Tekst napisany 8 maja w niedzielę. Liczyłam, że uda mi się zrobić jakieś zdjęcia, albo coś jeszcze dopiszę, ale nie ma kiedy. Po deszczach wszystko bujnie ruszyło w górę - chwasty też, więc pielę... pielę... i pielę i końca tego nie widać. W takich chwilach zastanawiam się po co mi tyle rabat. Mniej rabat = mniej pielenia. Ale nic to... Pielenie wzmacnia ducha ogrodnictwa i na pewno usprawnia mięśnie dłoni i palców, które dla pani zbliżającej się do pięćdziesiątki na pewno się przyda. Dużo? Moja Babcia dożyła 96 lat, w wieku 70 lat jeździła do kościoła na rowerze. I wiecie co, ja w ogóle tej zbliżającej się ,,5 z przodu" wcale nie odczuwam. Czuję się rześko, lekko a przede wszystkim młodo. - to taka jakaś myśl się zakręciła o poranku, po przeczytaniu pewnego wpisu pod poprzednim postem, który spowodował lawinę myśli w mej głowie.
Ale lunęło!!! W moich stronach o takiej nagłej i obfitej ulewie mówi się urwanie chmury. Dojrzałam z okna jak niebo przybiera groźną minę i nim zbiegłam na dół, wskoczyłam w kalosze w drzwiach przywitała mnie ściana deszczu. Biegiem po kurtkę z kapturem i po Kacperka. W między czasie wydarłam się do syna, żeby szedł szybko bo ,,leje i kozy" . Melcia nie lubi moknąć ale dziś była za domem, gdzie specjalnie dla niej nie kosimy trawy i hodujemy mlecz i mogła się skryć za ścianą domu, więc tam teoretycznie mniej padało. Kacperek stał cierpliwie i czekał. Nawet nie chciało mu się bawić, tylko pognaliśmy jak strzała na ile dało jego zdrowie do szopki. Nie kłócił się z wejściem... taki grzeczny :)
Ale lunęło!!! W moich stronach o takiej nagłej i obfitej ulewie mówi się urwanie chmury. Dojrzałam z okna jak niebo przybiera groźną minę i nim zbiegłam na dół, wskoczyłam w kalosze w drzwiach przywitała mnie ściana deszczu. Biegiem po kurtkę z kapturem i po Kacperka. W między czasie wydarłam się do syna, żeby szedł szybko bo ,,leje i kozy" . Melcia nie lubi moknąć ale dziś była za domem, gdzie specjalnie dla niej nie kosimy trawy i hodujemy mlecz i mogła się skryć za ścianą domu, więc tam teoretycznie mniej padało. Kacperek stał cierpliwie i czekał. Nawet nie chciało mu się bawić, tylko pognaliśmy jak strzała na ile dało jego zdrowie do szopki. Nie kłócił się z wejściem... taki grzeczny :)
Lunęło i przestało, ale nim zebrałam się w sobie aby wyjść i popielić, bo to idealny czas po takim deszczu bo ziemia gliniasta jest jak plastelina i chwasty wspaniale z niej wychodzą, to rozpadało się na nowo. Jakby mi niebo chciało powiedzieć ,,gdzie idziesz kobieto, siądź na d... i odpocznij". Siąść, może nie siadłam ale postałam sobie w oknie i poobserwowałam dzikie ptaki, które gdy tylko ucichł deszcz przyleciały do sąsiada na kolacje. Między innymi i ,,nasze" wróbelki. Pisałam, że są takie grubiutkie? Od razu widać, które są ,,nasze" a które gościnnie. Mając dwie stołówki... w sumie to trzy, licząc sąsiada dalszego i w zasięgu przeróżne jedzenie dla wiejskiego drobiu. Dzisiaj przyleciał pan sójek. Stałam i obserwując go, pomyślałam sobie jakie te ptaki są mądre i co za tym idzie - rozwijają się. Wiedzą, że mogą przylecieć na podwórze, wiedzą kiedy i które, bo przecież kot, bo przecież pies... a może złośliwy kogut, kura czy gęś je przegoni? Przylatują i jedzą. Pan sójek zachowywał się jakby był w dobrze sobie znanym miejscu. I znów leje...
Opisywałam kiedyś, że idę specjalnie w jedno miejsce, z porośniętymi gęsto krzakami głogu, gdzie o zachodzi słońca można posłuchać stado wróbli kłócące się o miejscówkę a może przekrzykujące się w opowieściach o minionym dniu. Niedawno odkryłam, że na naszej działce też mamy takie miejsce. Porosła czeremcha i osiedliły się w niej właśnie wróbelki. Wyłapałam je podczas pewnego spaceru ku zachodowi słońca. Tak jak tam tak i tu kłócąc się zawzięcie zwróciły mą uwagę. Uwielbiam ptaki...
Ach! Nie pisałam... mój dom piszczy, może nie dom co dach. Wylęgły się pierwsze pisklaki, szpaków. I piłują dzioby przez cały dzień. Obsr...ny tynk ale wcale mi to nie przeszkadza. Byleby żadne z pociech nie wyleciało z gniazda jak w zeszłym roku. Mąż próbował jakoś bidę dokarmiać ale nie udało nam się, brak doświadczenia w tym temacie.
Kacperek czuje się już dobrze i bardzo dziękuje za trzymanie kciuków, za pozytywne myśli. Jego przyjaciel Reksio również się nim opiekował i często zaglądał do niego jak się czuje. My się cieszymy, że wtedy nie było z nim Reksia bo pewnie, nie przeżył by tego spotkania. A Reksio ma już za sobą jedną operację, bo został zaatakowany przez psa i cudem uszedł z życiem.
Opisywałam kiedyś, że idę specjalnie w jedno miejsce, z porośniętymi gęsto krzakami głogu, gdzie o zachodzi słońca można posłuchać stado wróbli kłócące się o miejscówkę a może przekrzykujące się w opowieściach o minionym dniu. Niedawno odkryłam, że na naszej działce też mamy takie miejsce. Porosła czeremcha i osiedliły się w niej właśnie wróbelki. Wyłapałam je podczas pewnego spaceru ku zachodowi słońca. Tak jak tam tak i tu kłócąc się zawzięcie zwróciły mą uwagę. Uwielbiam ptaki...
Ach! Nie pisałam... mój dom piszczy, może nie dom co dach. Wylęgły się pierwsze pisklaki, szpaków. I piłują dzioby przez cały dzień. Obsr...ny tynk ale wcale mi to nie przeszkadza. Byleby żadne z pociech nie wyleciało z gniazda jak w zeszłym roku. Mąż próbował jakoś bidę dokarmiać ale nie udało nam się, brak doświadczenia w tym temacie.
Kacperek czuje się już dobrze i bardzo dziękuje za trzymanie kciuków, za pozytywne myśli. Jego przyjaciel Reksio również się nim opiekował i często zaglądał do niego jak się czuje. My się cieszymy, że wtedy nie było z nim Reksia bo pewnie, nie przeżył by tego spotkania. A Reksio ma już za sobą jedną operację, bo został zaatakowany przez psa i cudem uszedł z życiem.
W moim rejonie miało padać, a nadal nie pada. Rośliny mizernieją od gorączki i suchości gruntów, no ale może w końcu lunie tak jak u Ciebie i dojdą do siebie. Zauważyłem, że Jesteś bardzo pracowita i opiekuńcza, co pomaga Ci w życiu i tak trzymaj. 50-ka, to jeszcze młody wiek a więc ciesz się życiem i nie myśl o starości. Ważne, że zwierzątka pod Twoją opieką dochodzą do zdrowia i cieszą się sobą, jak przystało na przyjaciół. Miło się Ciebie czyta, co czynię z wielką przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńŻyczę deszczu :)
UsuńWitaj. Masz piękną wiosnę. Cieszę się, że Kacperek ma się lepiej. Kocham wróble i te miejskie i te nasze mazurki. A ile ma się tak to tak na prawdę kwestia duszy.
OdpowiedzUsuńTak samo uważam :)
UsuńAch te chwasty... Pod naszym dachem wróble za to od rana świergoczą :) Zwierzaki cudne, niech dobrze chowają :)
OdpowiedzUsuńNo fajnie ze Kacperskiemu już lepiej. :-) Taka wiosna zielona i odmładzająca jak najbardziej pozytywna. Z tym pieleniem to uważaj, mnie się mało co udałoby wypielić odmianową ułudkę ( taka jakaś nietypowo listkowa była, he, he ). Chwasty też rośliny, niech się trochę wiosną nacieszą.;-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta myśl, że pielenie usprawnia dłonie. Będę się tego trzymać. U mnie przydał by się deszczyk. Fajne to zdjęcia Kacperka i Reksia opiekuna : )
OdpowiedzUsuńKurcze jak jak ja Ci zazdroszczę deszczu. U nas na zachodzie ani kropli od 3maja.a upał taki, sucho a chwasty i tak wychodzą :-) a z gliny najlepiej po deszczu, znam to :-)i tak czekam na ten deszcz, choćby urwanie chmury:-)
OdpowiedzUsuńSuper że koziolek już zdrowieje, ma z wami jak w raju:-)
hehe, no tak, pielenie to nieodzowny urok rabatek. Mimo wszystko, w końcu zrobiło się to moim ulubionym zajęciem. Chyba podoba mi się, kiedy zrobi czysto i jest porządek. Teraz już lubię popatrzeć jak ktoś zrobi porządek hehe O, kurcze, może to nawet przyjemniejsze zajęcie, hehe. Nabrałam takiej ochoty na sadzenie kwiatuszków,że chyba sobie coś kupię na balkon. Miałam nie wychodzić, bo mam teraz rehabilitację wykończającą ale to takie miłe popatrzeć jak kwitną kwiatuszki więc chyba zwlokę się i polecę na bazarek :-D Ale uroczy widok pieska z Kacperkiem. Chyba się lubią! Uściski serdeczne
OdpowiedzUsuńO, kurcze ja też zaraz 5 dych... ale też się czuję młodo hehe fizycznie to już jak staruszka, nawet miejsca mi ustępują w tramwaju ale duchem młoda, więc się nie dziwię, że Ty też tak czujesz hehe tak mi się wydaje, że życzliwość do świata to sprawia :-D Jak mnie gnębiły różne sprawy to się na chwile postarzałam ale na szczęście młodość wraca :-D
OdpowiedzUsuńPielenie usprawnia dłonie... To jest cenna myśl :)
OdpowiedzUsuńPieknie tam u Ciebie :) i wesoło jak tyle ptaków...
ale masz pomocników do tego pielenia:)))
OdpowiedzUsuńPielenie to dla mnie swego rodzaju terapia po pracy umysłowej, w zasadzie bardzo lubię pielić, może dlatego mam takie sprawne dłonie... Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńYour photos speak of spring! Sounds like you have longevity in your genes.
OdpowiedzUsuńUlewa to może nie, ale kapuśniaczek przez 3 dni to by się nam przydał. Nie pada od 24 kwietnia. Codzienne podlewanie zaczyna być męczące :(
OdpowiedzUsuńZ plewieniem tak już jest że dojdziesz do końca ogrodu i już trzeba od początku zacząć.Nic tak szybko nie rośnie jak zielsko i trawa.Cieszę się,że Kacperek czuje się dobrze.Miłego dnia życzę.
OdpowiedzUsuńMaj, to miesiąc, kiedy wszystko rośnie jak na drożdżach...ziele również ;))) I ja ciągle grzebię w ogródku, niby niedawno wszystko czyściutko wyplewiłam, a znów zielsko aż szumi.
OdpowiedzUsuńZwierzyniec jak zawsze uroczy :)
Ściskam cieplutko, Agness:)
Wpadłam z rewizytą i zostanę sobie na dłużej.Pozwolisz, że rozejrzę się po Twoim obejściu i nacieszę się z Tobą deszczem, śpiewem ptaków i nawet bólem pleców od pielenia ;)
OdpowiedzUsuńChwasty rosną po deszczu a ja ze wszystkich prac ogrodowych najbardziej nie lubię pielenia....
OdpowiedzUsuńCieszę się że Kacperek zdrowieje !! Piękna przyjaźń Reksia i Kacperka !!
Pozdrawiam serdecznie :)
Zapomniałam dodać że jeśli nie możesz załadować strony to powinnaś oczyścić historię przeglądania z tzw. ciasteczek !!
OdpowiedzUsuńU nas też lało ale dzisiaj silny wiatr wszystko wysuszy:(Fajne foto Kacperka z Reksiem:)widzę chabry już kwitną:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie!!! Miłego weekendu życzę!:)
OdpowiedzUsuńxxBasia
http://kasztanowydomek.blogspot.co.uk/
U mnie też dziś wreszcie popadało, dzięki Bogu !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że Kacperek zdrowieje i, że ma tak cudnego przyjaciela.
OdpowiedzUsuńAgatko, ja też pielę i nie widać końca. Ale kocham ogród i jego ogrodowe prace. Niestety dłonie przy takich pracach nie ćwiczą się lecz chorują:) Wła snie mam zapalenie ścięgien, ale co tam!
Pozdrawiam ciepło.
Współczuję Ci dolegliwości, ale ćwiczenie dłoni jest bardzo ważne, bo z wiekiem następuje zwiodczenie mięśni :/ Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę zdrowia :D
UsuńOd pielenia to ja już nie mam wcale paznokci- mimo rękawic
OdpowiedzUsuńWarto posiłkować się dodatkowym narzędziem :)
UsuńJak dobrze, że Kacperek szybko zdrowieje! Oby już go nieszczęścia omijały szerokim łukiem. U mnie przed chwilą lało, a teraz niebo wygląda jak z obrazu jakiegoś:) Spod ciemnych chmur przebija słońce i jest bardzo fajnie:)
OdpowiedzUsuń