poniedziałek, 9 listopada 2015

Moja serdeczna Rose...

Tym razem post chciałam dedykować wyjątkowej osobie, która bardzo wiele dla mnie znaczy, mimo, że się tak naprawdę nie znamy. Nie znamy... w dzisiejszych czasach to znaczenie traci na sensie, kiedy znajomość jest netowa. Tak jak w tym przypadku. Czytam ten blog już od bardzo dawna, ale to nie wszystko. Klimat, czar, urok i sentyment autorki do dawnych czasów przyciąga mnie jak magnez... do tego stopnia, że zalicza się do tych blogów, do których zaglądam za każdym razem gdy złapie mnie smutek, kiedy spotka mnie przykrość... blog Rose o tytule Vintage Rose koi moje nerwy i daje spokój ducha i wewnętrzne odprężenie.  Ale nie tylko... 



Dzielenie się Rose swoją pasją, która jak mniemam jest dużą cząstką jej duszy i życia sprawia, że czujemy się jakby nas zabrała wehikułem czasu hen hen w nieznane dawne lata... zapomniane... i razem z Rose mamy okazję nie tylko je poznać ale i przyjrzeć się z bliska czasom poprzez jej imponującą kolekcję. Przybliża nam dawne obyczaje, myśli... powoduje, że człowiek nabiera szacunku do minionych czasów, do minionych przedmiotów. Nie musi od razu ich kolekcjonować, ale zaczyna sobie zdawać sprawę, że te ówczesne starocie zasługują na szacunek, chociażby dlatego, że były dla kogoś kiedyś ważne, noszą w sobie ładunek emocjonalny i historię ludzkich dziejów. 
Ale nie tylko...
Już kiedyś pisałam, że mam sentyment do rodzinnych pamiątek i z namaszczeniem próbuję znaleźć im miejsce w moim najbliższym otoczeniu. Dzięki Rose poszłam dalej i zaopiekowałam się trzema starymi meblami, które niepotrzebne miały iść na stracenie. Najmłodszy z nich to fikuśna szafeczka, drugi to masywny kredens z drzwiczkami, drewniany, u nas nazywał się komodą - pomocnikiem, lub bufetem. I trzeci mały kredens. Dwa ostanie to komplet. Wszystkie trzy meble bardzo mnie cieszą, ale dziś chciałam napisać o tym ostatnim, który z braku czasu na renowacje trafił do wnęki w wiatrołapie, mieszcząc się tam idealnie. Mebel po przejściach, ponieważ stał się pomocniczym meblem przy grillu i nosi na sobie znamię przypalania i wyparzania. 
To dzięki Rose właśnie zareagowałam na wzmiankę o wyrzuceniu ich i natychmiast przygarnęłam, wiedząc tylko, że to stare, zniszczone, masywne meble. I wiecie co? W pierwszej chwili przeraziłam się na ich widok. Takie wielkie cielska, niby pojemne ale jakie niepraktyczne, bo niby głębokie ale w sumie niskie. Potrzebowałam czegoś do wiatrołapu więc wstawiłam, po uprzednim umyciu. Nie schudł, nie zrobił się lżejszy, ukazał jeszcze więcej ubytków i zniszczeń, jak próba czyszczenia go czymś, co go zafarbowało. Ale za każdym razem gdy do niego zaglądałam oczarowywał mnie. Tak idealnie pasował do tego miejsca. Kiedy znalazł się w wiatrołapie, w pomieszczeniu zwykłym, najzwyklejszym, dokonała się przemiana samego pomieszczenia. Należy bowiem do mebli ponadczasowych, solidnych i każdemu pomieszczeniu nadający elegancji, gdziekolwiek by nie stały. Tak też się stało i w tym przypadku.
Nie wiem, może ja zbyt sentymentalna jestem, ale miałam wrażenie i mam do tej pory, że ten kredensik się do mnie uśmiecha. Jest zadowolony, że znów pełni ważną, domową rolę i on już wie, że kiedy tylko nadarzy się okazja to jego i drugiego kompana spróbujemy jakoś odrestaurować i staną w salonie, bo są śliczne. Takie praktyczne, pojemne, solidne... i nie ważne już jest, że okropnie masywne. Ale przede wszystkim uśmiecha się poprzez monitor do Rose, dzięki której znalazł dom, w którym jest meblem, bez którego ja już sobie nie wyobrażam tego domu. Na potrzebę fotki, którą obiecałam zrobić Rose, zdjęłam z niego cały ciężar jaki dźwiga na sobie a te pozostawione rzeczy mają dać odniesienie do jego parametrów. Nazywam go protegowanym Rose i tak właśnie to czuję...

Dziękuję Ci Rose, bo wzbogaciłaś moje serce i duszę :)

Myśląc o tym poście przypomniała mi się pewna piosenka  Szanujmy wspomnienia  - Skaldowie.





32 komentarze:

  1. Takie meble maja duszę więc nie dziwie się ,że uśmiech w nich widzisz:): Pozbywamy się tego co stare w pogoni za nowoczesnością a ta najczęściej ma termin użytku bardzo krótkotrwały.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że mimo postępu techniki zamiast iść ku solidności idziemy ku tandecie. Nie rozumiem tego.

      Usuń
  2. Piękny mebel, na wymiar Twoich potrzeb trafił pod Twój dach. Gdy byłam dzieckiem z rodzicami przeprowadzaliśmy się do bloków i rodzice pozbyli się pięknych (dziś tak oceniam ) drewnianych mebli na rzecz segmentów i meblościanek. Najbardziej mi żal pięknej toaletki z otwieranym lustrem. Pocieszam się, że może jakaś kobieta dziś korzysta z niej. : ) Też lubię klimat bloga Rose. Pozdarwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś się jeszcze spotkacie, czasami los potrafi nas miło zaskoczyć :)

      Usuń
  3. Mebelek cudny,z historią,na wieczność.widze że coraz wiecej nas wraca do takich rozwiązań...jakoś te nowoczesne nie przyciągają i są drogie.
    Z chęcią zajrzę na bloga koleżanki gdy zlapie mnie smutek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. mebel z duszą, i chyba nawet dokładnie widać, że dobrze się czuje w tym miejscu :)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wrażliwą osobą skoro widzisz to w fotografii. Cieszę się, bo oznacza to, że ze mną jest wszystko w porządku, a jesli nie, to jest nas już dwie :D

      Usuń
  5. Jestem wzruszona Twoimi słowami tak ciepłymi i życzliwymi! Nawet łzy mi płyną pisząc do Ciebie słowa....Pokazuję swój świat długo i zawsze mam dylemat po co... dla kogo? Przecież to moja miłość do przeszłości, to moja pasja, to moja obsesja... Zastanawiam się czy znajdzie się osoba, która też się zatraci w przeszłości, która tak jak ja pokocha ją i nie będzie mogła bez niej żyć w teraźniejszości, która choć przez chwilę spojrzy moimi oczami. I czasami zdarza się cud i trafia do mojego świata taka moja wymarzona Duszyczka! Dziękuję Ci, że mogłam zarazić Cię moją miłością! Mebelek cudnie, że ocalał zobaczysz będzie Ci służył długo i będzie cieszył nie tylko Twoje oczka! Można go aranżować na różne sposoby a i może kiedyś i w salonie zagości! ;) Prawdopodobnie pochodzi z lat 50-tych, mam podobną szafę tylko większych gabarytów. Niestety nie zmieściła się w drzwiach i została w piwnicy. Ale tam też jest zagospodarowana...Dziękuję za ten wpis i za to, że na nowo dostałam chęci w pokazywaniu swoich perełek z lamusa! Dodałaś mi skrzydeł! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam z serca. Napisałam bo ogromnie mnie zatrwożyła twoja myśl o zaprzestaniu pisania bloga, chciałam abyś uwierzyła mi, że twój blog jest bardzo ważny i sądzę, że nie tylko dla mnie. Takich osób jak ja jest wiele, a twoja pasja jest bardzo ważna, gdyby nie było takich osób jak Ty, to dawno nasza historia by zaginęła, nie byłoby muzeów, nie byłoby bibliotek, nie byłoby zabytków. :)))
      Bardzo Ci dziękuję za twój blog na którym dzielisz się swoją pasją, swoją miłością :)

      Usuń
    2. Dziękuję za Twoje słowa...dużo dla mnie znaczą!

      Usuń
  6. Lubię stare meble. Czasem tylko żal, ze nie ma się pomieszczeń odpowiednich dla dużych gabarytów.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, te meble potrzebują sporo przestrzeni :)

      Usuń
  7. Nie mam starych mebli, które można by nazwać ozdobą, ale to zależy od rodziny. Moi rodzice kupowali co tańsze, w czasach ich młodości panowała moda na siermiężne meble z płyty - takie same w każdym domu, bo właśnie rzucili do sklepu. A babcine, niekonserwowane, pożarły korniki. Tylko jedna masywana dębowa szafa po babci została, a podejrzewam, że jest jeszcze starsza niż nieżyjąca już babcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jak nie urok to... korniki :D Myślę, że i takie ,,siermiężne meble z płyty" mogą być cudowną pamiątką rodzinną :)) Wszystko zależy od naszych wspomnień i emocji :)

      Usuń
  8. Ja niestety mam takie doświadczenie jak większosć. To co było wartościowe piękne zostało zamienione na to co było w sklepie ale nowe...
    Pamietam jak dzis szafę dwudrzwiową od dołu po samą górę rzezbioną w piękne kwiaty, cudo po prostu cudo...

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam starocie: meble,szkło,drobiazgi,ksiązki czasopisma. Niestety moja rodzina uciekając ze wschodu zostawiła tam wszystko. Uchowało się trochę książek,fotografii,dokumenty.
    Mam oprawiony rocznik Praktyczna Pani z 1936-7 roku. Zniszczony, ponaddzierane kartki ale strzegę go jak zrenicy. Pokazuje się sporo staroci na aukcjach, w sklepach ze starociami ale ceny zaporowe...Do Rose zaraz zaglądnę i chyba zostanę wierną czytelniczką.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami i tak bywa. Pamiątki i cenne przedmioty muszą ustąpić bezpieczeństwu :) Masz okazję sama stworzyć rodzinne pamiątki, które będą dumą rodzinnych wspomnień :)))

      Usuń
  10. I ja niesamowicie sentymentalnie podchodzę do wszelkich staruszków :) Zawsze się zastanawiam komu służyły, czy ludzie korzystający z nich mieli szczęśliwe życie, jaka była ich historia....Właśnie wczoraj, w czasie wędrówki po Starówce z córcią, wypłynął ten temat i ona przyznała się , że też tak ma.... Czasami, aż chce sie nam płakać na widok starych niszczejących domów, czy przedmiotów, których nie można uratować, a tyle w nich wspomnień....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam podobnie. Najbardziej szkoda mi opuszczonych domów, tak smętnie wyglądają. Bardzo żałuję, że nie przemyśleliśmy sprawy i nie zaadoptowaliśmy jednego z nich. Mąż nie chciał ja za mało byłam przekonywująca... bardzo żałuję.
      Często w muzeach patrzę na portrety i tez zastanawiam się kto to, dla kogo były zrobione i czy te portretowane osoby pomyślały kiedyś, że znajdzie się ich podobizna w miejscu publicznym? Czy by chciały, czy uważały by to za dyshonor, bo kiedyś nie było takich miejsc :)

      Usuń
  11. Tak pięknie piszesz o tej szafeczce, że patrząc na nią widzi się czas,który minął.Ja też lubię takie starocie , z przyjemnością zajrzę do bloga,który był Twoją inspiracją.

    OdpowiedzUsuń
  12. moje meble w domu też mają dusze... szkoda ich wyrzucać ... a blog Vinatge Rose - uwielbiam łącznie z jej autorką

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzeczywiście bardzo przyjemnie jest na blogu Vintage Rose. Twój kredens jest niezwykle klimatyczny i też lubię takie stare meble.
    Miłego dnia Ci życzę i ściskam serdecznie!:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Te meble po przejściach, nadgryzione zębem czasu i z historią są najpiękniejsze...:) Warto mieć taki choć jeden. :) Uratować przed śmiercią i zapomnieniem - bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Takie mebelki mają swoją historię, są niepowtarzalne i bardzo mocne. Od pewnego czasu doceniłam te skarby rodzinne, a niektóre nawet poddałam malutkiej metamorfozie i jestem z nich bardzo dumna. Do blogowej koleżanki chętnie zajrzę, albowiem zaliczam się również do romantycznych duszyczek. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten mój bufet wymaga dużej renowacji i nie bardzo wiem jak się do niej zabrać... ma ubytki.

      Usuń
  16. Ja lubie takie meble :) choć ja to bym pewnie ją przemalowała... :)

    OdpowiedzUsuń