Jesienny kryzys mnie dopadł. Kiedy słyszę reklamy z rzekomo super atrakcyjnymi cenami biletów lotniczych do ciepłych krajów to mam ochotę wyjść z pracy, pojechać na lotnisko, kupić bilet do gdziekolwiek jest ciepło, nie bacząc na węże, krokodyle, larwy owadów, pająki, brak znajomości języka i środków na utrzymanie, po prostu uciec przed jesienią, albo raczej gonić umykające lato. Jeśli też tak ktoś ma to jest mi bardzo miło, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Idąc za ciosem zaczęłam zastanawiać się nawet czy są jacyś ludzie, którzy chętnie podążaliby za zimą? Wieczna zima, śnieg, narty i te sprawy przez okrąglutki roczek. Pojawia się wiosna to oni myk w samolot i w góry, w śnieg i zaspy z nartami, łyżwami lub saneczkami. Wydaje mi się, że nie da się kochać zimy przez cały czas, ale przecież na samą myśl, czy chciałabym calutki roczek lato, odpowiem, że tak i buzia sama się uśmiecha do tej myśli, więc... może... w końcu jesteśmy różni a skrajności to normalka tego świata. Dość marudzenia.
Nawłoć. To ta żółta na zdjęciach. Ostatnio przypomniał mi pewien program ogrodniczy, że jest ona rośliną miododajną co jest bardzo ważne dla owadów, które zbierają nektar na zimę i że jest jej odmiana niska, w sam raz do ogrodów. U mnie nawłoć jest rośliną ogrodową. Przywitała nas pierwszej jesieni, kiedy absolutnie nic nie było na działce o aranżacji księżycowej. Ten żółty kolor jest wręcz hipnotyczny szczególnie w szare, pochmurne dni jakie mam obecnie od kilku dni. W pierwszych latach, tak jak już chyba pisałam robiłam z nich całe kępy i w formie okrągłych kęp rosły jako solitery na działce. Uwielbiam je. Są przepiękne, urocze, na tyle duże, że widać je z daleka a przede wszystkim mają cudnie, intensywną barwę. Znalazłam zdjęcie takiej kępy nawłoci tutaj . Nie wiem jak dla innych, dla mnie komponuje się prawie ze wszystkim. Tu w duecie z przekwitającymi już daliami. Koniecznie na przyszły rok muszę posadzić więcej odmian dalii. Wracając do soliterów z nawłoci to pięknie stoi, wcale nie jest jakaś łamliwa czy podatna na wiatry. W aranżacji ogrodowej może być wdzięcznym materiałem w duecie z kamieniem czy drewnem.
Kochani bardzo dziękuję za odwiedziny i za pamięć oraz za przesympatyczne komentarze, w których dzielicie się swoją myślą.
Znów mnie ciut mniej, ale początek roku szkolnego, początek papierologii w pracy, różne zmiany zawodowe i przez to ciut mniej mam czasu na przyjemności. Staram się za to bywać na Waszych blogach ale i tu trochę mam zaległości. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie
:)
do zimy jeszcze będzie jesień a ona potrafi nas zauroczyć....
OdpowiedzUsuńmimozami jesień się zaczyna...
OdpowiedzUsuńoczywiście Niemen śpiewa o nawłoci :)
w niektórych rejonach zwanej mimozą
uwielbiam, mam kępę w ogrodzie, bardzo ją lubię...
W mojej okolicy są całe pola nawłociowe- piękne.
OdpowiedzUsuńOj, u mnie w wielu miejscach mocno się rozpanoszyła.
OdpowiedzUsuńMuszę ją tępić, chociaż tak pięknie się prezentuje.
Pozdrawiam:)
U nas już też widać jesień, wszędzie robi sie żółto :-)
OdpowiedzUsuńKażda pora roku jest fajna. Tak jedna, przez cały rok, to byłoby nudno.
OdpowiedzUsuńNawłoć jest urocza.Mam w ogrodzie jedną kępę,ale na pobliskich górach są całe łany. Mnie także żal,że lato się kończy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
U mnie w ogrodzie jej nie ma, ale za to pełno jej na pustej działce tuż za płotem :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię zimę :).
OdpowiedzUsuńJest, to moja ulubiona pora roku :).
Ale nie chlapa tylko skrzypiący mróz i czerwony nosek hihi.
Masz śliczne dalie. Nie widziałam jeszcze takich ciapkowanych :).
Ej tam lato...Ja kocham właśnie jesień za kolory, smaki, nastrój i nostalgię i za ogień buzujący w piecu...:)
OdpowiedzUsuńZa zimą nie przepadam, lato też mnie jakoś nie kręci nadmiernie. Lubię umiar. A co do Nawłoci to czuję coś na kształt perwersyjnej nienawiści. Przywlekło się to cholerstwo nie wiadomo skąd do nas i sieje zamęt w ekosystemach. Zła roślina, zła! Chociaż urody jej odmówić nie można. Ale zło jest czasem urokliwe.
OdpowiedzUsuńLubię nawłocie. I lubie ten poczatek jesieni, gdy jeszcze dni ciepłe i można chodzić boso (no, w sandałach) i kolory takie nasycone są. Tak naprawdę to każda pora ma coś pięknego w sobie. Choć generalnie jestem ciepłolubna (ale nie upałolubna) - wiec nad Morze Śródziemne to bym poleciała...
OdpowiedzUsuńTaki początek września z 13 stopniami Celsjusza i deszczem też mi bardzo nie odpowiada. Czekam na cieplejsze dni i babie lato :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło !
Lato jest fajne i przyjemne, ale zbyt upalne też daje w kość. Jesienią za to więcej odpoczywamy (tak mi się przynajmniej wydaje). Jesień cenie za kolory, ojj zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńJa też chcę do lata!!! Leje, zimnica w Warszawie od 2.09. Obiecałam sobie ćwiczyć ale spod koca wołami mnie nie wyciągnie. O matko, jak ja dożyję do wiosny.. Agatko, na pewno się jeszcze ociepli, będą grzyby, piękne kolory jesieni, prawda?! och...
OdpowiedzUsuńZ zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.
OdpowiedzUsuńNawłocie sieją się tam gdzie ich nie chcemy. Ale lubię je za ten żółty kolor i za delikatność kwiatów. Robię z nich wianki:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZa zimą i ja nie przepadam, ale upały powyżej 30st są dla mnie zabójcze. Gdzież są te piękne lata, młode lata, kiedy upały to była temperatura w granicach 27st.??? Teraz już dojrzałam do tego by zaakceptować wszystkie pory roku i w każdej doszukać się piękna, choć pod koniec zimy, dostaję "kociej mordki" od zimy właśnie ;) Pozdrawiam. A nawłocie są piękne, szkoda tylko że wypierają nasze rodzime gatunki roślin. I są używane w zielarstwie, może więc warto jeden bukiecik ususzyć na herbatki :)
OdpowiedzUsuńStaram się lubić każdą porę roku, ale zimą z przyjemnością wybrałabym się z Tobą w ciepłe kraje.
OdpowiedzUsuńCo do nawłoci, miałam ja w ogrodzie, teraz widzę ją za płotem i zdecydowanie urozmaica kolorystykę późnego lata, chociaż jest ekspansywnym cudzoziemcem. Ważne, ze uwielbiają ją pszczoły. Pozdrawiam cieplutko.:)
Znam takich zimolubnych:0 sama jestm posrodku gdzies.
OdpowiedzUsuńA nawloc uwielbiam:)jak Ci sie ladnie skomponowaly z daliami;)