W tym sezonie bardzo dużo się u nas dzieje. Mało piszę, bo prócz tego, że umiem napisać o czymś rozwlekle i na kilka stron to również potrafię napisać o wszystkim w telegraficznym skrócie a wtedy znów będzie długa cisza na blogu, dlatego próbuję dawkować informacje. Ale wiele tematów ustawiło się w kolejce niczym dzieci do budki z lodami i czekają na swoją kolej.
Dziś o pewnym krzaku bzu... Niewiele co widać na tym zdjęciu dlatego opowiem czemu zrobiłam właśnie takie. To jest znana już rabata ,,przy schodach", która pięknie przebarwia się jesienią. Za berberysami i jałowcami płożącymi w totalnej ciemnicy posadziłam kilka odrostów lilaka. Miejsce nawet nie nadające się dla host, bo słońce tam absolutnie nie dochodzi, mimo, że chwasty tam rosną najlepiej i ciągle to miejsce trzeba pielić.
W tak trudnym terenie posadziłam odrosty bzu. Pieliłam, podlewałam i namawiałam aby rosły i nie poddawały się ciągnąc ku górze, ku światłu. Wiele z sadzonek padło, raz dwa uwidoczniły się te najsilniejsze. Każdej wiosny witałam maluchy, włażąc w te ,,knieje" i pieliłam, dając im możliwość wzrostu, a gnały do góry na ile im możliwości witalne pozwalały. Trwało to z 5-6 lat? Nie pamiętam już dokładnie. Jaka była moja radość, kiedy ze schodów dojrzałam jego listki, niczym dziecięcą buzię wyglądającą spod stołu. Nie zakwitł wtedy ale był, pojawił się i wystawiał swe listki ku słońcu - wydostał się z otchłani mroku. Kolejnego roku zakwitł jednym kwiatem a ja wykonałam taniec szczęścia.Zrealizowała się moja wizja aby schodząc ze schodów i w ogóle z wysokości schodów móc powąchać bez i cieszyć się jego widokiem. W zeszłym roku miał chyba aż trzy kwiaty a w tym po prostu stał się niesamowicie wielkim krzewem z mnóstwem kwiatów a schody przepełnione są jego zapachem.
Obfotografowałam go niemalże z każdej strony. Ogromnie się cieszę, że doczekałam się tej chwili i osiągnięcia zamierzonego efektu. Nie przeszkadza mi, że kwitnie tak krótko a potem są zielone liście. Ma swój określony czas kwitnienia i to jest dla mnie wystarczające. Od tygodnia cieszy nasze serca i to jest najważniejsze. Wydaje mi się, że gdzieś już wspominałam o nim, ale chyba tak przy okazji czegoś. Dziś chciałam poświęcić mu cały post bo jestem przeszczęśliwa, że ten projekt został ukończony, a u nas, rzadko czemu udaje się osiągnąć ten etap.
Tutaj znalazłam wcześniejszy post z roku 2016, można porównać jak był mały, ostatnie zdjęcie Bez .
Tutaj znalazłam wcześniejszy post z roku 2016, można porównać jak był mały, ostatnie zdjęcie Bez .
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)
Za kilka lat będziesz mieć ogromny krzak bzu.
OdpowiedzUsuńNo ja sie nie dziwię temu szczęściu i radości. Po pierwsze zawsze cieszy kiedy wyrasta nam ładnie coś przez nas posadzonego, uratowanego czy rozmnożonego. A po drugie, już czuję tę woń wieczorem jak schodzę z tych schodów i kwiatostany są na wysokości mojej twarzy. A osobiście uważam, że zapach lilaków (bzów) jest jednym z najpiękniejszych na świcie. Obok jaśminowca wonnego i konwalii majowej.
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszych radości z upraw. Pozdrawiam serdecznie.
Podobnie jak Ty kocham bzy, zapach, kolor, to kwiat mojego dzieciństwa. Przewiozła ze starego ogrodu sadzonki i wszystkie się przyjęły. Teraz będą mi przypominać nie tylko dziecięctwo, ale też lata w poprzednim domu.
UsuńPozdrawiam bzowo. :))
Cudownie! Doskonale rozumiem zamiłowanie do bzów!
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoją radość. ☺
OdpowiedzUsuńBez jak już ruszy, to ciężko go powstrzymać, idzie jak burza :D Już za chwilę będziesz miała ogromną, piękną i baaardzo pachnącą kępę :D Gratuluję sukcesu :D
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness <3
Masz rację, dzisiaj przyglądałam mu się i sam ciągnie kolejne odrosty ku górze :)
Usuńnie dziwi mnie twoja radość bo ja w tym roku ciesze się tak z powojnika bo wyglądał na uschniętego a już tam 3 razy sadziłam i nie to ze miejsce złe bo obok jest jeden inny kolor co prawda a rosnie jak szalony wiec jak w tym roku suche badyle sterczaly ja po prostu patrzyłam i podlewałam i pieliłam choć wszyscy mówili tam już nie odbije mąz nawet nowy kazał mi kupic a ja uparta mówiłam do niego i wczoraj zobaczyłam ze z ziemi odbija alez się ucieszyłam
OdpowiedzUsuńwiec twój bez tak pielęgnowany i z taka troska dbany odwdzięczył się pięknym kwiatem i teraz będzie się pioł ku słoncu coraz bardziej mocno zakorzeniony gratuluje
Ważne,że wygląda cudnie.
OdpowiedzUsuńJak ja Cię rozumiem, bo ja w tym roku podobnie ucieszyłam się z glicynii, którą spisaliśmy na straty. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńPięknie, a z każdym rokiem będzie miał coraz więcej uroku.:)
OdpowiedzUsuńTa chwila kwitnienia wynagradza oczekiwanie :)
OdpowiedzUsuńTwoje starania się opłaciły teraz co roku będziesz mogła upajać się zapachem.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOpłaciło się Twoje dbanie o roślinę!!!Tak ciepło piszesz o bzie, chwilami jak o dziecku!!! Ileż to radości zawarłaś w notce! Super się czytało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie.
Agatko, śliczny bez :) Ale uśmiałam się czytając o "tańcu szczęścia", bo ja w ubiegłym roku, w czasie suszy, tańczyłam "taniec deszczu"... Na początku nic sie nie działo, ale kolejnego dnia przyszła burza z piorunami ;D
OdpowiedzUsuńHahaha :) Proszę jaka Czarodziejka albo indianka :)
UsuńKocham bez, zastanawiam się tylko, dlaczego on mnie nie lubi i obdarza mnie alergią... Powtarzam to bez przerwy, powtórzę po raz wtóry - masz piękny ogród. A dzięki dawkowaniu informacji na blogu na każdy kolejny wpis czeka się z niecierpliwością. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJak widać cierpliwość popłaca :) Śliczny urósł. Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam bez ! To miło, że Twój tak pięknie zakwitł !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Agatkaaaa, podziwiam Twoją cierpliwoś z całego serca. Ja własnie do bzów cierpliwości nie mam, u mnie kiepsko kwitną... Jednego przesadziłam z centralnego miejsca gdzieś pod siatkę, dając mu ostatnią szansę. A jest to Krasawica Moskwy. W tym roku nie zakwitła ani jednym kwiatem...W zeszłym tylko jednym. Mam też dwa inne bzy, jeden bez ani jednego kwiata, drugi miał ich pięć, wszystkie zerwałam do wazonu, by cieszyć się w domu zapachem, ale niestety potrwało to tylko dwa dni, chociaż zerwałam kwiaty jeszcze w pąkach... Ehhh, nie mam szczęścia do bzu
OdpowiedzUsuńKocham bzy, więc cieszę się razem z Tobą na widok pięknie kwitnącego krzewu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)