Kiedy tutaj przyjechaliśmy, nasza działka była równo skoszoną dziką łąką pełną owadów i malutkich jaszczurek. Z braku systematyczności i odległości do niej, raz dwa trawy porosły do pasa. Brak drzew i rosnące samosiejkowe brzózki, olchy i wierzby z wolna zaczęły górować nad tym naturalnym terenem kołysanym przez podmuch wiatru. Słuchając świerszczy i innych owadów, z nutą tęsknoty zastanawiałam się, kiedy i za ile lat byłyby wstanie osiedlić się na tym terenie ptaki? Ile czasu potrzebują najpospolitsze drzewa do osiągnięcia wymagających przez nich wysokości, wielkości, masywności?
Nie marzyłam... nie roztaczałam swych wizji, po prostu byłam. Byłam w tym miejscu, o tym czasie i obserwowałam... Przyglądałam się mieszkańcom tego terenu i słuchałam tak zwanych odgłosów przyrody. Dla mieszczucha żyjącego na co dzień w hałasie wielkiej metropolii miejsce to było relaksem i odprężeniem, jeśli tylko pozwalała na to jego własna, wewnętrzna natura. Po prostu byłam...
Budowa domu znacznie zniszczyła działkę, tworząc koleiny, rozjeżdżając i niszcząc pod kołami maszyn florę i wypłaszając (chase) rdzenną faunę. Tak jak mąż przyglądał się wznoszącemu się ku chmurom naszemu, przyszłemu domowi, tak ja z ogromną fascynacją obserwowałam jak przyroda z mozołem ,,tuszuje" negatywną działalność człowiek. Opornie jej szło z terenem zniszczonym betonem ale myślę, że z czasem i to by zniknęło i pewnie zniknie, na razie zostało okryte grubą warstwą trawy z ziemią, Przenosiliśmy po prostu całe kawały ,,trawnika" i na gęsto niczym płytki podłogowe, układaliśmy jedno przy drugim, mocno podlewając, póki się nie przyjęło, nie połączyło w jedną, zwartą całość. Dziś normalnie ten teren kosimy i tylko musimy pamiętać, że nic na nim nie posadzimy, wymagającego głębokiego systemu korzeniowego. To jest między innymi ten teren od płotku do krawędzi zdjęcia, długi pas ciągnący się poza kadr zdjęcia, po którym chodzą kury i stoi taczka, bo długi majowy weekend minął mi na pieleniu rabat.
Obecnie prócz różnych kwitnących roślin, rosną i drzewa. Głównie wspomniane już brzozy, olchy i wierzby, kilka iglaków. I mogę powiedzieć, że mam ptaki. Któregoś dnia z wieczora obserwowałam wróbelki, które szykowały się do spoczynku w ogromnym krzaku, starej odmiany róży, szeroko rozrastającej się na wszystkie strony i z lekka oplatającej drzewko wiśniowe. Ten gąszcz upatrzyły sobie właśnie wróbelki na nocną siedzibę. Inne mieszkają pod naszym dachem, jeszcze inne tłoczą się w gęsto porośniętym chmielu, wspinającym się na drzewa rosnące tuż za ogrodzeniem. Wieczorem, kiedy dzień idzie spać, słyszę ptaki. Zawsze je słyszałam, ale wiedziałam, że mieszkają gdzieś po sąsiedzku, zajmują drzewa i krzewy zza siatki, bądź z braku drzew u nas, mieszkają na granicy z naszym polem. Dziś słysząc ptaki wiem, że one mieszkają razem ze mną na działce. Wychodząc po zmroku na taras albo balkon mam świadomość, że tuż obok, jakieś półtora metra ode mnie, tuż nad moją głową znajduje się gniazdo jakiegoś ptaka. Stoję tak blisko, na pewno mnie czują i słyszą ale mogą spać spokojnie bo nic złego im się nie stanie. W takiej chwili czuję się zespolona z tą planetą, więcej, czuję się częścią tej natury. Jest to dla mnie ogromny zaszczyt wręcz splendor, że dzikie ptaki nie boją się mieszkać tak blisko mnie.
Jak sięgnę pamięcią, ptaki zawsze towarzyszyły mojej osobie, jeśli nie pod postacią papug i kanarków, to srok zamieszkujących mały, miejski ogródeczek po sikory, którym gdziekolwiek bym nie mieszkała wywieszam słoninkę a one do niej zawsze trafiają. Moja działka to teren dla ptaków a kwiaty są tylko jego dodatkiem. Przez te dziesięć lat bardzo zmieniła się nasza działka, nie zmieniło się jedno - po prostu jestem ... w tym miejscu, o tym czasie i obserwuję... Przyglądam się mieszkańcom tego terenu i słucham tak zwanych odgłosów przyrody.
Jak sięgnę pamięcią, ptaki zawsze towarzyszyły mojej osobie, jeśli nie pod postacią papug i kanarków, to srok zamieszkujących mały, miejski ogródeczek po sikory, którym gdziekolwiek bym nie mieszkała wywieszam słoninkę a one do niej zawsze trafiają. Moja działka to teren dla ptaków a kwiaty są tylko jego dodatkiem. Przez te dziesięć lat bardzo zmieniła się nasza działka, nie zmieniło się jedno - po prostu jestem ... w tym miejscu, o tym czasie i obserwuję... Przyglądam się mieszkańcom tego terenu i słucham tak zwanych odgłosów przyrody.
Oj jest z tym pieleniem rabat zaplataja....mi łubin nie wzeszedł a tak go lubie i irysy masz ładne, ale najbardziej zazdroszczę Ci kurek! Pozdrówka:))
OdpowiedzUsuńU mnie też uparcie odmawiał współpracy, w końcu znalazłam na polu, zapytałam właściciela o zgodę, wykopałam z karpą, przeniosłam i zadomowił się, zimuje i tfu tfu jest na razie dobrze :)
UsuńCałe życie mieszkam na wsi i nie wyobrażam sobie mieszkania w mieście. Dobrze zrobiłaś, że zamieszkałaś na wsi bo to są najpiękniejsze miejsca na świecie. Piękny obraz swoich wiejskich początków i teraźniejszości słowami namalowałaś, który uzupełniają kurki i te wszystkie widoczki z pięknymi kwiatkami. Serdeczności Agatku
OdpowiedzUsuńŻycie w mieście też ma swoje uroki. Kocham miasto :)
UsuńPtaki są wspaniałymi towarzyszami naszego bycia na tej planecie. Lubię u siebie słuchać ich śpiewów i świergotów. Dbam, żeby w ogrodzie zawsze stał pojemnik z wodą dla nich. Zadziwili mnie ostatnio panowie z firmy projektującej ogrody, którzy pracowali u sąsiada. Pierwsze co zrobili to przyłączyli przedłurzacz i włączyli radio, szok. U nnie łubin nie chce zapuścić korzonków, pomimo kilku prób. : )
OdpowiedzUsuńTa firma projektuje ogrody dla ludzi a nie ogrody przyrodnicze :))) Skupia się na wymaganej estetyce bądź jest firmą realizującą zaskakujące rozwiązania, takie ogrody -show. One nie mają nic wspólnego z bliskością z naturą :)
UsuńTrzeba umieć patrzeć i słuchać. A Ty umiesz :) Ślicznie tam u Ciebie pod każdym względem. A u mnie zaczynająsie już loty i krzyki jerzykow. Kolejne pokolenie dorata w gniazdach :).
OdpowiedzUsuń:))))
UsuńŻycie w takim miejscu to dar, i ty go doceniasz:-) Piękne kwiatki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo prostu tam gdzie los mnie rzuci staram się czerpać z niego to dobre :) I jak Cię pozdrawiam :)
UsuńPiękne irysy.Także mieszkam na wsi i bardzo lubię przyrodę zarówno florę jak i faunę.Uwielbiam słuchać śpiewu ptaków, w przeciwieństwie do mojej sąsiadki, która często bardzo głośno włącza radio i zakłóca śpiew ptaków. W ogrodzie pracy mnóstwo, chwasty rosną bardzo szybko. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:)))))
UsuńUwielbiam Ciebie czytać, tak pięknie opisujesz swoją rzeczywistość :) Ptasi raj.... jak to cudnie brzmi :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness:)
Bardzo Ci dziękuję :))
Usuńpo prostu jesteś ... w raju, tak sobie myślę, że więź z ptakami to oznaka nieziemskiego postrzegania świata hehe Uściski serdeczne Agatko :-D ps. U mnie wyginął łubin a to takie piękne kwiaty. Co to się mogło stać ? Zeszłoroczne susze dokuczyły? No szkoda.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co się mogło z nimi stać, ale może wyszły później? W innym miejscu gdzie też były, wyszły dużo później od tej prezentowanej kępy i powiem szczerze, że gdybym przekopała teren to by juz przepadły :)
UsuńU mnie ptaki śpiewają już od 4 rano. Nieraz jest to bardzo męczące :)
OdpowiedzUsuńMnie to absolutnie nie przeszkadza :)
UsuńBardzo obrazowe ujęcie tego jak Jesteś. Treścią i widokami pobudzasz wyobraźnię o miejscu, w którym przebywasz i co Cię fascynuje. Podoba mi się Twój przekaz. Uszanowanie Agatku!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJak ja lubię do Ciebie zaglądać. Tak pięknie piszesz o tym co Cię otacza. Lubię patrzeć na Twoje kwiaty i zwierzyniec. To dobrze, że jesteś i chcesz się tym wszystkim z nami podzielić. Pozdrawiam:):):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńśliczne irysy :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się wielka ich kolekcja :D
UsuńTo arcyważne doceniać i szanować ptasie sąsiedztwo, aczkolwiek o piątej rano nie nazwałbym tego splendorem ;)
OdpowiedzUsuńCo do całej reszty o której piszesz - nic nie zapewni wyciszenia i ukojenia zmysłów i umysłu jak umoszczenie w takiej swojej ekolandii ;). Mieszczuchy betonowe, pozbawione takiej scenografii, nawet od czasu do czasu, nie wiedzą nawet że obrastają w pewien rodzaj niepełnosprawności (smutek).
Pozdrawiam.
Nieustająco powtarzam, że mieszkanie w mieście czy na wsi ma swoje plusy i minusy. Fajnie jest mieszkać na wsi ale na przykład kiedy trzeba do szpitala to leci się do miasta. Fajnie się mieszka w mieście, ale sklepy zaopatrują wsie... Jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć, dlatego ważne jest aby szanować i doceniać obie struktury życia. :)
UsuńU mnie o piątej rano zaczynają koncertować ale mi to nie przeszkadza bo ja jestem ranny ptaszek! Choć czasami wolałabym sama się obudzić no ale w kolejce jeszcze stoją psy sąsiadów no to już lepiej ptaszków słuchać! ;) Dobrze, że jesteś! Uściski!
OdpowiedzUsuńJakie lubiny cudne:) U mnie nie maja szans-slimaki je zra przez noc. I nawet ptaki nie daja rade slimakom.
OdpowiedzUsuńA mamy ich tu sporo. I tak jak u Ciebie, wreszcie sie tu zadomowily , bo urosly drzewam krzewy w ogrodach. Kiedys slyszalam pojedyncze kosy, dzis spiewa ich rano 5 lub 6. I wrobli duzo, co mnie bardzo cieszy. I jaskolki.
Usciski.
Mnóstwo pracy włożyłaś w swój kawałek ziemi. Co do ptaków, to moje tak opanowały oczko wodne, że nawet kot przychodzi napić się, kiedy one się nie kąpią hihihi Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTwoja praca zaprocentowała, bo masz swój własny kawałek raju na ziemi... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWg mnie korzystniejsze jest mieszkanie na wsi. Nie mogę sobie wyobrazić przeprowadzki do bloku. Wcześnie rano budzą mnie ptaki,rechocące żaby a w mieście szum samochodów, śmieciarki.
OdpowiedzUsuńTy całym sercem pokochałaś mieszkanie na wsi i to Cię bardzo cieszy.
Pozdrawiam:)