Obserwatorzy

niedziela, 27 lipca 2014

Świnkolandia

Zainspirowana słowami  Monika MW 18 lipca 2014 Właśnie taka Melcia jest cudna, jedyna taka na świecie. Widzę że akcja na łączce niesamowicie się rozkręca i czekam z niecierpliwością na dalszy jej bieg. Pozdrawiam,
postanowiłam napisać ten artykuł, aby w pewien sposób dokonać sprostowania, że to nie łączka jest reżyserem naszej działki, naszego poniekąd życia, ale łączka również jest wyreżyserowana przez kogoś innego, o kim jeszcze nie pisałam... a może właśnie powinnam od niego zacząć? Bo ten gatunek przyjechał wraz z sunią, z nami i jest nieodzownym składnikiem mojego życia. :)
Wszystko co do tej pory napisałam obraca się wokół szacunku do Matki Natury , która jak najbardziej wypływa  z głębi mojego serca, duszy i światopoglądu, ale... jak to najczęściej bywa gdzieś ukryje się najprawdziwsza prawda czyli ,,drugie dno". Miłość do roślin polnych, zamiłowanie do ekologii ... jak najbardziej, ale tak naprawdę obraz moich ogrodów jest wynikiem mojej przeogromnej miłości od nastoletnich lat do świnek morskich. Zawładnęły moją duszą i sercem.
Po kawałku próbuję przedstawić wszystkie gatunki zwierząt jakie mieszkają ze mną, aby potem, przy opisie codzienności nie zapętlić się w wyjaśnieniach kto? co? i po co?. Poza tym wielokrotnie w necie używając skrótu -prosiaczki, jak się zwyczajowo nazywa świnki morskie, wprowadzałam w błąd, osoby, które  myślały, że zajmuję się  hodowlą prosiąt wiejskich. Często z tego tytułu dochodziło do śmiesznych sytuacji, które wymagały wyjaśnienia. Dlatego też, postanowiłam świnkom morskim, które w moim życiu zajmują bardzo ważne miejsce, przydzielić wręcz oddzielny rozdział. Mam ich obecnie sześć sztuk, w tym dwóch chłopców. Ale opowieść o nich zaczęłam znów od początku i zatrzymałam się, kiedy jeszcze prowadziłam hodowlę. Może kiedyś opowiem o wszystkich ich historiach a muszę dodać, że każda ze świnek miała własnych charakterek, własne przeżycia, radosne i mniej radosne ale każda z nich była i jest najukochańsza jeśli nie obecnie to już w moim sercu i we wspomnieniach.


Hoduję je od prawie 30 lat i każda przerwa, uświadamiała mi, że nie wyobrażam sobie domu bez nich i w ogóle samego życia. Dla nich hoduję mlecz, trawy i wiele innych roślin polnych, dla nich od początku mieszkania tutaj, kosiłam trawę i składowałam w blaszaku na zimę, aby mieć swoje, pewne i zdrowe sianko. To one na dzień dobry określiły co musi być na tej działce. Obecnie nie hoduję świnek morskich, w toku projektu ,,przytułku dla świnek morskich" mam ich kilka i zajmuję się ich samą opieką. Ta historia nie będzie o sposobie ich pielęgnacji, bo jest mnóstwo publikacji na ten temat ale o nich samych i naszym wspólnym życiu pod jednym dachem.
Moja pierwsza w życiu świnka morska była biała z brązowymi majteczkami o imieniu Kubuś. Razem odrabialiśmy lekcje, razem oglądaliśmy telewizję a nawet w  chłodniejsze dni razem spaliśmy w łóżku. Gdyby się tylko dało to i razem chodzilibyśmy do szkoły. Była oswojona jak piesek.Chodziła przy nodze na dworze, reagowała na określone moje dźwięki i swoje imię, sama chodziła po ogródku i wracała gdy ją wołałam. Na tamten czas nawet mi do głowy nie przyszło, że świnki morskie mogą być inne, wydawało mi się, że wszystkie tak się oswajają. To była niepowtarzalna miłość. Już z żadną inną nie udało mi się nawiązać tak bliskich relacji. Pewnie dlatego, że pojawiły się inne obowiązki dnia codziennego, ale żywe uczucie dla tych małych stworzonek pozostało niezmienne do dziś.Nawet wychodząc za mąż, mąż wiedział, że moje serce będzie dzielił z tymi małymi śmieszno uszatymi futrzakami...tak, tak... najbardziej kocham zaraz przed  ich słodkim pyszczkiem i krągłościami i nieproporcjonalnie krótkimi nóżkami, te odstające uszka. Dodam dla równowagi ducha małżeńskiego, mąż w posagu wniósł żółwia stepowego. Czasami sobie myślę, że nie bacząc na wróżby doboru zodiakalnego, czar osobisty, chemię, zauroczenie i co tam jeszcze da się wymienić, tak naprawdę połączyła nas głęboka miłość do zwierząt i to ona jest głównym motorem naszego obecnego życia, wyglądu gospodarstwa, działki... Ale nie o tym miałam pisać... ;)


To tutaj, doczekałam się pierwszych małych świnek i miałam okazję pani Chrumci towarzyszyć podczas ciąży i w okresie wychowawczym. Niebywałe, jak te małe prosiaczki są skoczne, gibkie i szybkie. A nocny popisk świnek zaraz po urodzeniu i ten cichutki szelest w sianie świnkowej mamusi zapisał się już na dobre w mej pamięci i sercu. To niebywałe, że zwierzęta najczęściej rodzą nocą... kiedy jest cicho i spokojnie. Tylko charakterystyczne poruszenie zdradza ową chwilę w ciemności nocy. Te na fotce mają już kilka tygodni, bo nie chciałam niepokoić ani ich ani mamy pstrykaniem. Od razu ciekawe świata ale bardzo płochliwe, chowające się za mamę. Mnie osobiście wzruszało ssanie z cyca. Wiem przecież, że to ssaki, widziałam jak karmi dzieci kocica, suka... ale jakoś tak nie zastanawiałam się nad świnkami morskimi. Nie wiem dlaczego. Z powodu ich wielkości? Nie mam pojęcia. Pamiętam za to jakim silnym doznaniem było po raz pierwszy zobaczenie jak jedzą, ciągnąc cyca usadowione pod matką.

Od wiosny do jesieni wychodzą na dwór i pomagają mi w pieleniu ogrodu. Nazywam je bio-kosiarką, bo zjadają chwasty i od razu nawożą teren. Oczywiście nie biegają luzem po działce, mają wydzieloną strefę albo kratką z klatki, albo specjalnym, przenośnym wybiegiem dla nich skonstruowanym, ze względu na łowne koteczki :) No cóż, każde nasze posunięcie ciągnie za sobą inne, wszystko od czegoś jest uzależnione i stwarza pewne nowe, inne możliwości o których nie zawsze pomyślimy czy przewidzimy, jak to mówią ,,coś za coś" Na tym świecie nigdy nic nie jest idealne. Na szczęście świnki morskie są mało wymagającymi stworzeniami a dla naturalnego poczucia bezpieczeństwa są gotowe na wiele ustępstw i myślę, że całkiem spory, przestawiany wybieg z widokiem na otaczającą je przestrzeń w zupełności im wystarcza. Ale w planach jest inny wybieg dla świnki, ale na razie jest na etapie rodzenia się w głowie.

17 komentarzy:

  1. Przyjaźń ze zwierzętami i nawet ptakami bywa niezwykła.
    Twój Kubuś jak nasz Duduś- kanarek.
    Jest tak zaprzyjaźniony z moim mężem, że dla niego śpiewa, siada mu na głowie, a gdy był młodszy " bił" go niesamowicie.
    Ten ptasio- zwierzęcy świat jest cudowny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tak :))) Podpisuję się obiema rękoma. Fascynujące jest to też, że te zwierzaczki oswajają się z nami. :))))

      Usuń
  2. Kochana, uwielbiam Cię czytać :)
    to co gdzieś tam po forach piszesz jest tylko namiastką Ciebie, a ja chłonę jak gąbka Twoje opowieści życiowe :)
    rzadko komentuję, ale uwierz mi, że Twoje pisanie daje mi niesamowitego kopa, ale i często bardzo długo myślę nad tym co napisałaś :) dlatego zawsze kiedy dochodzę do ostatniej kropki w Twoim wpisie, jestem zawiedziona, że to już koniec, że tyle, że trzeba czekać na kolejny wpis. i czekam...czekam z niecierpliwością :)
    pozdrawiam

    annorl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci... naprawdę, szerze Ci dziękuję bo dzisiaj mam jakiś filozoficzny dzień i poczęłam się zastanawiać, nad tą moją pisaniną, w dodatku jak widzę inne blogi i poznaję twórczych, cudownych ludzi z pasją... dziękuję Ci [buziaki]

      Usuń
  3. herbatka miętowa28 lipca 2014 00:53

    Pozdrawiam .Już poniedziałek,ale czas biegnie. Mało piszę ,z komòrki to niewygodne ,z komputera prawie nie mammożliwości chociaż czynny stoi w mojej pracowni. Ale czytam na bieżąco ,i kurniki także .świnki są słodkie ,

    OdpowiedzUsuń
  4. herbatka miętowa28 lipca 2014 00:58

    Wpisuję chociaż kilka słòw bo nie chcę żebyś pomyślała że mam zamiar zniknąć jak kiedyś w kafe .takie tylko przejściowe kłopoty .pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbatko kochana, ściskam Cię wirtualnie bardzo mocno i jak co to pisz do mnie na pw, jak byś potrzebowała duchowego wsparcia. I czekam na Ciebie :)))))))))

      Usuń
  5. Świnki bardzo śmierdzą i strasznie brudzą....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj brudzą okropnie :))) Co do śmierdzenia, to pomijając indywidualny zapach każdego zwierzęcia, to jeśli mają zadbane klateczki to zwierzątko samo z siebie nie śmierdzi. Smród z klatek świnek bierze się z samych klatek a nie ze zwierząt. No chyba, że ktoś ma alergię na świnki morskie to jak najbardziej. Masz świnkę morską?

      Usuń
  6. Miałam kilka świnek,ale już ich nie hoduję,często nie ma nas w domu,wiec musiałabym je podrzucać komuś,a nie każdy chce się nimi zająć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, są to zwierzątka, których raczej nie można zostawić samych w domu. Jakie miałaś?

      Usuń
    2. Miałam gładkowłosą i himalajską,a Ty jakie hodujesz?

      Usuń
    3. Takie jak widać na fotkach plus rozetkowe, bo widzę, że jeszcze nie dałam fotki z taką świnką. Trafiały do mnie te najpopularniejsze ;)

      Usuń
  7. Prześliczne! Gratuluję też wydanej książki "W uścisku zła"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to zbieżność nazwisk, bo książkę o K.Nowaku graficznie opracowywał Dominik Szmajda?
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Biorąc pod uwagę, że mało jest osób o tym nazwisku to być może, chociaż mężowi nic o tym nie wiadomo. W każdym razie kibicujemy panu Dominikowi :))))

      Usuń
  8. A wiesz ,że ja świnki nigdy nie miałam ? Może dlatego ,że miałam koty.Pięknie o nich piszesz jak zresztą o wszystkim .

    OdpowiedzUsuń