Moja działka to dziwny ogród, w którym można się nawet dopatrzeć charakterystycznych reguł aranżacji ogrodów ale stworzony tak jakby ślepy malował obraz. Ale wiecie co? Kiedy patrzę na niego z wysokości tarasu albo balkonów to bardzo mi się podoba. Z parteru też. Ostatnio nawet podzieliłam się z mężem takim uczuciem czy myślą, że patrząc na nasz ogród, przynajmniej na tę część najbardziej zbliżoną do ogrodu a przeze mnie zwaną ,,starą częścią", od razu widać, że jest on stworzony przez miłośników ptaków.
I tak właśnie jest. Jak sięgnę pamięcią od początku myślą przewodnią były ptaki. Mój mąż, niespełniony leśnik automatycznie podążył za tą ideą, chociaż pierwsza jego myśl zmroziła moją duszę, czego dowodem jest to, że dość mocno zapisała się w niej i wyprzeć tego strasznego wspomnienia nie mogę mimo pięknych rzeczy przyrodniczych jakie nastąpiły potem i tworzą się od tylu lat.
I tak właśnie jest. Jak sięgnę pamięcią od początku myślą przewodnią były ptaki. Mój mąż, niespełniony leśnik automatycznie podążył za tą ideą, chociaż pierwsza jego myśl zmroziła moją duszę, czego dowodem jest to, że dość mocno zapisała się w niej i wyprzeć tego strasznego wspomnienia nie mogę mimo pięknych rzeczy przyrodniczych jakie nastąpiły potem i tworzą się od tylu lat.
Ropucha z jesieni chyba się ze mną zakumplowała (to make friends). Być może nie doceniłam faktu jej pójścia w zimowy letarg w mojej obecności traktując to jedynie jako epizod naszej wspólnej codzienności. Dla niej to chyba nie był tylko epizod. Nie znam się na życiu ropuch, czy są terytorialne ale wspólnie dzielimy przestrzeń wokół altany. Obydwie upatrzyłyśmy sobie pas rabaty przed nią i obie na swój sposób ją porządkujemy. Dokładnie wczoraj w dość niespodziewany dla siebie sposób odkryłam miejsce jej letniej rezydencji a mianowicie pod źdźbłami gęstej kępy trawy ozdobnej. Chciałam ją z lekka uporządkować usuwając uschnięte jej części, kiedy oko w oko stanęłam przed ogrodowym płazem. Ropucha wykazała się większym refleksem i po prostu zamarła licząc na to, że ją dojrzę, nie dotknę i nie wydam tego potwornego dźwięku... swoją drogą, ciekawa jestem jak nazywa mnie ropucha? W istocie tak też się stało. Moje oko dojrzało, serce zamarło, przekazało informację do mózgu albo i go pominęło, w każdym razie zaczęło bić dalej, zabrało rękę od trawy a nogi całe moje ciało. Ptasie trele nie zostały zakłócone, kolejna nasza wspólna tajemnica byleby nie przerodziła się w jeszcze bardziej zażyłą znajomość bo ja absolutnie nie jestem na nią gotowa.
A teraz o zdjęciach, jeśli ktoś myślał, że będzie fotka ropuchy to niestety nie. Nawet gdybym miała aparat pod ręką to spotkanie było tak niespodziewane, że raczej o zrobieniu zdjęcia bym nie pomyślała. Pierwsze zdjęcie to przepiękny lilak wielkokwiatowy, który cieszy mnie ogromnie bo ciągle był podjadany przez Melcię i tak naprawdę odradzał się na nowo i nie byliśmy pewni czy przypadkiem nie jest szczepiony i odrodzi się podkładka. W temacie bzów to wstawię link do zagranicznego bloga, przepięknego ogrodu, który teraz tonie w lilakach (lilacs). Uwielbiam do niego zaglądać: Aiken House & Gardens. Kolejne dwa z bodziszkiem korzeniastym, który fantastycznie zadomowił się. Dwa ostatnie to kuklik ogrodowy, który jest byliną zimującą w gruncie. Bardzo podoba mi się wśród traw i smukłych liści innych kwiatów ogrodowych. Jest takim pierwszym kwitnieniem nim nadejdzie czas liliowców. Jeszcze raz rzut okiem na fragment naszej wspólnej rabaty z Ropuchą. I dostała swoje imię.
Bardzo serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników
i życzę miłych chwil.
:)
Piękne zdjęciu bzu ^^ Szkoda, że ropuchy nie udało się uwiecznić ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Czasami pojawia się w postach ;)
UsuńPiękny bez.:) Ciekawa historyjka z ropuchą.:) Przesyłam serdeczne pozdrowienia Agatko.:)
OdpowiedzUsuńCiężkie życie mają ropuchy ze mną :D
UsuńBez wygląda cudnie. Może i ropuchy są terytorialne, może i nie, ale mimo że są bardzo pożyteczne, to u nas lepiej, żeby nam w drogę nie wchodziła :D Pozdrawiam słonecznie! :)
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńŚliczny bez.Chyba nie są terytorialne ;-) Ja miałam kilka lat temu spotkanie z taką małą ropuszką u siebie, po kilku dniach gdzieś powędrowała. W tym roku para małych jaszczurek zagościła, zobaczymy czy na dłużej ;-) Piękny ten kuklik, mam taką roślinę tylko kwitnie pomarańczowo. Nie znam jej nazwy, ale liście na zdjęciu takie same .
OdpowiedzUsuńJak się kuklik na dobre zadomowi u mnie to poszukam też innych kolorów :)
UsuńPiękny lilak nam pokazałaś. Jak ja lubię Twój ogród i bodziszki w nim. U nas jest za sucho. Kilka razy już próbowałam bez powodzenia. Moje kukliki jeszcze nie kwitną i nie wiem czy zakwitną. Też nie jest im chyba u nas dobrze. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńZnam to uczucie stanięcia oko w oko z ropuchą.
OdpowiedzUsuńGorsze stanowczo jest spotkanie, gdy ropucha uzna, ze czas przejść przez twoją bosą w sandale stopę.... aaa.
aaaaaaaaaaaaaaa
Usuńmój mózg na widok ropuchy, zresztą nie tylko, reaguje panicznie....a ogród piękny bo taki Twój....
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie, masz rację ,,taki mój" :)
UsuńOh my goodness! Lilacs are blooming here, too. I just got a bouquet tonight for the kitchen table. They smell so marvelous. Have a good week, my friend. Susan
OdpowiedzUsuńHello Susan
UsuńNice to see you :)
Yes. Lilacs bloom in Poland. There are many varieties. Now they are garden plants but in the past they grew on fields, in ditches, along a dirt road.
Thank you for your visit :)
Świetny opis doznań , jakie niesie obcowanie z naturą i ropuchą w roli głównej. Wnioskuję, że Twój ogród, do tych ściśle z naturą i swobodą związanych należy, dzięki czemu można w nim przebywać nie czując ograniczeń. Pięknie.
OdpowiedzUsuńW istocie tak jest :) ,,Mój ogród" i chyba tak go będę nazywać, bo ciągle mam jakiś problem z nazywaniem mojej działki, czy terenu zielonego mianem ogrodu, ale ,,mój ogród" dobrze komponuje się z moimi odczuciami i świadomością jakie ogrody istnieją :D
UsuńNie wiem co się stało, ale w moim ogrodzie od dłuższego czasu w ogóle nie pojawiają się ani żaby, anie jaszczurki chociaż jeszcze parę lat temu było ich strasznie dużo.
OdpowiedzUsuńTwój ogród jest bardzo naturalistyczny:)
Pozdrawiam:)
Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to sąsiad rozpylający chemię w swoim ogrodzie, druga to obecność kotów :)
UsuńW ogrodzie jest zawsze moc pracy. Ale za to ogród odpłaca nam tym co ma najpiękniejszego - swoim pięknem. Nie dziwię się, że przestraszyłaś się widokiem ropuchy - ja też nie pałam miłością do tych zwierząt :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie
Niekończąca się praca...
UsuńBlogi ogrodowe, kwiatowe zawsze mile i chętnie odwiedzam:)
OdpowiedzUsuńTo radość dla oczu i serca:)
Pozdrawiam:)
Ja też bardzo lubię zaglądać do innych ogrodów nawet jeśli są zupełnie inne od mojego :)
UsuńWe have lots of toads around the pond in our garden.
OdpowiedzUsuńThank you for the visit and the link to my lilac post.
Have a good week,
Carolyn
Hello Carolyn
UsuńNice to see you :)
It's me thank you for running such a beautiful blog.
Have a good week too.
Bardzo lubię relacje z Twojego ogrodu. Przepiękny bez i bodziszki. te kwiaty bardzo lubię ponieważ mają sporo uroku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo się cieszę :)
UsuńDziękuję za uroczy spacer po Twoim pięknym ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cieszę się, że Ci się podobało :)
UsuńJa lubię Twój ogród:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńLubię bzy i tylko szkoda że u mnie już przekwita. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńTak. Mogłyby kwitnąć aż do jesieni, prawda? :D
UsuńWidok ropuchy mnie paraliżuje. Nie biorę do ręki żab , jaszczurek , dżdżownic ... Od zawsze . Bez jak z pocztówki , piękny , pełny , wyrazisty. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńObecnie jest duża poprawa u mnie, bo jako małe dziecko nawet nie mogłam dotknąć kartki na której płaz albo robal był wydrukowany :/
UsuńKochana, witaj ! Okazało się, że ja już od dawna podglądam Twojego bloga :)))
OdpowiedzUsuńWidać, że Twój ogród żyje. Czuć wiosnę i pachnącą deszczem ziemię. Jest pięknie ! Jeśli chodzi o ropuchę to u mnie też je spotykam, zwłaszcza teraz -wiosną. Wszystko budzi się do życia. Pozdrawiam serdecznie :)
Ale miła niespodzianka :D
UsuńKocham bez, ten zapach jest cudny☺
OdpowiedzUsuńW tym roku jakoś mocniej kwitły co mnie zaniepokoiło bo jestem alergikiem na zapachy, nie chciałabym się na nie uczulić. Do tej pory były z tych neutralnych dla mojego nosa :)
UsuńKażdy ogród żyje swoim własnym życiem i jest pełen niespodzianek :) U nas ropuch nie ma ale za to są jaszczurki. Co roku pojawia się młode potomstwo a najbardziej lubią się wygrzewać na tarasie. Nie wchodzimy sobie w drogę choć niewielki dystans zachowuję. Bzami nie mam się kiedy nacieszyć bo ciągle pada. Może czerwiec będzie łaskawszy.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam :)
Jaszczurki i u nas są :) Też mam podobny stosunek do nich jak do ropuch czy żab :D
UsuńSądzę, że Twój ogród bardzo by mi się spodobał, taki różnorodny i z ptakami. Nie przepadam za wymuskanymi ogrodami.
OdpowiedzUsuńChyba raczej nie. Znalazłam na wspólnym przez nas czytanym blogu twój stosunek do pokrzyw a u mnie ich sporo :) Są trwałym elementem czy konstrukcją życia ogrodowego :)
UsuńA jaka była ta straszna, pierwsza myśl Twojego męza związana z ogrodem? Ciekawam, co to takiego, o ile to rzecz jasna nie tajemnica!:-)
OdpowiedzUsuńWypalenie całej działki z chwastów, mimo, że właśnie ze względu na jej urok ją postanowił kupić :/
UsuńSzkoda, że bzy juz przekwitają, uwielbiam je. U mnie w ogrodzie zadomowiły się jaszczurki, a ropuchy nie widziałam. Uwielbiam Twój ogród.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo mi miło :)
UsuńZ ropuchą czy bez - cudnie masz w ogrodzie 😀
OdpowiedzUsuń