W związku z tym, że od trzech dni pada z lekkimi, chwilowymi przerwami, postanowiłam wstawić post częściowo napisany już wcześniej i czekający na doklejenie go do czegoś. Więc może to ,,coś" się dzisiaj znajdzie. Widok taki jak na zdjęciu tak mnie urzekł w realnym świetle, że nie bacząc na pokrzywy w tle zrobiłam mu zdjęcie jakby miał zaraz zniknąć. Odkryłam chyba w sobie miłość do kwiatów jednorocznych.
Często łapie się na tym, że siedząc gdzieś w ogrodzie i myśląc nad czymś wcale nie myślę. To podobno jakiś wyższy stopień wtajemniczenia w tajnikach medytacji... nie znam się na medytacji. Zaliczając modlitwę do medytacji to mogę powiedzieć, że medytuję ale ta wiedza jest niezależna ode mnie. Jakie to uczucie nie myśleć? Dziwne. Tak naprawdę nie zdaję sobie z tego sprawy dopóki nie zaczynam znów myśleć i mózg wysyła sygnał o zdarzeniu. Na początku powrót do myślenia wywoływał pewne zamieszanie w moim odczuciu teraz nawet przechodzę w płynne ,,ciąg dalszy" po zdarzeniu. Nie mam zielonego pojęcia czy to dobrze, czy źle, to się dzieje
samo i mam nadzieję, że nie jest to związane z żadną dolegliwością neurologiczną. Może to wyższy stopień odprężenia albo poprzez obserwację przyrody, nabyta się umiejętność eliminowania z mózgu nieistotnych myśli. I tak jak można zminimalizować tętno tak za pewne można zminimalizować przepływ myśli. Nasuwa mi się myśl, czy taki stan ,,bezmyślny" nie został już przypadkiem wnikliwie opisany przez psychiatrów i psychologów.
Z minusów takiego stanu jest to, że odrywa od pracy, którą chciało się wykonać jak pielenie na przykład. Zaczynam go obwiniać za zjadanie mi czasu ale relaks jest w istocie bardzo duży. Zaczęło się to tak niewinnie od kociej terapii, którą opisywałam wcześniej, potem albo jeszcze wcześniej o relaksie mózgu i nagle proszę przeszłam w stan skupionej bezmyślności.
W każdym razie co by to nie było staram się urlop spędzać twórczo i relaksacyjnie mimo gruzu do rozłożenia. Ale na razie pada i jest przerwa w robotach ziemnych. Dwa zdjęcia z lewej strony przedstawiają to samo ale pierwsze zdjęcie zrobione jest przy zachmurzonym niebie a drugie w blasku promieni słonecznych, oba z rana. Niby każdy o tym wie ale nie każdy umie taki duet przełożyć na własne emocje i nastawienie do własnego życia. A wiele to nie kosztuje aby nasze usposobienie było jasne, miłe i serdeczne, wystarczy kilka promieni życzliwości a przede wszystkim uśmiechu na co dzień. Jeżeli w grupie osób ponurych zaczniemy się uśmiechać i konsekwentnie będziemy się uśmiechać do ponurowców to samoistnie oni zaczną się uśmiechać. Osobiście przetestowałam i ku memu zaskoczeniu nawet nie musiałam długo czekać na efekty. Polecam, szczególnie jak obcuje się z ponurymi osobami.
Pchmurno chociaż w tej chwilo nawet wygląda słońce, co mnie cieszy, bo w takim razie zaraz wracam do pracy z gruzem. Chociaż prognozy pogody nie przewidują na dzisiaj poprawy pogody, więc tym bardziej trzeba korzystać z danej chwili. W każdym razie korzystając z deszczowej pogody i bardzo zrelaksowana bezmyślnością zmobilizowałam się do uszycia pokrowca na huśtawkę na tarasie. Zadanie odkładane i odkładane bo nie przepadam za szyciem. Wzór materiału nie jest moim wymarzonym,
ale nie było większego wyboru a zależało mi na wzorze neutralnym gdyż, jestem jedyną kobietą w domu a panów czterech i niekoniecznie chcieliby różyczki, więc odrzucając modne obecnie paski, wybór był pomiędzy tymi listkami a wzorem dziecięcych sów. Sowy odpadły w przedbiegach. Mam nadzieję, że trafię jeszcze odpowiedni wzór. Wiem, że w sieciówce bym dostała ale ja materiał muszę dotknąć, bo jestem samoukiem i nie znam się na gatunkach materiału, rozpoznaję jak, które się szyje przez dotyk. Na razie samo siedzisko bo tak do końca nie byłam pewna jak będzie to wyglądało i poduszki postanowiłam uszyć później. A nóż trafię gdzieś ciekawszy materiał? Ze mną nigdy nie wiadomo. Zdjęcie robione przy pochmurnej pogodzie i wyszło chyba zbyt niebieskie niż w rzeczywistości. Jest raczej w odcieniach szarości z niebieskimi liśćmi tymi ciemniejszymi. W spokojnej tonacji mam nadzieję, że będzie ładnie komponować się w świetle słońca z żółtą ścianą. Podłogi nie ma bo nadal nie umiem się zdecydować. Mam problem bo od zawsze podobał mi się beton taki szary, zwyczajny. Mam betonowe schody i nie chcę innych a na betonowym tarasie tak fajnie rysuje się kolorową kredą. Ciężka sprawa. Nic to cieszmy się tym co mamy.
Pchmurno chociaż w tej chwilo nawet wygląda słońce, co mnie cieszy, bo w takim razie zaraz wracam do pracy z gruzem. Chociaż prognozy pogody nie przewidują na dzisiaj poprawy pogody, więc tym bardziej trzeba korzystać z danej chwili. W każdym razie korzystając z deszczowej pogody i bardzo zrelaksowana bezmyślnością zmobilizowałam się do uszycia pokrowca na huśtawkę na tarasie. Zadanie odkładane i odkładane bo nie przepadam za szyciem. Wzór materiału nie jest moim wymarzonym,
ale nie było większego wyboru a zależało mi na wzorze neutralnym gdyż, jestem jedyną kobietą w domu a panów czterech i niekoniecznie chcieliby różyczki, więc odrzucając modne obecnie paski, wybór był pomiędzy tymi listkami a wzorem dziecięcych sów. Sowy odpadły w przedbiegach. Mam nadzieję, że trafię jeszcze odpowiedni wzór. Wiem, że w sieciówce bym dostała ale ja materiał muszę dotknąć, bo jestem samoukiem i nie znam się na gatunkach materiału, rozpoznaję jak, które się szyje przez dotyk. Na razie samo siedzisko bo tak do końca nie byłam pewna jak będzie to wyglądało i poduszki postanowiłam uszyć później. A nóż trafię gdzieś ciekawszy materiał? Ze mną nigdy nie wiadomo. Zdjęcie robione przy pochmurnej pogodzie i wyszło chyba zbyt niebieskie niż w rzeczywistości. Jest raczej w odcieniach szarości z niebieskimi liśćmi tymi ciemniejszymi. W spokojnej tonacji mam nadzieję, że będzie ładnie komponować się w świetle słońca z żółtą ścianą. Podłogi nie ma bo nadal nie umiem się zdecydować. Mam problem bo od zawsze podobał mi się beton taki szary, zwyczajny. Mam betonowe schody i nie chcę innych a na betonowym tarasie tak fajnie rysuje się kolorową kredą. Ciężka sprawa. Nic to cieszmy się tym co mamy.
Każdy dzień bez uśmiechu jest dniem straconym :)
Kochani :)
Bardzo Wam dziękuję za przemiłą dyskusję jaka wywiązała się na poprzednim temacie, za mnóstwo miłych słów i takich krzepiących i budujących.
Jesteście kochani :))))
Nie ma nic piękniejszego nad dziecięce rysunki, nawet na betonie...chwilo trwaj, bo czas przeminie i już takich rysunków nie będzie...
OdpowiedzUsuńZgadza się a ile przy tym jest radości. Deszcz popada, wszystko zmywa i mod nowa można rysować :)
UsuńNa pewno jak dzieci wyrosną z rysowanek zdecydujesz się na coś konkretnego :)
OdpowiedzUsuńZnam Twoje rozterki, bo ja miałam trzech panów i pamiętam ich przerażenie, gdy zobaczyli koronkową serwetkę na stole:))
OdpowiedzUsuńBardzo
Do każdej decyzji trzeba dojrzeć, a na razie cieszyć się z malowanego betonu
:))
Ja "nie myślę" jak z rana jeszcze leżę w łóżku. W ogrodzie mi się nie udaje, bo gdy siadam sobie na ławeczkę włącza mi się planowanie :)
OdpowiedzUsuń"Nicniemyślenie" nazywam stopklatką, takie zawieszenie się, jak w komputerze ;), też mam nadzieję że o niczym psychicznym to nie świadczy ;).
OdpowiedzUsuńBetonową podłogę najlepiej zostawić, dopóki dzieci chcą się na niej twórczo wyżywać, tym bardziej że lubisz szarości :)
Hihi po prostu życie układa najlepsze scenariusze,coś się postanowi, decyzja padnie:-) sliczne kwiatuszki a chwila niech nam trwa:-)
OdpowiedzUsuńZnam ten stan, zamyślenia bezmyślnego. Ja to nazywam zwiechą bo mam chwilowy, czasem dłuższy reset mózgu i tylko jakiś bodziec z zewnątrz może mnie wyrwać.
OdpowiedzUsuńMyślę,że zawsze myślę, wiele mysli nieposkładanych błądzi po głowie, wiele zapominam, zwłaszcza zbędne sprawy, które nie zawsze okazują się zbędne dla wszystkich:)))...ilekroć zatrzymam sie na chwilę u Ciebie zaczynam sobie przypominać wykłady z filozofii, którą bardzo lubiłam i mnie zadziwiała i fascynowała....co nawet zauważył profesor:)) Ale jestem na ziemi i stwierdzam,że pokrowiec na hustawke jest super, bardzo pasuje do całości i jest neutralny:)) Pozdrawiam:)Bea:)
OdpowiedzUsuńHehe, właśnie doceniam bardzo taką medytację. Spontanicznie otwiera się umysł i pozwala się wydobyć największą wartość człowieka, który jest czysty i doskonały :-)
OdpowiedzUsuńJa, niestety, po przykrych przeżyciach, nie byłam w stanie zapanować nad myślami, emocjami więc musiałam nauczyć się formalnej medytacji, która pomogła uporządkować, zapanować nad umysłem. Ale mam nadzieję, że już niedługo , po prostu, będę umiała "odpłynąć"
Buziaki :-)
To doskonale,że potrafisz wyłączyć się i nie myśleć.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo trudne dla mnie. Na betonowym dywanie niech się dzieci realizują plastycznie.
Pozdrawiam:)