Dawno nie zaczynałam bloga od słowa lubię czy kocham. Był moment, że miałam wrażenie iż każdy post jest o jakiejś mojej pasji czy miłości i że staje się to już nudne albo ,,trąca myszką" (synonym pathetic) i starałam się znajdować inne tematy, które i tak w większym czy mniejszym stopniu zawierały w sobie jakiś ładunek mojej fascynacji czy zwykłych pozytywnych emocji. Nie ucieknę od tego choćby nie wiem jak bym się starała szukając tematów z pozoru zwykłych i nie zawierających w sobie żadnych emocji. Nie da się, bo jestem jedną wielką emocją. Wszystko co w jakiś sposób działa na mnie pozytywnie, czy po prostu nie jest męczące będzie zawsze tym lubianym. Dlatego też, z czystym sumieniem napiszę, że uwielbiam drzewa. Uwielbiam je od dziecka. Czasami mam wrażenie, że pierwszą rzecz jaką zobaczyłam to było drzewo i stąd ta moja miłość do nich. A to wcale to nie jest takie nieprawdopodobne.
Opowiadał mi tata, że jak się urodziłam, to na tamte czasy nie można było wchodzić do szpitala, nie było odwiedzin, a porodówka jak i jej całe zaplecze pediatryczne było oddziałem ściśle zamkniętym. Moja mama pokazała tacie zawiniątko ze mną przez szybkę okna szpitalnego, kiedy stał pod szpitalem. Niewiele mnie zobaczył, prócz różowego kocyka zlewającego się z różową czapeczką, ale myślę, że w tym momencie uśmiech, radość na twarzy żony, była dla niego wystarczającą informacją o wszystkim. Natomiast co ja mogłam zobaczyć z tego okna to już inna sprawa... tak więc, to drzewo, czy wręcz konar drzewa miał szansę utknąć w mojej świeżej podświadomości.
Drzewa... smukłe, wysokie, potężne, żyjące wiele lat a przede wszystkim ta ich imponująca wielkość. W ich otoczeniu nagle staję się taka malutka. Mam wrażenie, że gdyby one się poruszały to my - mrówki, mielibyśmy duże utrudnienie w życiu. Stojące nieruchomo olbrzymy, które są zarazem takie bezbronne. Przychodzi człowiek i je ścina, burza piorunem rozerwie na pół, wichura wyrwie z korzeniami. A one stoją. Są domem dla tylu zwierząt, materiałem opałowym dla człowieka i budulcem. Co jesień zastanawiam się czy rozmawiają ze sobą. Czy, kiedy idą spać życzą sobie miłych snów, odpoczynku i do zobaczenia wiosną?
Zawsze to jest dla mnie problem, bo posiadając ogromną empatię wczuwam się też w nie... w ich wymyślony przeze mnie świat, że podczas zimowego snu wspominają rozmowy z sąsiadami, zawarte przyjaźnie a nawet może i miłości. Snują plany na kolejny sezon, może wymyślają jaką nową modną koroną zachwycą inne drzewo? Zastanawiają się o czym będą rozmawiać, czy sąsiad albo ich własna latorośl urośnie? Czy sąsiadka będzie zdrowa i pozbyła się pasożytów? Tęsknie wspominają trele ptaków, nie mogąc doczekać się wiosny, a wiosną nagle okazuje się, że nie ma już sąsiadki, przyjaciela, latorośli, z których było drzewo takie dumne. Nagle jest betonowy plac i one samotnie stojące pośród hałaśliwych maszyn. Albo wokół niego pozostawione same pnie... Niedaleko nas idzie linia energetyczna, która według przepisów nie może być zarośnięta, rozumiem. Drzewa same się rozsiewają. Dwa lata temu przyjechała ekipa i zaczęła ciąć... usuwać... uratowałam jedną brzózkę, która stała już daleko od wymaganego pasa a panowie tak jakoś z rozpędu chcieli ją usunąć. Patrzyli na mnie jak na wariatkę, bo co tam jakieś drzewo a mnie znów uruchomiła się projekcja wyimaginowanego świata drzew. Wydaje mi się, że jesteśmy strażnikami ich życia i powinniśmy z rozwagą do tego podchodzić. W końcu korzystamy z ich życia, korzystamy z ich zasobów a przede wszystkim istniejemy dzięki ich darowi produkowania tlenu. Gdyby nie było drzew, nie byłoby nas. Zimową porą najpiękniej wyglądają brzózki, które chyba właśnie teraz mają swoją chwilę. Latem wśród licznych barw stają się mało widoczne. Za to teraz, pośród szarości i brązów ich śnieżnobiała kora nabiera wyglądu i okazałości. Szczególnie, kiedy nie ma śniegu. A i pośród śniegu wyglądają zachwycająco. Wszyscy ludzie powinni kochać drzewa bo to nasi więksi bracia, a przynajmniej je szanować, bo dzielą się z nami czymś najcenniejszym - swoim życiem, nie chcąc w zamian nic, bo tak naprawdę my im nie jesteśmy potrzebni. Od wielu milionów lat radzą sobie same, a my raczej im przeszkadzamy.
Witaj w klubie! :-)
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś, drzewa to nasi więksi bracia coś w tym jest. Czasem człowiek zapomina o tym skąd przyszedł bo dokąd zmierza to już raczej wiadomo do samozagłady. Gdy zapomina się o przyrodzie i zwierzętach czyli tak po prostu o naturze, która była jest i będzie to nie wróży to nic dobrego. Brak nam pokory którą miały pokolenia przed mani. Dużo gatunków drzew już zwyczajnie wymarło nie mówiąc już o niektórych zwierzętach. Też uwielbiam brzozy i nie tylko zimą ich biała kora i wysokie sięgające nieba konary to moje szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. W ogrodzie też mam parę sztuk, które sama posadziłam i mają się dobrze. Pozdrawiam cieplutko i dobrego roku Ci życzę i abyś nigdy nie straciła tej empatii to właśnie ona budzi w nas odruchy ludzkie i widzimy więcej niż inni, widzimy sercem:)
OdpowiedzUsuńCudnie napisałaś o drzewach :) Ja również je uwielbiam, jeszcze niedawno miałam za oknami 2 ogromne świerki ( ponad 70-cio letnie) i wielki klon. Od kilku lat już ich nie ma, a bardzo mi ich brakuje. To był cudowny widok .
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam drzewa i podobnie jak Ty kocham wiele spraw. Fotografuję je niezmiennie i pewnie kiedyś dam posta z samymi drzewami. Troszkę się zainspiruję Tobą, ale to też piękne, że możemy czerpać ze skarbnicy innych ludzi!
OdpowiedzUsuńGdy byłam dzieckiem zamęczałam mojego tatę stwierdzeniem, że gdyby nie drzewa, nie byłoby wiatru, bo to poruszające się liście wytwarzały wiatr:-)))))
Każdy skrawek zieleni, w szczególności drzewa, lasy zawsze wzbudzają we mnie ciepłe uczucia. Z jednej strony mojego mieszkania, pod oknami panują lipy, a co za tym idzie mnóstwo ptactwa. Kiedy jest ciepło, otwieram okna i słucham ich wrzasków (sroki) czy śpiewnego trelu. Czuję się jak w lesie, bez wychodzenia z domu. Po drugiej stronie znajduje się z kolei kasztan. Codziennie rano idąc do pracy mijam i z sentymentem obserwuję go, jak puszcza pąki, powoli rozkwita a później przypomina, że: "znów za rok matura" :-)
OdpowiedzUsuńTeż lubimy drzewa:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że też zapadają w sen zimowy jak niedźwiedzie i nie czują tego okrutnego zimna... A może Czekają na wiosnę tak jak my mrówki :)
Drzewa mają w sobie to "coś", też się z tym zgadzam!
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś.
Pięknie opisałaś świat drzew, tak plastycznie i jak zawsze z czułością!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Drzewa są dla mnie zagatką. Piękne, silne, wytrzymują nawałnice, szumiąc coś do nas mówią... Bardzo kocham brzozy, przytulam się do nich aby naładowały mnie swoją mocą, bo na prawdę ją mają:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to co napisałaś o drzewach.
Agatku, a przytulasz się do ich pni? Jutro to zrobię. Lubię przykładać ucho do pnia i nasłuchiwać. Urodziłam się w parku a potem na książce o drzewach uczyłam się czytać.Z każdego mojego okna w domu mam widok na jakieś drzewo Teraz sadzę las. Drzewa towarzyszą mi przez całe życie i nie wyobrażam sobie aby mogło ich zabraknąć w zasięgu mojego wzroku.Bardzo mnie wzruszyłaś tym wpisem.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Przytulam się :))) Od zawsze... nawet w mieście, mając w nosie co ludzie powiedzą :D Buziaki
UsuńNapisałaś o sobie, że jesteś jedną wielką emocją - myślę, że to bardzo pozytywna cecha, gdyż dzięki niej możemy czytać tak cudowne posty, jak ten o drzewach. Doceniłaś wielką rolę natury w naszym życiu - szkoda, że nie wszyscy ją spostrzegają. Podobnie, jak moja poprzedniczka przytulam się do drzew - zwłaszcza do brzóz, które działają terapeutycznie głównie wtedy, kiedy moje emocje nie mogą ze mnie wyjść i niespodziewanie dopada mnie straszna migrena...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Drzewa szczególnie brzozy mają energię uzdrawiającą. Można się do nich przytulać i rozmawiać. Może opowiedzą nam jakąś ciekawą historię:)))
OdpowiedzUsuńPięknie, to wszystko opisałaś :).
OdpowiedzUsuńJa niestety nie jestem wielką fanką, niektórych gatunków, a zwłaszcza brzozy, lipy i topoli. Ale, to tylko w okresie ich pylenia, bo jestem na nie bardzo uczulona ...
Potem mi już nie przeszkadzają :).
A, to ile się ich wycina żeby postawić kolejne betonowe "coś" niekiedy mnie przeraża ... Same te anomalie pogodowe co teraz mamy,to przecież wszystko przez wycinanie masy drzew w puszczach i tundrach ...
A moze jak w Narnii znajdziesz w drzewach driady? ;)
OdpowiedzUsuńU mnie na balkonie rośnie w doniczce dąb :))
Brzózki, wysokie brzózki - takie patyki! Ale prezentują się fantastycznie tak razem. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńz moimi narodzinami wiąże się anegdotka o piwoniach
OdpowiedzUsuńkiedyś przyniosłam taki wyrzucony korzeń podniesiony z drogi i zawsze ma dla mnie 1 lub 2 kwiaty........
Lubię drzewa, zapach żywicy. Lubię dotykać kory, a najbardziej lubię podziwiać je w stanie bezlistnym. Układ konarów, patrzeć na misternie uplecione gniazda. Najwięcej zdjęć drzewom robiłam zimą. Podoba mi się Twoja wizja świata drzew ich trosk i snów. Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńGdy bylam mala gadalam z drzewami, teraz uwazam, bo i tak mnie biora za waryjatke, gdy mowie do kwiatow;)
OdpowiedzUsuńNie doceniamy tego, ze mieszkamy w klimacie, wktorym moga rosnac lasy..Chcemy jezdzic tam, gdzie slonce, plaza, a nie ciemne lasy. A ja wole to drugie. I pamietam z jaka ulga powitalam widoki, nad Alzacja, zielone morze..lasow. Po tygodniowym pobycie w Izraelu. Sucho, pusto i szaro. Choc slonca nie brakuje.
Pozdrawiam goraco Agatko!
Brzozy na tle słonecznego nieba cudne. Tez dobrze sie czuje wśród drzew, chodz brzuz niewiele ale mam "sąsiada", stary buk tak gruby ze zastanawiał sie czy trzy dorosłe osoby mogly by go objąć...ten miałby wiele do opowiadania gdyby umiał mówić:)
OdpowiedzUsuńBrzozy na tle słonecznego nieba cudne. Tez dobrze sie czuje wśród drzew, chodz brzuz niewiele ale mam "sąsiada", stary buk tak gruby ze zastanawiał sie czy trzy dorosłe osoby mogly by go objąć...ten miałby wiele do opowiadania gdyby umiał mówić:)
OdpowiedzUsuńJesteś poetką!Gdybyś nie była emocjonalna,nie mogłabyś tak pisać!To prawda,ze takim ludziom trudno jest żyć,wiem cos o tym bo sama mam podobnie. Emocje unoszą mnie czasami w powietrze, a nastolatką dawno nie jestem,mam raczej z górki.
UsuńDrzewa kocham,brzozy uwielbiam. Kiedy na swojej drodze spotykam brzozę- przytulam się do nie a ona oddaje mi swoją siłę,moc, dobroć podnosi na duchu, daje zdrowie!Podobnie jest z dębami,chociaz tutaj to raczej rzadkość! pozdrawiam i czekam na kolejny emocjonalny opis,czegoś co kochasz!
Nie mogę pojąć, że w środowisku leśniczych brzozy nazywane są leśnym chwastem. Są tak zwiewne... Silne i delikatne równocześnie. i piękne o każdej porze roku. Że nie wspomnę o zdrowym i pysznym soku, którym raczą nas na przedwiośniu. Doskonale Cię rozumiem i myslę tak samo.
OdpowiedzUsuńTakże uwielbiam drzewa. Łezka kręci mi się w oku,kiedy patrzę na nagminne wycinanie lasów . Wszystkie drzewa są piękne, a najbardziej lubię kasztanowce,które nie wiadomo,czy w krócej nie wygina
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Należę do osób, które wolą czytać teksty zawierające pozytywny ładunek emocjonalny, niż tracić czas na zgłębianie słów pełnych żrącej toksyczności. Uważam, że pisanie "od serca" jest bardziej rzeczywiste, niż pisanie o czymś obojętnym. Doznawanie świata emocjami również jest zdrowym objawem. Zatem... Nie uciekaj Agatko od słów i tematów, które są Ci bliskie (jeśli mogę taką prośbę tu wyrazić). Z przyjemnością przeczytałam cały tekst przy porannej kawie. Podobnie jak Ty lubię drzewa. Moim ulubionym drzewem jest klon, który posadziłam 20 lat temu. Lubię siedzieć w jego cieniu w upalne dni i patrzeć na jego rozłożyste gałęzie pokryte zimowym szronem. Czasami przytulam się do jego pnia i słucham o czym szumi. ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńi ja:) zwlaszcza brzosy....
OdpowiedzUsuńUwielbiam drzewa, mam do nich wielki sentyment. Doceniam ich ważną rolę jako spełniają w naszym środowisku. Dlatego nie lubię jak w moim mieście znikają drzewa, bo trzeba np. zrobić parking lub inny obiekt typu sklep.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
El árbol es fuente de vida; aquí en España todos los niños en edad escolar, suelen plantar un árbol. Pienso que es una bonita y ecológica costumbre que se debería repetir en todos los países.
OdpowiedzUsuńUn cordial saludo.
Obok mojego rodzinnego domu, dawno już temu mój Ojciec posadził dwie maleńkie brzózki i nazwał je imionami dwójki jego dzieci. Brzozy wydoroślały podobnie jak ta dwójka dzieci potem w miejscu tamtych Gospodarzy pojawili się Nowi, wycięli brzozy. Serce mi krwawiło...
OdpowiedzUsuńHi Agatek. Hope your new year of life is wonderful. Happy New Year. Susan
OdpowiedzUsuńO tak jak też czuję jakąś magię brzóz i tez bardzo je lubię,dają swoisty klimat otoczeniu.Szkoda,że mam małą działkę bo na pewno by się znalazło kilka takich drzewek.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tyle wspaniałych komentarzy dających dowód na miłość do przyrody, do drzew... z ogromną przyjemnością i ja czytałam sycąc radość serca.
OdpowiedzUsuńPrzytulam się do drzew... robię to od dziecka. Myślę sobie, że moja wielka miłość do brzóz i wierzb bierze się z ich energetyczności, którą nieświadomie wyczuwałam i bezwiednie chciałam się otaczać. Wszystkie drzewa są magiczne, wszystkie drzewa są gotowe przyjść nam z duchową pomocą, tylko musimy się do nich przytulić, bo one nie mają jak.
Pięknie piszesz Agatko o naszych płucach, drzewach. Bez nich nie moglibyśmy żyć a do tego są takie zachwycające w swej urodzie, różnorodności. Głęboko im się kłaniam, dziękuję, że są i pozostaną nawet gdy nas nie będzie.
OdpowiedzUsuń