Mogło by się wydawać, że maj obfituje w mnóstwo wolnego czasu i stąd te wszystkie posty na temat naszych działkowych poczynań. Ale tak naprawdę to dzięki ciepłej i wczesnej wiośnie, dzięki której mogliśmy zacząć działać (chyba po raz pierwszy odkąd tutaj mieszkamy) z początkiem kwietnia, albo może już drugiej połowy marca? Wiadomo, że zaczyna się od drobiazgów jak uporządkowania, zgrabienia liści, przycięcia czy usunięcia tego i owego z rabat... ale ja widzę, że znów płynę ku gadulstwu... Dziś pokażę naszą najnowszą rabatę, która może nie jednemu miłującemu ład i porządek w ogrodzie podnieść znacznie ciśnienie, dlatego od razu napiszę, że proszę poprzestać na tym głównym zdjęciu i dalej nie czytać. Jest to nowa rabata hostowa. Przy podjeździe, z boku domu ale w miejscu widocznym. Postawiłam w tej rabacie na piękno liści. Kiedy się rozrosną będzie ślicznie.
Gleba ilasta, podłoże gliniaste więc zeszło nam się nim nauczyliśmy się co można a czego nie ma sensu sadzić a jeśli to co trzeba zrobić aby to coś dało radę. Z racji tego, że było więcej porażek niż sukcesów ogrodowych jasnym się wydaje, że hosty, które okazały się wręcz idealne do tej gleby pokochaliśmy natychmiast a mąż wręcz zapałał do nich wielką miłością. Są miejsca na działce zaplanowane przez nas sporo wcześniej ale jest wiele takich, które zrodziły się nagle, wciągu kilku godzin, najczęściej jednak poprzedzone dłuższą obserwacją miejsca. Jako terapeuta podążam za pacjentem rozwijając ,,trudności" poprzez wykorzystywanie jego mocnych stron i podobnie podchodzę do działki i tych wszystkich miejsc. Przestałam już zmieniać na siłę a raczej poprzez obserwację i określenie panujących tam warunków (mocnych stron) dopasować odpowiednie rośliny.
Nie wiem czy to ogrodnicza dojrzałość, czy ogrodnicza rezygnacja ale zdecydowanie jest mniej stresu a więcej satysfakcji. Znów się rozpisuję... To zdjęcie pokazuje jak wyglądało to jeszcze w zeszłym roku. Miejsce dość trudne bo latem mocno zacienione przez dom, często podmokłe. Ma swoją długą historię w myśl ,,czego tam miało nie być!". Po tych wszystkich nieudanych pomysłach pozostały rośliny, którym się ,,udało". W tle bukszpany na przodzie sosna z tych uratowanych. Teren w końcu zarośnięty trawą i jedynie koszony. Ale w zeszłym roku pojawił się gruz i podnosiliśmy teren.
Miały pójść ładne krawężniki ale z powodu niewywiązania się pewnego pana z dostawy gruzu, i późniejszych komplikacji z tego tytułu wyszło tak jak wyszło z myślą, że ,,potem się je wstawi". To ,,potem" o dziwo nadeszło z wiosną tego roku ale koncepcja się zmieniła. Jako wielka miłośniczka natury i dojrzałości przyrodniczej, że w ogrodzie nie ja jedna jestem jego użytkownikiem, dojrzałam piękno w tym gruzowym ,,krawężniku" a oczami wyobraźni widziałam szczęśliwe jaszczurki i inne żyjątka dla których mogą być wspaniałym domem. Za raz za tym przypomniały mi się różne pomysły z ZOO w Warszawie i wykluła się wizja rabaty z roślinami rosnącymi u ich stóp. Mało słońca, wilgoć spotęgowana podniesionym podjazdem. Przecież to idealne warunki dla host! A ich mamy sporo, nawet niektóre prosiły się już o rozsadzenie.
Jest to dość spora rabata, zajmuje taki zaokrąglony trójkąt i z powodzeniem pomieściła z 8 host sadzonych w odstępach aby mogły się swobodnie rozrastać, odmiany duże i małe. Dokompletowałam im fiołki, które mam nadzieję, że pięknie rozrosną się tuż przed i w krawężniku z gruzu. Dla urozmaicenia i aby coś się przez cały sezon działo zostawiłam tawułę pięknie zabarwiającą się jesienią na ognisty kolor i kępę marcinków, którym jest dobrze pod samą sosną.
Zdjęcia nie oddają w pełni wyglądu tej rabaty, nie wiem dlaczego. Kilkakrotnie podejmowałam próbę zrobienia zdjęcia i nie do końca się udało. Miejsce trafione, bo przesadzone rośliny od razu się zadomowiły, dość szybko przybierały na wzroście i jak widać na zdjęciu, fiołki mimo naruszenia korzeni pięknie zakwitły.
Raba ta ze względu na wspomnianą już swoją długą historię ma jeszcze ,,tył" Teren został uporządkowany wokół sosny do rosnących krzewów bukszpanów. ,,Tył" musi zaczekać, tyle co udało mi się wypielić teren i posadzić ukochany bodziszek aby odciążył mnie od pielenie, ponieważ podczas gwałtownych porządków odkryliśmy ptasie gniazdo.
Nie wiem czy dowiemy się czyj to domek, bo całkowicie wycofaliśmy się z tamtego terenu, ale mam nadzieję, że niespodziewane wtargnięcie nie zakłóciło spokoju ptaka.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i życzę radości i miłych niespodzianek
:)
Piękne hosty. Od niedawna mam jedną i się nią zachwycam. Zaciekawiłaś mnie bodziszkiem. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu Agatko.:)
OdpowiedzUsuńBodziszków jest wiele odmian ale mają tę wspólną zaletę, że zadarniają teren. Piszę o nich często ale tak szerzej chyba w tym poście https://agatekmix.blogspot.com/2017/06/bodziszki-w-moim-ogrodzie.html
UsuńAgatko, takie zacienione, wilgotne miejsce aż się prosi o hostowisko... ależ będą tu rosły :))) Hosty po prostu uwielbiam, są przepiękne przez cały sezon i właśnie idealne do takich trudniejszych, zacienionych miejsc :D
OdpowiedzUsuń,,Aż prosi się o hostowisko" I dlatego jestem zaskoczona, że wcześniej na to nie wpadłam tylko dopiero w tym roku :) Jak mogłam na to nie wpaść? No jak? :D
UsuńBędzie piękny warzywnik hostowy :-) Ja u siebie sprawdziłam, że najdelikatniejsze są te o jednolicie zielonych liściach. Pasiaste są twardsze i trudniejsze do zjedzenia (przepisy w książce Łukasza łuczaja "Dzika kuchnia").
OdpowiedzUsuńMira
Dzięki i witam na blogu, ale my nie zjadamy kwiatów ogrodowych, ani kwiatów liliowców, ani cukinii. Może kiedyś w przyszłości ale na obecną chwilę nie czujemy do tego weny :D
UsuńPozdrawiam :)
kupiłam w tym roku dwie i obserwują jak im będzie:)
OdpowiedzUsuńFunkie są wdzięczne, świetnie się nadają na takie ciemne miejsca. Lubią je niestety ślimaki. Mam nadzieję że ptasi rodzice wrócą do gniazdka.
OdpowiedzUsuńRabata pięknie wyglada, hosty kocham miłością odwzajemnioną, rosną tam gdzie je posadzę. Lubią cień oraz korę, która utrzymuje wilgoć.
OdpowiedzUsuńWiosennie pozdrawiam.:))
Na pewno się przyjmą i będzie pięknie :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
Lubię funkie, bo ładnie wyglądają, a nie maja zbyt dużych wymagań. A do tego pięknie się rozrastają. Moje mają niebieskie liście :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna rabata powstała z tych host. Już wyobrażam sobie jak się rozrosną. Kocham te kolorowe liściaste piękności i mam ich trochę ale u nas nie mają tak dobrych warunków:):):)
OdpowiedzUsuńBardzo dekoracyjnie jest - a będzie, ze ho ho.
OdpowiedzUsuńCiekawe jaki to ptak ;)
Fiołki bardzo szybko się rozrastają:)
OdpowiedzUsuńŚwietna rabata z hostami :)
Pięknie zapowiadają się te funkie. Też mam podobną rabatkę i cieszę się różnorodnością liści, są takie ładne.
OdpowiedzUsuńTo idealne miejsce dla host! One lubią cień, mają wtedy ładniejsze kolory liści. Sama mam ich całe mnóstwo w różnych odmianach i jeszcze nigdy mnie zawiodły. A naturalny, kamienny "murek" wygląda fajnie. To uroczy zakątek Agatko :) Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńFantastyczna rabata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ogród to nie matematyka i wcale nic nie musi być uporządkowane czy symetryczne... gdy hosty będą już duże będzie cudownie !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Będzie wspaniała rabata gotowa bo wkrótce się rozrosną, a rosną bardzo szybko. Bardzo lubię te rośliny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pięknie piszesz o ogrodzie i o zabiegach w nich, o dochodzeniu do tego, co w nim i gdzie może być. Ujmuje mnie to, aż muszę przyjrzeć się swojej postawie, dość chaotycznej i nastawionej zdaje się na nachalne chcenie. Mam nadzieję, że mi się odmieni, że zmądrzeję. Zachłysnęłam się ogródkiem, a Twój stosunek pełen pokory wobec natury mnie zachwyca.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zwracałam uwagi na hosty. Ale teraz - będę obserwować.
Serdecznie pozdrawiam!
hostowe miejsce i u mnie :)
OdpowiedzUsuń