O tej porze roku lubię o poranku wróbelkowe awantury, nie wydaje mi się aby to był śpiew na powitanie nowego dnia, to raczej klasyczna draka na wiele dziobów. Kto skuteczniej i dłużej przekrzyczy drugiego. Ale od razu jak radośnie i gwarno robi się na podwórzu. Wydaje mi się, że mało który z małych ptaszków potrafi narobić tyle rabanu z niczego i tak na żądanie. Obecnie wokoło domu leży mnóstwo ptasich piór bo ptaki również przed zimą robią gruntowne porządki w pozostawionych gniazdach. Gniazdo państwa Szpakowińskich ma zimowych lokatorów, których potem muszą szpaki siłą wywalać ale to już wiosną. Fotka jeszcze z października kiedy liście winorośli utrzymywały kolor zielony a zdjęcie miało znaleźć się w poście o zimowym dokarmianiu ptaków ale wszyscy miłośnicy tych stworzyć doskonale o tym przecież wiedzą, że teraz jest własnie czas na robienie karmników.
Cisza na blogu spowodowana jest brakiem czasu, tak jak uprzedzałam jakiś czas temu sama sobie ,,zgotowałam ten los" zawodowy. I po części nudą, marazmem jesiennym. Tyle co zwykłe, codzienne prace, które powinno się wykonać dla ogólnego zdrowia zwierząt, które z nami mieszkają. I tak jesienne kurnikowe porządki dobiegły końca. Na wysokości września-października pierzyły się kury i jaj nie było. Dziwne to zjawisko jak są jajka w nadmiarze a potem nagle nie ma. Mamy za małą ilość kur aby okres ich pierzenia na tyle się rozkładał w czasie żeby produkcja jaj była przez cały czas nawet w mocno ograniczonej ilości. Albo my jeszcze nie nauczyliśmy
się jak to zrobić. Jesienna pogoda nadal nas nie rozpieszcza nawet jeśli nie pada to jest pochmurno, szaro i buro. Ale jak to bywa w życiu i na tym dziwnym świecie, nawet ta jesień nie jest taka jak żadna inna przed nią. A to za sprawą gruzu, o którym już wcześniej pisałam. Dotarła do nas ostatnia dostawa kilka tygodni temu ale fatalna pogoda uniemożliwia rozłożenia tak jak chcemy. Do tego sortujemy cegły, na które ma pomysł małżonek i to właśnie one nadały nowy wygląd naszemu jesiennemu podwórzowi, taki bardziej ceglany. Jestem tak bardzo zniechęcona otoczeniem i pogodą, że nawet powstały bałagan mnie nie irytuje, bo w sumie zlewa się z ponurym otoczeniem. W końcu mój wzrok zatrzymał się na blaszaku, taczce, na którą mąż nakładał słomę i skupiłam się na niej. Był to chyba najładniejszy widok owej chwili.
Drób poza kurzym wybiegiem bo penetrują teren w poszukiwaniu szkodników. Okropnie brudzą ale uwielbiam jak tak sobie chodzą.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających :)
Agatuś u nas też pamietam tak bylo. Jak trzymalismy stadko kur, przewaga byly liliputki jajka raz byly raz nie... Przerwa co trzy tyg ale jak juz zaczely noesc nie nadazalam zbierac... Kura tez w koncu) :-) :-) musi odpocząć, ile może rodzić :) porządki w kurniku masz racje muszą porzadne na zime byc. Aga wiesz jak przez ciebke ciagnie mnie zppwrotem do lur. Cholera jasna.... Fajnie jak były... Przez te lisy, ceny zbóż, zrezygnowaliśmy.. Pomieszczenia zostaly przysposobione do czegoś innego.fajnie jak kurki, kaczki tak dreptaly, robioly porządki za nas w warzywniaku pokrotce... Marzy mi sie taki wybieg, myślimy o wysokim ogrodzeniu, zamknietym,dla kur jaczek, gołębi i marzą mi swe pawie, bazanty i perliki. by z lotu nie atakowaly jastrzębie, bo tez pamietam ze sznurki przeciagalam nad wybiegiem... Pięknego weekendu.
OdpowiedzUsuńNam brakuje murowanych pomieszczeń... ech... tak... lisy... ja też myślałam, że już nie będę mieć ale jakoś tak pusto tu było. no i ten jeden został. Może gdyby nie on to byśmy juz nie mieli? Nie wiem. My gotujemy jeszcze resztki z kuchni i jakoś tak z ziarnem idzie do przodu. Tak sobie myślę, że jakbyście mieli od nowa robić wybieg kurzy to coś w rodzaju większej klatki jak jest w ZOO, wtedy lis nic nie zrobi. Pewien koszt ale myślę, że wart zachodu :)
UsuńBuziaki, cieszę się, że moje kurzaste opowieści podobają Ci się :))))
O z ust mi to wyjelas, wlasnie chodzilo o taka klatke jak w zoo :-)
UsuńNam też się taka marzy ale koszty no i trzeba rozwalać to co już jest, ale na pewno warto. Na pewno gdybym od nowa robiła wybieg dla kur to tylko taką klatkę :)
UsuńZdjęcie z taczką świetne. Kompozycja i kolory super.
OdpowiedzUsuńListopad chyba jest taki, żeby troche zwolnić. A tu praca i nie ma jak zwolnić...
Ciekawe co powstanie z cegieł :)
Serdeczności!
:))) Może właśnie dlatego zwróciło to moją uwagę? Jeszcze nie wiemy co z nich zrobimy, te na fotce są poniszczone mamy odłożone lepsze.
UsuńPodobnie jak Ty mieszkam na wsi, ale do hodowania kurek mam za małą działkę. U ciebie jest tak prawdziwie, kurki i zwykła taczka tworzą swojski klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:))
,,Tak prawdziwie" zadumałam się nad tym. Może masz rację? Może właśnie tak powinno być a ja próbuję coś tworzyć... nie wiadomo co. Muszę się zastanowić. Dzięki :)
Usuńu nas nie możemy kur wypuścić samopas na podwórko, zostają w ogródku dla drobiu... :)
OdpowiedzUsuńLatem, kiedy trawę koszę na siano to też nie bardzo pasuje mi jak łażą, ale teraz... chociaż to źle, uczyć je, bo potem ciężko im będzie przywyknąć do zamknięcia.
UsuńTeż chciałabym takie kurki...patrzeć ,jak spacerują i wydziobują robaczki,a czasem i dobre ,prawdziwe jajeczko...ale nie mam takiej możliwości.
OdpowiedzUsuńAle też są z nimi kłopoty, to tak na zdjęciach wyglądają grzecznie :)))) Okropne z nich łobuziaki i psotniki :D
UsuńBardzo fajne, sielskie obrazki u Ciebie :)) Kury i kaczki mają się całkiem dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam weekendowo :)
Cieszę się :)
UsuńAgatko pomimo ponurej pogody i tak mi się u Ciebie podoba i zazdroszczę Wam takiego własnego kawałka ziemi :).
OdpowiedzUsuńJak kiedyś tam będę miała swój dom, to też chcę kurki dla jajek :).
Jeśli chodzi o moją drugą edycję zabawy, to oczywiście będą bombki i cieszę się bardzo, że mają na Ciebie taki pozytywny wpływ :).
Dziękuję za miłe słowa. Bardzo się cieszę, że bombkowa zabawa będzie trwać dalej :)))
UsuńOch, a u nas nawet wróble nie toczą ze sobą swoich kłótni. Wobec tego jest cicho i smutno. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMoże jakiś karmnik rozwiązałby tę ciszę? :)
UsuńWróbelki i sikorki przylatują na przekąskę ze słonecznika, ale nie przesiadują wcale bo kot się wścieka na ich widok i skacze na szybę. Wcale się nie mogę nacieszyć widokiem wesołych ptaszków. Przypuszczam, że tylko ze względu na smakołyk przylatują na byle co by nie przychodziły wcale. Buziaki :-) Odpisałam co wiedziałam , hehe ;-)
OdpowiedzUsuńW tym roku mamy w domu Czarnosia i widzę, że też wskakuje na parapet i próbuje polować :/ Mam nadzieję, że nie przepłoszy sikorek znad kuchennego okna, bo sikory mają pierwszeństwo.
UsuńAle u Ciebie swojsko i domowo. Takie obrazki pamiętam z dzieciństwa i często do nich wracam. Dzisiaj mieszkam w swoim domu, w którym nie ma prawdziwego, wiejskiego podwórka, ale jest bru i kolonia wróbelków, które osiedliły się w bluszczu. Masz rację, hałas robią ogromny, ale taki radosny, tylko dlaczego tak brudzą?!Czytałam kilka Twoich wcześniejszych postów.Bardzo mi się podobają i trafnie opisują dzisiejszy świat.Zostaję więc, jeśli pozwolisz.
OdpowiedzUsuńWitam, witam i zapraszam :) Miło mi, że podoba Ci się moja pisanina a w szczególności moja codzienność :)
Usuńpozdrawiam :D
Te zwyczajne dni też dają dużo radości.
OdpowiedzUsuńW tym roku pogoda strasznie daje się we znaki-trudno cokolwiek zrobić w ogrodzie a i w teren trudno się wybrać.Kurnikowe porządki zawsze pożądane bo na zimę czysto i bez "dzikich lokatorów".pozdrawiam
OdpowiedzUsuń