Obserwatorzy

poniedziałek, 20 października 2014

Zakochana w marcinkach...

Podczas spaceru po działce przysiadłam przy jednej z wielu kęp marcinków aby posłuchać październikowego brzęczenia owadów. Ledwo przycupnęłam, jak przybiegł kociak i bezpardonowo (no problem) wskoczył mi na kolona, potem z ramion na samą głowę i zwieszając się zaczął mruczeć mi wprost do ucha. Chyba stęskniła się  za mną, to tegoroczna kotka Zora. Dobrze, że pszczoły i osy nic nie robią sobie z obecności kota bo by nic z tej mojej obserwacji nie wyszło. Przyznać muszę, że przepięknie wyglądają latając z kwiatka na kwiatek. Moje kępy marcinków należą do dzikiej odmiany, którą zastałam już tutaj i pieczołowicie pilnowałam aby nic się jej nie stało podczas budowy, gdyż została wytępiona przez sąsiadów i marne byłyby szanse na jej odtworzenie. Na szczęście i jej zależało na przetrwaniu więc dzielnie obie stałyśmy na posterunku. 

Dziś mój ogród jeśli tak można o 
nim powiedzieć jest pełny marcinków a ja zakochana w tych ,,chwastach", chcę go jeszcze bardziej nimi wypełnić. Fantastyczne jesienne astry, które raz posadzone radzą sobie na mojej glebie wyśmienicie... momentami może nawet zbyt śmiało sobie poczynają, ale na obecną chwilę ogromnie mnie to cieszy. Nazwę swą zawdzięczają kwiatom w kształcie gwiazdek. W Polsce te byliny potocznie zwane są marcinkami ponieważ nazwa ta pochodzi od Marcina, którego imieniny, przypadające w październiku, wypadają w porze ich kwitnienia. Mimo, że astry kojarzą się z nadejściem jesieni, to istnieją gatunki i odmiany kwitnące późną wiosną i latem. Obecnie, oszalała na ich punkcie ściągam wszystkie możliwe kolory. Kolejne kolorki czekają na przyszłą jesień, siedząc sobie w ziemi i mam nadzieję, zadamawiając się w niej. Ponad metrowej długości wiechcie gęsto tworzących kępę o drobnych ale licznych kwiatach są ogromnym siedliskiem dla owadów i piękną ozdobą mojej działki, szczególnie, kiedy padają na nie promienie słoneczne, wtedy aż błyszczą niczym klejnot. Właśnie powiewa wiatr kołysząc  drzewami i krzewami. Skąd bierze się ten szum? 

Magicznie wyglądają drzewa trzepocząc liśćmi na wietrze. Wszystkie w jednym kierunku i z tą samą szybkością niczym wirujące, zwiewne baletnice.
Nie spodziewałam się, że o tej porze roku spotkam jeszcze tyle motyli. Kołyszą się rytmicznie na łodygach kwiatów... kołyszą się młode drzewka. Jak bym oglądała taniec. W którąkolwiek nie spojrzę stronę wszystko kołysze się. Moja osoba siedząca nieruchowo aż nie pasuje do tego miejsca. Moja działka tańczy...
Olcha, którą znam od cienkiego patyczka właśnie uśmiechnęła się do mnie, radośnie kołysząc swoimi długimi gałęziami. Jeszcze kilka lat temu spoglądałam na nią z góry, dziś ona patrzy na mnie z wysoka. Dobiegający mnie szum wiatru kojarzy mi się z nadmorskim szumem na plaży, tylko tu jeszcze połączone jest z głośnym trzepotem liści.

 Za każdym razem widząc jak sikory bogatki całą grupą obsiadają wysokie już olchy upewniam się, że słuszną podjęłam decyzję nie usuwając ich. One zdecydowanie szybciej rosną od iglastych. Pewnie już wielokrotnie piałam o tym, że uwielbiam ich świergot, jest taki melodyjny i delikatny.  Ale może to tylko ja tak odbieram przez codzienne obcowanie z papugami falistymi.
Jakiś ptaszek pięknie treluje ale nie znam jego nazwy. Dwa wróbelki wpadały pomiędzy gałązki tui kłócąc się głośno, potrzepotały piórkami i poleciały do warzywnika. 
Niech lepiej uważają, bo tu ze mną mieszkają koty i tylko czekają na takie rodzinne awantury. Wiatr z lekka ucichł i do razu rozbrzmiały ptasie głosy. A już wydawało mi się, że jest ich niewiele. Z daleka zza pasa gęsto porośniętych drzew dobiega mnie meczenie kozy. Czyżby pojawiło się nowe kopytko? Najpierw myślałam, że to z pola muczą krowy ale nie, zdecydowanie nie, to koza. W trakcie spaceru po działce przeszłam na jej tył, niedaleko pastwiska Melci i kóz sąsiada i to nie żadna z nich meczy. W dodatku odgłos niesie się z daleka...

... :)

20 komentarzy:

  1. Agatku, ślicznie opisujesz przyrodę. Ja też kocham ten świergot ptaszków, jest naprawdę rozkoszny. A marcinka mam tylko jednego, chyba najbardziej popularnego - fioletowego i właśnie już przekwitł... Teraz czytam na temat okrywania roślinek na zimę, bo już stresuję się, czy moje roślinki przetrwają mrozy.

    Pozdrawiam Cię cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kocham Marcinki, mam 5 odmian. Zachowałam też szczątkowe ilości tych najbardziej dzikich, które moja babcia nazywała " kocim wrzaskiem" i stroiła nimi ziemne groby swoich babek na Wszystkich Świętych. Jak miło czytać u Ciebie o rzeczach najprostszych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczy najprostsze są najtrudniejsze do zobaczenia ;) Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Miło do Ciebie zaglądać na bloga i do ogrodu ! Piękne jesienne zdjęcia !
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu Jagnom :)
    Kochana pięknie opisujesz swój ogród, czuje jakbym w nim była razem z Tobą :)
    Hej, może prześlesz mi małą zaszczepkę marcinków ;) ?? Też je uwielbiam, ale jakoś do tej pory nie miałam okazji ich posadzić, muszę to szybko nadrobić, zawsze jak je widzę w czyimś ogrodzie, przy płocie, to obiecuję sobie, że je posadzę i jakoś nie wychodzi... pozdrawiam serdecznie jesiennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam rozmawiać o zwierzakach... obserwować je, poznawać... może właśnie dlatego zawsze miałam ich tak dużo... Nie chcesz się zarejestrować w googlach?

      Usuń
  5. Śliczne te marcinki:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesiennie w Twoim ogrodzie ale widać że jeszcze jest w nim życie :-)

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! U mnie przez cały rok jest życie w ogrodzie :D Pozdrowionka!

      Usuń
  7. Ależ Twój ogród jest cudny! Taki dziki! Widać las...Miejsce urocze, wręcz magiczne. Na pewno masz ciszę, która w uszach dzwoni:)
    Też kocham marcinki i mam ich sporo. Głównie różowe i niebieskie. Długo stoją w wazonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Dziki" na pewno :D O tak... cisza w uszach dzwoni nawet coś o niej pisałam w drugim poście :P Pozdrawiam :))

      Usuń
  8. Twoja działka jest przepiękna i po prostu mi przypomina taki tajemniczy ogród. Świetnie bym się czuła u Ciebie. Idealne miejsce, aby się zaszyć i zapomnieć o całym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..aaa i jeszcze Ci zapomniałam powiedzieć, jak byłam mała, to zawsze marzyłam o domku z ogródkiem. W tym ogródku miało wszystko rosnąć w harmonii i nie tak w rządkach, tylko właśnie tak naturalnie się z sobą komponować. I chciałam mieć altankę, która obrośnięta by była pnączami...To były marzenia i teraz też jeszcze marzę o ogródku, chociaż jakimś malusieńkim, nawet takim, do którego altanka nie wejdzie:)))

      Usuń
    2. Marzenia są potrzebne, to naturalny motor do działania, mam nadzieję, że uda Ci się zrealizować te marzenia :))))

      Usuń
  9. Bardzo lubię marcinki i mam je w kilku kolorach, a także te o których piszesz, że kwitną latem
    Wdzięcznie wyglądają, gdy krzaki obsypują się tym drobnym kwieciem.Stworzyłaś oazę naturalności.

    OdpowiedzUsuń