Wszędzie na blogach śliczne zdjęcia z ciekawych miejsc albo prac plastyczno-technicznych w tym z włóczką lub przygotowań ogrodniczych. Aż strach wejść z takim tematem i takimi zdjęciami... Ale gdyby ktoś był ciekaw co porabiam w wolnym czasie to właśnie to. Wiosenne porządki? Może i tak? Jedni porządki w tym czasie rozpoczynają od wywalenia wszystkiego z szaf, inni od mycia okien, jeszcze inni ambitnie od większych lub mniejszych remontów. U mnie co rocznie od gruntownego przeglądu roślin domowych. To czas dla nich i tylko dla nich.
Nie ma to nic wspólnego z domowymi porządkami bo nie myję okien przy tej okazji, jedynie parapety, ale to robię ciągle, więc się nie liczy. Nie przesadzam też roślin do nowych doniczek chyba, że jest to konieczność, która nie może czekać na późniejszy czas tego typu prac. Nie wiem czy u wszystkich tak jest ale u mnie mniej więcej o tej porze roku, kiedy zaczyna robić się cieplej i zaczyna się mniej palić w piecu, na doniczkowych kwiatach pojawia się insekt zwany tarcznikiem. Rok rocznie prowadzę z nimi wojnę a że wiele roślin przez niego straciłam, to wprowadziłam profilaktykę zapobiegania. Dlatego głównym celem moich prac oprócz odświeżenia, wycięcia przeschłych i uszkodzonych liści, porządnego nawodnienia w misce, jest wypatrzenie nielubianego robala i przede wszystkim przeciwdziałanie jego pojawieniu się. Przez wiele lat stosowałam mycie roślin rozcieńczonym denaturatem, mydlinami i muszę przyznać, że w wielu przypadkach to pomaga i insekty znikają, ale są rośliny, na które te sposoby nie działają i z przykrością muszę stwierdzić, że wtedy sięgam po chemię. Specjalne pałeczki do wsadzania w ziemię na ,,trudne do zwalczania insekty" firmy Substral. Aby nie musieć sięgać po ten środek zaczynam wcześniej wspomnianymi metodami. Samo mycie każdej z roślin zajmuje sporo czasu, dlatego nie skupiam się już na niczym innym. Mam wrażenie, że roślinom jest bardzo dobrze. Wychodzą takie błyszczące i ciężkie od wody w korzeniach.
Sama czerpię z tej czynności wiele radości, bo jest to jakaś forma obcowania z roślinami. W okresie zimowym mimo drobnej ich pielęgnacji najczęściej praca przy roślinach skupia się na podlewaniu. Przez te wszystkie lata już zdążyłam nauczyć się gdzie, które ustawić aby dały radę przetrwać zimę z niestałą temperaturą w ciągu dnia i raczej z chłodem niż ciepłem. Łazienka na ten czas zamienia się w najprawdziwszy salon piękności dla roślin. A ja już niczym robot zaprogramowany tylko ,,lecę " z roślinami. Z każdym rokiem idzie to coraz sprawniej. Zobaczymy czy tym razem uda się bez pałeczek.
A Wy co porabiacie?
Nie ma to nic wspólnego z domowymi porządkami bo nie myję okien przy tej okazji, jedynie parapety, ale to robię ciągle, więc się nie liczy. Nie przesadzam też roślin do nowych doniczek chyba, że jest to konieczność, która nie może czekać na późniejszy czas tego typu prac. Nie wiem czy u wszystkich tak jest ale u mnie mniej więcej o tej porze roku, kiedy zaczyna robić się cieplej i zaczyna się mniej palić w piecu, na doniczkowych kwiatach pojawia się insekt zwany tarcznikiem. Rok rocznie prowadzę z nimi wojnę a że wiele roślin przez niego straciłam, to wprowadziłam profilaktykę zapobiegania. Dlatego głównym celem moich prac oprócz odświeżenia, wycięcia przeschłych i uszkodzonych liści, porządnego nawodnienia w misce, jest wypatrzenie nielubianego robala i przede wszystkim przeciwdziałanie jego pojawieniu się. Przez wiele lat stosowałam mycie roślin rozcieńczonym denaturatem, mydlinami i muszę przyznać, że w wielu przypadkach to pomaga i insekty znikają, ale są rośliny, na które te sposoby nie działają i z przykrością muszę stwierdzić, że wtedy sięgam po chemię. Specjalne pałeczki do wsadzania w ziemię na ,,trudne do zwalczania insekty" firmy Substral. Aby nie musieć sięgać po ten środek zaczynam wcześniej wspomnianymi metodami. Samo mycie każdej z roślin zajmuje sporo czasu, dlatego nie skupiam się już na niczym innym. Mam wrażenie, że roślinom jest bardzo dobrze. Wychodzą takie błyszczące i ciężkie od wody w korzeniach.
Sama czerpię z tej czynności wiele radości, bo jest to jakaś forma obcowania z roślinami. W okresie zimowym mimo drobnej ich pielęgnacji najczęściej praca przy roślinach skupia się na podlewaniu. Przez te wszystkie lata już zdążyłam nauczyć się gdzie, które ustawić aby dały radę przetrwać zimę z niestałą temperaturą w ciągu dnia i raczej z chłodem niż ciepłem. Łazienka na ten czas zamienia się w najprawdziwszy salon piękności dla roślin. A ja już niczym robot zaprogramowany tylko ,,lecę " z roślinami. Z każdym rokiem idzie to coraz sprawniej. Zobaczymy czy tym razem uda się bez pałeczek.
A Wy co porabiacie?
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
:)
U mnie w domu niedawno był remont i całe kwiatki się zakurzyły i musiałam je czyścić, czasem listek po listku :P Podziwiam ludzi, którzy mają serducho do roślin! Mi raczej brak do nich cierpliwości...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Agatko, wiesz, ze ja zielono-zakręcona jestem, więc taki post jest dla mnie bardzo ciekawy i miły :D Ja dziś właśnie przytargałam ze sklepu kolejną paprotkę. Z Lidla, więc nie wiem jak jest z jej zdrowotnością i odpornością, ale trzymam kciuki, że się utrzyma i będzie pięknie rosła. Paprocie wręcz uwielbiam, a większość z nich straciłam przez wełnowce, które przyniosłam z kwiaciarni w jednym ze storczyków :/ Storczyki uratowałam, z paprociami się nie udało :/
OdpowiedzUsuńTwoje kwiatuszki śliczne, baaardzo lubię draceny, sentyment z dziecinnych lat :D Będzie im cudnie po takim kąpielowym spa :D
Ściskam Cię serdecznie, Agness <3
Prawdziwe SPA dla Twoich roślin i na pewno są Ci bardzo wdzięczne. Ładnie opisałaś zabiegi pielęgnacyjne.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobra sprawa, zwłaszcza że roślinki gdyby mówiły i były jak ludzie być może chodziłyby po takich salonach piękności, też chcą być piękne ;) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńAgatko, bardzo podoba mi się Twoje SPA dla roślinek ! Ktoś kto kocha rośliny, a za taką osobę sie uważam, rozumie troskę i Twoje szczególne zabiegi dla dobra roślin. Żal by było je stracić. Ja robię przeglądy i mycie storczykom bo tych mam najwięcej i zauważyłam że po każdej pielęgnacji odwdzięczają się pięknym kwitnieniem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Rośliny w domu uwielbiam, choć umówmy się, że mam rękę tylko do orchidei;) Reszta to głównie te, które są mniej wymagające. Pielęgnuję je - a i owszem - ale robię to głównie na wyczucie. Moje rośliny muszą być też "dziecio i wszcząso - odporne";)
OdpowiedzUsuńU mnie w planie jest mycie okien i zmaiana firanek na wiosnę. Roślin mam w domu mało. Twoje roślinki sa imponujące. Sprawiłaś im wiosenną radość. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńmoje kwiatki też co jakiś czas mają taki "salon piękności":)))
OdpowiedzUsuńw planie koniecznie mycie okien,ale jakoś nie mogę się do nich zabrać:)właściwie po bardzo ciepłych dniach przyszły z powrotem mrozy,to znowu mam "wytłumaczenie":)))))
Większość moich kwiatów ma zbyt duże gabaryty, by targać je do łazienki. Nie pozostaje mi nic innego jak wilgotna szmatka...
OdpowiedzUsuńJa w domu nie mam zbyt wielu kwiatów, ale też czasem lądują w łazienkowym SPA. Na szczęście na razie nie mają żadnych szkodników. Okna z powodu kolejnej fali mrozów muszą na razie poczekać...
OdpowiedzUsuńJa mam małe mieszkanko, więc kwiatów tylko kilka i to niewielkich . Od czasu do czasu robię tak samo. Lubię, kiedy są takie czyste, błyszczące. Jeśli chodzi o okna , to czekają na ponowne ocieplenie, bo u nas jest arktyczny ziąb.
OdpowiedzUsuńKwiaty odwdzięczają się za takie SPA, wyglądają okazałe zdrowo. U mnie niewiele doniczkowych z przewagą storczyków.
OdpowiedzUsuńNie mam doświadczenia z tarcznikami, "specjalizuje się" w opuchlakach:(
Pozdrawiam serdecznie.:))
U mnie też rośliny mają zabiegi spa w wanie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
ciekawy temat. Nigdy tak o tym nie myślałam. Ot, zwykłe umycie kwiatóew. Ja niestety nie wyrosłam z etapu: u mnie zioła są najlepsze suszone...
OdpowiedzUsuńhttp://matkapogodzinach.blox.pl/2015/05/Ogrodniczka.html
więc podziwiam Cię bardzo. I może sprubuję z takim podejściem te moje, które przetrwały ugościć w łazience.
Zaczęłam więcej podlewać. To chyba dobrze?, hehe mało mam roślinek w domu, ale czekam, kiedy z balkonie można będzie zrobić ogród :-)
OdpowiedzUsuńJa też robię swoim kwiatom takie kąpiele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Często mam takie same dylematy jak Ty, Agatko. Na blogach czytam super relacje, oglądam piękne zdjęcia, a ja... Raz na jakiś czas owszem mam jakiś ciekawy temat, ale zazwyczaj to opisuję swoje życie, zastanawiając się, czy kogoś to zainteresuje. A wiesz, że moi rodzice też mają w zwyczaju wysyłać swoje roślinki do takiego wannowego spa? Ale skoro im to pomaga, znaczy się roślinom, to czemu nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
W tym roku cierpliwie walczę z wełnowcami na dwóch (oby tylko) gruboszach, ale dochodze do decyzji o kupieniu chemii. wannowe spa to u mnie co jakiś czas dla roślin, które jestem w stanie do wanny donieśc i wstawić... I oczywiście dla tych które to lubia, nie dla fiołków afrykańskich...
OdpowiedzUsuńKwiaty Ci się odwdzięczą - już się odwdzięczają, bo pięknie i bujnie rosną. To tacy cisi przyjaciele :) I sprawdza się stare porzekadło: jak dbasz, tak masz :)
OdpowiedzUsuńDużo masz tych kwiatów i bardzo są zadbane. Ja mam tylko bluszcze, skrzydłokwiat i jakiś zygokaktus i grudnik. A i marne, ale ciągle kwitnące storczyki w kuchni. Inne nie chcą uw domu rosnąć, co jest dosyć dziwne, bo dom zbudowany z cegły i nasłoneczniony. Wszystkie kwiaty co kwartał wkładam pod prysznic i dokładnie obmywam z kurzu. A wiosenne porządki? Na razie nie mam na nie ochoty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam rośliny w domu, kiedyś miałam ok. 60 sztuk, niestety z czasem popadały, coś im nie służyło najprawdopodobniej moja ręka. Dbałam o nie jak mogłam, ale niestety one żyły swoim życiem. Teraz mam kilka i na razie dają radę. Ty na pewno masz lepszą rękę do kwiatów, bo jak widać na zdjęciach są dorodne. Robisz im jeszcze SPA więc jest im u Ciebie dobrze :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń