Uwielbiam wsłuchiwać się w odgłosy przyrody kiedy widnieje (dawn), kiedy noc ustępuje dniu i mimo jeszcze braku słońca już wstaje dzień. Wyeliminować dźwięk śpieszących się kroków, jadących pojazdów i skupić się na przyrodzie. Tu gdzie obecnie mieszkam jest prościej. Z dala od miejskiego zgiełku, z domem na uboczu, wystarczy wyjść na taras... Dziś jest tak pięknie i rześko jakby to był marzec. Wyszłam w samym swetrze i było mi ciepło. Ptaki już cieszą się z kolejnego dnia, rozpoczynając swe poranne trele i świergoty. Koguty pieją już ze swoich kurników. Budzi się dzień... on też. Kiedy odsunie się dźwięki spowodowane ludzką cywilizacją można być bardzo zaskoczonym jak blisko nas, jest równoległy świat, rządzący się własnymi prawami. Zupełnie inny świat, przylegający tak blisko, że często go nie dostrzegamy w pogoni myśli, trosk i spraw do załatwienia. Za raz przyleci do słoninki moja chudzinka i popatrzę sobie na nią w ukryciu. Tym razem ja, a ona będzie szybciutko jadła śniadanie, aby zapewne zdążyć przed kolejnymi, dużo większymi. To pewnie jej sposób na zimowe przetrwanie. Wstać skoro świt i przybiec na śniadanie.
Widnieje... z każdym kolejnym mrugnięciem powieki bardziej, wypełniając się coraz to liczniejszym ptasim gwarem. Jedno budzi drugiego, drugie trzeciego... i tak kolejno i kolejno budzą się mieszkańcy naszej planety.
Jeeest!!!! Przyleciał Maluszek - Okruszek. Jak zwykle wypięty do okna pupcią, na cienkich nóżkach i dziup, dziup, dziup w słoninkę i nawet się nie obejrzy. Jeszcze ciemne chmury na niebie i zaledwie pojedyncze prześwity na horyzoncie a on już na śniadaniu. Dziup, dziup... dziup dziup... Smacznego, na zdrowie!
Nawet te moje domowe papużki faliste rozśpiewały się i witają nowy dzień przez okno. Dla urozmaicenia im dnia codziennego przeniosłam ich na parapet, z którego widać więcej i pewnie dla nich też więcej się dzieje, niż tylko nasze osoby chodzące po salonie. Skrzeczą od dobrego kwadransu... ( O nich w innym poście)
I nastał dzień... Ucichło. Odgłosy ucichły... nie słychać ptaków, nie słychać piania kogutów. Melki to w ogóle nie słyszałam, pewnie kozy jeszcze śpią... Zadziwiająca cisza... jakby w około w ogóle nie było żadnych ptaków. Patrząc po moich domowych, to chyba właśnie teraz układają sobie pióra i żeby dzikie ptaki usłyszeć to za pewnie trzeba by było podejść bliżej pod same krzaki i drzewa. A może poleciały na śniadanie?
Nie... znów je słychać, ale już nie tak głośno jak o brzasku dnia. Jest na tyle cicho, że doleciało mnie gruchanie gołębi sąsiada. Dźwięk tak mocno we mnie zakorzeniony jako dźwięk miejski, że w pierwszej chwili odrzuciłam go, uważając, że mnie się to tylko wydaje. Wszystkie ptaki rozpierzchły się na śniadanie, zaraz i tu do mnie zaczną zlatywać się sikorki, tylko je patrzeć. Jest taka cisza, że echem rozchodzi się gdzie stado wróblowatych się przeniosło i z którego miejsca dalej się kłócą.
Odzywają się spod lasu wrony...
Z mojego kacznika z cicha dobiega pokwakiwanie kaczek, zaraz usłyszę i kozy... wszystko kolejno się budzi i rozmawia ze sobą. Tyle się wydarzyło w świecie zwierząt, kiedy pan gospodarz smacznie sobie jeszcze śpi... Taaak! Mimo zamkniętych drzwi słyszę Kacperka... Zaraz odpowie mu Melka...
Dziś niedziela, dochodzi 8.00... czas nakarmić całe towarzystwo, skoro już nie śpią, skoro ja już nie śpię...
hahaha... słyszę szczekanie psów z oddali... no i proszę, kto ostatni się budzi?
Ku memu zaskoczeniu na tarasie było dużo cieplej niż na podwórzu. Licząc na to, że wypuszczę ptaszory na dwór aby cieszyły się ciepłym porankiem, wypuściłam tylko kaczki, które dużo lepiej znoszą chłód. A kury dostały ostrzeżenie, że mają wziąć się za znoszenie jaj, bo będzie rosół. Zawsze to działa... więc dobrze im zrobi jak posiedzą sobie w ciepłym kurniku.
Ech, takie życie z dala od zgiełku wielkiego miasta, to coś wspaniałego:)Cudne to Twoje towarzystwo ,ptasie, kozie:) U mnie dzisiaj chyba jeszcze gorzej szaro i buro niż wczoraj , ale kiedy wyszłam z psem na spacer, dobiegał mnie zewsząd radosny świergot ptaków, które przelatywały gdzieś ponad moją głową, śmigały tuż przed moim nosem , nawołując jedno- drugie , radośnie odlatywały w podniebną przestrzeń:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Jakby wiosna... Tyle że u nas strasznie wieje i jest buro ale wczoraj kochana to jak u Ciebie, ptaszki śpiewają kotek przygląda sie ptaszkom, pieski radosne bo świeciło słońce i cieplutko sie zrobilo. Po prostu cudnie i spacerkowo:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci:):):) tego całego stadka.Ja też zawsze w młodości lubiłam tak rano z nimi pogawędzić. Teraz pozostało mi tylko karmienie i obserwacja moich dzikusków kotków. Przy odrobinie łaskawości mogę pogłaskać i wziąć na ręce jednego z nich. Dwie kotki są prawie dzikie.Z ogromną przyjemnością podglądam również dokarmiane przeze mnie ptaszki:):):):)
OdpowiedzUsuńMam podobne upodobania - po prostu uwielbiam zatrzymać się wczenym rankiem czy o zachodzie słonka i wsłuchiwać się w przyrodę, a słońce jest wtedy najpiekniejsze i świat taki spokojny, pewnie dlatego, że ludzi nie słychać ;-) Żarty żartami, ale w pełnym słonku nie czuje się tego, nawet będąc z dala od gwaru miasta.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam tę porę dnia, może dla tego, że jest magiczna a ja jako śpioch rzadko mam okazję się nią napawać. A tu gdzie mieszkam głośno całą dobę.
OdpowiedzUsuńfajne to Twoje życie tylko tak wcześnie wstawać bym nie chciała...
OdpowiedzUsuńFajną masz pogodę.U nas dzisiaj wiało śniegiem z deszczem ale jest słonecznie.Fajnie tak podziwiać jak budzi się przyroda.U mnie modraszka to idzie spać o 16:15 do małej budki:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodglądanie ptactwa na wyciągnięcie ręki , to jeden z tych atutów mieszkania na wsi. Temat już przerabiałyśmy wielokrotnie :-) Ja mam to szczęście, że od strony sypialni i kuchni mam lipy, więc ptaszorów jest troszkę, a i mieszkam w spokojnej dzielnicy. Leżę sobie na łóżeczku, podglądam je i nasłuchuję przez cały rok.
OdpowiedzUsuńJa też lubię poranki gdy świat budzi się do życia...ale tylko w weekendy gdy nie śpieszę się do pracy...! Masz wspaniałą gromadkę do ogarnięcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Taki spokojny poranek? U nas całą noc wiatr zawodził w kominie, rankiem też nie przeszło. Martwiłam się czy nic nie poniszczył w ogrodzie. Na szczęście wszystko jest na swoim miejscu tylko karmnik porwało i wywiało na drugi koniec podwórza. Tęsknię za wiosną i czekam niecierpliwie na ciepłe wiosenne poranki. Przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi moje dzieciństwo, kiedy o poranku odwiedzałam całe podwórkowe towarzystwo, doglądałam, opiekowałam się, podpatrywałam... Ach, co to były za czasy, było tak radośnie i wesoło... Cudnie to wszystko opisałaś, pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńostrożnie podchodze do plusów w styczniu; w lutym może jeszcze przymrozić chociaż nie musi;
OdpowiedzUsuńwidzę śliczną kózkę...
biedne kuraki... nie będzie jajek bo straszysz je takim stwierdzeniem... hihi
Codziennie rano pijąc kawę wpatruję się w świat za oknem. Nie mam kur czy kóz, ale z przyjemnością podpatruję kopciuszki :)
OdpowiedzUsuńu nas też lubimy rosół, ale znamy takich, którzy nie jadają wyniesionych kur, tylko kupują sklepowe kurczaki na rosół :(
OdpowiedzUsuńPiękne zwierzaki.U mnie wczoraj strasznie wiało i było zimno.:)
OdpowiedzUsuńWiesz jak ja uwielbiam poranki...
OdpowiedzUsuńJak pięknie piszesz,można się wczuć w atmosferę,Twojego poranka,tak spokojnie i sielsko.Uwielbiam tak czas.Niestety ,u mnie nie pojawia się żaden ptaszek na gałęzi za oknem ,mimo karmnika,podejrzewam,ze nasz kot skutecznie je wystraszył.
OdpowiedzUsuńAch, wspomnienie ciepłych, letnich poranków na wsi i głośnego śpiewu ptaków. I ukochany głos wilgi codziennie rano... Tylko jeszcze trzeba się przemóc i wstać, mimo chęci snu. ;) Mimo to bardzo lubię spędzać czas na wsi :)
OdpowiedzUsuńPiękne. Bardzo lubię ten poranny odgłos piejących kogucików, beczących owieczek i kóz, a także dźwięki innych zwierząt. Pozdrawiam i zapraszam do wzięcia udziału w zabawie na moim blogu! :)
OdpowiedzUsuńWitam! Już nie długo i za moim oknem usłyszę odgłos ptaków i pojawią się nasze współlokatorki sowy, które co rano siadają na barierkach balkonowych i zaglądają nam do okien!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
To jest świat, który nie jest mi dany mieszkając w bloku w mieście. Taki widoki i odgłosy mogę usłyszeć i zobaczyć będą gdzieś na wyjeździe i uwielbiam je. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, pieknie jest móc wyjśc o poranku i móc podziwiać świat natury i całe to życie, jak to trafnie okresliłaś toczące się równolegle nas, inny świat i jakze piękny!
OdpowiedzUsuńJuż tez słyszałam pierwsze ptasie trele, choć to jeszcze za wcześnie na wiosnę.
Pozdrawiam ciepło.
Ja też kocham takie poranki...
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCO to za roślinka u Cibie ze zdjęć o czerwonych owocach ?? :-)
To głóg :)
UsuńWyobrażam sobie ten Twój dzień i uśmiecham się na widok zwierzątek i przyrody:)
OdpowiedzUsuń