Jest wiele możliwości na spędzenie długiego, majowego weekendu. My zdecydowaliśmy się na wykorzystanie go na prace ogrodowo-podwórzowe. W dodatku jak pogoda od samego rana zapowiadała się słoneczna i bezdeszczowa. Szczególnie mnie ona ucieszyła, bo ciągle jestem poza domem i brakuje mi tego czasu na tego rodzaju prace. Jak co roku planuję sobie różne rzeczy na te kilka wolnych dni, które i ja spędzam w domu. Jest idealnym czasem na relaks, odpoczynek mózgu i oderwanie się od monotonnej codzienności, w którą się wpada jeżdżąc każdego dnia do pracy. W dodatku jak działka jest wielka i ciągle brakuje rąk do pracy na niej.
Ze względu na podmokły teren spowodowany ciągłymi opadami deszczu to niewiele jest miejsc, na których można coś podziałać. W chłodniejszy dzień, wykorzystując najcieplejszy moment dnia porządkuję rabatę za domem bo tam najcieplej kiedy zaświeci słońce.
Tym razem pojawiła się możliwość na rozpoczęcie porządkowania innego miejsca. Jest to jedna z pierwszych rabat jaką zrobiliśmy na tym podmokłym terenie. Uformowaliśmy podwyższony teren, który z czasem się zapadł ale dalsze działania na działce spowodowały, że już nie musiał być terenem wzniesionym. Poprzycinałam gałęzie olbrzymiej róży, której muszę się w tym roku przyjrzeć, bo nie jestem pewna czy na pewno jest jej tu dobrze. Jest to stanowisko z umiarkowanym słońcem i może ma go za mało. Pomijając kilka roślin posadzonych dla ładniejszego wyglądu tego miejsca w pobliżu domu, to dość szybko ta rabata stała się ,,szpitalem dla roślin" Sadziłam tam wszystkie bidule i rośliny po przejściach i dopiero jak odżyły przesadzałam je w docelowe miejsce, niektórym było tak dobrze, że nie miałam serca ich ruszać. Od dwóch lat próbuję zmienić jej wizerunek bo ,,szpital dla roślin" został utworzony w nowym miejscu.
Rabata jest dość długim pasem rozdzielonym na dwie części przez świerk. Poniekąd trafił tutaj też jako pacjent, bo był choinką świąteczną i tak się zadomowił, że miejsce to stało się jego docelowym zamieszkaniem. Zapoczątkował swoją osobą przypadkowy podział tego długaśnego terenu na dwa sektory jednej rabaty ze stanowiskiem słonecznym i drugiej z cienistym. Na początku świerk zamykał rabatę a za nim powstał nasz pierwszy kompostownik. Na własnym przykładzie sprawdziłam, że ,,przypadek może być ojcem odkrycia". Kompostownik powstał na terenie, który najmocniej został zniszczony podczas wykańczania domu, trafiła nam się taka ekipa, że więcej bałaganu narobiła niż pożytecznej, konkretnej pracy. Teren niemalże stracony i dlatego aby być pożytecznym, został zagospodarowany na wspomniany kompostownik. I był nim przez 3 a może i nawet 4 lata?
Długo. Jakoś tak rok przed jego likwidacją odkryliśmy, że ziemia pod nim się zmieniła. Ba! Zrobiła się niespodziewanie ziemią najlepszą na naszej całej działce. Na kolejną wiosnę wybraliśmy nowe miejsce na składanie kompostu tam gdzie chciałabym mieć rabatę, a to miejsce uprzątnęliśmy z przerobionego materiału wywożąc na warzywniak, przekopaliśmy resztki i postanowiliśmy zrobić z tego terenu przedłużenie rabaty. Już wielokrotnie pisałam jak wspaniałym ulepszaczem gleby jest sam kompostownik zrobiony bezpośrednio na glebie. Od tego momentu, każdą rabatę najpierw zamieniam w kompostownik, rzucam bezpośrednio na trawę, na rosnące chwasty. Nie szarpię się, nie zmagam się z korzeniami. W miejscach bardziej widocznych zasłaniamy konstrukcją z desek.
Czas przetwarzania się gleby ilastej w przepuszczalną i prawie ,,czarną" to około jednego sezonu. Wtedy to trwało długo bo teren był bardzo zniszczony. Obie części rabaty z założenia miały mieć inną roślinność, chociażby ze względu na różnicę w oświetleniu ich przez słońce ale tulipanom jak widać większość miejsca odpowiada. W części cienistej mają królować hosty i rododendrony. Ze względu na tunel mrozu zimą znów musieliśmy zmienić plany rabatowe sadząc w tym pasie niszczącym rośliny mimo zabezpieczania takie, które na zimę chowają się pod ziemią. I tym sposobem swoje miejsce znalazła języczka, której tutaj chyba powinno być dobrze.
W części słonecznej królują liliowce i irysy i pomału próbuję coś do nich dosadzać. Ale hosty też znalazły w tej części swoje miejsce i dobrze im. Tak więc z tym podziałem nie do końca nam się udaje. Za to bardzo dobrze czuje się w niej berberys, który przybył tu jako nieduży krzaczek, dość słabiutko rosnący a tutaj po jednym roku wybił niespodziewanie i rośnie w oczach. Posadzony został jako tło przy samym ogrodzeniu. Może sąsiedztwo ze świerkiem mu służy, ale podejrzewam, że po prostu przypasowała mu tak gleba.
Kto ma koty ten wie, że nawet jeśli nam się wydaje, że jesteśmy sami podczas pracy to jeśli się dobrze rozejrzymy kocia postać, albo i same uszy gdzieś w pobliżu nas są. Tak samo było i tym razem. Tygrysia bacznie obserwowała moje działania siedząc sobie wygodnie i wygrzewając się w promieniach padającego słońca. Popieliłam, pograbiłam, pozastanawiałam się co sadzić, pooznaczałam wychodzące rośliny aby przypadkiem ich nie zniszczyć podczas kolejnych nasadzeń i cóż... Narzędzia na taczkę i do kolejnej rabaty...
Tym razem pojawiła się możliwość na rozpoczęcie porządkowania innego miejsca. Jest to jedna z pierwszych rabat jaką zrobiliśmy na tym podmokłym terenie. Uformowaliśmy podwyższony teren, który z czasem się zapadł ale dalsze działania na działce spowodowały, że już nie musiał być terenem wzniesionym. Poprzycinałam gałęzie olbrzymiej róży, której muszę się w tym roku przyjrzeć, bo nie jestem pewna czy na pewno jest jej tu dobrze. Jest to stanowisko z umiarkowanym słońcem i może ma go za mało. Pomijając kilka roślin posadzonych dla ładniejszego wyglądu tego miejsca w pobliżu domu, to dość szybko ta rabata stała się ,,szpitalem dla roślin" Sadziłam tam wszystkie bidule i rośliny po przejściach i dopiero jak odżyły przesadzałam je w docelowe miejsce, niektórym było tak dobrze, że nie miałam serca ich ruszać. Od dwóch lat próbuję zmienić jej wizerunek bo ,,szpital dla roślin" został utworzony w nowym miejscu.
Rabata jest dość długim pasem rozdzielonym na dwie części przez świerk. Poniekąd trafił tutaj też jako pacjent, bo był choinką świąteczną i tak się zadomowił, że miejsce to stało się jego docelowym zamieszkaniem. Zapoczątkował swoją osobą przypadkowy podział tego długaśnego terenu na dwa sektory jednej rabaty ze stanowiskiem słonecznym i drugiej z cienistym. Na początku świerk zamykał rabatę a za nim powstał nasz pierwszy kompostownik. Na własnym przykładzie sprawdziłam, że ,,przypadek może być ojcem odkrycia". Kompostownik powstał na terenie, który najmocniej został zniszczony podczas wykańczania domu, trafiła nam się taka ekipa, że więcej bałaganu narobiła niż pożytecznej, konkretnej pracy. Teren niemalże stracony i dlatego aby być pożytecznym, został zagospodarowany na wspomniany kompostownik. I był nim przez 3 a może i nawet 4 lata?
Długo. Jakoś tak rok przed jego likwidacją odkryliśmy, że ziemia pod nim się zmieniła. Ba! Zrobiła się niespodziewanie ziemią najlepszą na naszej całej działce. Na kolejną wiosnę wybraliśmy nowe miejsce na składanie kompostu tam gdzie chciałabym mieć rabatę, a to miejsce uprzątnęliśmy z przerobionego materiału wywożąc na warzywniak, przekopaliśmy resztki i postanowiliśmy zrobić z tego terenu przedłużenie rabaty. Już wielokrotnie pisałam jak wspaniałym ulepszaczem gleby jest sam kompostownik zrobiony bezpośrednio na glebie. Od tego momentu, każdą rabatę najpierw zamieniam w kompostownik, rzucam bezpośrednio na trawę, na rosnące chwasty. Nie szarpię się, nie zmagam się z korzeniami. W miejscach bardziej widocznych zasłaniamy konstrukcją z desek.
Czas przetwarzania się gleby ilastej w przepuszczalną i prawie ,,czarną" to około jednego sezonu. Wtedy to trwało długo bo teren był bardzo zniszczony. Obie części rabaty z założenia miały mieć inną roślinność, chociażby ze względu na różnicę w oświetleniu ich przez słońce ale tulipanom jak widać większość miejsca odpowiada. W części cienistej mają królować hosty i rododendrony. Ze względu na tunel mrozu zimą znów musieliśmy zmienić plany rabatowe sadząc w tym pasie niszczącym rośliny mimo zabezpieczania takie, które na zimę chowają się pod ziemią. I tym sposobem swoje miejsce znalazła języczka, której tutaj chyba powinno być dobrze.
W części słonecznej królują liliowce i irysy i pomału próbuję coś do nich dosadzać. Ale hosty też znalazły w tej części swoje miejsce i dobrze im. Tak więc z tym podziałem nie do końca nam się udaje. Za to bardzo dobrze czuje się w niej berberys, który przybył tu jako nieduży krzaczek, dość słabiutko rosnący a tutaj po jednym roku wybił niespodziewanie i rośnie w oczach. Posadzony został jako tło przy samym ogrodzeniu. Może sąsiedztwo ze świerkiem mu służy, ale podejrzewam, że po prostu przypasowała mu tak gleba.
Kto ma koty ten wie, że nawet jeśli nam się wydaje, że jesteśmy sami podczas pracy to jeśli się dobrze rozejrzymy kocia postać, albo i same uszy gdzieś w pobliżu nas są. Tak samo było i tym razem. Tygrysia bacznie obserwowała moje działania siedząc sobie wygodnie i wygrzewając się w promieniach padającego słońca. Popieliłam, pograbiłam, pozastanawiałam się co sadzić, pooznaczałam wychodzące rośliny aby przypadkiem ich nie zniszczyć podczas kolejnych nasadzeń i cóż... Narzędzia na taczkę i do kolejnej rabaty...
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
Fajne rabaty a kicia musi sprawdzić czy dobrze praca wykonana:)
OdpowiedzUsuńhahahaha :D
UsuńBędzie pięknie :-) ja dziś w domu bo się przemroziłam wczoraj, ale też miło popatrzeć na słoneczko przez okno. Przyzwyczaiłam się do tego przez te parę lat :-))
OdpowiedzUsuńOjej, to może jakaś ciepła kąpiel?
UsuńPodpatruję Twoje poczynania w ogródku, bo przecież sama już jedną nogą mieszkam na wsi i za dwa, trzy lata może zabiorę się za własny ogród. Podoba mi się pomysł z kompostownikiem. Dla mnie to nowość, moja mama nigdy nie robiła kompostu, znajomi też. Mama co najwyżej stosowała kurzy nawóz. Do kompostownika można też wrzucać roślinne odpady z kuchni, coś mi się kojarzy...
OdpowiedzUsuńWarto jest wiedzieć jaką ma się glebę. Najprościej to przyjrzeć się chwastom i sprawdzić w necie w jakiej glebie lubią rosnąć.
UsuńDrugą ważną rzeczą to nie rzucać się na głęboką wodę z rabatami tylko na spokojnie, wydzielić sobie jeden kawałek i z niego zrobić ogródek i tak kawałek po kawałku, a resztę trawę na początek. Koncepcje zmieniają się wraz z mieszkaniem i spacerowaniem po działce.
Bardzo lubię czytać o tej pasji, z jaką pracujesz w ogrodzie ;)
OdpowiedzUsuńNo i te kocie uszy mnie na koniec zupełnie rozbroiły. Jak nie ma kota, to chociaż uszy są :D.
Serdeczności!
Również pracowite choć inaczej
:)))))))
UsuńAle pracuś jesteś.Nawet głowy do fotki nie dźwigniesz.I widzę ,że walczysz zawzięcie z tym podmokłym terenem a mnie wpadł do głowy pomysł ,żeby może nie walczyć tylko założyć ogród wodno bagienny. Kaczuchy miałyby fajnie . Ja dzisiaj podziałalam trochę w szkarni bo znowu lało niestety. No więc pikowałam i pikowałam i nóżki mi zmarzły bo z bosymi nogami tzn w klapkach samych tak siedziałam a teraz sięwygrzewam pod kołderką. Jutro ma być znowu ciepło to sobie popracuję na mojej piaszczystej wydmie.
OdpowiedzUsuńJak pisałam u siebie , wpadłam ostanio w szał rozmnażania i widzę,że z tych twoich liliowcowatych kęp to zrobiłabym po 30 sadzonek i irysy też bym podzieliła tylko po przekwitnięciu. Przy okazji podzieliłabym się z kimś chętnym :-)
OdpowiedzUsuńMałe sadzonki słabiej kwitną, w kupie zdecydowanie wygląda to lepiej, ale jak najbardziej rozsadzam :) Napisałam @.
UsuńA wiesz, że próbowałam. Ale nic z tego. Kaczki wszystko wydrapały i zdziobały nie mówiąc już o potratowaniu. Mokradła są tylko na wiosnę w lecie jest sucho a jak była okropna susza to wręcz rośliny umierały z braku wody i nawet gliniasta gleba nie pomogła.
OdpowiedzUsuńOdważna jesteś z tymi bosymi nogami, jak by była już chora.
Całą zimę tak chodzę . Po domu boso a jak wychodzę to tylko buty na gołe stopy.A wody gruntowe to masz wysoko ?
OdpowiedzUsuńBardzo wysoko. Obecnie na niższych partiach działki, na głębokość łopaty. Pełny mam staw wykopany specjalnie na zbieranie wody aby ratować sad i drugi mniejszy aż się rozlewa. W starej części ogrodu woda stoi. W złym miejscu mamy postawiony dom i to się ciągle mści. Dom powinien być zamieniony miejscami ze stawem, aby staw był na końcu obniżenia i ściągał wodę z całej działki. Najciekawsze w obecnym naszym klimacie jest to, że staw latem wysycha.
UsuńJa jestem z tych osób co to w nogi muszę mieć zawsze ciepło, mimo problemów z krążeniem ;)
UsuńW mojej rodzinie jest taka tradycja że weekend majowy poświęcamy na prace ogrodowe! Kiedyś, moi dziadkowie w tym okresie sadzili ziemniaki ! Ja też lubię grzebać w ziemi z tą różnicą że nie sadzę ziemniaków tylko drzewka, krzewy i kwiatki !
OdpowiedzUsuńAgatko, zaintrygował mnie Twój genialny pomysł na kompostownik ! Bardzo chętnie wypróbuję !!
Pozdrawiam serdecznie
Polecam. Naprawdę się sprawdza, ale pisząc ten post zastanawiałam się czy na pewno nadaje się on do każdej gleby. Bo może taki kompostownik zmienić ją na niekorzyść ogrodnika. Kiedy chcę mieć glebę kwaśnawą to dodaję gnój z kurnika, jeśli chcę mieć mniejszą kwasowatość to nie daję od kur ale gnój kozi, jeśli chcę jeszcze delikatniejszą, bardziej zasadową to daję tylko liście, patyki i różne chwasty z pielenia.
Usuń:)
Agatko, naprawdę podziwiam Twoją wiedzę ! Ja mam do dyspozycji tylko resztki z ogrodu i kuchni wspomagane ekologicznymi preparatami przyspieszającymi kompostowanie ! Od pewnego czasu kiełkuje mi w głowie pomysł aby założyć mały kurnik...ale zawsze jest coś pilniejszego do zrobienia...Agatko powiem Ci szczerze że ten pomysł zrodził się po przeczytaniu Twoich postów z wieściami z kurnika !
UsuńPozdrawiam serdecznie i życzę słonecznego maja :)
Kury w opowieściach najpiękniej się prezentują. Prawdą jest, że albo jest ogród albo hodowla kur, więc jeśli zależy Ci na ogrodzie to odradzam ten pomysł. Druga sprawa bardzo ważna to miejsce dla nich, potem możliwość sprzątania, ale najważniejsze jest aby sprawdzić w gminie czy jest zgoda na ich hodowlę w twojej miejscowości.
UsuńŚwietne spędzenie majowego weekendu :) Mnie niesamowicie ciągnie do ogrodu, ale tak zimno u nas i takie wiatry lodowate, że po prostu nie mogę się przemóc, tym bardziej, że jakiś katar się przypałętał.
OdpowiedzUsuńRabata zapowiada się świetnie, będę z ciekawością śledziła efekty :)
Ściskam serdecznie, Agness :)
Tak. Tylko żeby potem był czas na jej pielenie :D
Usuńniestety odpuściłam dzisiaj ogród bo znowu zimno boję się zachorować bardziej niż już jestem;
OdpowiedzUsuńmarzy mi się praca w ogrodzie... przynajmniej człowiek powietrza się zdrowego nawdycha
to czekamy na ciepełko
już widzę jak u Ciebie czyściutko
Najważniejsze to zdrowie, lepiej przeczekać i potem podziałać. U mnie nigdy nie ma idealnych rabat, ta się taka wydaje, bo jest młodziutka i na tyle jeszcze pustawa, że łatwo ją oczyszczać.
UsuńNie ma to jak spędzenie długiego weekendu na łonie natury. A widzę, że Wam taka praca sprawia prawdziwą przyjemność. Mam nadzieję, że rabatka odwdzięczy Wam się za to po stokroć! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała :D
UsuńWspaniałego macie pomocnika do ogrodowych prac ;)
OdpowiedzUsuńPiękne rabaty Wam wyszły :)
:)
UsuńBardzo produktywnie spędziłaś czas i Tygrysia wydaje się być zadowolona, że pańcia tak ładnie pracuje:) Ja podzieliłam trzy weekendowe dni między szydełkowanie, wypad na miasto i sprzątanie:)
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
Bardziej twórczo ode mnie, bo ja tylko sprzątam w rabacie :D
UsuńBardzo ciekawe. Piękne zdjęcia, będzie wspaniale na tej rabatce. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że będzie czas na jej pielenie :P
UsuńŚwietna rabata, u mnie tulipany już zakwitły :)
OdpowiedzUsuńWitaj :) Miło mi Cię gościć :) Zawsze robię zdjęcia już kwitnących tulipanów tym razem zapragnęłam mieć fotkę takich ,,dojrzewających" też są piękne :)
OdpowiedzUsuńU mnie dużo chłodniej niż u Ciebie :)
Praca w ogrodzie to relax dla duszy (ciała jak sie czlek uprze to tez ;) )i z takim efektem to radość. U nas jest zimno i jeszcze nic specjalni nie robie...ale sie doczekac lepszej pogody juz nie mogę;) pozdrawiam serdecznie☺
OdpowiedzUsuńNie ma co na siłę, bo potem jest rozczarowanie jak przemarznie czy się zmarnuje. Lepiej chwilę poczekać.
UsuńMy weekend majowy rozbiliśmy: jeden dzień pracy w ogrodzie, jeden - wycieczka, i znów praca i wycieczka. W ten sposób nie nabawiłam się bólów pleców, a i nie zniechęciłam dzieci do pomocy. Mam nadzieję, że dziś też nam będą towarzyszyć, przynajmniej w rozpalaniu ogniska :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł :)
UsuńPlanowanie rabat jest bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńW drugim roku już widać efekty 😊
Co do kotów to lubię je przed domem i w rabatach kwiatowych,z warzywnika gonie bo robią sobie wc.
Oj tak... aż sobie westchnęłam po przeczytaniu twojej uwagi na temat kocich nawyków :D
UsuńNowa rabata na pewno będzie piękna.Majówkę miałaś pracowitą,a ja się relaksowałam na wycieczce.Szkoda,że majowy weekend już za nami Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czas mija za szybko.
UsuńJak zwykle pracuś. Jak rabatka się zagęści, to będzie dopiero widok. Ja dziś jestem w domu, bo jest bardzo zimno. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńW cieniu, to raczej na obfitość kwiecia nie ma co liczyć niestety.Ja kiedyś też próbowałam wciskaćw cień wszelkie niby cieniolubne rośliny. Zostały się tylko paprocie i hosty chociaż i te ostatnie w cieniu są ozdobne głównie z liści. Wiosną można poratować się jeszcze cebulowymi ale potem chyba pozostaje cieszyć się zieleniną. No ale próbuj i dziel się informacjami . Spełnienia marzeń w Nowym Roku. Wracam przynajmniej do czytania :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń