Gdyby nie to, że najcieplejsze promienie słońca przygasają koło godziny piętnastej (3 p.m.) to można by obecne dni pomylić z latem. Noce dużo chłodniejsze i pojawiające się już poranne przymrozki coraz wyraźniej uświadamiają nam, że to już jednak jesień. Może się komuś wydać nieprawdopodobne ale wróbelki zapozowały mi, wychodząc na przeciw mojej prośbie. Są to nasze, podwórkowe wróbelki mające gniazda pod naszym dachem, które od rana do zmierzchu ćwierkają na drzewkach przed tarasem i którym bardzo chciałam zrobić zdjęcie i je poprosiłam aby siadły tak, aby mój kiepski aparat mógł je ,,sięgnąć" swym obiektywem. I nawet nie musiałam długo czekać chociaż trochę się nagadałam. Może to mój głos je zwabił, nie wiem, ale twardo siedziały i czekały aż je obiektyw odnajdzie wśród tych gałązek. Zdjęcie i tak mocno wykadrowane ale są, mam i mogę się cieszyć ich widokiem, kiedy tylko zapragnę na nie popatrzeć.
U nas, jak w większości u innych, niby nic się nie dzieje a się dzieje i jest w sumie podobnie bądź aż tak odmiennie, że może kogoś przerazić mój światopogląd. Siedzę i dumam co tu napisać, jakie zdjęcia wstawić aby znów się nie rozgadać i najmniej zszokować. W sumie już na wróbelkach mogłabym poprzestać...
Zostałam natchniona przez kogoś ostem w ogrodzie a raczej wzmianką o tym, że jakieś ptaszki żywią się nim, bardzo proszę aby ta osoba odezwała się bo [tutaj] chcę wstawić link do jej posta.
Bardzo ubolewam, że nie ma w blogosferze możliwości oznaczenia sobie wybranych postów innych blogerów aby móc je sobie wyróżnić i potem do nich wracać. Zaczęłam sobie już kopiować linki do nich w prywatnej bazie danych. W każdym razie i ja postanowiłam znaleźć miejsce w ogrodzie na osty, które nota bene bardzo lubię. Na drugim zdjęciu nie udana próba uchwycenia biedronki na oście. Praca nad takim miejscem jeszcze trwa, najważniejsze, że jest już wybrane miejsce a to już połowa sukcesu. Te są na zasadzie przypadku bądź znów Matka Natura przyszła mi z pomocą słysząc moje plany albo mój entuzjazm. W sadzie, centralnie na środku sadu, gdzie rzucało się suche gałęzie i inne takie po wiosennych porządkach usypała się kupa różności, która miała być uprzątnięta ,,jutro" przez małżonka i stała się stałym elementem naszego sadu. Jako, że co jakiś czas odwiedza nas jeż ale natrafiamy na niego przypadkiem i tak naprawdę nie mamy pojęcia czy jest czy nie tym razem, więc na jesieni tego typu ,,konstrukcji" nie ruszamy bo mogą być już domem zimowym dla kogoś.
I na tej zasadzie, kolejny rok będziemy zimę spędzać z tą kupą, na której przez kilkuletnie ,,jutro" wysiały się te piękne osty. W przyrodzie nic się nie marnuje. I może tym razem na tym poprzestanę bo zagłębiając się dalej w moją ekologiczną egzystencję przyczynię się do choroby nerwowej części ogrodniczych duszków, które zaglądają na mój blog aby upewnić się, że ich ciężki trud działań ogrodowych jednak się opłaca :)
U nas, jak w większości u innych, niby nic się nie dzieje a się dzieje i jest w sumie podobnie bądź aż tak odmiennie, że może kogoś przerazić mój światopogląd. Siedzę i dumam co tu napisać, jakie zdjęcia wstawić aby znów się nie rozgadać i najmniej zszokować. W sumie już na wróbelkach mogłabym poprzestać...
Zostałam natchniona przez kogoś ostem w ogrodzie a raczej wzmianką o tym, że jakieś ptaszki żywią się nim, bardzo proszę aby ta osoba odezwała się bo [tutaj] chcę wstawić link do jej posta.
Bardzo ubolewam, że nie ma w blogosferze możliwości oznaczenia sobie wybranych postów innych blogerów aby móc je sobie wyróżnić i potem do nich wracać. Zaczęłam sobie już kopiować linki do nich w prywatnej bazie danych. W każdym razie i ja postanowiłam znaleźć miejsce w ogrodzie na osty, które nota bene bardzo lubię. Na drugim zdjęciu nie udana próba uchwycenia biedronki na oście. Praca nad takim miejscem jeszcze trwa, najważniejsze, że jest już wybrane miejsce a to już połowa sukcesu. Te są na zasadzie przypadku bądź znów Matka Natura przyszła mi z pomocą słysząc moje plany albo mój entuzjazm. W sadzie, centralnie na środku sadu, gdzie rzucało się suche gałęzie i inne takie po wiosennych porządkach usypała się kupa różności, która miała być uprzątnięta ,,jutro" przez małżonka i stała się stałym elementem naszego sadu. Jako, że co jakiś czas odwiedza nas jeż ale natrafiamy na niego przypadkiem i tak naprawdę nie mamy pojęcia czy jest czy nie tym razem, więc na jesieni tego typu ,,konstrukcji" nie ruszamy bo mogą być już domem zimowym dla kogoś.
I na tej zasadzie, kolejny rok będziemy zimę spędzać z tą kupą, na której przez kilkuletnie ,,jutro" wysiały się te piękne osty. W przyrodzie nic się nie marnuje. I może tym razem na tym poprzestanę bo zagłębiając się dalej w moją ekologiczną egzystencję przyczynię się do choroby nerwowej części ogrodniczych duszków, które zaglądają na mój blog aby upewnić się, że ich ciężki trud działań ogrodowych jednak się opłaca :)
Kochani, pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Ze względu na kontuzję nogi myślę sobie, że będę miała wreszcie czas aby nadrobić zaległości w czytaniu Waszych blogów :)
Fajnie tak spędzać czas w śród przyrody:) Pozdrawiam i zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńTak, uwielbiam przyrodę, chociaż również jako wypady z miasta są przyjemne i zdecydowanie wygodniejsze dla mnie :)
UsuńA wiesz, że ja też mam taką "nietykalną" kupę chabęzi, bo zawsze spóźnimy się ze sprzątnięciem i nigdy jesienią nie wiemy, czy sobie jeż nie obrał jej za zimowe leże. Osty w ogrodzie są ładną dekoracją. Zostawiam, je jak najdłużej, bo w każdej postaci są bardzo fotogeniczne. Polecam jeszcze mikołajka. Prześliczne ma kolory.
OdpowiedzUsuńJak miło wiedzieć, że nie tylko u nas jest taka kupa :D A osty rzeczywiście są cudne, tylko trudno je utrzymać w jednym miejscu, okropnie się panoszą... Mikołajek... muszę o nim poczytać, dzięki :)
UsuńWróbelki pięknie zapozowały, masz dar przekonywania. Kontuzji współczuję i życzę powrotu do pełni zdrowia. Żeby wypełnić Twój czas spróbuję odkurzyć mojego bloga. Z jesiennym pozdrowieniem☺
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia :) Ale fajny pomysł, to będę wypatrywać kolejnego posta... i tak wypatruję go ciągle ale teraz to będzie już tylko oczekiwanie :D
UsuńMoi rodzice w tym roku wzbogacili Dzicz w ostropesty plamiste znane z swojego zbawiennego działania na wątrobę. Jak pięknie wyglądały na tle winorośli. To na prawdę ozdobna i dorodna roślina - poleca.
OdpowiedzUsuńJak dobrze napisać taki post bo można dowiedzieć się o nowych ozdobnych ,,chwastach" :D dzięki :) Ale jaki on podobny do osta! Może i gdzieś u mnie jest ale biorę go za osty :D
UsuńNie da się go przeoczyć, to wielka roślina o łaciatych liściach i wspaniałych wielkich ostowatych kwiatach.
UsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia. Bardzo fajnie udało Ci się uchwycić wróbelki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Dziękuję :)
UsuńU mnie na łące też rosną osty. W ubiegłym tygodniu "okupowały" je całe stada szczygłów. Próbowałam zrobić im zdjęcia ale porywisty wiatr zbyt mocno ruszał roślinami. Agatko, wróbelki wyszły znakomicie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
I chyba właśnie o szczygły chodzi? Mam nadzieję, że zajrzy tu autorka tamtego cudownego posta i będę mogła wstawić link do niego :)
UsuńOjej, to zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSzybkiego powrotu do zdrowia Agatko. Serdeczności.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOczywiście zdrowia życzę, bo tak przykutym do domu to kurde czasami nie fajnie, zwlaszcza gdy w dzień piękne slonce. Lubię jak w ogrodach nic się nie marnuje:-) także nadrabiaj zaległości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOsty mają bardzo wiele uroku!
OdpowiedzUsuńO tak :) Ogólnie każdy je lubi, tylko jedni wolą je podziwiać poza terenem swojego ogrodu :D
UsuńU mnie ptaszki zbyt płochliwe na taką sesję :)
OdpowiedzUsuńO to szkoda :)
UsuńNie wiem dlaczego, ale lubię osty. Jak dla mnie to bardzo tajemnicze rośliny :). Trochę mnie przypominają. A wrzesień w tym roku był piękny... Mam nadzieję, że po takiej pogodzie październik też będzie w miarę znośny. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :)
UsuńU mnie rzadko można spotkać oset... na posesji nie mam go wcale...
OdpowiedzUsuńzdrowiej kochana !
pozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję :)
UsuńAgatko, szybkiego powrotu do zdrowia <3
OdpowiedzUsuńOsty są piękne, w mojej okolicy sporo ich rośnie nad rzeką :)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness <3
Dziękuję Ci kochana za życzenia zdrowia ale i za tę informację o ostach, bo ja właśnie znalazłam dla nich miejsce niedaleko stawu :)
UsuńPrzede wszystkim życzę powrotu do zdrowia! Jesień jest piękna i ma swoje uroki. Jak miło, że uwieczniasz je na zdjęciach. Dzięki temu ktoś, kto nie widzi tego wszystkiego na co dzień, może przyjść tu, popatrzeć, nacieszyć oczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Witaj! Miło mi Cię gościć. Dziękuję za życzenia zdrowia i taki miły komentarz :)
UsuńNie mam w ogrodzie ostów ale przyznaję, że wyglądają malowniczo.
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia Agatko :)
Osty to dość kłopotliwa roślina. Na ogół mam problem z zadomowieniem na działce roślin mocno inwazyjnych a ona całkiem dobrze sobie radzi... mimo ogromnych przyrodniczych planów mam wątpliwości... dziękuję :)
UsuńDziś chłodno i nastała typowa jesień,ale od jutra nawet po 20 st więc zrobi się znów miło . Dużo zdrowia i pozdr
OdpowiedzUsuńA to zależy chyba w jakim rejonie Polski bo u nas to ocieplenie trwa i ma się niebawem skończyć... jest taka zmienność pogodowa, że ja się zaczynam już gubić :)
Usuń