W zimowy czas nasz dom pachnie przeróżnymi zapachami. Kuchnia cynamonem i wanilią bo uwielbiam robić różne wariacje przepisowe na placuszki z jabłuszkami albo z serem i do każdego przepisu zawsze dodaję naturalne przyprawy aromatyczne. W mojej kuchni w ogóle jest bardzo dużo przypraw i ziół sprawiających, że dania są ,,bogate smakowo i zapachowo". W salonie królują niepodzielnie kadzidełka z delikatną nutą zapachową albo różaną. Ze względu na alergię w naszej rodzinie, w tym przypadku nie możemy sobie pozwolić na szeroki wachlarz zapachowy. Ale najmilej z rana wchodzi się do kuchni, która wita zapachem wanilii i cynamonu, od razu pojawia się uśmiech na twarzy, naturalna aromatoterapia!
Jest druga połowa stycznia i rozpoczęło się w mojej głowie odliczanie do przedwiośnia. Pierwsze jego oznaki potrafią się pojawić już w na początku lutego, a do lutego przecież już niedaleko. Odliczanie ruszyło, oczekiwanie i jakaś napływająca wolno z wnętrza ciała radość i magiczna siła do wychodzenia z senności i pewnego ogólnego ,,zasiedzenia".
Tak jak wiele osób teraz zaczyna rozglądać się za ogrodniczymi ofertami, tak ja, człowiek mocno związany z miejskim życiem, nieustająco rozglądam się za kwitnącymi roślinami doniczkowymi, które stojąc na okiennym parapecie od najmłodszych lat umilały mi ten czas odliczania. Jak widać mimo tylu lat mieszkania na wsi, niewiele się zmieniło we mnie. Dom z piecem to nie to samo co mieszkanie w blogu ze stałą temperaturą z centralnego ogrzewania i nadal uczę się na nowo roślin potrafiących poradzić sobie z takimi warunkami bądź preferującymi chłodniejsze z wahającą się temperaturą pomieszczenia.
Po mimo tego, że i w tym roku pięknie kwitł grudnik, fiołek i anturium i co jakiś czas uśmiecha się do mnie kwiat któregoś z kaktusów to tym razem mój wzrok padł na kalanchoe blossfelda. Miałam ją już kiedyś i mogę powiedzieć, że jest to bardzo wdzięczna roślina. Wybrałam kolor kwiatów czerwony i różowy, ale kalanchea ma dość spory wachlarz kolorystyczny. Najbardziej podoba mi się żółty i mocno czerwony kolor, ale takich akurat nie było. Wiele osób uważa, że jest to roślina jednoroczna, ale to nieprawda. Poprzednią miałam 7 lat i każdego roku mi zakwitła. Po przekwitnieniu podlewa się ją jak każdą inną roślinę zieloną w doniczce, potem nawozi i ona zakwitnie ponownie. Ma tendencję do rozrastania się we wszystkie strony i z lekka ogałacania się z liści, przez co w kolejnych latach wygląda mniej efektownie tracąc tę piękną, zwartą kulistość, ale może tak stało się u mnie bo mieszkając w bloku miałam za gorąco. Roślina ta preferuje temperaturę w zimie 10-15 ○ C i nie lubi grzejników. Kiedy ją zobaczyłam przypomniałam sobie właśnie o jej potrzebach, które sprawiają, że jest rośliną idealnie pasującą do mojego domu. Jako parapetowy przyjaciel w okresie oczekiwania na przedwiośnie kalanchoe wysoko stoi na mojej liście. Kwitnie przez całą zimę pod warunkiem, że raz w miesiącu zasili się ją nawozem i będzie się podlewało ją z umiarem, bo należy do sukulentów. W grubych, mięsistych liściach gromadzi wodę. Jest to idealna roślina dla zapominalskich. Nie lubi zraszania, tyle co przetrzeć liście lub odkurzyć pędzelkiem, podlewa się ją dopiero jak porządnie przeschnie ziemia. Ma śliczne, malutkie i drobniutkie kwiaty a kiedy jest w pąkach to wygląda jak by pomiędzy liśćmi były gałązki obsypane koralikami. Przy zakupie rośliny należy zwrócić szczególną uwagę na liście, czy nie ma na nich śladów obecności mączniaka, na którego jest mało odporna.
Natomiast w tym roku zaskoczył mnie miło cyklamen, który jest z nami już od co najmniej 2 lat i tak jak piękny kwitnący wszedł w nasze progi jako miły prezent tak później nie mogliśmy się zrozumieć.
Miałam go po raz pierwszy i mimo zapoznania się z jego potrzebami i starania się ich wypełnić to była jedna wielka klapa. Moja wiara w moc korzeni sprawiła, że przetrwał. Z wiosną wystawiałam pustą doniczkę z ziemią wiedząc tylko, że w środku są korzenie cyklamena na balkon wschodni i zostawiałam go. Już na początku lata pojawiały się pierwsze liście i późnym latem zabierałam już go w formie liściastej z powrotem do domu na parapet. Jakoś mu tam szło przez kilka tygodni... po czym zimą nastawała klapa tyle co podlewałam korzenie i na powrót pusta doniczka z ziemią wędrowała na taras... Lato 2016 roku miało być już jego ostatnim latem u nas i gdy znów powróci do formy liściastej miałam mu znaleźć lepszy dom i lepszą opiekę. Nie wiem dokładnie co się stało, że zamiast powędrować na swoje optymalnie idealne miejsce poszedł na okno południowe, które nie jest książkowo dobre. Ku memu zaskoczeniu wypuścił jeszcze więcej liści a te liście były grubsze, dorodniejsze i zdrowsze. W sumie po tak obfitym wzmacnianiu korzeni i rozbudowywaniu bryły korzeniowej powinien wystrzelić siłą i nieprzeciętnością. Zaczęłam go bacznie obserwować pozostawiając go w tym miejscu. Od co najmniej 2 tygodni kwitnie i wypuścił kolejne dwa pąki. Jest cudowny, bo kiedy tylko potrzebuje podlania to wysokie łodygi kwiatowe kładzie na parapecie a gdy tylko go podleję podnosi je na powrót wysoko nad liście. Uwielbiam rośliny, które potrafią się w sposób wyraźny komunikować ze mną. Takie historie jak jego bardzo mnie wzruszają, bo dają mi ogromną satysfakcję i potwierdzają słuszność moich działań jak w tym przypadku wiary w moc korzeni, wiary, że każda istota chce żyć. Siedzi w folii dla podniesienia wilgotności, często tak robię z roślinami, które preferują wyższy poziom wilgoci w swoim najbliższym otoczeniu i sprawdza się to bardzo dobrze. Może nie wygląda to zbyt estetycznie ale to kwestia priorytetów, dla mnie najważniejsza jest roślina a folię zawsze można czymś ozdobić.
Miłego dnia życzę i bardzo dziękuję za odwiedziny :)
Już niedługo przedwiośnie!!
Koleżanka rozmnożyła kalanchoe ze swojego kwiatka i jedną taką nową roślinke podarowała mi. Rozrosła się tak jak piszesz, wije się jak baobab:-)Ale nie kwitnie. Może za często ją podlewam?
OdpowiedzUsuńKoniecznie ogranicz podlewanie, bo wejdzie choroba grzybowa, mączniak albo po prostu zgnije. Roślinę podlewa się dopiero jak wyschnie ziemia, potrzebujesz do tego celu patyczka od szaszłyków albo innego, którego będziesz wsuwać w ziemię aby sprawdzić jak jest przy korzeniach. Ziemia na wierzchu doniczki często się wysusza i sprawia mylne wrażenie, że roślina potrzebuje podlania. Odradzam Ci wstawianie kalanchoe w folię, ona woli bardziej suche powietrze. Nie wiem gdzie ją trzymasz ( jak ciepło jest) ale ja swoją tamtą, podlewałam raz na 2 tygodnie, pod liśćmi - liście muszą być suche. Te, zamierzam też podlewać rzadko na razie jesteśmy na etapie obserwacji. Sprawdzam wilgotność podłoża.
UsuńRozmnaża się ją łatwo.
Może wyciąga Ci się bo ma za mało słońca? Poczekaj aż przeschnie i podlej ją nawozem.
Kalanchoe lubimy - teraz czekamy kiedy zechce zakwitnąć :) Ale może ma za ciepło - teraz o tym pomyślałam.
OdpowiedzUsuńCyklameny zawsze wydawały mi się kapryśne, a ogromnie je lubię.
Tez czekam na przedwiośnie, choć dziś ściana mgły za oknem i mróz :(
Jak tylko rozbiorę choinkę i pochowam świąteczne ozdoby, zaraz rozglądam się za kwitnacymi kwiatami do domu. Na razie mam ciągle jeszcze kwitnąca gwiazdę betlejemska więc w domu królują zimowe dodatki...
OdpowiedzUsuńJa też mam 3 kolory kalanchoe jest niezawodne zimą. Natomiast nie mam szczęścia do anturium. Cyklameny są kapryśne zgadzam się z Agają, dlatego podziwiam Twój zapał i determinację. Każdy ogrodniczy sukces cieszy:). Uściski gorące :)
OdpowiedzUsuńA ja z rana uwielbiam zapach kawy, jestem kawoholikiem. Zapachy cynamon i wanilii też mi miłe. W ramach dopieszczania nosa nabyłam drogą kupna hiacynty i teraz dopiero będzie jazda.;-) Niestety muszę zrezygnować z zapachu pieczonej drożdżówki, wały rosną przez brak robot ogrodowych. Siedzenie w necie i śledzenie roślinek się nie liczy, niestety.
OdpowiedzUsuńKalanchoe miałam w ubiegłym roku, ale nie tak się nią opiekowałam i pogubiła wszystkie liście. Cyklamen kwitł latem, a teraz ma tylko zielone listki,może kiedyś zakwitnie? uwielbiam kwitnące kwiaty doniczkowe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie przedwiośnie ma dokładną datę, mianowicie - przylot żurawi :). Piękne masz kwiaty i pięknie piszesz o ich potrzebach. Też kiedyś miałam kalanchoe i bardzo ją lubiłam, ale niestety zupełnie nie mam zacięcia do hodowli roślin...
OdpowiedzUsuńW moim domu też pachnie cynamonem, anyżkiem i limonkami. W Wiedniu kupiłam 2 wianuszki z tymi przyprawami.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Kalanchoe jeżeli jest odpowiednio pielęgnowana potrafi zachwycać swoim kwiatami każdego roku. Jesienią kupiłam w kolorze pomarańczowym. Po przekwitnięciu wycięłam wszystkie przekwitłe kwiatostany. Tydzień temu zakwitł ponownie.
A co do fiołków to nie mam do nich szczęścia. W listopadzie kupiłam dwie cyklameny w kolorze: różowym i białym. Kwitły przepięknie, bardzo obficie ale krótko. Cebulki zrobiły się żabowate. Już są na kompostowniku.
Serdecznie pozdrawiam:)
Jestem spragniona wiosny i kwiatów wiosennych. Cięte tulipany wytrzymują najwyżej pięć dni. Teraz kupuję małe doniczki z szafirkami, narcyzami, hiacyntami.
Szafirków w donicy nie widziałam jeszcze nigdy, a narcyzy i hiacynty mają dla mnie zbyt mocną woń niestety. Dlatego zostają tylko niezapachowe doniczkowe, za to na pelargonie nie mam uczulenia a potrafią dla wielu stanowić mocny zapach. Pozdrawiam :)
UsuńKażdego roku kupuję Kalanchoe, ale chyba nie jest mu dobrze w naszym małym mieszkanku. Podobnie z fiołkami ja je kocham, ale one mnie chyba już nie. Kupiłam sobie pierwiosnki. Pięknie kwitną, a po przekwitnięciu wysadzam do ogrodu i tam sobie rosną. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńWitaj:) zajrzałam i ja do Ciebie...piszesz o życiu, a to bardzo ważne...ja też czekam za wiosną, bo wtedy i ja się budzę...jest mi jakoś lepiej na duszy...
OdpowiedzUsuńBuziaki Aga z Różanej
a wiosna coraz bliżej i bliżej....
OdpowiedzUsuńHow wonderful to have those flowers inside.
OdpowiedzUsuńKiedy pracowałam i zapominałam o podlewaniu, kalanchoe był dla mnie idealnym kwiatkiem, teraz, mimo pilnowania się, marnieje, a szkoda, bo to taki ładny kwiatuszek :-)
OdpowiedzUsuńByłam niedawno w ogrodniczym i kuszą już wszelkie cebulkowe i prymulki.Póki co jeszcze nie zaszalałam ale.....wysiałam w miniszklarence fiołka zwisającego i sałatę i wypatruję.Zdolniacha z Ciebie skoro potrafisz zmusić kalanchoe do powtórnego zakwitnienia. To zdecydowanie wyższa szkoła jazdy .
OdpowiedzUsuńteż lubię kalanchoe i też ją trzymam kilka lat. Cyklameny lubiła moja babcia...
OdpowiedzUsuńŚlicznie napisałaś i o swojej pachnącej kuchni i o kwiatach. pozdrawiam przedwiosennie,chociaż tu u mnie i mróz i śnieg!
OdpowiedzUsuńWitam, jestem tu pierwszy raz, ale już spodobała mi się struktura bloga. Będę tutaj wpadać częściej :). Ja też kocham zapach cynamonu i wanilii w kuchni, chociaż nie do końca przepadam za ich smakami. O kalanchoe dużo słyszałam, co ważne - dobrego. Zastanawiam się, czy kiedyś sobie nie sprawić go. Ale to już na pewno wtedy, kiedy ukończę studia :). Poza tym widzę, że piąta pora roku, przedwiośnie, staje się coraz bardziej popularna i lubiana. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńMiło mi, że podoba Ci się u mnie, serdecznie zapraszam. Jeśli chodzi o przedwiośnie to ono było zawsze modne u miłośników wiosny :) Nigdy nie umiałam pojąć dlaczego w edukacji mówi się tylko o 4 porach roku a tak mało przywiązuje się uwagi do przedwiośnia i w ogóle tego słowa.
Pozdrawiam :)
też miała kiedyś fiołka, ale byłam przerażona zasmuconymi lisćmi. Nigdy nie wpadłabym na to, ze on się ze mną porozumiewał i prosił o wodę. Ale masz rację tak było...
OdpowiedzUsuńZimową porą, szczególnie w styczniu marzą nam się kwitnące kwiaty w domu. To taka namistka wiosny:) Od razu mamy jeśniejsze myśli!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego weekendu.