Z wolna nadrabiam zaległości w czytaniu zaprzyjaźnionych blogów. U mnie też dużo się dzieje, ale z racji posiadania zwierząt wiejskich to te miesiące każdego roku są bardzo podobne do siebie. Ale! Jest czerwcowa nowość - kaczuszki. Zapomnieliśmy ich rasy, okaże się jak podrosną. Być może staropolskie. Mają ładnie rosnąć i znosić jaja a do tego jeść ślimaki bezmuszlowe. Mamy od zeszłego roku ich inwazję. Nie używamy chemii staramy się zwalczać je naturalnymi środkami.
In June, three-week-old ducklings came to us. They are lovely and yellow. We forgot what race they are. Old Polish, I guess. They are cute.
Kaczuszki przybyły do nas w wieku trzech tygodni i od razu się zadomowiły. Spragnione wody po kilku godzinach stresu na targu, od razu rzuciły się na garnek z wodą. Kupiliśmy karmę jaką znają, więc z jedzeniem też nie było problemu. Trochę kwaczą. Mam nadzieję, że będą głośne, bo uwielbiam ich kwakanie.
We mainly breed chickens for eggs, but I really like ducks. There are ten of them. Such lovely yellow and very clean. Looking at them, I realized that their life boiled down to a closed, clean space, because they must be very clean for sale. Nobody will buy a dirty (naturally) duck. The first thing they did was go into a pot of water. The braver ones lay there, stretching their leg over its edge, and they lay there. Then they got their paddling pool and greens ... and with each day their happiness grew in direct proportion to their soiling. They grow nicely and enjoy their private space. When they are bigger, they will go to a general winter chicken coop.
Są przesłodkie. Głównie hodujemy kury dla jaj, ale bardzo lubię kaczki. Jest ich dziesięć. Cóż to była za radość, kiedy przybyły do swojego nowego domku. Onieśmielone ale bardzo ciekawe wszystkiego.
Takie śliczne żółciutkie i czyściutkie. Patrząc na nie uświadomiłam sobie, że ich życie sprowadzało się do zamkniętej, czystej przestrzeni, bo przecież na sprzedaż muszą być czyściutkie. Nikt brudnej (z natury) kaczuszki nie kupi. Pierwsze co zrobiły to wchodziły do garnka z wodą. Odważniejsze kładły się w nim wyciągając nogę na jego kant i tak leżały. Potem dostały swój brodzik i zieleninkę... i z każdym dnie ich szczęście wzrastało wprost proporcjonalnie do ich zabrudzenia. Rosną ładnie i cieszą się swoją, prywatną przestrzenią. Kiedy będą większe przejdą do ogólnego, zimowego kurnika. Po garnku z wodą widać jak urosły przez kolejne dwa tygodnie.
:)
Często mnie ktoś pyta, czy mieszkając na wsi mam domowe ptactwo, a gdy mówię, że nie, to wielkie zdziwienie:) Cudnie tak popatrzeć na młode kurczaczki i kaczuszki, ale jaki to obowiązek. Podziwiam. No i stadko więzi człowieka w domu. Więc popatrzę z uśmiechem na Twoje ptactwo i będę im kibicować na nowej drodze życia, w Twojej zagrodzie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMój boszsz... jakie one śliczne. A że brudnawe, to kacze dzieci - dziecko szczęśliwe to dziecko starannie ubrudzone. ;-D
OdpowiedzUsuńhahahahaha, no własnie...
Usuńhahaha ubrudzone to zawsze szczęśliwsze :D
UsuńŚliczne. Tylko taka myśl - hoduje się je na mięsko? I ta myśl mnie nieco ostudziła w zachwycie.
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zastanawia czy wegetarianie wiedzą, że rośliny tez czują? Badania wykazały, że tuż przed wyrwaniem ich z ziemi kurczą się... nie będę ciągnąć dalej aby nie nie zniechęcić. Nasz drób żyje długo i hodowany jest dla innych celów niż mięso, nad czym ubolewam, bo nie jest to mądre hodować zdrowe jedzenie a jeść za przeproszeniem gówno sklepowe, ale my tak mamy, niestety. Pozdrawiam :))
UsuńWitam serdecznie��. U mnie są tylko kury i również są na dożywociu i kupuję mięso w sklepie.
UsuńMo właśnie... dzięki za wypowiedź, zawsze to rażniej :))))
UsuńTo się nazywa dorabianie ideologii. Rośliny maja swój cykl wegetacyjny i z naszym lub bez naszego udziału i tak odejdą. Zerwany pomidor kogoś boli ? Odcięcie głowy kurczakowi tak. Niestety w dzieciństwie widziałam takie sceny na wiejskich wakacjach.
UsuńZachwycać to ja się mogę kotkiem, pieskiem, drobiem ozdobnym, bo śliczna kaczuszka i tak skończy na stole.
Proszę o usunięcie mojego bloga z tej strony.
To nie jest dorabianie ideologii to badania naukowe. Na przykład trawę boli, kiedy się po niej chodzi. Rośliny mają swój cykl, zwierzęta też. Tak jak zwierzęta chcą się zestarzeń i przejść swój cykl życiowy to rośliny też. Wszystko chce. Dla mnie najgorsze jest to, że w tym czy w tamtym przypadku nie szanujemy daru życia zwierzęcia czy rośliny tylko marnujemy to. Zwierzęta giną w okrutny sposób, żyją krótko w okropnych warunkach. Uważam, że bez względu na dietę powinniśmy szanować przyrodę i naturę.
UsuńPisałam czytając po trochu twój komentarz. Zaskoczyłaś mnie jego zakończeniem. Ale oczywiście uszanuję twoją prośbę. Życzę Ci wszystkiego dobrego :)
Kiedyś czytałam pewną ciekawą książkę "Zmysłowe życie roślin", napisał ją naukowiec właśnie, jest tam w skrócie opisane jak to rośliny odbierają świat. Jeden z przykładów jest taki, że jest tam teza, iż rośliny "widza". Napewno nie wszystko jest jeszcze odkryte ale co nieco można się dowiedzieć. polecam :) A ja muszę przyznać, że jaja kacze i mięsko lubię, ale nie jadam zbyt często. W ogóle preferuję warzywa
UsuńZ przyjemnością zajrzę do tej książki. Interesuję się roślinami. Jestem mięsożercą i nie czuję się gorsza. Tylko dlatego, że nie widzimy cierpienia jedzenia, nie znaczy, że ono nic nie czuje. Najgorsze jest marnowanie pokarmu, bo ktoś oddał swoje życie i nie ma to znaczenia czy to będzie kurczak czy sałata. Sałata też chce się doczekać i wychować swoje dzieci, którymi są nasiona a nie wylądować w misce obok kumpla pomidora. Wydaje mi się, że ludzie za mało szanują dary natury, wydaje się, że tak jest i to się należy. A to nieprawda. Wyrywając ,,zwykły chwast" w ogrodzie zastanawiamy się co on czuje? Dla mnie skupianie się jedynie na zabijać zwierzęta-nie zabijać, jest spojrzeniem krótkowzrocznym, bo na co dzień, ciągle kogoś zabijamy... przecież.
UsuńKsiążka naprawdę ciekawa, ale nie wyczerpuje tematu, zachęca do dalszych poszukiwań w tym temacie. Też czasem jadam mięso i nie mam żadnego problemu ani do typowych mięsożerców anie do roślinożerców :) Zgadzam się, że marnowanie jedzenia to jest najgorsza rzecz z tego. Też gdy w ogrodzi wyrywam, chwast albo pozbywam się szkodliwego dla upraw stworzenia myślę o nich, że wolałabym ich zostawić, ale ten świat aktualnie teraz taki jest...
UsuńCieszą mnie Twoje radosne, kaczuszkowo brudne ;) kaczuszki :)!! Niech Ci się chowają zdrowo i zjadają te okropne ślimaki :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po chwilowym ! spadku formy wracasz do równowagi w przyrodzie i z serca życzę, żeby wszystko było, jak ma być, by "słowo - pachnieć - pachniało" i życie toczyło się spokojnie :).
Barbara
Bardzo Ci dziękuję :)
UsuńNiech rosną zdrowo na pociechę Gospodarzom.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJakie słodkie. Przypomniały mi się czasy, kiedy w rodzinnym domu były takie kaczuszki. Niech rosną zdrowo. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzeurocze te Twoje kaczuszki.I na pewno bardzo szczęsliwe, bo to życie w klatce, które już za nimi, było torturą. Ilekroć widzę na targu upchnięte w ciasnych klatach te biedactwa, serce sie sciska więc odchodze czym prędzej dalej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Nie niestety, ale luzem biegających ciężko byłoby sprzedać. Taki los... Dzięki za odwiedziny :))))
UsuńNo niestety - miało być :)
UsuńJakoś kaczuszki zawsze mię rozmiękczały ;) Nie kurczaczki, nie gęsiątka, a właśnie kaczęta. Niech się zdrowo chowają. Czytałam w jakimś poradniku permakulturowym, że kaczki do zjadania ślimaków nazywają się biegusy.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, ale tylko maluchy, jak tak śmiesznie biegają za owadami. Słyszałam od znajomej, że jej bieguska zakrztusiła się ślimakiem dlatego wybrałam odmianę dużą.
UsuńTo u Ciebie wesoło!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak reszta zwierzyńca je przyjęła.
Na razie są odizolowane całkowicie tyle co widać je przez siatkę. Dopiero jak podrosną, gdzieś za tydzień zostanie otwarte przejście aby się zaczęły zapoznawać. Niestety kury atakują małe kaczuszki. Pierwsze nasze stado zostało wybite przez kury :( . Mamy dwie dorosłe kaczki ale nie wiemy czy by poczuły macierzyństwo do nich i chciały by je bronić. Woleliśmy nie ryzykować.
UsuńNo co za kury, że atakują :) może myślą, że konkurencja. Ciekawe jak będzie później jak podrosną miejmy nadzieję, że już sobie wszyscy w zgodzie ze sobą będą żyć.
UsuńJuż żyją w zgodzie, ale tylko dlatego, że są rozmiarów kur i kury się ich boją. Świat zwierząt nie jest czarujący a my jako ludzie nie jesteśmy jedynym złym gatunkiem, który ,,zabija dla zabijania". To nieprawda. Nasze, poczciwe, domowe kury są równie złe jak ludzie w swoim świecie, na przykład :)
UsuńUff odetchnęłam :) a to ciekawe, że kury się ich boją, sądziłam , że jest na odwrót, ale jeśli teraz są już duże, to może i kury inaczej na to patrzą. :)
UsuńZawsze lubiłam kaczki i nie myślę tutaj o jedzeniu :)Jak byłam dzieckiem miałam swoją kaczuszkę o imieniu Kasia :) Chodziła za mną niczym piesek 😁
OdpowiedzUsuńJa też, za kaczym mięsem nie przepadam :) Są głównie kupione do walki ze ślimakami :)
UsuńSłodkie kaczuchy, no nasze były też słodkie dopóki nie urosły.myslelismy ze mamy staropolskie, wasze na takie wyglądają bo są szczupłe a córka jednak dostała z tych tłuściejszych ale nazwy ich nie pamiętać... Francuzy, nie wiem naprawdę... Okaże się jak już całkiem podrosną. Niech działają. Kaczki są pożyteczne w ogrodzie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByć może piżmówki, takie z czerwonym wokół oczu? Uwielbiam je, wykupili mi maluchy bo bym te wzięła :)
UsuńDobre! Na ślimaki kaczki kupiłaś! Ja nie mam gdzie trzymać więc odpada. Chyba nie umiałabym się nimi zajmować, zbyt miastowa jestem.
OdpowiedzUsuńA zaległości też mam. i w pisaniu, i w czytaniu. Ogród i inne takie tam wypełniają czas, a praca zawodowa najbardziej.
No ja nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Kaczki to jak na razie jedyny naturalny wróg ślimaków bezmuszlowych, które przybyły do nas w roślinach sprowadzonych z Portugalii.
UsuńPiękne są małe kaczuszki:) przypominają mi dzieciństwo:)
OdpowiedzUsuńMnie tez :)
Usuńale słodzinki :-)) małe jest piękne, hehe , cytat
OdpowiedzUsuńO tak :))
UsuńPrześliczne są takie kaczuszki maluszki. U mnie ślimaków całe mnóstwo więc kaczki były świetnym pogromcą. Ja jestem "fusyt" i nie jem mięsa kaczego i nie przyrządzam go w naszym domu. Mój Eryk natomiast uwielbia i zawsze na wyjazdach w restauracjach zjada danie z kaczką.
OdpowiedzUsuńDroga Agatko!
Pragnę Ci podziękować za piękne komentarze jakie zawsze zostawiasz na moim blogu!
Jak pewnie wiesz mieszkam na Południu Polski i nie znam żadnego ogrodu pokazowego w pobliżu Warszawy.
Serdecznie pozdrawiam:)
Ja też nie przepadam za kaczym mięsem, wolę je zdecydowanie oglądać na żywo :) Wiem, ale miałam nadzieję, że może gdzieś coś usłyszałaś interesującego i będziesz mogła poratować :)))) Uwielbiam twój blog.
UsuńAle one są przeurocze! I jak ładnie rosną, ciekawe jak się zaprzyjaźnią z kurami. Widać, że się u Ciebie zadomowiły i im tam dobrze :) Mam nadzieję, że w przyszłości będzie mi dane też hodować takie zwierzaki. Marzą mi się też perliczki albo gęsi i kurki.
OdpowiedzUsuńJesteśmy bogatsi o doświadczenia z pierwszym stadem kaczuszek. Skończyły marnie. Niewiedza, albo naiwność, że świat zwierząt jest dobry :P . W każdym razie jesteśmy już dużo mądrzejsi i te mają się dobrze. Odpukać :)))
UsuńOgromnie się cieszę, że się znalazłyśmy w blogosferze. :))) Kurcze... czuję, że jesteśmy z podobnej gliny ulepione :D
Szkoda z pierwszym stadem, ale widocznie było to potrzebne doświadczenie. Tak, świat zwierząt jest piękny ale jak się dokładniej przyjrzeć też ma swą ''ciemną'' stronę. Też się cieszę, to bardzo miło kogoś nowego pozytywnego poznać w internecie :) Chyba rzeczywiście mamy podobne składniki naszej ''gliny'' ;)
UsuńJakie one są śliczne i mają fotogeniczne dziobki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
hahahaha, ,,fotogrficzne dziobki" ale to słodko zabrzmiało :)
UsuńAleż one są urocze :)
OdpowiedzUsuńWszystko co małe zazwyczaj jest słodkie :)
Usuń