sobota, 9 sierpnia 2014

Skąpany deszczem las

Dochodząc do lasu słychać już ptaki. Ale to co mnie zawsze dziwi, to pojedyncze brzemienia a nie szczebiot jak by się spodziewało w tym miejscu. Las zawsze kojarzył mi się z miejscem ptasich gniazd i z ogromną ich ilością. A tu panuje cisza. Nim się w nim znalazłam sikorki oznajmiły moje nadejście swoim charakterystycznym dźwiękiem ostrzegawczym. Zaraz po deszczu słychać jak las żyje. Drzewa łapczywie ciągną wodę nawet najmniejszymi listkami. Wokoło słychać przede wszystkim rytmiczne kap, kap...kap kap... Gdzieś w oddali dzięcioła zaciekle stukającego w drzewo, ale przede wszystkim spadające krople deszczu z listka na listek, płynące po gałązce i opadające na leśną ściółkę.
Przystając na chwilę aby zerwać dojrzałe już jeżyny można usłyszeć przebiegające wśród listowia małe zwierzątka.  Dojrzeć zgrabnie zsuwającego się pajączka po swej nici do opuszczonej przez deszcz pajęczyny utkanej gdzieś pośród cieniutkich gałązek. Czasami chlupnie kropla w kałużę na ścieżce przerywając rytmiczne kapanie. A kiedy z lekka zawieje wiaterek kropelki opadają szybciej jakby grał na leśnym instrumencie. Kropelkowa muzyka rozbrzmiewa raz szybciej, raz wolniej... szybciej... wolniej... jak akurat wiaterek zawieje. Kap,kap...kap,kap,kap...kap,kap,kap...


Leśną muzykę zakłóci skrzek ptaka, który milknie nagle aby odezwać się po chwili jak oddalę się znacznie. Las zdaje się być pusty...Przypomniało mi się jak w dzieciństwie łapaliśmy gałęzie i potrząsaliśmy nad kimś, kto akurat był pod nimi. Leśny prysznic i wiele chichotu przy tym aby samemu sobie takiego prysznica nie sprawić. Teraz chyba bym nie chciała...
Zwieszające się listki na pajęczynie figlarnie zawieszone przez wiaterek i pojedyncze krople deszczu trafiające w moją głowę. Kap...kap...kap... Słychać opadające pod ciężarem kropelek suche patyczki. Bezdźwięcznie przeleciał  nad moją głową spory ptak, nisko pomiędzy konarami drzew.
Dochodzę do ścieżki porośniętej z obu stron krzakami jeżyn. Są soczyste i słodkie.
Nie przepadam za mrowiskami w ogrodzie choć wiem, że też są potrzebne, ale w lesie kopce mrówek mnie fascynują. Ledwo deszcz ustał a one już w biegu, zapracowane. Poprawiają swoje mrowisko, znoszą prowiant. Nic nie może się zmarnować, nic nie umknie ich uwadze. Pod rozłożystym dębem jest pewne mrowisko, które lubię obserwować. Ku memu wielkiemu rozczarowaniu ktoś zniszczył je a było już naprawdę imponujących rozmiarów. Tuż obok zbudowały nowy kopiec.
Niebieskie żuczki przecinające ścieżkę tu i ówdzie, śpieszące w głąb lasu. 
Może są po kąpieli w ciepłej, deszczowej kropelce? Deszcz padał obficie przez dwa dni, nie szczędząc wody. Czuć tą świeżość, szczególnie po okresie suszy i upałów. 
Po podsuszonych liściach leśnej paproci widać jak las upragnął już deszczu. Minęła mnie pszczółka wesoło brzęcząc i skierowała się ku kępie kwiatów aby z lekko rozchylonych kielichów zebrać pyłek a może napić się nektaru? Spacerując po lesie słyszę jak kropelkowa melodia z wolna cichnie. Tylko mokre liście, trawy i runo leśne zdradzają, że padał deszcz. Nawet słonko wyjrzało zza chmury ciekawe co ja robię w skąpanym deszczem lesie. A ja obuta w kalosze i dzierżąc w dłoni parasolkę idę i słucham, idę i słucham prowadzona przez leśną ścieżynkę...
Przy kolejnym krzaku jeżyn dojrzałam sporej wielkości, niebieską ważkę przycupniętą do listka. Nawet może udałoby mi się zrobić zdjęcie tak blisko niej stałam, ale spłoszona szelestem materiału odleciała. 
Za to mucha wcale się mnie nie bała i energicznie pocierając przednie kończyny siedziała sobie na liściu olchy. Jej akurat zdjęcia robić nie chciałam.
Kiedy promienie słońca przebijają się przez konary drzew, tworzą interesujące refleksy leśne, szczególnie pięknie wyglądają na rozwidleniach dróg i polanach. Mam wtedy wrażenie jakbym była w magicznym lesie, w którym może nawet spotkam przechadzającego się jednorożca albo Elfa? Przez drogę niespodziewanie przebiegnie krasnoludek? Albo spotkam inne bajkowe, miłe oczywiście postacie. I spotkałam, a jakże! Sąsiada wracającego z wiaderkiem jeżyn. Z jakąś dziwną dozą niepewności i może nawet chwilowego lęku przeobrażającego się dość szybko w uprzejmość zapytał się czy znam drogę do domu? Bardzo uprzejmie z jego strony ale ja poczułam się z lekka z frustrowana, tak niską oceną mej znajomości najbliższego mi lasu i że ktokolwiek mógł pomyśleć, że zabłądziłam. Po powrocie do domu tafla mego własnego lustra w pełni zrehabilitowała sąsiada. Zrozumiałam skąd taki dziwny błysk w oku i lekki niepokój dojrzałam gdy niespodziewanie wynurzyłam się z zarośli wprost na jego ścieżkę. To ja raczej wyglądałam jak jakiś leśny stwór. 
Na głowie niczym czepek utkany z pajęczyny i liści z drobnymi patyczkami. Buzia zdradzająca konsumpcję jeżyn ale ogólnie była czysta! Mój strój znacznie różnił się od tego, w którym weszłam do lasu. 
Z lekka przemoczone spodnie bo nieopatrznie raz czy dwa zeszłam ze ścieżki a potem trafić na kolejną nie mogłam. Ale co tam! Sąsiad przeżył spotkanie ze mną i zawału nie dostał. 
Przynajmniej on miał szczęście w ,,magicznym lesie" spotkać leśnego cudaka... niech będzie Nimfy w mojej skromnej aczkolwiek robiącej wrażenie i na długo pozostającej w pamięci naturalistycznej stylizacji.
Wracając do spaceru, z napotkanych zwierząt najszczęśliwsza była żabka pluskająca się w dość sporej kałuży. Najpierw myślałam, że to jakaś większa rybka tłucze się w niej. Żaba rozbryzgiwała wokół siebie wodę, kręcąc się w tanecznych pląsach piruetów i zakrętasów. Szaleńcza zabawa była niesamowita, nie przypuszczałam, że one mogą być tak szybkie i tak zwinne. Oczywiście w pewnym momencie mnie dojrzała i zamarła w bezruchu równie gwałtownie. Dowiedziałam się również, że żabki mają pomarańczowo-różowe zakończenia odnóż od spodu. A przynajmniej ten spotkany gatunek prawie w co drugiej mijanej kałuży na ścieżce.
I leśny staw emanował pozytywną energią wypełniony po brzegi wodą ale o nim będzie już innym razem...

9 komentarzy:

  1. Piękno w najpiękniejszej odsłonie...
    Wydaj proszę te wspaniałe opisy w formie książkowej...
    Staję w kolejce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie Ci dziękuję za tak piękne słowa... wydam, na pewno wydam i zadedykują ją Tobie i innym osobom, które mnie w tej mojej pisaninie wspierają duchowo :))))))) Ogromne buziaki :)))))

      Usuń
  2. O jak się cieszę, że będzie dalszy ciąg tej opowieści... Potrafisz swoimi przepięknymi opisami zatrzymać nas w biegu. Choć chodzę codziennie z psem na spacer do lasu i też ciekawi mnie to leśne życie, jednakże nigdy nie potrafiłabym tego w tak wnikliwy i niezwykły sposób opisać. Niestety mój zmysł jest bardziej wyczulony na obrazy, na kadr fotograficzny, ale rzadko do lasu zabieram aparat.
    Ps. Basia ma rację, ja tez ustawiam się w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)))) Każdy z nas ma inny dar postrzegania natury i to jest piękne :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy post. Naczytałem się... :) Zapraszam na swojego bloga: www.kochamptaki.blogspot.com Może tak wspólna obserwacja? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jestem zbyt niespokojnym duchem aby na dłuższą metę obserwować :)))) ale dzięki. Na bloga zaglądać będę na pewno bo kocham ptaki :)

      Usuń
  4. Sam też uwielbiam spacery po lesie, po deszczu jest najlepiej wtedy wyraźnie czuć olejki eteryczne a ich wdychanie to samo zdrowie :-)

    Pozdrowionka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olejki eteryczne - no proszę... nie wiedziałam :))))

      Usuń
  5. Poczułam to wszystko i zobaczyłam. Ależ Ty masz dar. Jeśli jutro mi się uda to wyrwę się do lasu. Pewnie już kwitną przylaszczki i wilcze łyko.

    OdpowiedzUsuń