Dziś będzie jeszcze inaczej niż zazwyczaj, bo nagromadziło się wiele tematów, o których chciałabym napisać ale czasu brak. Dodatkowym utrudnieniem jest awaria laptopa, który swoją zawrotną szybkością sprawiał, że moje siedzenie w necie było nieznacznie odczuwalne w mojej bogatej codzienności. Odkąd się zepsuł i musiałam powrócić do mojego staruszka, który pamięta czasy dinozaurów to sprawa wirtualna stała się nie lada wyzwaniem na skalę kosmiczną.
Tak więc... (ukłon w stronę pani polonistki ze szkoły średniej) dziś będzie ogrodowy groch z kapustą, który absolutnie nie ma nic wspólnego z kucharzeniem.
Tak więc... (ukłon w stronę pani polonistki ze szkoły średniej) dziś będzie ogrodowy groch z kapustą, który absolutnie nie ma nic wspólnego z kucharzeniem.
Na fotce moje tegoroczne odkrycie wśród nasion Nasturcja niska odmiany ,,Night & Day" (,,Noc i dzień") Mnie się zawsze zdawało, że nasturcje preferują miejsca słoneczne a tym razem posadzona w półcieniu wybuchła wręcz kwieciem. Czym mnie i męża bardzo zaskoczyła. Może tego roku nie tylko my eksperymentujemy ale i sama Natura, jak zwykle podążająca za człowiekiem.
Wymyśliłam sobie takie małe podsumowanie lipca, który jeśli o mnie chodzi mógłby trwać z kilka miesięcy. To jest chyba mój jeden z najulubieńszych miesięcy w roku. W prawdzie upały jakie mieliśmy przysporzyły nam wiele uniedogodnień pod postacią ogromnej oszczędności wody, ale taka lekcja jest bardzo przydatna we współczesnym świecie, gdzie szczególnie w naszym kraju ,opływającym w pitną wodę", jej się absolutnie nie szanuje, zakładając, że przecież leci z kranu. Z różnych stron Polski, od netowych przyjaciół docierały do mnie informacje o wysychających rzeczkach czy studniach. Sami suszę odczuliśmy na własnej skórze ograniczając jej zużycie do rzeczy podstawowych i przepraszając się z klasyczną miską, w której zmywałam czy myliśmy się. Po raz pierwszy odkąd tutaj mieszkam miałam okazję zobaczyć jak rośliny oklapują (plants swoon), rosnąc w gliniastej, wilgotnej ziemi. Wywarło to na mnie tak wielkie wrażenie, że kolejnym naszym większym projektem będzie zamontowanie pod rynnami pojemników na deszczówkę. Decyzja zapadła!
W tym sezonie podstawiałam wszelkie wiadra i zlewałam do starej beczki do kiszonki. Dzięki temu mieliśmy czym podlewać chociaż warzywnik, który z wiadomych przyczyn był dla nas najważniejszy. Bynajmniej nie będę pokazywać zdjęć więdnących roślin ale tegoroczne, nasze zbiory, których rok rocznie jest więcej, co nas bardzo cieszy. W tym roku obrodziły porzeczki i agrest, truskawek było sporo. Udało się zjeść pierwsze czereśnie i trochę więcej było wiśni ale to nadal niewielka ilość, ale fajnie, że zaowocowały. Wspominałam o eksperymentach. Kolejnym takim jest posadzenie dyniowatych wprost do kompostownika. Zaczerpnięty pomysł z bloga Maszka tu Maszka tam , która jest dla mnie guru w sprawie warzywnictwa. Na fotce cukinia może niewyrośnięta przez upały ale szkoda było ją męczyć, niech się skupi na kolejnych owocach. Ogóreczki lepiej nam rosną w miejscu bardziej zacienionym niż w pełnym słońcu. Musimy wyciągnąć wnioski na przyszły rok i ulokować całe ich poletko na końcu działki. Zielona papryka z foliaka.
Udało nam się wyskoczyć całą rodziną do lasu na jagody. Z powodu suszy staraliśmy się nie kręcić po nim. Kilka słoików siedzi już w spiżarni.
Mam też nowe rośliny w donicy o niespotykanej urodzie i aktywności. Chociaż nie jestem do końca pewna czy to rośliny ozdobne a nie jakiś nowy, zmutowany gatunek chwastu, gdyż usunął mi rosnące w donicy pelargonie i sam zajął ich miejsce. Ogólnie szczeniaki nie psocą, chociaż może nie powinno chwalić się ,,dnia przed zachodem słońca" i wszystko jeszcze przed nami. Na obecną chwilę padły ofiarą wspomniane pelargonie rosnące w kuszącym pojemniku z którego już usunęły ziemię. Niepokoją mnie ich skłonności do rycia w ziemi, tak jakby miały w genach jamnika. Wolałabym aby te zainteresowania uskuteczniały poza działką a nie ryjąc w rabatach czy w samej działce, bo jednak tu i ówdzie, być może przez wspomnianą już suszę, pojawiły się kopce zapewne kretów, chociaż nie jestem do końca tego pewna. Usadawiają mi się również pod rozłożystą hostą, zganiam ich stamtąd obawiając się o los rośliny. Mam nadzieję, że się oduczą i nie będą psocić. Ogólnie to przejawiają skłonności ku motoryzacji i jak przystało na prawdziwe babki, kręcą je szybkie i duże koła. Co za tym idzie i wypasione bryki.
Na szczęście od prawdziwego auta trzymają się z daleka i jak wjeżdżamy to odpukać odchodzą i trzymają się na poboczu. Muszę przyznać, że w tej sprawie są dużo mądrzejsze od kotów, które po postu usadawiają się na podjeździe, myjąc łapę i nie powiem co jeszcze, mają w nosie nadjeżdżający samochód. Nawet trąbienie nie zawsze je wzrusza. Kiedyś to się dla nich może źle skończyć. Wielka Czwórka ma się dobrze i nadal jest w pełnym składzie. Nadal jakoś nie odczuwamy palącej potrzeby na rezygnowanie z któregokolwiek z nich. Przed nimi niebawem pierwszy kontakt ze strzykawką. Pierwszą kąpiel i odrobaczanie przeszły bardzo dzielnie i mam nadzieję, że szczepienie też przejdzie pomyślnie. Ale to w sierpniu.
Kolejnym naszym warzywnym eksperymentem jest fioletowa fasolka, a raczej strąki w kolorze fioletu bo podobno zawartość jest klasyczna. Zobaczymy. Wypatrzyliśmy ją w Powsinie pod Warszawą i postanowiłam zakupić jej nasiona i spróbować u nas. Muszę przyznać, że jeśli nawet niczym nie różni się smakowo to ciekawie wygląda w warzywniku.
Nie jesteśmy wielkimi smakoszami fasoli ale jak widzę, jakie fajne kolory są w jej odmianach to zaczyna klarować się w mojej głowie wizja fasolkowej kolekcji pod kątem kolorów strąków. Czyżby rok pod hasłem eksperymentów miał się po raz pierwszy przeciągnąć do kolejnego sezonu?
Mam też nowe rośliny w donicy o niespotykanej urodzie i aktywności. Chociaż nie jestem do końca pewna czy to rośliny ozdobne a nie jakiś nowy, zmutowany gatunek chwastu, gdyż usunął mi rosnące w donicy pelargonie i sam zajął ich miejsce. Ogólnie szczeniaki nie psocą, chociaż może nie powinno chwalić się ,,dnia przed zachodem słońca" i wszystko jeszcze przed nami. Na obecną chwilę padły ofiarą wspomniane pelargonie rosnące w kuszącym pojemniku z którego już usunęły ziemię. Niepokoją mnie ich skłonności do rycia w ziemi, tak jakby miały w genach jamnika. Wolałabym aby te zainteresowania uskuteczniały poza działką a nie ryjąc w rabatach czy w samej działce, bo jednak tu i ówdzie, być może przez wspomnianą już suszę, pojawiły się kopce zapewne kretów, chociaż nie jestem do końca tego pewna. Usadawiają mi się również pod rozłożystą hostą, zganiam ich stamtąd obawiając się o los rośliny. Mam nadzieję, że się oduczą i nie będą psocić. Ogólnie to przejawiają skłonności ku motoryzacji i jak przystało na prawdziwe babki, kręcą je szybkie i duże koła. Co za tym idzie i wypasione bryki.
Na szczęście od prawdziwego auta trzymają się z daleka i jak wjeżdżamy to odpukać odchodzą i trzymają się na poboczu. Muszę przyznać, że w tej sprawie są dużo mądrzejsze od kotów, które po postu usadawiają się na podjeździe, myjąc łapę i nie powiem co jeszcze, mają w nosie nadjeżdżający samochód. Nawet trąbienie nie zawsze je wzrusza. Kiedyś to się dla nich może źle skończyć. Wielka Czwórka ma się dobrze i nadal jest w pełnym składzie. Nadal jakoś nie odczuwamy palącej potrzeby na rezygnowanie z któregokolwiek z nich. Przed nimi niebawem pierwszy kontakt ze strzykawką. Pierwszą kąpiel i odrobaczanie przeszły bardzo dzielnie i mam nadzieję, że szczepienie też przejdzie pomyślnie. Ale to w sierpniu.
Kolejnym naszym warzywnym eksperymentem jest fioletowa fasolka, a raczej strąki w kolorze fioletu bo podobno zawartość jest klasyczna. Zobaczymy. Wypatrzyliśmy ją w Powsinie pod Warszawą i postanowiłam zakupić jej nasiona i spróbować u nas. Muszę przyznać, że jeśli nawet niczym nie różni się smakowo to ciekawie wygląda w warzywniku.
Nie jesteśmy wielkimi smakoszami fasoli ale jak widzę, jakie fajne kolory są w jej odmianach to zaczyna klarować się w mojej głowie wizja fasolkowej kolekcji pod kątem kolorów strąków. Czyżby rok pod hasłem eksperymentów miał się po raz pierwszy przeciągnąć do kolejnego sezonu?
Hej ale ty ładnie piszesz;)u mnie w warzywniaku jeszcze cisza-są dopiero pierwsze ogorki a dynie w kwiatach ja nie wiem u nas zawsze wsio pożniej a ja tak sie staram biegam podlewan odchwaszczam.wielkie zbiory jak u ciebie dopiero przede mną;)owocow było sporo teraz maliny i borowki u nas a deszczowke jak tylko moge łapie w wiadra;) podstawiam gdzie sie da a trzeba pomyśleć o wężu i dużych beczkach;)warto eksperymentować to takie fajne doświadczenia i satysfakcja jak sie uda!!! Pozdro i do usłyszonka.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci podlewanie gnojówką z pokrzyw, ale mozesz użyć każdego zielska zielonego czyli łodygi bo gnojówka wydziela się poprzez fermentację. Do wiadra na przykład po farbie, upychasz zielsko, zalewasz zwykłą wodą, zakrywasz i czekasz. Czym dłużej tym mocniejsze bedzie. Po około 3 dni już jest dobre, możesz podlewać i po dniu. Rękawiczki i uwaga bo śmierdzi i podlewasz rozcieńczone. dobrze mieć oddzielną konewkę, trochę tego na dno i reszta wody, albo pół na pół. Bardzo dobrze działa na porost warzyw i nie tylko :)))
UsuńDziękuje za miłe słowa , bardzo miła jesteś :)))
Zgadzam się z powyższym komentarzem - pięknie piszesz:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)))
UsuńZwierzaki są bardzo mądre, chyba do końca ich nie doceniamy. Ja pierwsze zbiory ogórków mam już w słoikach, pomidorki koktajlowe też się rumienią ach się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy zbiór ogórków miałam za pierwszy razem, nie wiem czy to odmiana czy fart laika. Ciężko nam to odtworzyć :)
UsuńW tym roku też mamy wodę z deszczówki. Mało, ale do podlewania miejsc suchych wystarcza. Resztę niestety z wodociągu :(
OdpowiedzUsuńAle to zawsze coś. Spadająca woda z nieba to skarb :)))
UsuńUrzekły mnie te maluszki. Ja od ładnych kilku lat też sadzę dynie w kompostowniku. Mają się dobrze, a w tym roku posiałam tam jeszcze nasturcje, ale jakoś marnie rosną w tym roku. Dobry pomysł z deszczówką jest najlepsza do podlewania:):):):):)
OdpowiedzUsuńMy po raz pierwszy :))) Bardzo jestem ciekawa dyni, ona jest testerem bo na niej będziemy porównywać wielkość owoców :)
UsuńCiesze się, że masz taki stosunek do wody jak ja. Bardzo mnie irytuje jak ktoś tak bezrefleksyjnie wylewa ją ponad miarę. To jest nasze bogactwo, nasze życie i trzeba o to dbać.
OdpowiedzUsuńMnie też denerwuje marnotrawienie wody :/ Nawet mieszkając w mieście pilnowałam tego.
UsuńKochana warzywnik i rabaty to cała radość ogrodnika , pojemników na deszczówkę mam 4 po 1000 litrów, a posiłkowałam się jeszcze wodą ze studni - taka susza , pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńJa też pilnuję wody ale nie moge patrzeć jak moje roślinki padają-trawy nie podlewam ale warzywnik i kwiaty tak-choć ostatnio zastanawiamy się nad likwidacją warzywnika tylko szklarnia bo z roku na rok gorzej z płodami a lać trzeba.lepiej skoczyć do sklepu kupić i zrobić słoiki-fakt to nie to samo co swoje ale jak nie ma?psiaki urocze .pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa ja... przepadam za fasolą zwłaszcza czerwoną...
OdpowiedzUsuńteż uważam , że warzywniak to radość ogromna
pozdrawiam niedzielnie
Maluszki podbiły moje serce. Są prześliczne.
OdpowiedzUsuńMamy studnię i wody w niej nie brakuje a mimo to zbieramy deszczówkę. W ogrodzie jest bardzo sucho. Trawa jest wypalona. Fioletową fasolę szparagową sadzę od czterech lat.
Jest pyszna. Po ugotowaniu jednak traci kolor. W warzywniku nie stosuję żadnych nawozów chemicznych. Kupuję obornik w paczkach (kurzeńce, krowieńce) i robię gnojowicę z pokrzyw.
Nawozy chemiczne stosuję tylko do kwiatów.
Pozdrawiam:)*
Dużo się dzieje. Hihi, to nie groch z kapustą tylko mix owocowo warzywny:)
OdpowiedzUsuńWiesz co, musisz psy na gorącym uczynku łapać i karcić konsekwentnie, a na 100% się oduczą rycia i innych takich. Psy żyją, żeby Cię zadowolić jako szefa stada, a więc się nie dawaj i szefuj, a będzie gites:) No w furze się bujają jak rasowe gangsta:))
Znam kilka przypadków osób, które przejechały swoje koty właśnie na własnej posesji. Ja nie wiem, co to jest z tymi kotami.
Łapanie deszczówki to super sprawa. Dużo wody oszczędzicie i roślinki będą szczęśliwe:)
Lubię czytać o Twoich eksperymentach:)
Buziaki!:))
Pomysł z deszczówką jest bardzo dobry, ja mam studnię ale moi sąsiedzi podlewają wodą z wodociągów i wkurza mnie to jak leją bez umiaru. Dziękuję, że przypomniałaś mi o nasturcji to bardzo wdzięczny kwiat, chociaż trochę zapomniany. Psiaki bardzo pomysłowe a z tym ryciem to ciężko jest ich oduczyć, niektóre rasy tak mają muszą kopać i tyle a może szukają kretów?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Możesz byc dumna!
OdpowiedzUsuńFasolę fioletową odkryłam w zeszłym roku, bardzo ją lubimy, ma też kwiaty w ciekawym kolorze:) Psiaki cudowne. W książkach piszą, że jak jest więcej zwierząt, to się zajmują sobą i mniej psocą;) :) Widać, że teoria nie koniecznie idzie w parze z rzeczywistością :))
OdpowiedzUsuńAch te psiaki :P
OdpowiedzUsuń