Pogoda za oknem jest tak paskudna, że w ogóle nie chce mi się przebywać poza domem. Musiałam napisać to zdanie aby dać upust mojej niechęci do natury i jej wszechobecnego piękna. Matka Natura przechodzi chyba jakiś kryzys wieku... hymmm... dojrzałego, ale część jej ,,ciała" odpowiadająca za moje bliższe i dalsze otoczenie chyba jest w głębokiej niedyspozycji... Siedzę, patrzę i obserwuję...
W sumie mam kilka tematów z dziedziny- dom, ale... dzisiaj napiszę o kaczuszkach. Myśl o nich pojawiła się dużo wcześniej od przedłużającej się pory deszczowej i fakt, że kaczki lubią deszcz, chociaż nie do końca jestem pewna, czy nadal taka obfitość opadów im odpowiada, ich tematyka nie ma nic wspólnego z obecną pogodą. Można jedynie powiedzieć, że się dobrze złożyło tematycznie.
W sumie mam kilka tematów z dziedziny- dom, ale... dzisiaj napiszę o kaczuszkach. Myśl o nich pojawiła się dużo wcześniej od przedłużającej się pory deszczowej i fakt, że kaczki lubią deszcz, chociaż nie do końca jestem pewna, czy nadal taka obfitość opadów im odpowiada, ich tematyka nie ma nic wspólnego z obecną pogodą. Można jedynie powiedzieć, że się dobrze złożyło tematycznie.
Tak dawno nie pisałam o nich, że musiałam poszperać w archiwach. I jakież wielkie było moje zdumienie, że swój wyłączny post miały dwa lata temu. Owszem piszę o nich tu
i ówdzie ale razem z wątkiem kurzym... Chyba jedyny kaczy temat jaki zamieściłam na samym początku kwa kwa kwakusie .
i ówdzie ale razem z wątkiem kurzym... Chyba jedyny kaczy temat jaki zamieściłam na samym początku kwa kwa kwakusie .
Nie ma już Szefa ani Bienia. Bienio rzeczywiście doczekał się śmierci naturalnej, Szefo padł ofiarą lisa razem ze swoim haremem. Ból po stracie kilku zaledwie kaczuszek była jednak tak silna, że nie byłam wstanie kontynuować hodowli tej rasy. Miało już ich w ogóle nie być, ale kiedy prowadzi się teren ekologicznie to kaczki stają się ogromnym sprzymierzeńcem jeśli chodzi o ślimaki i inne większe szkodniki. Ale nam się głównie rozchodzi o ślimaki. Być może zbyt często odwiedzamy pewny targ wiejski, który kusi tymi wszystkimi zwierzętami. Pamiętam jak na początku traktowałam te wyjazdy jak cykliczne odwiedziny jakiejś giełdy zwierząt wiejskich i po prostu zachwycałam się ich wyglądem i rodzajem. I tak jak mężowi przytrafiło się, że nie wiedzieć
skąd znalazł się w posiadaniu siatki z kurczakami, tak i ja niespodziewanie niosłam podziurawione pudełko z kaczuszkami. Ale to tak się czasami przytrafia... W sumie, przy naszym podejściu i otwartości serca czy duszy mogliśmy stać się posiadaczami gustownego łańcuszka, na którego końcu szła by na przykład krówka. Krówki nie było, wpadła jak już wiadomo kózka!
skąd znalazł się w posiadaniu siatki z kurczakami, tak i ja niespodziewanie niosłam podziurawione pudełko z kaczuszkami. Ale to tak się czasami przytrafia... W sumie, przy naszym podejściu i otwartości serca czy duszy mogliśmy stać się posiadaczami gustownego łańcuszka, na którego końcu szła by na przykład krówka. Krówki nie było, wpadła jak już wiadomo kózka!
Ale miało być o kaczkach... Kaczuszki są mięsne, białe i jedna z szarym upierzeniem skrzydeł. Omyłkowo wzięliśmy ją za kaczora i przez tę omyłkę zostaliśmy na dzień dzisiejszy z sami kaczuszkami. Ale u nas jest jakiś problem z wysiadywaniem kaczych jaj.
Tak jak kury lepiej-gorzej sobie z tym radzą, tak kaczki jakoś nie mogą, nie wiem dlaczego. Nawet zakupiliśmy inkubator ale mimo ogromnego zaangażowania męża, nic z tego nie wyszło, a tylko przysporzyło nam dodatkowych frustracji i rozczarowań, kiedy wykluło się jedno jedyne jajko a kaczuszka miała coś nie tak z łapkami. Zdecydowanie jesteśmy nastawieni na wiosenny zakup podrośniętych kaczek, więc ten kaczor w sumie nie jest nam potrzebny. A jak są same kaczuszki to może przyszła wiosna będzie spokojniejsza? Okropnie się ze sobą biły. Zmieniła się hodowana rasa, ale nie zmienił się mój zachwyt nad ich sposobem poruszania się. One płyną w wodzie jak i na lądzie, majestatycznie kołysząc się na boki sprawiają wrażenie płynącego statku po ziemi, szczególnie te wyrośnięte i dorosłe. Bo małe, jak małe, lata tu i tam mało nóg nie gubiąc i niewiele mają z tej kaczej elegancji i stateczności. Dostojne jakby mierzyły każdy krok, sunąc spokojnie do przodu. Nawet kogut schodzi im z drogi, kiedy idą. A idą zdecydowanie i pewnie, niekiedy całą tyralierą a nie jedno za drugim. Robi to wrażenie i jak widzę budzi respekt wśród innych mieszkańców kurnika, mnie zachwyca.
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)
Bardzo lubię Twoje kwaczusie i kwaczusiowe opowieści :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
nasze nie tylko spaceruja, ale jeszcze głośno uczestniczą w dyskusjach z przechodzącym człowiekiem :))))))))) glosne kwa,kwa roznosi się echem dookoła
OdpowiedzUsuńFajne są Twoje kaczusie, po minach widać, że szczęśliwe. Jak, zresztą, wszystko u Ciebie :-)) Ta szara naprawdę niezła "laska", hehe. My też mieliśmy kaczki, takie białe, duże, głównie dla jaj (na poważnie) . W końcu została jedna. Chyba smutno jej było, zaprzyjaźniła się z psem. Pies kury zagryzał a ją tak polubił, że spała przytulona do niego. A zimą mieszkała z nim w budzie!!! Nie pamiętam jak się skończyła ta miłość. Miałam wtedy z 6 lat, ale w pamięć zapadł ten niezwykły widok do dziś :-)
OdpowiedzUsuńFajne macie kaczuszki :).
OdpowiedzUsuńJakbym mieszkała w domu prywatnym, to na pewno miałabym kurki żeby mieć swojskie jajka :).
Pamiętam pieczoną kaczkę z mojego dzieciństwa. Palce lizać. Dziś także miałam do oblizania kości z kaczki bo tylko z porcji rosołowej upiekłam coś kaczego. Za to własne hodowane umarłyby u mnie ze starości. Pozdrawiam serdecznie-;)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię to Twoje stadko. Pozdrawiam:):):):)
OdpowiedzUsuńTwoje stadko jest prześliczne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
:D
OdpowiedzUsuńW sumie chyba dobrze, że tego łańcuszka z krową na końcu (jeszcze?) nie kupiłaś.
Fajne kaczusie :)
Piękne kaczuszki. :)
OdpowiedzUsuńMoja znajoma pojechała kiedyś po kwiaty na targ i wróciła z dwiema gąskami... Twój przypadek nie jest więc odosobniony. Gąski mojej znajomej mają już chyba po 5 lat i są u niej "na dożywociu". Niesamowite jest to, że one pilnują ogrodu lepiej niż pies. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajne te twoje kaczusie. Nie jesteście odosobnieni w takich "przypadkowych" zakupach. My kiedyś pojechaliśmy na targi rolne li tylko spacerowo turystycznie a wróciliśmy z królikiem baranem, który pięknie nam wydoroślał do zacnych rozmiarów i trafił do sąsiada obsłużyć króliczy harem bo moi domownicy uznali, że "Czarnego" nie ruszą, hehehe ..pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńFajne to Twoje ptasie grono i też lubię, jak kaczuszki chodzą i się kiwają:)) Oby było jak najmniej bójek:)
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
Jak zawsze z przyjemnością spędziłam tu chwilę zasmakowawszy w czytanym tekście na równi z pitą kawą. :) Jedyne kaczuchy jakie widuję są dzikie i przylatują w okolice naszego ogrodu. Czasami człapią w nim w poszukiwaniu pożywienia (pomiędzy kawkami i sójkami, które od kliku lat co rano urzędują na naszym trawniku), a czasem kryją się w cieniu krzewów wystawiając z nich tylko kawałek dzioba i jedno oko. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie w budzący się do życia poranek. :)
Szkoda ,że lisek zmienił stan Twoje stada,ale kaczuszki piękne.
OdpowiedzUsuńTwoje kaczuchy to prawdziwe słodziaki :) Fajna ptasia opowieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Zazdroszczę kaczuszek, zaraz przypomina mi się mój dziki Ziucio, także zjedzony przez lisa...
OdpowiedzUsuńPrzesłodkie kaczuchy moje niestety zjadł lis :-( i jakoś nie mogę się zdecydować na kolejne. Pozdrawiam. Ela
OdpowiedzUsuńNie znam się na chowie drobiu, ale może by na jajach kaczych posadzić po prostu kwokę- kurę :)
OdpowiedzUsuńNie znam się na chowie drobiu, ale może by na jajach kaczych posadzić po prostu kwokę- kurę :)
OdpowiedzUsuńFajna gromadka i mozliwość podglądania ich życia:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniałe te Twoje zwierzaki ;) marzę o swojej trzódce, ale jeszcze muszę trochę poczekać na to...
OdpowiedzUsuńJa to od małego się kaczek i gęsi bałam. Kilka razy mnie pogoniły !
OdpowiedzUsuńTaka gromadka daje wiele radości.
OdpowiedzUsuń