardzo dostało się różom. Praktycznie wszystkie przemarzły i ścinane były do podstawy. Od lat nie mam już róż szczepionych bo to było bezsensowne. Ta róża krzaczasta również została mocno zniszczona ale na szczęście dość szybko się odbudowuje i może trochę gorzej ale mimo wszystko pięknie zakwitła, a zapach jej jest niesamowity i rozchodzi się bardzo daleko, a jak jeszcze wiatr powieje w sprzyjającym kierunku to ma się wrażenie, że jest się w różanym ogrodzie.

środa, 21 czerwca 2017

Bodziszki w moim ogrodzie

bodziszek korzeniasty
Moja miłość do bodziszków rozwijała się stopniowo. Tak jak do wielu innych gatunków pojawiała się od pierwszego spotkania tak tutaj dojrzewała latami niczym prawdziwy, dorosły związek. Zaczęło się od tych z pierwszego i drugiego zdjęcia, których obecnie mam mnóstwo i wciąż staram się nimi zapełniać wolną przestrzeń na działce ponieważ są idealne do zadarniania powierzchni. Pierwszych kilka kępek dostałam od sąsiadki z miejskiego ogródka w wieku 16 lat? Jakoś tak. ,,Posadź sobie i zobaczysz jak pięknie będą ci rosły i kwitły. " - oznajmiła sąsiadka przekazując mi przez wspólną siatkę kępkę zielonych liści z korzonkami. 

wtorek, 20 czerwca 2017

Chwaściara / Loving wildflowers

Jestem też chwaściarą. Nie znacie tego słowa? Zapewne, bo w toku swojej rozmowy na zaprzyjaźnionym blogu wymyśliłam je, a jeśli nawet istnieje to przywołałam. Chwaściara to ktoś kto kocha rośliny polne inaczej zwane chwastami. Jestem chwaściarą. Widzę siebie jak tańczę na łące, kręcąc piruety i wołającą głośno kwiaty polne są piękne i mijających mnie ludzi stukających się w czoło albo znacząco kiwających głową. Bardzo realna wizja i wcale nie taka odległa. Swego czasu tubylcy tej okolicy a obecnie nasi przyjaciele i sąsiedzi przyglądali się spode łba (They are surprised.)  moim wykopkom polnych roślin i sadzeniem ich w ogrodzie. Wspomniany głóg przeszedł już do historii. Uwielbiam to zdjęcie. Nie pamiętam czy już je wstawiałam, jest sprzed kilku lat ale nadal odzwierciedla mój stan ducha. 

niedziela, 18 czerwca 2017

Tęsknota

Warszawa

Jestem dzieckiem miasta i nic tego nie zmieni. Ani kozy, ani kury, ani radość z uprawy własnych warzyw czy owoców. Zdecydowanie lepiej czuję się w mieście niż na wsi. Ale jestem tu gdzie moje dzieci i moja rodzina. Tu gdzie rzekomo mają wygodniej i lepiej. Tu gdzie ja mam się czuć szczęśliwsza... Nie wiem czy jestem szczęśliwa, ale na pewno mam spokój ducha, który po części jest spowodowany mieszkaniem tutaj. 

piątek, 16 czerwca 2017

Rabata juniora

Widać żółty krzew na rabacie? To berberys ale nie pamiętam jaki, być może berberis thunbergii Aurea. W toku przesadzania i przeinaczania wyleciało to i owo a pojawił się nowy kolor. Być może lepiej wyglądałby niski purpurowy do pary z purpurowym dużym w głębi ale w rzeczywistości bardzo ładnie wygląda ten żółty i dodaje rabacie świeżości. Nie będzie zbyt duży, chociaż liczę na to, że jeszcze trochę podrośnie i rozkrzewi się. W poprzednim miejscu miał zdecydowanie za mało przestrzeni życiowej i był znacznie zagłuszony. Teraz może śmiało ,,rozwinąć skrzydła" i mam nadzieję, że to zrobi.


sobota, 10 czerwca 2017

Dzień jak co dzień

Dzień jak co dzień - taka myśl mi zaświtała siadając do komputera kiedy zastanawiałam się jak zacząć kolejny post. Jest sobota, dzień wolny dla mnie, piękna pogoda... piękny poranek bo podobno po południu ma znów padać. Poprzedni czas pielenia przepadł, mogę zaczynać pielenie i koszenie od nowa, tak jak by nic nie było robione. Niekiedy tam nawet mam. Pielę i koszę, potem przychodzi kilka dni opadów, po nich wpadali znajomi i pytali czy kosiarka nam się zepsuła i dlaczego nie pielimy w rabatach [wyćwiczony uśmiech nr 3] Wtedy naprawdę można zwątpić. Ale ja nie o tym chciałam pisać... ,,dzień jak co dzień" Co tak naprawdę to oznacza? Jaki jest ten nasz codzienny dzień? Czy rzeczywiście wolny dzień w tygodniu można tak nazwać? Przecież nie idę do pracy. Zrywam się z łóżka tak samo, ale to genetycznie uwarunkowane nie mające nic wspólnego z porannym wstawaniem do pracy. Dlaczego w wolny, sobotni poranek moja głowa nadała komunikat ,,dzień jak co dzień"?

czwartek, 8 czerwca 2017

Podwórkowe opowieści.../ My hens

kwiecień 
Nastał czas, że świat blogowy pełny jest kwiatów, słońca, wycieczek i jak to ja, wolę czytać niż pisać. W dodatku jak na innych blogach jest tyle interesujących i wciąż nowych rzeczy a mnie się zdaje, że w kółko piszę o tym samym. 
Właśnie wróciłam ze stawu, gdzie umieściłam przy brzegu grubszy konar, aby z jednej strony łagodnie wchodził w wodę. To dla ptaków. Człowiek staw ma i wydaje mu się, że ptaki mają gdzie się napić. Ale jak brzeg jest stromy to nie mogą. Wczoraj obserwowałam naszego, tegorocznego wróbelka, który próbował dostroić się (Sit down comfortably) do wysokiego garnka dla psów, w którym była woda i nie mógł sięgnąć a bał się, że wpadnie. To dało mi do myślenia na temat stawu i poideł dla drobiu, bo przecież są. Ale widać dla takiego małego ptaszka stanowią duży problem wielkie pojemniki. Nalałam od razu do płytkiej miski. Przy okazji apeluję o wystawianie poideł dla ptaków szczególnie tam gdzie jest bardzo gorąco. 

wtorek, 6 czerwca 2017

Łubin w moim ogrodzie

Moją ulubioną definicją chwastu jest ta,  że jest to niechciana roślina w ogrodzie. Chwastem więc może być każda roślina uważana za ogrodową. Ktoś, kto na przykład nie lubi róż będzie je wyrywał i zwalczał za wszelką cenę i one dla niego niepożądanymi roślinami w ogrodzie. Mąż nie przepada za półdzikimi odmianami właśnie róż. A mnie znów bardzo podobają się te tzw. bardziej wiejskie i nie zawsze tylko polne kwiaty. Tak jest w przypadku łubinu. Niby to taka pospolita roślina a miałam ogromny problem z jej zadomowieniem. Łubin jest dla mnie kwiatem ogrodowym zajmuje miejsce w rabacie wśród innych ogrodowych roślin i zachwyca mnie niezmiennie odkąd udało się jej zadomowić na mojej działce. 

niedziela, 4 czerwca 2017

Miejsce dla kwoki z kurczakami

Czeka inny post  na temat kur, ale skoro sama Natura dała nam taki prezent w dniu dzisiejszym, to będzie o kurach dzisiaj i  ten wydaje mi się sprawą priorytetową, szczególnie dla osób, które zostały przeze mnie zainspirowane do hodowli kur i mają po raz pierwszy kwokę wysiadującą już jaja. Kwoka siedzi na jajach około 21 dni a gospodarz w tym czasie powinien zastanowić się gdzie te kurczaki będą dalej mieszkać lub przygotować gotowe już miejsce ponieważ nie zawsze uda się idealnie wyłapać okres lęgowy i mogą  pojawić się wcześniej. Dobrze jest jak pisklaki wykluwają się ,,jedno po drugim" bo wtedy kwoka spokojnie siedzi na jajach a maluchy czekają.

sobota, 3 czerwca 2017

Szok w trampkach / Astonishment

Pielę... Pielę? Pielę, oczywiście, że pielę, nadal... rano, w południe, popołudniu... kiedy tylko znajdę czas. Na szczęście jeszcze we śnie nie pielę. W każdym razie jak pomyślicie o mnie to możecie w ciemno wyobrazić sobie, że pielę...  a dzisiaj to już sama siebie wyrzuciłam z dworu aby w końcu to przerwać bo ileż można? Jedna taczka... druga taczka... trzecia taczka... Więc pielę kolejno rabatę za rabatą. Tu dosadzę, tam dosieję, przesadzę... Gorąc taki, że moje prace ściśle związane są z przesuwaniem się Słońca po nieboskłonie bo wytrzymać można tylko w cieniu. Nigdy jeszcze nie byłam tak zsynchronizowana ruchowo ze Słońcem jak dzisiaj. Za naszym ogrodzeniem jest pozostawiony pas drzew, który też należy do naszej działki ale nie chcieliśmy ich usuwać. Są naturalnym parawanem oddzielającym nas od drogi. Ten pas drzew rzuca cień na działkę dając już od południa w wielu miejscach może nie cień ale takie lekkie rozrzedzenie tych promieni i mimo, że jest upał to nie ma tej przysłowiowej patelni i można coś podziałać na większym obszarze.

czwartek, 1 czerwca 2017

Duży Kacper

Jeśli jest Kacper na fotce zapowiadającej post to wiadomo, że będzie o naszych zwierzętach. I tak też będzie... chyba tak, raczej tak, bo wiadomo, że myśl potrafi spłatać figla i powędrować w zupełnie innym kierunku... jak chyba właśnie próbuje zrobić, więc wracamy do fotki z kozłem.  Uwielbiam tę fotkę.  Kryje w sobie tak wiele elementów z naszego życia, które w sposób przypadkowo a zarazem codzienny zarejestrowały się na zdjęciu. Drzewa leżące koło Kacpra to wczesnowiosenna niespodzianka pogodowa, która mogła się skończyć bardzo tragicznie jakby przyłączył się do zaistniałego duetu wichury i drzew jeszcze  samochód z pasażerami. Dziwaczne ogrodzenie za Kacprem ,,łatane" na różne sposoby to nasza niewiedza na temat kóz i ich pomysłowość i siła. A tę niebieską piłkę z lewej strony przyniósł w pyszczku Reksio do zabawy z Kacperkiem.