Nie pamiętam tak ciepłego a zarazem buro-szarego (drab) listopada. Nie wiem dokładnie ile jest na termometrze ale wychodzę przed dom w samej bluzie i jest mi ciepło. Może za długo tak nie mogę pobyć i na dłuższe wyjścia zakładam kurtkę ale samo to, że da się wyjść bez odzienia wierzchniego daje do myślenia nad listopadową pogodą. Mimo ładnej pogody post będzie domowy.
November is still warm. I can go out in just a sweatshirt. I looked at the calendar to see if we really have mid-November. November is always cold in Poland. It is a pity that November is cloudy. Jeszcze z kilka tygodni temu napisałabym, że lenimy się, po części za sprawą choroby, ale już ruszyliśmy. Kilka prac nie mogło czekać, jak naprawa daszku szopy, w której mieszka Kacper. Dach nie może przeciekać. Powinniśmy poprawić szopę i dopiero kłaść nowy dach ale nie mięliśmy takiej możliwości. Ten rok jest bardzo trudny. Spędzając dużo czasu w domu mogłam przyglądać się naszym kotom. One na co dzień wylegują się w różnych miejscach ale jak się jest i się do tego leniuchuje to można obserwować je lepiej, prawda?Bardzo podoba mi się to zdjęcie. Dodam jeszcze drugie...
We relaxed at home a lot and we spent time with our cats. I could observe them more often. The first photo shows our crazy kitty. It looks beautiful, doesn't it? And how calm she is. Below are my favorite photos. A real idyll on the window sill. If you have a cat at home, you know it! We smoke in the stove and there is a heater under the window sill. The kitten lay down on a napkin in which I dry the zucchini seeds. But she is comfortable!
Kto ma koty to wie co to oznacza. Tak! Zaczęliśmy trochę palić w piecu. Pod parapetem jest grzejnik. W tym miejscu położyłam pestki cukinii do podsuszenia na przyszły rok i na szczęście są w złożonej na pół serwetce bo koteczek kawałek serwetki potraktował jako wygodne miejsce do położenia się. Kto śledzi koci wątek to na pewno nie dowierza pierwszemu zdjęciu. Tak, tak, to nasza rozrabiara wygląda tak uroczo. Lubi wtulać się w starszego syna, kiedy ogląda telewizję. Nie bacząc na to co dzieje się wokoło na świecie, swoim zwyczajem zakwitł grudnik a jego piękne pąki gotowe do kwitnienia jak co roku przepowiedziały przymrozek. Był. Zmroził winogrona, które jeszcze pięknie wyglądały i miały owoce. Na szczęście , uprzedzona przez roślinę, zdążyłam zabrać rośliny domowe. Teraz znów jest ciepło i stoję z pracami ogrodowymi.
Our reliable Zygokaktus (Schlumbergera) with his buds told us about the upcoming frosts. I took house plants from the garden. I dug out the fuchsia and moved it to a warm place. Unfortunately, the frost froze our beautiful vines. Now it's warm again and I can't do anything in the garden. I have to wait until it's real autumn.
Podczas osłabienia przez covid-19 i siedzenia w domu odważyłam się w końcu podjąć próbę upieczenia bułeczek z czosnkiem. Przez całe moje życie nie mogłam się odważyć i proszę co musiało się zdarzyć aby mnie w końcu ruszyć do działania. Bułeczki tak szybko zniknęły, że mam tylko to jedno, jedyne zdjęcie zrobione na szybko bo nie byłoby żadnego.
Locked at home by covid-19, I dared to bake garlic buns. I can't bake, I'm afraid to bake, and here you are. How twisted our life is.
Przepis od netowej znajomej z Garnek.pl Czosnkowo - ziołowe bułeczki
- 600 g mąki
- 2,5 łyżeczki soli
- 25 g drożdży
- 1/2 łyżeczki cukru
- 350 ml mleka + łyżka do smarowania
- 3 ząbki czosnku
- jajko
- 2 łyżeczki suszonego tymianku
- 2 łyżki oliwy
- żółtko do smarowania
przygotowanie:
Mąkę przesiewamy wraz z 2 łyżeczkami soli. Dodajemy pokruszone drożdże i cukier.Mleko podgrzewamy ze zmiażdżonym czosnkiem i tymiankiem. Studzimy. Do drożdży wlewamy odrobinę ciepłego mleka (ale nie gorącego). Odkładamy w ciepłe miejsce, aż drożdże zaczną pracować (15-20 min).
Do ciasta wlewamy resztę mleka. Dodajemy oliwę i jajko. Zagniatamy, aż ciasto przestanie się kleić do dłoni. Formujemy kulę, przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia na minimum 30 min.
Ponownie chwilę zagniatamy. Formujemy bułki, które następnie przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem. Wierzch bułek smarujemy żółtkiem rozkłóconym z łyżką mleka. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia. Pieczemy ok 20 min w 220 °C. Studzimy na kratce.
( Na dnie piekarnika warto postawić naczynie z wodą aby bułki miały chrupiącą skórkę ).
Kochani pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za wszelkie wparcie i życzenia zdrowia. Wy też bądźcie zdrowi!
Thank you very much for good wishes. And I wish you good health!
:)
Oj zapachniało mi bułeczkami. Zioła z czosnkiem świetne połączenie. Nie dziwię się , że tak szybko zniknęły. Wygodne i ciepłe życie mają Twoje koty. My mamy jednego , ale nie mieszka w domu. Śpi w koszyku pod drzwiami. Miłej niedzieli ☘️🍄🍁☘️🍄🍁☘️🍄🍁☘️🍄🍁
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te bułeczki, wyglądają smakowicie. Życzę Ci dużo zdrówka. Ja też choruje, ale to przeziębienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Piękne zdjęcia i apetyczne bułeczki :-) Ja robię przecięcie u góry w surowych bułkach i wkładam w to odrobinę masła utartego z czosnkiem i cząbrem, też są pyszne w takiej wersji. Zdrowia życzę :-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny grudnik.:) Podziwiam kiciusia śpiącego na parapecie, tyle tam śliczności, a on leży grzecznie i nic nie strąci. Pozdrawiam milutko.:)
OdpowiedzUsuńNie chcę wyjść na nieczułą ale covidowa przerwa w rzeczywistości chyba dobrze Ci zrobiła. I mniej strachu bo niebezpieczeństwo znane już i jak się okazuje do przeżycia i troszki więcej czasu na uważność. Przepis na bułeczki wykorzystam, koty słodkie po całości. :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też nie wiedziałam jak podzielić się tą myślą :P
UsuńZ tym przepisem bo pisałam oryginał, to tam coś jest chyba nie tak z drożdżami, chyba najpierw trzeba je namoczyć w tej odrobinie mleka z cukrem. Ja swoje rozdrobnione wrzuciłam do tej mąki ale nie wyrosło ciasto zbyt imponująco.
U mnie też parapet jest idealnym miejscem na drzemkę, jednak tylko latem, kiedy świeci słońce. Teraz Puśka bardziej preferuje grzejnik w łazience. A to zdjęcie ze starszym synem jest wręcz urocze. Z chęcią bym zjadła takie bułeczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bułeczki wyglądają bardzo smacznie, ale że aż choroby trzeba było, żebyś je zrobiła? Podziwiam, zwłaszcza, że jesteście już po cowidzie, mam nadzieję, że skutki choroby nie zostaną z Wami, bo jak słyszę, co się potem dzieje, to przerażenie mnie ogarnia. I pomyśleć, ze są ludzie niedowiarki...
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrowia.
Koty mają u Ciebie dobrze:) A grudnik wygląda w tej odsłonie fenomenalnie!
OdpowiedzUsuńKicia cudnie wygląda.
OdpowiedzUsuńBułeczki smakowicie.
U nas dziś było na termometrze 15 stopni!
Ja nie mam swoich kotów, natomiast odwiedzają mnie 2 sąsiedzkie. Dzisiaj jeden z nich ułożył się na słonecznym parapecie kuchennego okna od zewnątrz. Nie zdążyłam mu zrobić fotki, bo zauważył poruszenie wnuczka i... poszedł sobie, nimprzygotowałam komórkę. Teraz będę czatować na niego, moze się uda :)
OdpowiedzUsuńTwoje fotki "parapetowe" z kotkiem cudowne :)
Pozdrawiam :)
Twoje koty są królami zamku!
OdpowiedzUsuńWow! The blooms on your cactus plant are amazing.
OdpowiedzUsuńAch, nie ma to jak obserwacja kociej rozkosznej laby :)
OdpowiedzUsuńI piękny grudnik, nie wiedziałam, że mają różne kolory :D Mam czerwony i też teraz - jak co roku zresztą - kwitnie jak szalony :)
nasze koty rzadko wpuszczam do domu, nie były nauczone od małego i teraz starsza kotka włazi na stół, a tego nie lubię. takie łażenie czy leżenie na parapecie jeszcze może by przeszło, ale nie po stole niestety...
OdpowiedzUsuńKoteczki - słodziaki, bułeczki smakowicie prezentują się. Oby zdrowie nie opuszczało Was. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepiękny grudnik. Wiem jak smakują domowe bułeczki i dlatego nie jestem zaskoczona, że u Ciebie tez szybko znikły.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Such a pretty kitty! Your rolls look good! Keep practicing. Susan
OdpowiedzUsuńWidać, że koty mają u Ciebie jak w raju :) Bułeczki pysznie wyglądają. Nie jadłam jeszcze bułeczek w takiej wersji. Nie chciałabym chorować, ale z chęcią bym trochę w domu posiedziała :) Ciągle mi czasu brakuje na wszystko :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No i koty za płoty ;) Oczywiście te kowidowe, bo te puchate jak widać, raczej bardziej domowe i przytulne się robią. Taka wymuszona przerwa czasem dobrze robi człekowi, bułeczki upiecze, w piernatach się powyleguje, a nie tylko lata i szuka zajęcia.
OdpowiedzUsuńListopad na Podlasiu wcale nie bury, u nas zieleni sporo, takiej podbitej ciepłą żółcią. Ciepłe brązy i trochę pomarańczu. Jest trochę burości, ale ładnie to się komponuje. Zdrówka, rekonwalescencuj się ;)
Ha a u mnie grzejniki pozakręcane, ocieplili nam blok i jest mega ciepło.
OdpowiedzUsuńbułeczki wyglądają smakowicie, ale ja na razie poczekam z przysmakami na święta, hehe. Moje kiciusie też grzeją się przy kaloryferze, a czasem na kuchni, na gorącej płycie, widok nieziemski :-) Grudzień mi nie zakwitł niestety, a został mi z białymi kwiatami. Może za rok, uch. Wpadłam dziś na pomysł robienia smakowych olejów. Będę teraz wypatrywać suszonych ziół, papryki, czosnku. Sama to kiedy ja to ususzę? A chciałam sprezentować w tych słoikach co dekorowałam, pamiętasz może. Fajnie, że już zdrowi jesteście. o Może zrobię jakiś sok na odporność? Może coś doradzisz? czosnek z mlekiem i miodem to na bieżąco robię :-) Uściski bardzo serdeczne. ps. U nas było trochę słońca, miło bardzo, ale chyba dobrze, że pada.Susza nie grozi, hurra. Buziaki :-)))
OdpowiedzUsuńTo szczęście, że zniosłaś lekko chorobę,nasz Przyjaciel już trzeci tydzień leży w stanie ciężkim pod respiratorem, a nie miał chorób współistniejących.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu grudniki kwitną już w listopadzie, a potem jeszcze i jeszcze...
OdpowiedzUsuń