Obserwatorzy

poniedziałek, 8 września 2014

Rankiem w kurniku

Zawsze wydawało mi się, że na wsi gospodarze pierwsi wstają, tak jak to było w przypadku moich miejskich zwierząt, które smacznie sobie spały, gdy ja byłam już na nogach. Na pewno tak bywało w gospodarstwie mego wuja, który wstawał jeszcze nocą aby oddać pełne bańki mleka pracownikowi mleczarni. Mnie się udaje wstać przed zwierzętami późną jesienią lub zimą, kiedy to dzień późno wstaje. Mowa oczywiście o kurnikowych mieszkańcach.  Kiedyś nawet z latarką zajrzałam do nich wpuszczając trochę zimnego powietrza, to co poniektóre z lżejszym snem, zaspanym oczkiem łypały na mnie, zastanawiając się po co tu przyszłam? lub może nawet, kim w ogóle jestem? Stroszyły piórka na powrót, poprawiały się na grzędzie i głowę skrywały w piórka lub po prostu zamykały oczy biorąc mnie za jakąś niegroźną, senną zjawę jedynie. Wiosną i latem wstanie przed nimi jest  niemożliwe. Nawet o brzasku dnia stojąc na balkonie słyszę pierwsze piania dobiegające z kurnika. A mam obecnie trzy koguty więc przekrzykują się w pianiu jak tylko mogą, chociaż zauważyłam, że pewna hierarchia panuje i na tym polu. Dziś  będzie o poranku w kurnikowym wybiegu, dlaczego? Nie wiem...tak jakoś mnie natchnęło...może dlatego, że lubię wcześnie rano wstać i o poranku jest tak pięknie, rześko? Budzi się nowy dzień, nowe nadzieje, nowe plany... nowy kolejny niepowtarzalny dzień w naszej rutynowej codzienności. :)

Latem, wiosną czy wczesną jesienią mają one swój niepowtarzalny klimat z powodu rześkich i słonecznych poranków a jeśli nawet niesłonecznych to ogólnie ciepłych i pachnących przyrodą. 
Aż chce się rano wyjść i witać się z nowym dniem. Z racji tego, że mieszkamy po sąsiedzku z lasem kurnik i kacznik jest na noc zamykany dlatego też poranny obrządek na ogół sprawnie idzie. Idąc dzisiaj słyszałam grupkę sikorek siedzących w zagajniku brzozowo-olchowym.  Już na tyle urosły, że stały się atrakcyjne dla ptaków co mnie ogromnie cieszy. Wyposażona w dużą, zieloną konewkę opłukuję i nalewam świeżej wody do wszystkich poideł a jest ich sporo, od klasycznego poidła bańkowego po stare już nie używane przez nas garnki, garnuszki czy prodiż. Mieszkańcy stłoczeni przy drzwiach nasłuchują i wyczekują otwarcia ich drzwiczek. Osobiście uwielbiam dźwięk nalewającej się wody i one na pewno też to słyszą. Słyszę jak komentują dochodzące do nich dźwięki z zewnątrz i pewnie się niecierpliwą. Czasami zastukam im w drzwiczki to kogut mi odpowiada ale po tonacji głosu wydaje mi się, że raczej mnie pogania czy strofuje niż wita się ze mną. Kurnik i kacznik są ze sobą połączone małym przejściem zrobionym z usunięcia jednej, pionowej deski z łączącej ich ściany aby kury mogły swobodnie przemieszczać się po całości i dotrzeć do swoich ulubionych miejsc znoszenia jajek.

Wczoraj na przykład podczas popołudniowego karmienia i uzupełniania wody doleciał mnie z kurnika okropny skrzek kurzy aż zajrzałam do środka.  Jedna  kura domagała się od drugiej aby ta natychmiast zeszła z jej miejsca na znoszenie jaj mimo, że dwa kolejne stanowiska były wolne. Czasami zastanawiam się jak ten nasz trzy letni kogut radzi sobie z tą całą kurzą menażerią i tymi różnymi dylematami swoich pań, do tego jeszcze musi utemperować swoich rocznych synów i wieść jakieś w miarę ułożone życie z kaczkami, z którymi przyszło mu mieszkać a są zupełnie innym gatunkiem stworzeń nie tylko pod względem wyglądu ale i zachowania. 
Ale miało być o porannym karmieniu przecież ...
Z niezrozumiałych dla mnie powodów, rankiem kury przechodzą do starej części kurnika, obecnego kacznika i tam zbite w kupie niemalże razem z kaczkami czekają na otwarcie drzwi. Ostatnio urozmaicam im życie i raz jedne drzwi pierwsze otwieram raz drugie, więc teraz siadają po środku i nasłuchują.
Dziś nawet ku ich wielkiemu zdziwieniu wślizgnęłam się do środka aby pstryknąć im zdjęcie jak tak stoją i czekają. Kiedy otwieram te właściwe drzwi to wylatują wręcz na łeb na szyję gnając do karmnika i po drodze wypatrując ziaren. Poranna rywalizacja o najsmaczniejsze ziarenka czy gotowaną paszę zawsze mnie zaskakuje. Lubię kucnąć sobie z boku i przez chwilę popatrzeć na ten ich świat, obyczaje. Przyjrzeć się czy jest wszystko w porządku na wybiegu, czy są zdrowe, czy tegoroczne kurczaki ładnie rosną, czy jedzą. Ktoś zawsze do mnie
podejdzie dziobnąć mnie w kalosz czy po prostu ot tak przejść koło mnie. Tłok przy karmniku z wolna się rozrzedza i kolejno towarzystwo rozchodzi się po całym wybiegu szukając rozrzuconych przeze mnie ziaren. 
To taka nasza zabawa a raczej mój pomysł na urozmaicenie im przedpołudnia. Promienie porannego słonka przebijają się przez ścianę porośniętą olchami po której pnie się winogrono. Siatka kurzego ogrodzenia okazała się dla niego niewystarczającą podporą i poszukał sobie sam czegoś na swoją miarę. W każdym razie rankiem wybieg kurzy wygląda naprawdę ślicznie, kiedy to padają na niego promyki słońca rozświetlając gałązki rosnących tam drzewek i rzucając refleksy na ziemię. Kurki rozchodzą się w głąb wybiegu jakby właśnie szły do tych rozświetlonych miejsc. Pojedyncze jednostki zostają szlifując korytko na połysk lub może kurki znają powiedzenie ,,kto zjada ostatki ten jest piękny i gładki? Trzy koguty to jest do kogo się wdzięczyć. Przynajmniej mam już za sobą temat o seksualności kurzej. Brzuszki pełne więc nadchodzi odpowiednia pora do kolejnego piania i podkreślania statusu w stadzie.

 Zaraz za pierwszym ,,ku ku ryku" rozbrzmiewają kolejne z sąsiednich gospodarstw. A mamy aż dwa. Chyba tylko podczas ich wspólnego piania okoliczni mieszkańcy mogą się dowiedzieć, że w ogóle w ich otoczeniu są jakieś hodowle kur i kogutów, bo to bardzo ciche stworzenia... chyba, że się kłócą kury! Pianie jest głośne i donośnie niesie się po okolicy. Dziś wręcz wdarło mi się głęboko w uszy jak czerwony jegomość zapiał mi stojąc tak mniej więcej z metr ode mnie. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zaraz po śniadaniu widać ogromną różnicę między
kurami a kaczkami. Koguty w tym czasie pieją, kury gdacząc grzebią w ziemi a kaczki zajmują się poranną toaletą przy swoim brodziku kąpielowym.  Myją piórka i układają je na całym ciele. Najfajniej wyglądają jak wyginają głowy do tyłu lub prostują się czyszcząc się na brzuszku. Z trzepotaniem skrzydeł trzeba uważać aby być na odpowiedniej odległości szczególnie po prawdziwej kąpieli około południowej, szczególnie w upalne dni. Zasięg mokrych skrzydeł jest imponujący.  Podczas porannego karmienia zawsze, któryś z kotków mi towarzyszy przyglądając się również z boku temu całemu porannemu harmidrowi. Szczególnie kociaki są zainteresowane bo to dla nich nowość. Często podczas grupowej kaczej toalety i kociaki przyłączają się liżąc swoje futerko.
- Kici... kici... koteczku, chodź tu do mnie bo cię jeszcze kogut dziobnie albo kurka. - nawołuję co i rusz odważniejsze jednostki, które próbują bawić się z mieszkańcami kurnikowego wybiegu.



15 komentarzy:

  1. Masz piękną i różnorodną gromadkę na tym wybiegu. Jako dziecko też bardzo lubiłam obserwować zachowania kur, kogutów i indyków. Dużo radości, ale zapewne też i sporo masz obowiązków z opieką tej uroczej gromady. Miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hello from Spain: I like to get up early. Waking up to the sound of the chickens is very cute. Keep in touch

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam pianie kogutów, to jedno z moich uroczych wspomnień z dzieciństwa :)
    Masz cudowną i chyba szczęśliwą gromadkę :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Ja też lubię pianie kogutów :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Aż mi się przypomniało moje życie, zanim wyjechałam do DE!
    Mieszkałam na wsi na Mazurach i takie widoki i odgłosy nie są mi obce...
    Swietny post!

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne życie mają u Ciebie mieszkańcy kurnika:) Slicznie o nich piszesz. Kury to mądre ptaki, kaczki też:) Chciałam i ja kupić kilka kurek, aby mieć własne jajka, ale mąż nie chce. Często wyjeżdżamy i kto by je karmił? Mam psy i brak chętnych do zamieszkania na 5 dni aby je doglądać:) A u mnie tak pięknie:) No cóż mam blokowych przyjaciół. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy drobiu jest trochę pracy... trudno z wyjazdami wtedy :)

      Usuń
  6. Hello Agatek...Loved your photos. Sweet kitty, too.

    Thank you so much for your visits and for your sweet compliment on my blog. Love when you stop by. Susan

    OdpowiedzUsuń
  7. I visit your blog with big pleasure. Greets.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale masz zdrowe stado, jestem pełna podziwu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I długowieczne... trzymamy dla jajek głównie :)))

      Usuń
  9. Tyle radości masz z tych stworzonek. Troszkę zazdroszczę ale może już niebawem i ja będę wstawać z kurami .

    OdpowiedzUsuń