Żyję. Ale co to za życie? Pochłonęła mnie praca zawodowa. Nad tym problemem obecnie pracuję. Doznałam przebudzenia próbując pewnego dnia, niczym ośmiorniczka nadrabiać błyskawicznie stracony czas w pracach ogrodowych. Żebym w drugiej połowie czerwca nie miała przeprowadzonych wiosennych prac ogrodowych? Co się stało?
Owszem... pierwsza rocznica śmierci taty może mocno przybić. Jestem po przechorowaniu covida -19, który na pewno jakieś swoje ślady pozostawił, przez co moja forma nie jest już taka sama jak przed nim. Rozumiem, że mam obecnie afrykańskie upały, ale to nie tłumaczy braku czasu na spędzanie czasu w ogrodzie. W czym problem? Gdzie go szukać? Banalne obecnie stwierdzenie ,,dawać z siebie sto procent" w pracy zawodowej nie dla każdego jest wyświechtanym zwrotem. Nie dla mnie. Ja właśnie dawałam z siebie 100%. I wreszcie to moje sto procent wzięłam pod lupę - czym ono tak naprawdę jest? 100 % części, z całego dnia przeznaczony na pracę zawodową, czy 100% całej mojej energii dziennej? Dlaczego zamiast wrócić po pracy do domu i mieć siłę zająć się kolejnymi rzeczami, to ja wracam podpierając brodę, ledwo trzymając się na nogach i najchętniej to bym już zakończyła dzień idąc spać...? Coś jest nie tak.
Nie mam depresji, nie jestem chora. Owszem jest gorąco i zbyt duszno ale nic nie stoi na przeszkodzie usiąść sobie w zacienionej altanie z filiżanką tudzież ukochanym kubeczkiem herbaty i odtajać. Gdzie mi tam do siedzenia w altanie i delektowania się herbatą jak wracam niczym zombi. Głowa paruje, mózg w fazie jedynie podtrzymywania życia. Hallo!!! Stop!!! Nie! Nie będzie tak. Jest czas na pracę i jest czas na życie prywatne. Moim życiem prywatnym nie może być tylko nocna regeneracja organizmu. Nadchodziło moje relaksacyjne piątkowe popołudnie i padałam jak mucha, zasypiając prawie, że do rana. Sobota, niedziela coś się porobiło ale byłam zbyt zmęczona aby coś działać. Te dni organizm potrzebował na regenerację aby dać sobie radę z kolejnymi dniami roboczymi. I tak w koło macieja. Mówię - dość tego! Koniec zachrzaniania jak osioł w pracy. Koniec maksymalnego skupienia psychicznego bez chwili odprężenia. Postanowiłam od zadbania o siebie w pracy zawodowej. Może nie pracoholizm ale zaangażowanie w pracę wykracza już poza normalność... moją normalność. Tak łatwo uciec w pracę, zatracić się w niej. Wtedy nie myśli się i mniej boli. Ale nie. Koniec! Jest rodzina, jest dom, są przyjaciele... jestem Ja.
W tym roku nie zauważyłam kiedy przekwitły forsycje. Dobrze, że skupiłam się na kwitnących bzach. Obecnie kwitną róże i pachnie w całym ogrodzie. Sunąc noga za nogą podjazdem jak zwykle padnięta po pracy zatrzymałam się aż, czując dziwny zapach. Perfumy? A to zapach różany... nawet je bym przeoczyła gdyby nie ten zapach. Przekwitają krzewuszki (zdjęcie 1) ale to pewnie przez te upały. Zapach różany rozchodzący się po całej działce woła mnie i zaprasza do ogrodu... do życia innego niż tylko praca zawodowa. Przecież jestem jego częścią! Przecież Przyroda i Ja zawsze byliśmy jednością... od dziecka... Kochana Matka Natura przywołuje mnie różanym zapachem, wcześniej bzami... nawet wiatrem, aby zatrzymać mnie chociaż na chwilę, spowolnić, otulić miłym, delikatnym powiewem letniego powietrza. Użądlić jak nic nie dociera.
W tym roku nie zauważyłam kiedy przekwitły forsycje. Dobrze, że skupiłam się na kwitnących bzach. Obecnie kwitną róże i pachnie w całym ogrodzie. Sunąc noga za nogą podjazdem jak zwykle padnięta po pracy zatrzymałam się aż, czując dziwny zapach. Perfumy? A to zapach różany... nawet je bym przeoczyła gdyby nie ten zapach. Przekwitają krzewuszki (zdjęcie 1) ale to pewnie przez te upały. Zapach różany rozchodzący się po całej działce woła mnie i zaprasza do ogrodu... do życia innego niż tylko praca zawodowa. Przecież jestem jego częścią! Przecież Przyroda i Ja zawsze byliśmy jednością... od dziecka... Kochana Matka Natura przywołuje mnie różanym zapachem, wcześniej bzami... nawet wiatrem, aby zatrzymać mnie chociaż na chwilę, spowolnić, otulić miłym, delikatnym powiewem letniego powietrza. Użądlić jak nic nie dociera.
Kocham Cię przyrodo...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Dziękuję Wam, że jesteście przy mnie.
:)
Wiesz Agatku mnie to się wydawa że nastąpiło przez te lockdowny wybicie ludzi z rytmu. Dzień był zorganizowany a Twój organizm przetrenowany co i kiedy. Komplikacje po covidzie? Na swój sposób tak - - mła pytała dohtorskie grono jak to z nim jest. Prawdziwe komplikacje, takie jak u Twojego męża z serduchem to jest zupełnie inna bajka a poczucie słabości zbyt długo się utrzymujące to jak mi powiedziano, często wynika nie z samej choroby a właśnie ze zmiany stylu życia. Jak się okazuje wydatkujemy przy takich zmianach tyle energii że odczuwamy zmęczenie. To jest powszechne i działa jakby w dwie strony - znaczy przyzwyczajamy się do pracy zdalnej i tym się męczymy jak i wracamy do roboty i tyż męka. Ciekawe czy ma to nazwę, syndrom jakiś tam?
OdpowiedzUsuńAha, zdjęcia wyszły pięknie. :-D
OdpowiedzUsuńPięknie jak zwykle u Ciebie i pachnąco. Moi niektórzy znajomi po przechorowaniu czują się tak jak Ty i są to osoby, które nie pracowały zdalnie. Choroba nie jest do końca zbadana. Moja córka jest doktorem mikrobiologii cały czas nas ostrzega o mutacjach wirusa. Każdy inaczej przechodzi to choróbsko. Młodzi również mogą mieć różne objawy. Są to uwarunkowania genetyczne. Słuchaj Agatko swojego organizmu, bo on wie najlepiej czego potrzebuje. Delektuj się swoim pięknym ogrodem. Prace poczekają. Teraz to wiem, bo mam problem zdrowotny. Pisałam o tym na blogu. Pozdrawiam serdecznie 🌹🍓🍒
OdpowiedzUsuńZdziwisz się gdy powiem, że na emeryturze nie mam wolnej chwilki! Covida też przebyłam, a potem sześćdziesiątkę:-)
OdpowiedzUsuńDobrze pomyślałaś, praca zawodowa jest potrzebna wiadomo, ale wszystko ma swoje granice, na szczęście nie koniecznie sztywne. To w dużej mierze zależy też od Ciebie. Myślę, że uda Ci się tak ułożyć dzień, żeby obowiązkowo jako lekarstwo na utrzymanie sił fizycznych jak i psychicznych znaleźć chwile na swój odpoczynek. Nie bój się siąść w pięknym ogrodzie a pewnie taki Masz na chwilę i poddaj się tym zapachom świergotom ptaków, to należy Ci się. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem JA, potem dom, rodzina, koledzy...spróbuj tak :) I nie zwalaj na wirusa ;) Samaś sobie zrobiła, sama napraw. Czasem szewc bez butów...no wiesz :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to znaleźć balans w tym wszystkim. Dobrze, że przemyślałaś sobie to wszystko i wyciągnęłaś wnioski. Teraz tylko zastosuj, to, co postanowiłaś. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńPraca wyssie z Ciebie wszystkie siły, przemieli, wykorzysta, a potem wypluje; zadbaj o siebie, o należyty wypoczynek, jak nie w ogrodzie, to na leżaku, ogród sobie poradzi ... bo życie mija, szkoda go tylko na pracę.
OdpowiedzUsuńSuper post, tekst prosto z serducha. Totalnie Cię rozumiem, miałam podobnie i też powiedziałam głośne STOP! No bo ja przepraszam, a ja tam wiem, co będzie jutro, za chwilę, nie chcę przeżywać życia tylko w pracy. Nie po to pracuję, organizuję ogródek na balkonie z madre, by potem w nim nie przebywać. Totalnie wszytko pozmieniałam. Tak jak piszesz, jest czas na prace i dla siebie, dla bliskich i to drugie nie może być mniej ważne niż to pierwsze. Matka Natura totalnie Cię woła, tak jakby chciała, byś była z nią częściej...ze mną robi to samo i łatwo jej uległam. hehe Obie potrzebujemy Matki Natury, ona nas uszczęśliwia. Uwierzysz, ja co to upałów nie trawię, a i tak chodzę na spacery, bo właśnie nie chcę pominąć piękna, jakie Natura daje. Teraz są róże, cieszmy się różami kochana. Do pracy mam na popołudnie, to rano poszłam na spacer. Ty pewnie robisz dłużej niż ja, ale wiem, że akurat Ty jakoś doprowadzisz do równowagi. Przytulam Cię do serca i pamiętaj, jesteś ważna. :********
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności.
OdpowiedzUsuńNo niestety trzeba zwolnić.
Dobrze, że masz ogród... I te zapachy. Moc serdeczności. I sił...
Przede wszystkim pomyśl o sobie. Spróbuj poukładać wszystko od nowa , praca nie może zdominować życia. Zanurz się w naturze i tam szukaj ukojenia. Pozdrawiam serdecznie 🌞🌞🌞🌞
OdpowiedzUsuńRóża z różanego miast a wokół niego smak pomarańczy - chodzi mi ta myśl po głowie od dłuższego czasu. Fajnie masz tak schować się wśród zieleni nie myśląc o pracy by iść w stronę własnego słońca, tak bez końca. ;)
OdpowiedzUsuńAgatko kochana, ponieważ nie wiesz kiedy będzie okazja, żeby do mnie zajrzeć to zacytuję Ci kilka słów z mojej najulubieńszej książki. Może przyniesie wsparcia. Z resztą jak nie teraz to później, ale na pewno w końcu przyniesie. cyt." istnienie wreszcie lęk przed okazaniem współczucia samemu sobie, bo większość z nas postrzega to jako oznakę słabości, niedostatecznych starań, a wrecz narażenie się na zalew smutku i żalu.
OdpowiedzUsuńPsycholog Paul Gilbert tłumaczy:
- Przypływ współczucia będzie naturalny, gdy tylko uświadomimy sobie nasze lęki, blokady i wewnętrzne opory i zaczniemy pracować nad nimi. Współczucie jest jednym z najtrudniejszych motywatorów, bo wymaga najwięcej odwagi, ale przy okazji przynosi uzdrowienie i zapewnia duchowy wzrost.
Współczesna kultura utrudnia okazywanie współczucia sobie. Przez większość życia pniemy się po drabinie osiągnięć, cały czas poddawani sądom i i ocenom,często też słyszymy, że nie spełniamy oczekiwań. Przyswajamy komentarze rodziców, nauczycieli, społeczeństwa.... Mamy skłonność do depresji czy niepokoju, bo uważamy, że powinni mieć więcej, być bardziej, sięgać dalej."
Pokochałam Cię Agatko i chciałabym,żebyś była szczęśliwa. :-)))
Jak zwykle u Ciebie, doskonały post! Agatko, to co do tej pory robiłaś jest niewybaczalne. Doprowadzisz do depresji, a ją pokonać jest bardzo trudno. Znam osobiście ten temat. Praca zawodowa nie może całkowicie Cię pochłaniać. Musisz zaplanować czas na odpoczynek, na życie rodzinne...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Oj, Kochana musisz chyba trochę zwolnić z pracą zawodową, bo jeszcze chwila a się wypalisz. Tak samo jak Ty nie zauważyłam przekwitnięcia forsycji - ot, jednego dnia były żółte, a drugiego już ich nie było. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńUsuwając spam, niechcący usunęłam komentarz. Przepraszam, zbyt późno zorientowałam się, że to nie spam. Niestety nie zapamiętałam, kto napisał. Ale bardzo przepraszam.
OdpowiedzUsuńBeautiful 😍
OdpowiedzUsuńAgatko kochana, musisz pamiętać, że to Ty jesteś najważniejsza, nie praca własnym kosztem. Musimy z życia brać to co najlepsze i najpiękniejsze <3 Kochana, mam nadzieję, że właśnie siedzisz z pyszną herbatką, w swoim cudnym bujnym ogrodzie i relaksujesz się <3
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie i życzę pięknych chwil, tylko dla siebie, wśród bujnej natury i zapachu róż :))
Ściskam serdecznie, Agness:)
I think that covid has changed our perspective and helped us to re-evaluate what is important to us. Every day we have been walking, biking, working in the gardens because I was working from home 4 days per week. We cooked more and ate better food. I felt less stressed. Now I have been ordered to go back to my office in the city full time. 2.5 hours per day commuting, 3 hours on a bad day. Leave by 7 am back by 730 pm. I wont have time to work in the garden or take excercise every day because there wont be enough hours or energy. Fortunately we have both been healthy. We have each had both shots of covid vaccine. But like many others I dont think we can go back to where we were before.
OdpowiedzUsuńOj nie! Trzeba mieszać pracę z pasjami. Inaczej zwariować można. Ja nie odpuszczam. Nawet w najgorszym okresie nie odpuszczałam wejścia do ogrodu, obfocenia, wyrywania chwasta, czy przycięcia czegoś. Już tak się nauczyłam. Współczuję cowida. Ja się uchroniłam, ale mam znajomych, co przeszli i to nie było fajne.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Twego taty. gdy mój tata też umarł miałam ciężki rok i rozumiem Cię. Czasem myślę o nim ale już kilka lat minęło. Widzę, że praca chyba Cię przytłoczyła. Dobrze, ze aż ogród aby odetchną. Mozę większa przerwa? praca chyba nie może przysłonić wszystkiego. Życzę oddechu i mam nadzieję, że w tym miesiącu już odetchnęłaś i lepiej sie czujesz. O tak krzewuszka cudowna potrafi przejmująco pachnieć. u mnie w ogrodzie też pachniała niezwykle, szkoda, że już przekwitły.
OdpowiedzUsuń