Warszawa |
Jestem dzieckiem miasta i nic tego nie zmieni. Ani kozy, ani kury, ani radość z uprawy własnych warzyw czy owoców. Zdecydowanie lepiej czuję się w mieście niż na wsi. Ale jestem tu gdzie moje dzieci i moja rodzina. Tu gdzie rzekomo mają wygodniej i lepiej. Tu gdzie ja mam się czuć szczęśliwsza... Nie wiem czy jestem szczęśliwa, ale na pewno mam spokój ducha, który po części jest spowodowany mieszkaniem tutaj.
Chociaż nie w taki sposób jak by się tego pozytywnie oczekiwało. Jak to kiedyś powiedziałam moje życie jest szczęśliwe ale nie czuję się szczęśliwa w miejscu, w którym żyję. Nie wiem czy każdy to potrafi ja umiem to rozgraniczyć chociaż jak widać tęsknota powraca jak bumerang. Zaliczam to do podzielności uwagi. Z jednej strony czerpię radość z dnia codziennego gdzieś indziej jest niechęć i rozczarowanie miejscem, w którym mieszkam.
Ale przyczynia się do tego też trud życia na wsi a w szczególności te niemiłe rzeczy, które niesie z sobą bliskie obcowanie z naturą. Współczuję przyjaciołom obcokrajowcom, którym ten tekst przetłumaczy google. To takie zwykle rozterki, śmieszne patrząc na to jakie tragedie spotykają ludzi. Dlatego tym czymś tak mało się w sumie przejmuję, bo to drobiazg.
Ale przyczynia się do tego też trud życia na wsi a w szczególności te niemiłe rzeczy, które niesie z sobą bliskie obcowanie z naturą. Współczuję przyjaciołom obcokrajowcom, którym ten tekst przetłumaczy google. To takie zwykle rozterki, śmieszne patrząc na to jakie tragedie spotykają ludzi. Dlatego tym czymś tak mało się w sumie przejmuję, bo to drobiazg.
Drobiazg, który mnie uwiera jak kamień w bucie ale to drobiazg. Tyle tylko, że co jakiś czas muszę o nim napisać, muszę wywalić z siebie, przelać na klawiaturę. W dodatku czerwiec to dla mnie trudny czas bo to rocznica utraty mojej kochanej kotki.... tak. Krwisto czerwona krzewuszka kwitnie. W amoku nauki zapomniałam o rocznicy ale ona mi przypomniała, zresztą po to ją posadziłam i po to kwitnie. Dlatego może silniej doskwierać zaczął mi ten kamień w bucie. W każdym razie mus mieszkania w trudnym dla mnie miejscu spowodował, że uruchomiła się we mnie obrona duchowa, w którą jakby powiedzieć najprościej - uciekłam.
Dlatego bardzo mnie cieszą komentarze, że mój ogród się podoba, bo wydaje mi się, że widać po nim, że coś z tym miejscem i ze mną jest nie tak. Mimo, że kocham naturę to jednak doskwiera mi tu samotność klasycznego mieszczucha, który próbuje coś robić ale... za bardzo mu to nie wychodzi. Ale w mieście też lubiłam chodzić do parków i skwerów, szukałam ptaków i wgapiałam się w niebo...Miałam swojego przyjaciela - drzewo. Nawet nie wiem jakie. Zawsze kiedy go potrzebowałam to był, zawsze miał dla mnie czas i zawsze na mnie czekał. Tu nie mam takiego przyjaciela... aż się zadumałam nad tym. Niemalże czas zastygł w miejscu podczas mojego intensywnego myślenia. Mam olchę, która zagląda do mnie przez
kuchenne okno i teraz siedząc w salonie też ją widzę. Lekko wieje wiatr i przez chwilę patrzyłam na nią jak porusza rytmicznie gałęziami a ona może po prostu do mnie macha? Tak... ją chyba mogę nazwać swoją przyjaciółką. Jest zwykłą, pospolitą olchą nie wyróżniającą się niczym i nie przedstawiającą większej wartości estetycznej w ogrodzie ani w żadnym parku miejskim ale jest dla mnie wyjątkowa. Zawsze, kiedy jest mi smutno to patrząc na nią uśmiechałam się przypominając sobie jaką była śmiesznie sterczącą witką o grubości kija od szczotki. Tak jak teraz... Dla mnie jest piękna i wyjątkowa.
To chyba zmęczenie daje o sobie znać pod postacią tęsknoty za bliskimi mi stworzeniami: drzewem, kociczką i innymi kotami, które straciłam. Podobno nie ma ludzi (istot) nie zastąpionych. Są. Każda istota, którą obdarzyliśmy miłością, sympatią, a która odeszła pozostawi w naszym sercu dziurę, której nie da się niczym wypełnić.
I ciągle macha do mnie, mimo, że nie ma już wiatru... A może wzrok płata mi figla?
Ps. Od razu poczułam się lepiej, czasami dobrze tak wywalić co na wątrobie leży i przygniata duszę. Dziś kolejny dzień... Pięknie świeci słońce, aż szkoda, że takiej pięknej pogody nie było przez cały weekend bo dużo pracy byśmy nadgonili a tak bawiliśmy się z deszczem... ot i takie życie na wsi...
Dlatego bardzo mnie cieszą komentarze, że mój ogród się podoba, bo wydaje mi się, że widać po nim, że coś z tym miejscem i ze mną jest nie tak. Mimo, że kocham naturę to jednak doskwiera mi tu samotność klasycznego mieszczucha, który próbuje coś robić ale... za bardzo mu to nie wychodzi. Ale w mieście też lubiłam chodzić do parków i skwerów, szukałam ptaków i wgapiałam się w niebo...Miałam swojego przyjaciela - drzewo. Nawet nie wiem jakie. Zawsze kiedy go potrzebowałam to był, zawsze miał dla mnie czas i zawsze na mnie czekał. Tu nie mam takiego przyjaciela... aż się zadumałam nad tym. Niemalże czas zastygł w miejscu podczas mojego intensywnego myślenia. Mam olchę, która zagląda do mnie przez
kuchenne okno i teraz siedząc w salonie też ją widzę. Lekko wieje wiatr i przez chwilę patrzyłam na nią jak porusza rytmicznie gałęziami a ona może po prostu do mnie macha? Tak... ją chyba mogę nazwać swoją przyjaciółką. Jest zwykłą, pospolitą olchą nie wyróżniającą się niczym i nie przedstawiającą większej wartości estetycznej w ogrodzie ani w żadnym parku miejskim ale jest dla mnie wyjątkowa. Zawsze, kiedy jest mi smutno to patrząc na nią uśmiechałam się przypominając sobie jaką była śmiesznie sterczącą witką o grubości kija od szczotki. Tak jak teraz... Dla mnie jest piękna i wyjątkowa.
To chyba zmęczenie daje o sobie znać pod postacią tęsknoty za bliskimi mi stworzeniami: drzewem, kociczką i innymi kotami, które straciłam. Podobno nie ma ludzi (istot) nie zastąpionych. Są. Każda istota, którą obdarzyliśmy miłością, sympatią, a która odeszła pozostawi w naszym sercu dziurę, której nie da się niczym wypełnić.
I ciągle macha do mnie, mimo, że nie ma już wiatru... A może wzrok płata mi figla?
Ps. Od razu poczułam się lepiej, czasami dobrze tak wywalić co na wątrobie leży i przygniata duszę. Dziś kolejny dzień... Pięknie świeci słońce, aż szkoda, że takiej pięknej pogody nie było przez cały weekend bo dużo pracy byśmy nadgonili a tak bawiliśmy się z deszczem... ot i takie życie na wsi...
Zgadzam się, takie "wygadanie się" na blogu też przynosi pocieszenie. Nie wiem czego Ci życzyć, chyba jak najwięcej szczęścia i spełnienia marzeń. Są takie dni, kiedy wszystko przygniata, ale nawet po największej burzy wychodzi słońce, i tego trzeba się trzymać :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Dziękuję Ci :)
UsuńA moim zdaniem świetnie Ci wszystko wychodzi. Piękny masz ogród! Może z czasem pokochasz go tak mocno jak...Warszawę. Tego Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Dziękuję Ci bardzo :)
UsuńAch Agatku, widocznie Twoim miejscem do życia jest miasto. Ta tęsknota tak długo trwa i nie koi jej oswajanie już od paru lat tego miejsca. Nie wyrzucaj sobie tego, że wciąż nie czujesz się tu spełniona, a przecież powinnaś. Nie każdy musi zaraz po przeprowadzce na wieś poczuć się szczęśliwy. Są różne typy, temperamenty i upodobania. Dla niektórych życie na wsi wcale nie jest spełnieniem marzeń. Może kiedyś się to zmieni. A póki co znajduj dobre strony obecnego życia. Ogród, drzewa, zwierzęta niech choć trochę ukoją Twoją tęsknotę za miastem.
OdpowiedzUsuńUściski
Minęło 10 lat jak tu mieszkam czekając właśnie na to przyzwyczajenie i ono nie nadchodzi. Okropnie jestem rozdarta wewnętrznie :/
UsuńPotrzeba czasu by przywknąć do całkowitej zmiany życia. I w mieście i na wsi są plusy i minusy. Na pewno o Warszawie jest ciężej zapomnieć niż o innym mieście.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli :)
dziękuję :)
UsuńMieszczuchem z urodzenia jesteś ale czy potrafiłabyś na co dzień funkcjonować teraz w mieście wcale nie jest takie pewne. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, he, he. Przyzwyczajenie do wiejskości, bliskości natury mogłoby z Ciebie całkiem niespodziewanie wyleźć gdyby przyszło Ci ponownie ( choć z częścią inwentarza ) zamieszkać w mieście. Co do zapominania o mieście - o Warszawie jest bardzo łatwo zapomnieć o ile się z nią nie jest tak jak Ty związaną sentymentalnie. Miasto fragmentami ładne, w olbrzymiej części posowiecko paskudne, obecnie w ramach dopieszczania tandetnie zabudowywane i ciężkie do życia. Za jakiś czas zacznie się wyludniać tak jak i inne miasta w tym kraju ( ponoć ten proces już się zaczął ). Myślę że tęsknisz nie tyle do miasta co do wspomnień z nim związanych, ludzi, którzy są Ci bliscy, miejsc które wciąż pamiętasz takimi jakie były przed laty. Nie chcę tu wieszczyć ale za jakiś czas dostrzeżesz że Twoje miasto jest już inne, bardziej obce. Kto wie co deweloperka mogła zrobić z Twoim drzewem przyjacielem, wszak w mieście ziemia ma wagę złota! Posadź sobie przyjaciela koło domu i dbaj, pomyśl o kotce upamiętnionej krzewuszką i żyj sobą a nie sobą w mieście ze wspomnień. "Nie czas żałować róż gdy płoną lasy", życie ma się ponoć jedno szkoda czasu na tęsknicę. Ulałaś sobie i starczy. I wychodzi Ci, naprawdę! :-)
OdpowiedzUsuńMoże i tak? Mieszkam tu przeszło 10 lat a tam mieszkałam ponad 30. Widzę jak się zmienia ale... wszystko się zmienia niby tutaj też, czy na lepsze? Nie wiem. W mieście więcej się dzieje i więcej jest różnych rzeczy do robienia, zwiedzania itd. Jestem mieszczuchem :) Uściski :)
UsuńAgatko najważniejsze, że jesteś szczęśliwa. Nie każdy ma to czego tak naprawdę pragnie. Ja marzyłam o domku choćby najmniejszym z ogrodem. Niestety mam malutkie mieszkanko w domu, gdzie sąsiadom nie przeszkadza ogólny chaos. Jak chcę, by było ładnie wokół, to sprzątam,bo nie zniosłabym takiego stanu. Oni się cieszą, bo jest ładnie i życie trwa. Ale jestem szczęśliwa, że pojawił się ogród gdzie uciekam ze swoimi marzeniami, radościami, troskami. U Ciebie jest tak jak chciałabym mieszkać. To nic, że Twoje serce ucieka do Warszawy. Możesz tam zawsze pojechać, a kto wie może kiedyś wrócić.
OdpowiedzUsuńPóki co cieszysz się tym, co masz i to jest ważne. A dla nas blogowych koleżanek Twój ogród, zwierzaki, kury to sama przyjemność. Jak miło, że jesteś. Pozdrawiam:):):):)
Od razu zabrałabyś się za generalne porządki w tym moim ogrodzie bo tam też ,,chaos" Na zdjęciach tak może tego nie widać. Fatalnie wszystko rozplanowaliśmy i do ładu dojść nie możemy. Ale masz rację, staram się cieszyć dniem może właśnie tak jak twoi sąsiedzi ,,że jest ładnie i życie trwa" :) Ale czasem i tak trzeba :D Moc uścisków przesyłam
UsuńWzruszające jest Twoje dzisiejsze pisanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)
UsuńAgatko
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo dziękuję...
Przypuszczam, że wiesz jak bardzo kocham Twoje wszystkie przemyślenia, posty.
Czasem tak jest, że tęskni się do korzeni, do miasta w którym zostawiło się sporą część swojego życia, że coś człowieka wkurza i myśli sobie:po co nam to było zaszyć się z dala od metropolii... Jednak miejsce, które stworzyliście z pasją i bardzo ciężką pracą już teraz daje Wam ogromną satysfakcję a do Was to jeszcze nie dotarło.
Całuję i serdecznie pozdrawiam:)
Masz rację... i na pewno tak jest. Chociaż mnie chodzi o luksus bliskości wszystkiego i tej różnorodności na wyciągnięcie ręki, którą daje miasto... duże miasto. Każde miejsce ma swoje plusy i minusy, wiem... Ściskam mocno :D
UsuńWspółczuję Ci Agatko bo takie rozterki związane z tęsknotą są męczące dla duszy! Wiem bo ja natomiast tęsknię za miejscem wymyślonym w mojej głowie choć stworzyłam na prawdę po swojemu już dawno swoją oazę! A jednak brakuje mi tego wymarzonego obrazu starej rozlatującej się chatki i wszechobecnej ciszy i spokojności...Też jestem szczęśliwa ale brakuje mi tej mojej wizji,która mnie męczy tyle lat! Mam nadzieję, że kiedyś zaznamy spokoju ducha i to za naszego żywota! ;) Buziak!
OdpowiedzUsuńObie tęsknimy... Ty za realizacją marzeń ja za powrotem z tej realizacji marzeń, niekoniecznie moich ale marzeń. Jak to się plecie...
UsuńBuziaki :)
Uściski mocne :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńDziękuję bardzo za tyle ciepłych i krzepiących słów, za zrozumienie i za to, że jesteście :)
OdpowiedzUsuńZwykle, gdy mi coś doskwiera, też znajduję słuchacza i wyrzucam z siebie bolączki. Już po paru chwilach czuję się o wiele lepiej, wszystko wygląda jaśniej i piękniej :)
OdpowiedzUsuńWszyscy słuchacze po tych 10 latach wymiękli :D
UsuńPięknie napisane... Na "pocieszenie" mogę Cię zapewnić, że niejeden "wieśniak", który przeprowadził się do miasta, tęskni za swoją wsią. Widocznie taka już jest ludzka natura.
OdpowiedzUsuńTak, wiem :) Bardzo często ludzie mieszkają nie tam gdzie by chcieli. Takie życie, taki los?
UsuńŻycie na wsi jest ciężkie ale Ty Agatko świetnie sobie radzisz.Pytałaś mnie o kwiatek ten niebieski - jest to róża pnąca niebieska,po 5 latach ogromny krzew wysoki na 5 m.Kurki siki nie są kłopotliwe ale pożytku z nich mało,parę jajek zniosą na wiosnę i już chcą siedzieć.Wystarczy,że jedna zacznie to zaraz wszystkie po kolei siadają.Świetne są jako mamy kwoki będą prowadzać małe przez trzy miesiące. Są to kurki do głaskania i podziwiania.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te informacje. Róża niebieska? Bardzo mi się podoba. Kupowałaś ją może? A kurki są urocze, od dawna mi się podobają ale mam wrażenie, że są właśnie z tych ozdobnych bardziej ,,do kochania" :D
UsuńDobrze jest się wygadać czasem...
OdpowiedzUsuńCzasami tak ...
UsuńBardzo lubie Warszawe. I rozumiem Twoje rozterki. Tu , gdzie jestem, nie czuje sie na miejscu. Ale niech tam, ide do przodu, bo co innego mozna robic. Usciski:)
OdpowiedzUsuńTaaak... masz rację :)
UsuńJakoś nie mogę znaleźć zrozumienia dla tego co piszesz. Miasto było fajne za czasów studenckich, blisko do klubów, ciekawych miejsc. Ale teraz wykończyłabym się psychicznie w mieście. Zamknięta w chowie klatkowym, w nieustannym biegu, hałasie... Z drugiej strony nie wiem czy dałabym radę na wsi. Myślę, że teraz jest idealnie - nieduże miasteczko, dom z ogrodem, a jak mi się chce do miasta, to 15 minut i jestem w centrum Poznania. Po kilku godzinach uciekam z radością do swojej oazy ;)
OdpowiedzUsuńChociaż samo uczucie nie bycia szczęśliwą w danym miejscu rozumiem... Na szczęście u mnie już to minęło. Tylko nie jest to związane z podziałem wieś / miasto ;) Mam nadzieję, że odnajdziesz w końcu spokój ducha.
Studiowanie w mieście a wywodzenie się z niego to ogromna różnica :) Dzięki za życzenia :)
UsuńSpokój ducha jest ale nie taki typowy, ale dobry i taki :)