Rok rocznie tak na wysokości połowy sierpnia zaczynam odczuwać początek schyłku lata. Niby jest gorąc, niby wysoko świeci słońce a dni są nadal długie, śpię przy rozwartych drzwiach balkonowych albo nawet przenoszę materac na sam zadaszony balkon. Oczywistym jest, że to pełnia lata właśnie trawa, ale gdzieś tam w głębi siebie mam jakieś takie odczucia, że lato z wolna zaczyna przemijać... Czy też tak macie? Zaczynam wpadać w jakąś duchową panikę spowodowaną zwykłym najzwyklejszym w świecie buntem przeciwko temu zjawisku - przemijalności, na które absolutnie wpływu nie mam... no w sumie mam. Mogę na początku września przenieść się gdzieś do ciepłych krajów i jakby to rzec napawać się nadal latem według swego uznania. Skąd ten bunt? Może spowodowany jest tym, że właśnie teraz jest najpiękniej?
Może jestem tak przepełniona latem i czuję jego nadmiar, który rozlewa się zewsząd i jest mi tak dobrze, że zaczynam równocześnie zdawać sobie sprawę, że to nie może trwać wiecznie? Wokoło jest tak pięknie... Ptaki opuściły już gniazda radośnie trelują lub żerują bez tego macierzyńskiego pośpiechu, mam wrażenie, że mogą wreszcie nacieszyć się dniem i otaczającym je światem. Nie myśląc o tych rozdartych, głodnych dziobkach w gniazdach. Motyle i inne owady latające wesoło z kwiatka na kwiatek. Szczególnie motylki rozkładające skrzydła ku słonku. Pszczółki uwijające się aby zebrać jak najwięcej nektaru ale z jakimś letnim wdziękiem, jakby wiedziały, że dzień na tyle jest długi że bez problemu zdążą powrócić wraz z zachodem słońca na bezpieczny spoczynek. Wszystko wokoło pięknie rozkwitające a sama przyroda od źdźbła trawy po koniuszek czubka drzewa pachnąca soczystością lata, ukazując przepiękną barwę i przeróżne odcienie zieleni. Gałązki drzew i krzewów uginające się od owoców ... I chciało by się aby ten stan, tak wyczekiwany przecież, pielęgnowany w warzywnikach, sadach i ogrodach trwał i trwał nieprzemiennie i radował nas. Tyle włożonej pracy, tyle planów na ten sezon snutych każdej zimy i jest to stan tak krótki, tak szybko przemijający... aż szkoda. I właśnie dlatego ten czas staje się moją ogromną potrzebą do jak najczęstszego przebywania na dworze z ogromną potrzebą nacieszenia się latem na zapas. Jakbym właśnie teraz ładowała swoje akumulatory, które mają mi pomóc przetrwać nadchodzące chłodniejsze dni jesieni i nielubianą wręcz zimę... o której będę na pewno nie raz pisać w stosownym czasie. Teraz sobie daruję. Coraz więcej na polach widzę grup bocianów łączących się w małe stada aby w końcu zebrać się w duże gromady i ruszyć ku odległym ciepłym krajom. Na drucie wysokiego napięcia coraz częściej przysiadują szpaki, które przez te upały gdzieś odleciały, może skryły się do pobliskiego lasu? Nie wiem. Na dniach, a raczej czym winogrona będą nabierać kolorów tym będzie ich przybywać na drucie aż w końcu ogołociwszy je i czeremchę jadalną, rosnącą przede wszystkim z myślą o nich, odlecą aby powrócić z wiosną... i koło się znów zatoczy.
Jest to czas, w którym najwięcej przesiaduję na tarasie. Głównie z wieczora. Siadam na ogrodowej huśtawce ustawionej tam specjalnie i spoglądam w niebo, rozmyślając nad różnymi rzeczami. Jak się ostatnio dowiedziałam jest to chyba rodzinne, bo moja Ciocia lubi tak samo spędzać letnie wieczory. Za każdym razem wypatruję nietoperzy, które podobno o zmierzchu przelatują koło naszego domu ale jeszcze nie udało mi się żadnego zobaczyć. Chyba, że mylę je z ptakami. A nietoperze ogromnie mi się spodobały. Miałam okazję zobaczyć je z bliska w warszawskim ZOO i zachwyciłam się ich uroczymi mordkami. Nie jestem wszak do końca przekonana czy taka siedziba jest spełnieniem ich marzeń, ale jak to na tym świecie bywa - coś za coś. One za pewne nie szczędziły by mi przykrych komentarzy na temat ich pobytu w takim miejscu tylko dlatego aby ktoś mógł je zobaczyć z bliska.
Czasami któreś z moich dzieci przysiądzie koło mnie i tak oboje się huśtamy i patrzymy w bezkres nieba. Piękny to widok. I taki miły powiew świeżości po całym, gorącym dniu. Nie raz tegoroczny wróbelek przysiądzie na murku tarasu i skacząc po nim przygląda nam się ciekawie. W sumie to my trzeszczącą huśtawką hałasujemy mu tuż pod mieszkankiem. Chyba już z każdej strony mojego dachu mieszka jakaś ptasia rodzina. Od północy rok rocznie państwo Szpakowińscy, od wschodu tegoroczna rodzinka wróbelków się wprowadziła, z dwa lata temu zamieszkała z nami od stromy południowej rodzina sikorek. Od zachodu nie wiem czy ktoś mieszka... ale to też może być wina nieprzyjaznego architektonicznie dachu. Lato jest piękne i pachnące szczególnie dla takich osób jak ja, które nie muszą ciężko pracować w polu. Taki mieszczuch na wsi patrzący na tę pracę z boku. Chociaż wiem z własnego doświadczenia jak jest ciężka. Może właśnie dzięki temu potrafię tym bardziej docenić lato... bo mogę sobie na ten komfort pozwolić? Zaliczam się więc do szczęściarzy...
Właśnie dzisiaj wieczorem rozmawialiśmy z mężem, że już czuć zbliżającą się jesień. Gdyby można odwrócić proporcje i tych ciepłych miesięcy było 3 razy więcej co chłodnych. Od wielu już lat, nie wyjeżdżamy latem w cieplejsze strony, bo nam po prostu go szkoda. Ten letni czas jest tak przyjemny, że od kiedy(około 15 lat temu) zamieszkaliśmy w Karkonoszach, zawsze czuję się tu jakbym była na wczasach. Masz rację ten powiew jesieni czuje się najbardziej wieczorem. Tak dobrze się to czyta, że przypomina mi to opowiadania Marii Kuncewiczowej, "Dwa księżyce" po prostu uwielbiam. Piękne zdjęcia wybrałaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHurrra! nie jestem odosobnionym przypadkiem :)))) A już myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Mnie też właśnie szkoda każdego dnia lata...
UsuńLato na wsi jest fajne,ale za to zima...porażka,na co dzień wolę jednak miasto :)
OdpowiedzUsuńWitaj:) Ach jak się fajnie czyta, to prawie powieść o lecie:) U mnie młode bociany siedzą jeszcze na gniazdach, a właściwie śpią po całym dniu treningu w lataniu. Piękne jest lato!
OdpowiedzUsuń:)))) O tak! ,,Piękne jest lato" :)))) Dziękuję za odwiedzinki, pozdrawiam :)
UsuńNiestety, już coraz bardziej czuć w powietrzu jesień, za to ma ponoć w tym roku być złota :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :-)
Tak ,już bliżej nam do jesieni,lecą liście z drzew...
OdpowiedzUsuńJak to dobrze ,że dopiero marzec i jest jeszcze czas ,żeby być gotowym na to świętowanie prawdziwego lata. Też zawsze w sierpniu przestaję się przejmować pewnymi sprawami i zwalniam ,żeby najnormalniej w świecie się cieszyć tym co jest bo szybko mija niestety.
OdpowiedzUsuń