To kurze spojrzenie było wymowne. Ale po kolei... Jak co rano odkąd zrobiło się bardzo gorąco poszłam do kurnika wypuścić jego mieszkańców na wybieg aby mogły nacieszyć się chłodem poranka.
Jako ranny ptaszek doskonale rozumiemy się w tej chociaż kwestii. Świeża woda, trochę ziaren pszenicy podrzucić i gotowe. Odkąd Kacper rezyduje w drugiej części kurnika bo urósł nam jegomość i jego potrzeby metrażowe również wzrosły to często do niego zaglądam. Obecnie z powodzeniem mógłby mieszkać jeszcze z jednym kozłem tyle jest tam przestrzeni gdyby usunąć grzędę, która nie wiedzieć czemu jeszcze tam pozostała. Oba części kurnika odgradza ściana z desek przybitych w odstępach aby i tam światło docierało. Tym samym kury moga przecisnąć się na drugą stronę pomiędzy deskami, więc może to dla chętnych? W każdym razie kozioł z kurami i kaczkami jest tak zaprzyjaźniony, że nie ma przeciwwskazań do dalszej ich bliższej znajomości. Odkąd Kacper ma swoją prywatną przestrzeń często po wypuszczeniu drobiu zaglądam do niego czy wszystko w porządku, czy dobrze minęła mu noc itd i często głaszczę go i rozmawiamy: ja werbalnie on wzrokowo. I dziś... głaszcząc go przez te przerwy w deskach rozejrzałam się po miejscach do znoszenia jaj czy aby jakiś jaj nie ma i odkryłam, że jedno miejsce jest pozbawione słomy, jak, skąd, kto wyciągnął? Nie wiem. Kozła już tu nie ma. Postanowiłam podrzucić nową warstwę. Daleko nie jest, uwinęłam się dość szybko. Kucając przy budce do znoszenia jaj i upychając siano nagle wpadła z impetem jarzębata kura, widząc mnie gwałtownie zatrzymała się zaraz za progiem i obrzuciła mnie takim spojrzeniem, że zamarłam w bezruchu. Po prostu moja osoba w tym miejscu i o tej porze wręcz była gorsząca i absolutnie nie do przyjęcia. Wyszła, tak gwałtownie jak weszła. Nie wiele myśląc raz dwa uwinęłam się z zadaniem zakładając, że moje ułożenie słomy będzie tym właściwym, ledwo wstałam jak wpadła znów ta sama kura ale tym razem z koleżanką i obie spojrzały na mnie wymownie. Tym razem ja pośpiesznie wyszłam udając, że nie słyszę ich gdakania w kurniku. Gdybym tylko miała pióra ostentacyjnie wstrząsnęłabym nimi i dumnie z podniesioną głową opuściłabym wybieg kurzy a tak cichaczem przemknęłam udając, że nic nie zrozumiałam, ale czy naprawdę można było przypuszczać, że chcę znieść jajko?
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
:)
Opisałaś to tak, że byłam tam z Wami w kurniku i też naraziłam się owej kurze;)))
OdpowiedzUsuńhahahaha
UsuńPrzyprowadziła koleżankę i pokazała: pacz, jak naszej pani się porobiło, bezczelna :-DDDD
OdpowiedzUsuńPewnie aby potwierdziła gdy inne nie będą jej wierzyć :D
UsuńIntruz w kurniku.Ha ha ha
OdpowiedzUsuńIntruz jak intruz ale kolejna osoba do zajęcia miejsca :D
UsuńCudnie napisane! :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Miło mi i nawzajem :)
UsuńRównież w kurniku można przeżyć przygodę hi.hi... Miłego dnia 😊
OdpowiedzUsuńO tak! :D
UsuńBardzo fajna przygoda z kurkami :)
OdpowiedzUsuńUdanego weekendu :)
Prawda? Jak to czasami niewiele potrzeba aby coś śmiesznego zaistniało :)
UsuńŚwietna opowiastka. Kto by przypuszczał że kury czasami zachowują się jak ludzie a może odwrotnie ? :-).Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhahahaha
UsuńKiedyś jak miałem u siebie kurki, najbardziej przerażało mnie to ich wymowne spojrzenie, gdy coś się im nie podobało, niczym oko bazyliszka haha! Pozdrawiam letnio! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne określenie - bazyliszka :) Szkoda, że lisy nie boją się tego spojrzenia :)
UsuńJak ja lubię Twoje ptaszęta i zwierzątka i Twoje o nich opowiadania. Pozdrawiam serdecznie Agatko:):):)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńWspaniale opisałaś przygodę w kurniku. Piękne ptaszki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Miło mi :)
UsuńJa się zastanawiam co się stała, a tu o jaja chodziło :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze... w kurzym świecie wszystko kręci się koło jajka :D Witam i zapraszam :)
UsuńAleż się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńI czy ta słoma pozostała tam?
Dzisiaj jeszcze była, ugnieciona inaczej niż ja ją przygotowałam :P ale była... będę ją obserwować :D
UsuńNo jak mogłaś tak nie w terminie i bez zapowiedzi! A jakby Tobie kto do chałupki wkroczył w ten sposób? Ty się Agatek ciesz że tylko na spojrzeniach wymownych się skończyło. Jakbyś kogutkowi taki numer wycięła to szybko by dotarło do Cię do że Jaśnie Kurzostwa to tylko w określonych godzinach i po zapodaniu biletu wizytowego. ;-)
OdpowiedzUsuńhahahahaha
UsuńHa ha ha !!! A to ci historia !!! Fajnie jest obserwować z bliska zwyczaje zwierząt. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńKury są niesamowite :)
UsuńTaki świat wśród zwierząt to jak inny świat. Bajkowo :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bajkowy ale na pewno inny :D
UsuńNo co ty kobieto, miejsca swojego nie znasz, na salony kurze się wpychasz? No skandal. Też bym po koleżankę poszła żeby Ci tyłek obrobić.
OdpowiedzUsuńPrawda? :)))))))))
UsuńCudowne opowiedziane. Czułam się, jakbym była świadkiem tego wszystkiego
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńLubię czytać te Twoje opowieści Agatko :)
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Ogromnie mi miło to ,,słyszeć" :)
UsuńŚwietna historia, masz naprawdę bujne życie ze swoimi zwierzatkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Są bardzo interesującymi w obserwacji stworzeniami i takimi wdzięcznymi :)
UsuńSuper historia i śliczne kurki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńPrzeczytałam z zapartym tchem. Uwielbiam Twoje posty o kurniku, o całej zwierzęcej zagrodzie. Ten wywołał uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Agatko serdecznie.
Cieszę się :)
Usuń