Zadumałam się Kochani nad waszymi komentarzami w poprzednim poście. Przyznam się, że znów interpretacja i odbiór mojego posta, mnie zaskoczyła poniekąd. Poniekąd, bo w jakiś sposób już się do tego przyzwyczaiłam, gdyż co i róż w świecie netowym zahaczałam o wątek mojego mieszkania na wsi a tęsknoty za miastem. Poprzedni post był swego rodzaju podsumowaniem, uchwyceniem pewnej myśli, nawet może i rozczarowania? Wspomnienie rozmów z Babcią... Myśli zapisane słowami. Bardzo Wam dziękuję, za te wszystkie słowa, bo świadczą o tym, że polubiliście mnie, tak jak ja polubiłam Was i stanowimy pewną część bliskich znajomych, może nawet i przyjaciół i staramy się siebie nawzajem wspierać, pomagać sobie, pocieszać. To jest przepiękne, bo przecież się nie widzimy, nie znamy... to piękna wieź, zażyłość, przyjaźń na poziomie duchowym. Mnie osobiście to zawsze wzrusza i może właśnie dlatego jestem w necie. Bardzo Wam dziękuję za tę netową przyjaźń.
Mogłabym przejść po tym do kolejnego wątku, ale czuję się w obowiązku chociaż trochę naświetlić Wam sprawę... Jestem miłośniczką natury, kocham przyrodę i odnajduję ją wszędzie i w każdej możliwej postaci. W mieście będzie to rząd żywopłotu z kłócącymi się wróblami, spacer po działkach ogrodniczych, zimą siedzenie na ławce w parku i patrzenie się na ludzi spacerujących. Kot przemykający tuż pod oknami piwnicy bloku. To miasto zaszczepiło we mnie zainteresowanie a w końcu pasję na temat psich ras, które miałam okazję oglądać i podziwiać. Nigdzie na blogu nie znajdziecie słowa, że to miejsce mi odpowiada, że je lubię itd. Na blogu opisuję moją miłość do przyrody. Na szczęście nie żyję w świecie totalnej zagłady natury na planecie Ziemia i ta natura jest wszędzie, dzięki czemu istnieję i mam się czym cieszyć. Jestem mieszczuchem, tęsknię za życiem w mieście, doskonale się w nim odnajduję a kiedy jestem w nim automatycznie ładuję akumulatory i odżywam, czego nie udaje mi się zrobić tutaj na wsi. Jestem mieszczuchem doskonale odnajdującym się w betonowej dżungli, w hałasie, chaosie miejskiego życia, lubiącego wpaść do parku, ogrodu botanicznego czy wybrać się na wycieczkę poza miasto w wiejskie plenery ale wrócić do zgiełku miejskiego. Dlaczego tu mieszkam? Na to pytanie nie mogę Wam odpowiedzieć, ale skoro tu jestem to po prostu obserwuję panującą tu przyrodę, eksperymentuję w uprawach, hodowlach a przede wszystkim w życiu tutaj, ale to nie jest moje miejsce. Może gdybym wywodziła się z innego miejsca byłoby inaczej? Lepiej znosiłabym porażki i smutne zdarzenia jakie tutaj mają miejsce? Był czas w moim życiu, że chciałam zamieszkać na wsi i zintegrować się z nią. Za pewne pod wpływem spędzania czasu na wsi u Babci. I być może jakaś cząstka z tej wsi zakorzeniała się we mnie? Dzięki tej cząstce jestem w stanie tu mieszkać, żyć i działać. I wydaje mi się że dzięki naturalnemu pędowi, jaki wykształcił się w mojej osobowości, na działce tak wiele się dzieje, tyle się pojawia, bo zwyczajnie potrzebuję tego na co dzień. Nie umiem rozkoszować się siedzeniem na tarasie przy herbacie, nie umiem leżeć na trawie i patrzeć w niebo. Obserwuję je przystając jedynie i może czasami udaje mi się zatrzymać na ciut dłużej, jeśli przypomnę sobie o kociej terapii. Takie spowolnienie i wolniejszy tryb życia mnie nudzi... nie umiem.
Ale bardzo Wam dziękuję, za troskę, wsparcie i za to, że jesteście :) Moc serdeczności Wam przesyłam.
,,Mały pacjent" czuje się coraz lepiej, wczoraj nawet zaproponował zabawę. Może to jeszcze nie to, ale można było w jego ruchach dopatrzeć się koziego brykania a przynajmniej chęci brykania.
Ale bardzo Wam dziękuję, za troskę, wsparcie i za to, że jesteście :) Moc serdeczności Wam przesyłam.
,,Mały pacjent" czuje się coraz lepiej, wczoraj nawet zaproponował zabawę. Może to jeszcze nie to, ale można było w jego ruchach dopatrzeć się koziego brykania a przynajmniej chęci brykania.
Teraz to mnie zaskoczyłaś;) ale, że kochasz naturę, to nie ma dwóch zdań!
OdpowiedzUsuńMały pacjent?
Miało być - jak się czuje mały pacjent?
UsuńJa też kocham przyrodę w szybkim tempie, ale wraz z wiekiem odrobinkę zwalniam:-) czasami nawet przystanę:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Kacper wraca do formy!!!
OdpowiedzUsuńTeż kocham naturę niestety dom w którym mieszkam wynajmuję, przez to boję się zaprzyjaźnić z wiejskimi zwierzętami, bo co ja bym z nimi zrobiła, gdybym nagle musiała się wyprowadzić :( Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknej niedzieli!
Rozumiem Twoje dylematy. Pochodzę z małego miasta, gdzie życie płynie wolniej. Kiedy zamieszkałam w dużym zaczęłam tęsknić za ciszą, bliskością przyrody, ogrodem, leniwym rytmem dnia. Mieszkam na starym mieście, wszędzie mam blisko, kina, teatry, muzea, galerie handlowe, biblioteki. Mam spore możliwości i korzystam z nich. I kiedy zaczynam znów marudzić o mieszkaniu poza miastem to zdaje sobie sprawę, że tego będzie mi brakować, bo to jest moja codzienność. Rozważaliśmy nawet zakup mieszkania w bardziej ustronnej dzielnicy miasta z namiastką ogrodu lub wielkimi tarasami. Ale... wtedy z tych przyjemności już tak bym nie korzystała jak teraz. Tak sobie myślę. A może my mamy obie takie charaktery, usposobienie, osobowość, że nigdzie nie będziemy czuły się na 100 % sobą ?
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę Ci znalezienia wewnętrznego spokoju - i to już będzie nieważne gdzie i w jakim tempie. Byle był. Bardzo serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo trochę jak z emigracja zagraniczną- niektórzy nie potrafia przywyknąć i wciaz czuja sie obco, choć niby jest tam lepiej niz w ich kraju...Rozumiem Cie, Agatku, a przynajmniej tak myslę!:-)*
OdpowiedzUsuńJa też kocham naturę ! Mam takie szczęście że mieszkam na peryferiach małego miasteczka...w takim naturalnym wiejskim klimacie !
OdpowiedzUsuńCieszę się że Kacperek zdrowieje !!
Pozdrawiam serdecznie
Droga Agatku, Twoje zwierzenia na temat dylematów egzystencjonalnych uświadomiły mi, że każdy z nas (i ja też, mieszkająca całe życie w jednym miasteczku) ma chwile zwątpienia czy to miejsce, w którym żyjemy, choćby najpiękniejsze, to nasze właściwe, ulubione, ukochane ? Może gdzie indziej będziemy szczęśliwsi ? Może tak a może nie. To chyba od nas zależy, żeby w każdym miejscu widzieć tę jasną stronę i z niej czerpać radość życia. Pozdrawiam serdecznie i życzę pomyślnych zdarzeń.
OdpowiedzUsuńhehe, no to i Ty mnie zaskoczyłaś. Ty tak pięknie, tak ciepło piszesz o przyrodzie, że żyjesz tym. Najwyraźniej jesteś wspaniałą, kochającą cząstką świata i gdzie się nie znajdziesz, wydaje się, że jesteś u siebie. hehe uściski serdeczne
OdpowiedzUsuńJa także kocham przyrodę, jestem dzieckiem natury, mieszkam na wsi, ale na stare lata nie wiem czy nie wyjadę do miasta.Świetnie, że Kacperek wraca do zdrowia.:)
OdpowiedzUsuńJa także kocham przyrodę, jestem dzieckiem natury, mieszkam na wsi, ale na stare lata nie wiem czy nie wyjadę do miasta.Świetnie, że Kacperek wraca do zdrowia.:)
OdpowiedzUsuńŻyłam przez chwilę na wsi ,w przepięknej przyrodzie podsejneńskiej wsi Giby. I była to najgorsza chwila w moim życiu.Był moment,kiedy już nawet nie dostrzegałam piękna przyrody . Obca mi była mentalnośc ludzi trzymających zwierzęta w fatalnych warunkach, nieprawdopodobne pijaństwo męskiej części,traktowanie kobiet-żon,niechlujstwo wielu z nich.Z ulgą przeniosłam się do Suwałk,kocham miasto,jestem mieszczuchem ,podobnie jak Ty. Nigdy więcej eksperymentów z życiem na łonie.Kacperkowi zyczę duuuużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńWartości mieszkania na wsi, nie mogą się w żaden sposób równać z miejskimi. Dlatego, ceń to co posiadasz dzięki mieszkaniu na wsi. Mieszkam w mieście a chciałbym na wsi, ale nie mam takich możliwości i dlatego muszę się zadowolić tym co mam. Jeżeli, w ogóle cenimy przyjaźń, to nie ma znaczenia czy jest ona realna czy sieciowa. Jej wartość, ma znaczenie wtedy gdy przejawia się ona tymi cechami, jakie w swoim poście wymieniłaś. Jeśli chodzi o koziołka, to super, że dochodzi do siebie. Pomyślności i radości, z mieszkania na wsi życzę i pozytywnie zazdroszczę. Ukłony Agatko!
OdpowiedzUsuńKacperku-zdrowiej!
OdpowiedzUsuńA Tobie Agatko powiem( zpunktu widzenia pani, tuz przed 50tka)-spelniaj marzenia!!
Teraz Cię lepiej rozumiem. Bo chodzi o to, że wieś nie była Twoim wielkim marzeniem i ten wybór tak się zdarzył po prostu z różnych względów, tak? Tym bardziej podziwiam Twoje zdolności adaptacyjne i ogarniam tęsknotę za miejskim gwarem. Wyławiasz z życia poza miastem najlepsze kąski i tak trzymaj:)
OdpowiedzUsuń