Jakiś czas temu dokonałam odkrycia na skalę światową, że moje grono ulubionych blogów, które nieustająco się powiększa, z łatwością mogę podzielić na różne grupy tematyczne, które są odpowiednikiem moich zainteresowań. To jest niebywałe jak wręcz podświadomie dokonujemy pewnych wyborów, kierując się przeróżnymi względami a tak naprawdę one są ściśle w nas samych zawarte. Dziś znów będę spoglądać w minione epoki gdyż bardzo silnie nalezę do tej grupy, która żywo interesuje się nimi pod kątem zwyczajów, obyczajów czy po prostu tego zwykłego, codziennego życia - na tamten czas. Zabytki architektury tak mnie nie pociągają jak zapiski, publikacje, fotografie czy ilustracje.
Od lat towarzyszy mi silne wrażenie, że pomimo trudów spowodowanych brakiem współczesnego postępu jaki towarzyszy nam teraz, to jednak tamta codzienność była lepsza, szczególnie w kwestii społecznej. Życie było wolniejsze, spokojniejsze i pielęgnowało sferę towarzyską, która współcześnie jest rzeczą deficytową, a nawet świadomie jest zepchnięta do suchych kontaktów poprzez gry komputerowe. Współcześni ludzie sami wybierają samotność, izolację od społeczeństwa. Przypominają sobie o nim tylko w sprawach nagłych. Rodzinne wieczory to siedzenie w swoich pokojach a jeśli nawet w jednym to każdy przy swoim elektronicznym przyjacielu.
I może właśnie przez to, tak chętnie czytam o dawnych czasach, kiedy to cała rodzina wychodziła na spacer do pobliskiego parku, skwerku czy w inne ruchliwe miejsce aby spotkać się ze znajomymi, porozmawiać, poplotkować. Poczytać o radości ze zwykłego, wspólnego wyjścia na zakupy i radości dzieci cieszących się nawet z drobnych gestów i upominków. A dziś...? Cały ludzki świat mieści się w jednym monitorze przez którego zawieramy znajomości, spotykamy się, imprezujemy a nawet podróżujemy. To ostatnie coraz chętniej czynię sama. Uwielbiam oglądać filmy o starych czasach i chłonąć tamten klimat. Pisząc teraz, przypomniał mi się obraz starszych osób siedzących na ławkach przed domami, rozłożone koce w niedzielne popołudnie i siedzących na nich najbliższych sąsiadów z otoczenia. Takie niby nic, banał a nieosiągalny w naszych czasach. Dziś - ,,Spotkajmy się w necie", ,,Spotkajmy się na FB". Przez kamerkę popatrzymy na siebie a z głośnika dotrze do nas czyjś głos... Oddalamy się od otaczających nas ludzi, nie znając ich, oddalamy się od przyjaciół, oddalamy się od rodziny, oddalamy się nawet od osób, z którymi mieszkamy i żyjemy... Jedyna rzecz jaka się nie zmienia to zaskakująca potrzeba dzielenia się plotkami, plotkowaniem i wyrażaniem swojego zdania wszędzie, jakby kultura rozmowy czy taktowność, powściągliwość we współczesnym świecie już nie istniała.
Na zdjęciu 1 jest mój ulubiony obraz wykonany techniką druku offsetowego i pomimo bliskiej mi tematyce to kojarzy mi się ilustracjami jakie mam w przepięknym wydaniu baśni H. Ch. Andersena. Sama nadałam obrazkowi tytuł - ,,Zaczarowanej dorożki".
Druga fotka to jedynie fragment obrazka, ale zależało mi na aspekcie społecznym. Jest to malutki obrazek i raczej trzeba go oglądać pod lupą ale bardzo go lubię. Mam wrażenie, że dzięki temu postowi i heroicznej postawie fotograficznej będę mogła go wreszcie dokładniej obejrzeć.
Obrazki, obrazkami ale chciałam napisać o czymś innym. Kilka lat temu trafiłam na świetną książkę, którą w bibliotece tak długo przedłużałam, nie mogąc się z nią rozstać, że w końcu jej najnowsze wydanie dołączyło do mojej prywatnej biblioteki i nadal jesteśmy nierozłączne. Śmiało mogę polecić miłośnikom dawnych czasów ,,W salonie i w kuchni " Elżbiety Koweckiej jest to ,,opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX wieku."
Życie codzienne. Najtrudniejsze do odtworzenia dni powrzednie, dni bez wielkich wydarzeń, dni zwykłej domowej krzątaniny. Tak mało pozostawiły po sobie śladów! Albo wciąż jeszcze nie potrafimy dotrzeć do wszystkich zachowanych śladów, odczytać ich, w pełni zrozumieć. Dawny sposób życia rodziny, domu, dawne zwyczaje, przyzwyczajenia, cała owa ceremonia codziennych czynności powtarzanych niemal rytualnie - jak niewiele naprawdę o tym wiemy! Współczesnym wydawały się one tak oczywiste, że aż niewarte zanotowania, tak trwałe, niezmienne, zrozumiałe, że i nie było co objaśniać.
Na zdjęciu 1 jest mój ulubiony obraz wykonany techniką druku offsetowego i pomimo bliskiej mi tematyce to kojarzy mi się ilustracjami jakie mam w przepięknym wydaniu baśni H. Ch. Andersena. Sama nadałam obrazkowi tytuł - ,,Zaczarowanej dorożki".
Druga fotka to jedynie fragment obrazka, ale zależało mi na aspekcie społecznym. Jest to malutki obrazek i raczej trzeba go oglądać pod lupą ale bardzo go lubię. Mam wrażenie, że dzięki temu postowi i heroicznej postawie fotograficznej będę mogła go wreszcie dokładniej obejrzeć.
Obrazki, obrazkami ale chciałam napisać o czymś innym. Kilka lat temu trafiłam na świetną książkę, którą w bibliotece tak długo przedłużałam, nie mogąc się z nią rozstać, że w końcu jej najnowsze wydanie dołączyło do mojej prywatnej biblioteki i nadal jesteśmy nierozłączne. Śmiało mogę polecić miłośnikom dawnych czasów ,,W salonie i w kuchni " Elżbiety Koweckiej jest to ,,opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX wieku."
Życie codzienne. Najtrudniejsze do odtworzenia dni powrzednie, dni bez wielkich wydarzeń, dni zwykłej domowej krzątaniny. Tak mało pozostawiły po sobie śladów! Albo wciąż jeszcze nie potrafimy dotrzeć do wszystkich zachowanych śladów, odczytać ich, w pełni zrozumieć. Dawny sposób życia rodziny, domu, dawne zwyczaje, przyzwyczajenia, cała owa ceremonia codziennych czynności powtarzanych niemal rytualnie - jak niewiele naprawdę o tym wiemy! Współczesnym wydawały się one tak oczywiste, że aż niewarte zanotowania, tak trwałe, niezmienne, zrozumiałe, że i nie było co objaśniać.
Elżbieta Kowecka
Książka ta nieustająco mnie porywa mimo, że przeczytałam ją wiele już razy ale za każdym razem na nowo coś odkryję, zmusi mnie do refleksji, zaciekawi. Długo nie mogłam się zdecydować nad jakimś własnym fragmentem do prezentacji i chyba jest on najmniej interesujący z całej książki, ale z racji tego, że mamy grudzień, czas przedświąteczny to na niego się zdecydowałam. I zainspirowało mnie zdjęcie na blogu mojej drogiej Rose, na którym rodzina trzymając się za ręce tańczyła wokół choinki.
,,Pierwsza ćwierć XIX w. wprowadziła do salonu nowość. To w nim właśnie zaczęto ustawiać na Boże Narodzenie choinkę. [...] Duża, rozłożysta choinka, przystrojona orzechami, szyszkami, cukierkami, jabłuszkami, strzyżonymi z kolorowych papierów kulami i łańcuchami najczęściej stała na środku salonu. W Krakowie jednak ubraną już choinkę wieszano u sufitu na haku od lampy. [...] Inny zwyczaj panował na Wołyniu, na Ukrainie. W tych bogatych stronach nie zadowalano się jedną choinką, lecz każde domowe dziecko miało własną, osobno zaś ubierano jeszcze parę drzewek dla gości. Jeśli w domu było dużo dzieci, salon przemieniał się w istny las cieszący oczy barwnymi ozdobami i mnóstwem świeczek. "
Ciężko jest pielęgnować kontakty towarzyskie, gdy znajomi coraz dłużej pracują, także w weekendy. Dzieci coraz dłużej się uczą i chodzą na zajęcia dodatkowe przez wszystkie dni tygodnia. Częściej chodzimy do kina czy teatru. Więcej czasu poświęcamy na utrzymanie kondycji fizycznej. Po prostu coś za coś. Nie da się wszystkiego pogodzić :(
OdpowiedzUsuńUważam, że człowiek za dużo pracuje, zabrzmi to utopijnie, ale skoro mamy taki postęp to człowiek powinien zacząć z tego korzystać, a nie być bardziej wykorzystywany.
UsuńKurcze masz racje!świat sie zmienia a życie mamy jedno i ten czas- najgorszy wróg!
OdpowiedzUsuńPrzecież i dawniej ludzie ciężko pracowali. Także w domu nie do porównania było kobiecie o wiele ciężej bez tych różnych udogodnień jakie teraz mamy. Ja to wszystko jeszcze dobrze pamiętam. To co zmieniło nasze życie towarzyskie to te wszystkie telewizory komputery smartfony i tablety .Ja to zresztą sama po sobie widzę. Jak bardzo to i mnie i moje kontakty z światem w realu zmieniło. Pozdrawiam serdecznie-;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, cieszę się, że zwróciłaś uwagę na to, że dawniej ludzie tez ciężko pracowali albo i ciężej bo nie było tej całej mechanizacji, która ułatwia nam życie. Więc czemu czas gna? czemu nie mamy czasu na kontakt z bliskimi i w ogóle na kontakt osobisty? A może po prostu nie chcemy? Wybieramy media, może większy procent społeczeństwa to domatorzy? Może potrzeby poznawcze, odkrywcze są zaspokojone przez net? Tyle pytań ... :)))
UsuńPozdrawiam :D
Ciężko się z Tobą nie zgodzić człowiek niby żyje w stadzie a jakby obok. Dlatego warto dbać o siebie nawzajem:)
OdpowiedzUsuńciekawe do której grupy Twoich zainteresowań ja się zaliczam:)
OdpowiedzUsuńDo pasjonatów i miłośników swojego domu :)))
Usuńale widać już małe zmiany w tym temacie. Ludzie są coraz bardziej świadomi tych czasów oderwania od innych. I przynajmniej u nas staramy się wygospodarować czas na wspólne chwile. Oczywiście ciemności po południu temu sprzyjają.........
OdpowiedzUsuńChoć wirtualna sieć otworzyła mi drogę do realizacji i pokazania światu, że życie osoby z ograniczeniami ma w sobie wiele odcieni, zdecydowanie wole kontakt realny... Ale są tacy, którzy wyjścia nie mają...
OdpowiedzUsuńUwielbiam historię. Penetrowanie miejsc noszących znamiona upływu czasu, dawne obyczaje to dla mnie relaks i ulubione zajęcie. Dlatego z przyjemnością sięgnę po tę lekturę.
OdpowiedzUsuńMNie ta ksiazka wpadla kiedys w rece, ale to bylo dawno. hetnie bym do niej wrocila.
OdpowiedzUsuńA choinka przyszla do Europy od nas, wprost z Alzacji, malo tego legenda glosi, ze wycieto ja z lasu, w mojej wsi)
Uwielbiam spotykac sie z ludzmi, wazne, zeby samemu zapraszac, zeby inni wiedzieli, ze dom jest otwarty. U nas , drzwi sie nie zamykaja;) I tylko tesknie za tymi, ktorzy daleko. A fb, czy skype pozwalaja mi z nimi pogadac;)
Chetnie, co te chochliki wyczyniaja:)
UsuńMasz rację, czasami wystarczy zacząć zapraszać... ale czasami to tak wiele :)
UsuńBuziaki :D
Mogłabym Agatko podpisać się pod Twoim tekstem dotyczącym stylu życia współczesnego człowieka. Ironicznie rzecz ujmując - wymyśliliśmy technikę, która nas zniewoliła i którą coraz częściej mało kto w pełni i dogłębnie rozumie. Zgodziliśmy się na ograniczenie naszego człowieczeństwa w imię postępu. Cóż.. Biorąc pod uwagę fakt, że choć rozwijamy się technologicznie, nasze możliwości biologiczno- psychiczno- społeczne od wieków są takie same, wcale mnie to nie dziwi. A jeśli - idąc dalej tym ironicznym tonem - wyobrazimy sobie np. człeka średniowiecznego przed ekranem, to... :)))
OdpowiedzUsuńTu niech każdy sam zobrazuje sobie powyższe słowa i albo się oburzy na mnie, albo uśmiechnie ze zrozumieniem. ;)
Cieszę się, że znalazłam dzisiaj czas na to, by przeczytać Twój post - miło było znów mieć okazję poznania odrobiny Ciebie przez publikowane tu słowa.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ogromnie się cieszę, że podzieliłaś się swoim zdaniem :) Długo myślałam nad tymi słowami. Wydaje mi się, że też duży wpływ na to może mieć wrodzona ludzka wygoda, lenistwo... dzięki czemu zawdzięczamy te wszystkie odkrycia techniki. Wydaje mi się, że świadomie zamieniamy kontakt realny plenerowy w realny netowy. Jakaż to wygoda, wszystko pod nosem a nie trzeba wychodzić. To jak z rowerem, rower stacjonarny ma tę zaletę, że gdy się zmęczymy to po prostu z niego schodzimy i jesteśmy w domu, wycieczka rowerowa czy nam się to podoba czy nie zmusza nas do przemierzenia drogi powrotnej chyba, że zatoczymy koło i na końcu będzie dom. Mnóstwo przemyśleń mam po twoim komentarzu, za co bardzo Ci dziękuję :)
UsuńJa nie romzawiam na FB czy innych. Wolę na żywo. Piszę listy do osób za granicą - wydaje mi się że są przyjemniejsze niż takie klepanie na szybko w klawisze on line. Listy są przemyślane. Dzięki temu jak już spotkykam się na żywo z tymi osobami jest miło z nimi porozmawiać.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham dawne czasy i właśnie tęsknota za nimi daje mi siłę aby trwać w dzisiejszym świecie! Piękny wpis, dziękuję Ci za te słowa...Książkę znam i też polecam! ;)
OdpowiedzUsuń