Wczoraj zaliczyliśmy pierwszą, wiosenną burzę. Po grzmiała krótko i poszła dalej oznajmiać koniec zimy. Za to pozostawiła za sobą istne urwanie chmury... lało!! Rzadko kiedy mam okazję stojąc na zadaszonym balkonie słyszeć uderzenia deszczu o ziemię. Waliło niczym w bębny. Deszcz wyczekiwany przez wszystkich. W czwartkowy wieczór już ciutkę pokropiło a na wieczór zrobiło się cudownie ciepło. Mimowolnie zawróciłam od drzwi wejściowych i usiadłam na ławeczce pod domem aby posiedzieć i poczuć to ciepełko. Zrobiło mi się tak dobrze na duszy, że nawet nie patrzyłam czy niebo jest rozgwieżdżone. Po prostu siedziałam i czerpałam radość z chwili.
Z przyjemnością popracowaliśmy z mężem dłużej przed domem przy sztucznym oświetleniu, ale o tej pracy będzie innym razem. Sprawiało nam ogromną radość siedzenie na dworze. Tak miło i ciepło, bezwietrznie... Ale tego wieczoru, kiedy już wokoło było ciemno, zwróciło mą uwagę to, że ptaki nadal trelowały, głośno, radośnie i w większej ilości. Na ogół o tej porze słychać było tylko pojedyncze dźwięki. One wiedziały, że nadchodzi burza...
A dziś, kiedy jeszcze noc królowała za oknem, obudził mnie przepiękny śpiew słowika. Musiał siedzieć gdzieś blisko, skoro tak dobrze jego głosik wdzierał się do mnie przez szczelne zamknięte drzwi balkonowe. Cudownie, rześkie powietrze. Ziemia, drzewa, krzewy i wszystkie najmniejsze roślinki i stworzenia od razu odżyły po tej pompie wody z nieba. Sama wypatrywałam deszczu, grabiąc zawzięcie działkę, właśnie dla tej chwili, kiedy spadnie deszcz szybciej trawa się zazieleni. Wiem o tym... widzę te czary Matki Natury rok rocznie i za każdym razem mnie one zachwycą i jestem zdumiona ich rezultatem. Po obfitym deszczu, po jednej nocy, albo po dniu zaledwie, działka staje się zielonkawa a w niektórych miejscach wręcz soczyście zielona, jakby pani Wiosna ją po prostu pomalowała farbą. Tak też właśnie jest dzisiaj. Stanęłam w kuchennym oknie, czekając na gwizdanie czajnika i nadziwić się nie mogłam jak już zielonkawo się zrobiło. A po mocnym wietrze jaki jeszcze dodatkowo wiał razem z ulewą mogę się na nowo przywitać z grabiami. Wiatr postrząsał zawieszone leniwie, suche liście na drzewach, które tak spędziły zimowy czas. Moje dębusie nie pozbyły się liści, powiewały i nadal wiszą. Mam nadzieję, że w końcu je zrzucą.
Wierzby łapczywie ciągną wodę bo na przedwiośniu widziałam, że wiele z nich mało bazi miało, chyba z tej suszy pozimowej. Nie było śniegu, nie było co stopnieć i susza przywitała Wiosnę. Moje wierzby nabrały kolorków zielono- żółtych puchatych kotłów. Z balkonu dojrzałam pas krzewów porzeczek, które przebudzone machały do mnie swoimi zielonkawymi gałązkami... I wsłuchiwać się zaczęłam w dziwny dźwięk dobiegający ze skraju lasu. Nie jestem pewna ale to chyba był dzięcioł? Echem rozchodziło się stukanie, głuche stukanie o drewno, zbyt delikatne aby było działaniem człowieka. Najpierw pomyślałam o jeleniu albo koźle, mogło to być echem dochodzące do mnie ryczenie, ale bardziej skłaniam się ku dzięciołowi stukającemu w drzewo... ale znów tak dobrze by się niosło? Ale o poranku każdy dźwięk jest ostrzejszy i wyraźniejszy z powodu panującej wokoło ciszy, a weekendowy ranek jest jeszcze bardziej wyciszony.
W tak piękny poranek nie można bez końca stać na balkonie. Wybrałam się na spacer po działce aby przyjrzeć się wszystkiemu z bliska. Za chwileczkę kwitnąć będzie forsycja. Ach! Ileż ja miałam z nią zmartwień aby się zadomowiła... Bez coraz bardziej pęcznieje. Działka pachnie... pachnie drzewami, krzewami... trawą... pachnie świeżym powietrzem. Zbliżając się do stawiku doleciał mnie rechot. Już? Nie za wcześnie? Marzec... niby koniec marca... w sumie zaraz będzie kwiecień. Doliczyłam się trzech sztuk, które na mój widok w dodatku jak zwykle w asyście kotów zrobiły natychmiast chlup w głąb wody a przynajmniej skryły się pod jej taflę, nieruchomiejąc i przekonując cały świat, że ich absolutnie tutaj nie ma. Jeszcze za wcześnie na ich koncerty, dobiegające do mnie do sypialni i nie dające spać.
Razem z tulipanami wyglądają też liliowce, największe ich skupisko jest na kurzej rabacie, ścigają się wzrostem z irysami. Jeśli tylko żadne zwierzę czworonożne i dwunożne nie zadepcze mi roślinek to będę miała śliczny liliowcowy ogród. Właśnie sobie przypomniałam, że zakupiłam cebule lilii... chyba już pora na ich posadzenie do ziemi. Nawet wiem gdzie czekają - na pułeczce szafki w pralni. (to tak gdyby mnie złapała skleroza i miałabym sobie w brodę pluć, że pamiętałam teraz i mając możliwość zapisania, nie zrobiłam tego :P ) Cebule lilii przy pralce!.
Miłego dnia życzę wszystkim Odwiedzającym :)
To teraz wiosna ruszy " z kopyta":-)))) ale będzie pięknie!
OdpowiedzUsuńJuż niejedną cebulę schowałam!!!!!! i nie zapisałam:-)
O widzisz... to dobrze, że zapisałam :))))
UsuńWiosna na całego.U mnie od trzech dni zimno a teraz pada.Miłego i słonecznego dnia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem :)
UsuńO tak ten deszcz był potrzebny, mimo ochłodzenia wszystko pięknie się zieleni. U mnie burzy nie było choć na maila dostałam ostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
Usuńale masz fajną,dużą działkę...można poszaleć! miłej pracy:)
OdpowiedzUsuńZa duża, zdecydowanie za duża :)
Usuńdobrze,że pogrzmiało i popadało bo bynajmniej zmniejszy się zagrożenie pożarowe:(
OdpowiedzUsuńO tak :)
UsuńBurzy u mnie jeszcze nie było choć nieźle się zachmurzyło:)
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie, przyjdzie :))))
UsuńAgatko, wiosna to najpiękniejsza pora roku, nie chce się wchodzić do domu. Ja podobnie, pracuję w ogrodzie do ciemności. Moje psy same otwierają sobie drzwi i siedzą na dworze:) U mnie też zagrzmiało, a dziś bardzo się ochłodziło i leje deszcz! Ale dzięki temu będzie bardzo zielono.
OdpowiedzUsuńJej Agatko! Jak fajnie, ze już wiosna! Miłej niedzieli.
Też tak uważam :)))) Pozdrawiam :D
UsuńW tym roku jeszcze u nas nie grzmiało, a w zeszłym już w połowie marca była pierwsza burza. Ziemia wysuszona, rośliny przesuszone. Deszcz im się przyda:)
OdpowiedzUsuńW tym roku jest okropnie sucho :/
UsuńU nas co prawda burzy nie było, ale za to pada i pada... Musiałam dzisiaj z praniem z dworu na strych polecieć, bo na krótkie opady raczej się nie zanosiło.
OdpowiedzUsuńBa! Takie prawa wiosny. Ale będzie coraz lepiej! :)
No właśnie, będzie coraz lepiej :)))) Moc uścisków :D
UsuńJa strasznie boję się burzy i załapała mnie w piątek w parku, okropnie się przestraszyłam! Zupełnie się nie spodziewałam bo poranek był bardzo słoneczny... Zaczęłam biec przed siebie jak szalona, by gdzieś znaleźć schronienie haha :) A potem już niestety nie przestało padać do nocy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Fajnie wyglądałaś :)))) Pozdrawiam
UsuńWiosna ,z dnia na dzień piękniej.....tylko pogoda mogłaby mniej kaprysić...Raz ciepło i cudnie, raz leje i wieje....prawdziwa wiosenna huśtawka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Prawda? Niby w marcu jak w garncu ale jakoś tak... Pozdrawiam :D
UsuńAle mi się zaległości narobiło.Dziś zaczynam od najnowszych wieści od Ciebie. Ten deszcz rzeczywiście umył nam świat i zieleń zrobiła się zieleńsza. Na moich piaskach ciągle jednak za sucho. Nadchodzący tydzień ma być deszczowy to i dobrze ,bo dobrze dla roślin a i mnie nie będzie kusiło za bardzo żeby działać w ogrodzie . Dom przecież też trzeba trochę ogarnąć na tę wiosnę .Jak widzę gdzieś w sklepie liliowce to się zastanawiam czy takie już masz.
OdpowiedzUsuńooo, nie mam wszystkich odmian i daleko mi jeszcze ... Jest ich 200? Albo i więcej u mnie ... czy ja wiem... może z 11? Nie wiem, może w tym roku pokuszę się i policzę :D
UsuńHej Agatku! jak pieknie piszesz o pierwszych zapachach, dźwiękach i obrazach wiosennych. tak może widzieć świat tylko ktoś, kto czuje Naturę! U nas też puka i stuka deszcz w okna, ale tak jakoś nieśmiało.
OdpowiedzUsuńI te Twoje kurki, och! ;))
Uściski serdeczne
Bardzo Ci dziękuję i za miłe słowa i za odwiedziny :)))) Serdecznie pozdrawiam i zapraszam :D
Usuń