Wśród sporego terenu leśnego, porośniętego wielkimi drzewami jest niewielkie, leśne jeziorko, które wręcz zaskakuje swym widokiem, takim zgoła nie pasującym do tych drzew, krzewów i zarośli. A przecież jest naturalną częścią lasu, miejscem, do którego przychodzą dzikie zwierzęta aby napić się wody. Spacerując po lesie bardzo często same nogi prowadzą mnie odpowiednią ścieżką do niego. Może dlatego, że ogólnie jestem miłośniczką wody? A może dlatego, że ta ścieżka jest wydeptana przez leśnych mieszkańców? Lubię przyjść, przysiąść sobie przy brzegu i popatrzeć na ten zakątek jeszcze bardziej cichy niż sam las. Z lasu dochodzą szelesty, stukania dzięcioła tutaj panuje cisza, nawet wiatr poruszający taflę wody robi to bezdźwięcznie jakby nie chciał zakłócić jej ciszy. Nawet mój oddech zdaje się być za głośny...
Spacer po lesie wczesnym rankiem ukazuje las w zupełnie innym świetle niż za dnia. Niby to oczywiste, że każde miejsce powinno zmieniać się w zależności od pory dnia ale ta leśna zmiana za każdym razem mnie zaskakuje, może dlatego, że o rannej porze w lesie są wreszcie ptaki? Brzmi dziwacznie ale za dnia prawie w ogóle ich nie słyszę. Rankiem z wysokich konarów drzew dobiegają mnie ich głosy. Jest ich wiele i są przeróżne a to świergotanie, a to dłuższe lub krótsze pogwizdywanie czy pojedynczy, dźwięczny gwizd. Każde w swojej własnej tonacji. Często zatrzymuję się i nasłuchuję.
Nie rozróżniam głosów ptaków, nad czym ciągle ubolewam, ale za każdym razem wsłuchując się w te miłe dla mego ucha dźwięki zastanawiam się czy one między sobą się rozumieją, czy tylko rozumieją się poszczególne gatunki? A ćwierkanie w tym samym czasie jest po prostu ćwierkaniem w tym samym czasie różnych gatunków. Kiedy tak gadają i milkną w podobnym momencie, albo po chwili ciszy jakiś głosik zawtóruje i po nim znów rozbrzmiewają inne to kojarzy mi się z jakąś typową rozmową. Więc może jednak się rozumieją? Lubię wchodzić w zagajnik brzozowy i iść nim kawałek. Łatwo i przyjemnie idzie się pomiędzy tymi smukłymi drzewami. Dziś w jego młodej części dostrzegłam grupkę tegorocznych sikorek bogatek radośnie rozprawiających coś między sobą zupełnie nieskrępowanych moją osobą, jedynie to zachowujących odpowiedni dystans do mnie. Przylatują do mnie zimą więc udało mi się poznać i zapamiętać ich głos, dlatego należą do jednych z nielicznych, które rozpoznaję spacerując po lesie. Nim zagłębiłam się w las doleciały mnie różne, ciekawe ptasie głosy ale zupełnie nie wiem czyje. Skrzeczenie sroki wyraźnie wyróżnia się spośród ptasich dźwięków przyprawiając o mocniejsze bicie mego serca, kiedy tak wsłuchuję się intensywnie. Dobrze tak na chwilę zatrzymać się przy krzaku jeżyny bo można usłyszeć coś nowego i ciekawego jak głos bażanta czy przepiórki dobiegający z pogranicza lasu.
Żaba trawna |
Dziś nie ma żabek w kałużach ale za to po obfitych deszczach pięknie zaowocowały jeżyny. Pięknie zakwitła polana wrzosów. Dopiero przy niej, na krótkim postoju doleciał mnie znajomy odgłos stukania dzięcioła. Dla mnie to właśnie ten stukot w drzewa jest symbolem lasu.
A dla Was?
W dzisiejszej wędrówce do leśnego stawu przeszkadzały mi grzyby. Jak to zabrzmiało! Intuicja w ostatniej chwili podpowiedziała mi aby coś wziąć na nie tak na wszelki wypadek. Mąż był pełen wątpliwości czy coś znajdę wiedząc, że idę do lasu w zupełnie innym celu i me oczy będą głównie zwrócone ku konarom drzew. A tu proszę! Co chwilę postój bo śmieje się do mnie koleś w brązowym kapeluszu i zadziornie zerka spod niego.
Kilkakrotnie zamierałam w bezruchu słysząc znad przeciwka charakterystyczny odgłos większej istoty i licząc w duchu na ujrzenie sarny ale za każdym razem z krzaków wyłaniał się grzybiarz. Jeszcze chwila i dochodzę do mojej ścieżki, która wijąc się pomiędzy drzewami zaprowadzi mnie wprost nad leśny staw. Tylko ta szeleszcząca siatka zdradza mnie okropnie. Następnym razem powinnam wziąć koszyk ale zupełnie przypadkowo trafiłam na spore okazy widząc po siatkach innych, przez co jedną z mijanych osób wprawiłam w dziwny stan ducha. Obrzucił mnie takim niepokojącym spojrzeniem, że przemknęła mi przez głowę nawet straszna myśl, po której gotowa byłam w razie czego oddać mu moje znalezisko... ale minął mnie bez słowa.
Dochodząc do stawu widać piękny prześwit z zaskakującą soczystością barwy trawę. W taki dzień jak dziś wychodząc z mroku lasu wydaje się jakby tutaj nad wodą zawsze świeciło słońce.
Niespodziewanie komar zabrzęczał nad moją głową, dotarłam do celu. Kiedy pada deszcz staw zamienia się wielki instrument muzyczny a wpadające do niego krople deszczu wygrywają dźwięczne melodie, zmieniając co i rusz tempo i siłę brzemienia. Siedząc pod starym drzewem i mając jego konary za parasol słucham i patrzę na tańczące koła kropel na wodzie. Niesamowita terapia relaksująca. Jedyny minus tego miejsca to żaby. Absolutnie mi nie przeszkadzają i tworzymy zgodny tandem pod warunkiem, że trzymają się ode mnie na wystarczającą odległość. Kiedy się zapomną to czasami niesie się po lesie mój bezwarunkowy krzyk, przerywający tę magiczną ciszę. Wtedy leśne ptaki cichną i za pewne sarny i inne zwierzęta zastygają w bezruchu nasłuchując ,,co zaś, przyszło do ich lasu?" Gałęzie drzew lekko opadające nad wodą rzucają cień dla ochłody żyjącym różnym ,,pływaczkom". Dostojne, stare drzewa przeglądające się w tafli wody w ślad za nimi mniejsza roślinność. Wokoło cisza...
Do wodopoju przychodzi najwięcej saren i dzików, ponieważ ich śladów widać najwięcej na brzegu. Być może i łoś bo jakieś spore odciśnięte racice. Cisza... tylko szumią trawy i tatarak, porastające gęsto brzeg. Taki naturalny ekosystem, który sam się oczyszcza. Matka Natura korzysta z naturalnych filtrów do uzdatniania wody. Cisza... trzeba się wsłuchać aby usłyszeć głosy ptaków, które raczej nawołują się. Cisza... przerywana podmuchem wiatru, dźwiękiem poruszanych gałęzi i szelestem opadającego suchego listka szybującego w powietrzu. Jest inaczej niż nad moim stawikiem, nie dostrzegłam tutaj ważek i innych owadów przelatujących nad wodą, ale na pewno bywają. Staw czeka na swoich gości, zapraszając tą ciszą i spokojem miejsca. Jak tu musi być pięknie o wschodzie słońca, kiedy przychodzą leśne zwierzęta napić się wody a ptaki przy brzegu biorą poranną kąpiel, trzepocząc skrzydełkami we wszystkie strony. Ja nie przyjdę aby nie zakłócić im codzienności i niepotrzebnie nie spłoszyć. Mogę sobie tylko wyobrazić jak to jest, siedząc teraz tutaj i patrząc na pozostawione ślady na brzegach. Rozśpiewały się właśnie ptaki. Chwilę trelowały i znów w leśnym oczku ucichło. Kiedy tak sobie siedzę, zastanawiam się czy człowiek na pewno jest nadal częścią przyrody? Tak bardzo się już różnimy. Czas odejść bo może jakieś zwierzę chce napić się wody a moja obecność wyczuwalna jest przecież.
A jednak ktoś odwiedził staw za mojej bytności - pan sójek. Sójki na co dzień obcują z ludźmi, przynajmniej z nami więc się nie bał. A może to nasz znajomy z naszej wspólnej działki? Najpierw podfrunął niedaleko mnie, siadając na gałęzi drzewa i przyjrzał mi się z bezpiecznej odległości. Potem dopiero sfrunął na brzeg i napiwszy się wody odleciał.
Tak! Czas się ruszać... ale wrócę tu, zawsze wracam :)
Cudnie opisujesz ten swój spacer.... jak zwykle. Piękna opowieść i świetnie to zilustrowałaś. Woda,choć może być groźna, zawsze kojarzy mi się z harmonią i spokojem. Na takim spacerze chciałoby się powiedzieć chwilo trwaj.....
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo to ogromnie miłe :))) pozdrawiam :D
UsuńMiasta, zaklocaja nasza "naturalnosc". Fajnie, ze sa ludzie, ktorzy lubia cisze i spokoj. I podgladanie natury. My tez lubimy:)
OdpowiedzUsuńWitam i serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że miejsce nie ma znaczenia jeśli chce się dojrzeć naturę. :)))
Te tropy o które mnie pytałaś należą do sarny:)
OdpowiedzUsuńDzięki :))
UsuńUwielbiam takie miejsca, tam słyszysz nawet własne myśli...
OdpowiedzUsuńPięknie to ujęłaś :))) Dziękuję za odwiedziny :D
UsuńOutstanding story tɦere. What happened after?
OdpowiedzUsuńTаke care!
ңere is my web-site: olivia
Śliczna opowieść! Jesteś romantyczką i kochasz przyrodę:)
OdpowiedzUsuń:)))) Dziękuję za odwiedziny :) Romantyczką... hymmm... może?
UsuńFajne miejsce :-) takie są tylko na Wschodnim Mazowszu :-)
OdpowiedzUsuńThe more images I see of Poland the more I know I have to try to visit there one day.
OdpowiedzUsuńI invite you to visit my country. Poland is beautiful. Thank you for your visit to my blog.
UsuńWOW! Piękne jezioro. Ciekawe, czy są w nim nimfy?:) Śliczne zdjęcia, a to zdjęcie ostatnie jeziora jest naprawdę magiczne.
OdpowiedzUsuńNaprawdę pisałaś to siedząc nad tym stawem? Ciekawa jestem jak to wygląda. Chodzisz z laptopem do lasu czy z notesem czy wszystko tak skrupulatnie zapisujesz w swojej prywatnej pamięci. Niesamowicie pięknie w każdym razie.
OdpowiedzUsuńNajczęściej rejestruję w pamięci odczucia, ale jeśli tylko mam ze sobą notatnik to zdarza mi się, że albo zanotuję jakąś myśl, bądź siedząc sobie w danym miejscu zaczynam pisać wstępnie swoje opowiadanie, które potem przelewam na klawiaturę. Cieszę się, że Ci się podoba :)
Usuń