Pomimo nieciekawej pogody w maju to wszystko pięknie rosło a najbujniej oczywiście chwasty. Świat zaczął się tak pięknie zazieleniać i przybierać mój ulubiony kolor - soczystej zieleni. Uwielbiam ten moment, ten stan w przyrodzie. Możliwość zbierania zieleniny dla drobiu rekompensowała nam niedogodności pogodowe i zastój w zaplanowanych pracach polowych. Lepiej się cieszyć z małych rzeczy niż chodzić z posępną miną i jęczącą duszą. A dla kur i kaczek wcale to nie była taka ,,mała rzecz". One są zawsze wręcz podekscytowane, kiedy zaczynają dostawać świeże rośliny.
Na pierwszym zdjęciu prezentuje się jeden z dwóch synów naszego kogutka Szarusia. Podziwiam męża, bo ja ich nie rozróżniam, chociaż opowiada mi jakimi piórkami się różnią. Wierzę mu na słowo. Młodych kogutków mamy trzy i nawet żyją sobie zgodnie, co naprawdę rzadko się zdarza. Prym w haremie, oczywiście, wiedzie Szaruś. Poniżej na zdjęciu widać kolejnego kogutka - Czarnego. Przypomnę, że przybył do nas jako wsparcie kurczaczkowe dla kwoki, która koniecznie chciała wysiedzieć jajka. Co jakiś czas dokładamy kilka 1-2 dniowych kurczaków kwoce dla wzmocnienia stada, poprzez nowe geny. W naszej ocenie, taki kurczak jest przekonany, że się tu urodził i samo stado od razu go przyjmuje. Same korzyści i mniej traum dla nich jak i dla nas. A kwoka, jak już wcześniej wspominałam, nie umie liczyć i jej wszystko jedno ile ma kurczaków do opieki. Oczywiście, nie może być ich za dużo, bo nie ogarnie towarzystwa.
W czerwiec wkroczyliśmy z impetem słonecznej pogody, która dość szybko wymazała złe wspomnienia majowe. Nadal stoimy z wieloma pracami, bo teraz dla odmiany często pada. Ale tutaj też widzimy dużo korzyści. Ale o tych korzyściach to opowiem kolejnym razem. Jeszcze rzut okiem na stadko z innej perspektywy...
... i życzę wszystkim zdrowia, pogody ducha i samej realnej dobrej pogody. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.:)